Duże rodziny bogactwem Polski - konferencja w Sejmie
2006-12-08
Duże rodziny znakomicie wychowują dzieci, napędzają gospodarkę, zapewniają bezpieczeństwo systemu emerytalnego, a jednak płacą za to wysoką cenę, borykając się samotnie z problemami ekonomicznymi i napiętnowaniem społecznym. Takie opinie można było usłyszeć podczas konferencji, zorganizowanej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej i Stowarzyszenia Pro Rodzina, która odbywa się w Warszawie.
Należy odwrócić myślenie, że rodziny wielodzietne są ubogie, niewydolne wychowawczo i ekonomicznie - powiedziała na wstępie wiceminister pracy i polityki społecznej Joanna Kluzik-Rostkowska.
Obalanie stereotypów na temat rodzin wielodzietnych lub wielopokoleniowych było celem wielu wypowiedzi uczestników konferencji. O dyskryminacji kulturowej takich rodzin mówił w krótkim wystąpieniu marszałek Sejmu Marek Jurek. Jego zdaniem zmiana świadomości społecznej na ich temat, obniżenie podatków dla rodzin, wychowujących dzieci, wydłużenie urlopu macierzyńskiego to tylko początek długiej drogi, którą powinno wykonać państwo, aby odwrócić niekorzystne trendy zapaści demograficznej.
Ze stereotypem, że rodziny wielodzietne są wychowawczo dysfunkcyjne polemizował podsekretarz stanu w MEN Stanisław Sławiński. Rodzina liczna, wielopokoleniowa jest najlepszym środowiskiem wychowawczym, które staje się szkołą solidarności i bezinteresowności, gdzie przekazywane są wartości. Warto o tym pamiętać i promować duże, wielopokoleniowe rodziny w czasach, gdy zanika idea rodziny, jej funkcje, promowane są modele bycia singlem, samotną matką, "małżeństwem" homoseksualnym.
O dyskryminacji ekonomicznej mówił przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego dr Stanisław Kluza. Przypomniał on, że poziom dzietności spadł po 1989 r. w Polsce dramatycznie - z 2,1 do 1,2 dzieci na kobietę w wieku prokreacyjnym, zaś rządzący nie wypracowali żadnej konsekwentnej polityki, która mogłaby choćby złagodzić negatywne trendy. Konsekwencje załamania demograficznego zostaną odczute przez społeczeństwo około 2015 r., gdy na emeryturę odejdą osoby, należące do ostatniego wyżu demograficznego. Zabraknie wówczas 1,5 mln osób do zapewnienia zwykłe zastępowalności pokoleń - przypomniał minister.
W tym negatywnym zjawisku można odróżnić dwie części - autonomiczną - czyli fakt, że rodziny są mniej skłonne do rodzenia i wychowania dzieci oraz część deterministyczną - do której zalicza się wzorce życia, lansowane w mediach, wartości, które stają się ważne dla ogółu. W tej sytuacji państwo może skupić się na deterministycznych zjawiskach, oddziaływując na obywateli. Dobrym sygnałem dla nich byłoby np. podwyższenie kwot wolnych od opodatkowania na każdego obywatela, a więc także dzieci, które choć nie pracują, muszą płacić podatek VAT od towarów konsumpcyjnych. Obywatele, którzy nie mają dzieci nie są obciążeni tak bardzo podatkiem VAT jak ci, co mają liczne potomstwo - dowodził minister. Jest to jawna dyskryminacja - dowodził. Przypomniał także, że istnieją inne koszty alternatywne, choć ukryte. Otóż małżonkowie w rodzinach wielodzietnych, których żona lub mąż nie pracują, są o wiele bardziej ulegli jako pracownicy, rzadziej awansowani i najbardziej dyspozycyjni. Ich kariera jest wolniejsza i mniej dynamiczny niż awansowanie zawodowe osób, których współmałżonkowie pracują, więc mają większy manewr w pracy, gdyż mniej boją się konsekwencji ryzykownych posunięć w pracy.
Podobnie jest z systemem zabezpieczeń na starość - opłaca się nie posiadanie dzieci, dłużej pracować, aby zapracować na lepszą emeryturę.
Min. Kluza stwierdził, że państwo powinno dążyć minimum do zlikwidowania dyskryminacji rodzin wielodzietnych poprzez uwolnienie kwot wolnych od podatku i to nie tylko od płatnika, ale każdego obywatela, czyli także od dzieci, które jeszcze nie pracują, a są opodatkowane. - Polityka prorodzinna jest bardzo kosztowna - mówił minister, Polski nie stać obecnie na wielkie wydatki, ale nakłady na edukację czy służbę zdrowia są bezpośrednim inwestowaniem w kapitał ludzki, który jest bezcenny - środki finansowe na inwestycje ostatecznie zawsze mogą się gdzieś znaleźć, ludzie - nie.
O tym jak i czy prawodawstwo chroni trwałość rodziny mówił senator Antoni Szymański. Jego zdaniem w sprawach rozwodowych należy wprowadzić sesje pojednawcze i mediacje. Należy też skończyć z praktyką przyznawania świadczeń dla osób samotnie wychowujących dzieci - pieniądze powinny być przyznawane zgodnie z kryterium zamożności, niezależnie od faktu, czy ktoś samotnie wychowuje dzieci.
Wielodzietne są rodziny w centrum uwagi wielu samorządów w Polsce. Swoimi doświadczeniami dzielili się radny z Warszawy Wojciech Starzyński - ojciec czwórki dzieci oraz radny z Poznania Paweł Wosicki - ojciec siedmiorga dzieci. Stołeczny samorządowiec podkreślił, że społeczności lokalne pomagają rodzinom wielodzietnym o tyle, o ile państwo zdecyduje się na prowadzenie polityki prorodzinnej. Jednak samorządowcy zawsze mają pewien margines swobody - mówił Starzyński. W wielu miastach dzieci z takich rodzin mają bezpłatne bilety, wstęp do rozmaitych placówek kulturalnych czy rekreacyjnych. Apelował też, aby nie rezygnować zbyt łatwo z pomocy takim rodzinom, powołując się na koszty. Paweł Wosicki zapoznał natomiast zgromadzonych z projektem uchwały radnych Poznania, którzy będą wspierać rodziny mające troje i więcej dzieci. Radny mówił też o konieczności zmiany mentalności i spojrzenia na rodziny wielodzietne - nie są one obciążeniem dla budżetu, a aktywem i największym bogactwem społeczności lokalnej.
Oprac. na podstawie KAI