Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rodzina w ustroju robotniczym - kol. Franko, rebelka

edytowano maj 2012 w Polityka
"

Jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem trafiłem na pismo, które daje
ciekawe światło na przemiany społeczne XX w. Refleksje są dość
przygnębiające. Tzn. rzeczywiście "rewolucja" jako idea, która cały czas
się przeobraża, wcześniej czy później uzyskuje to co chciała. Na
początku wprowadza coś metodami ostrymi, dyktatorskimi, za pomocą
tyranii. Później się cofa i wprowadza to samo metodami lekkimi, gdyż
grunt jest już właściwie przygotowany.

Fragmenty tekstu Aleksandry Kołłontaj, Rodzina w ustroju robotniczym, 1920 rok:

"Łatwość, z jaką można otrzymywać rozwody, jest źródłem nadziei dla
tych kobiet, które czują się nieszczęśliwymi w życiu małżeńskim;
przestrasza ona jednak inne kobiety, w szczególności zaś te, które
przywykły uważać męża, jako „opiekuna”, jako jedyną podporę w życiu i
te, które jeszcze nie zrozumiały, że kobieta powinna przyzwyczaić się do
szukania i znalezienia tej podpory gdzie indziej, już nie w osobie
męża, lecz w społeczeństwie, w państwie.
(...)
Dawniej działo się zupełnie inaczej: matka, będąc panią gospodarstwa, zawsze była w domu
zajmując
się obowiązkami domowymi i dziećmi, których nie przestawała pilnować
swym bacznym okiem. Dzisiaj zaś, od wczesnego poranku, aż dopóki
fabryczny gwizdek nie zagwiżdże, śpieszy się robotnica do pracy i znów,
gdy wieczór nadchodzi, na odgłos gwizdka, spieszy do domu, by
przyszykować zupę dla rodziny i zrobić to co najpotrzebniejsze, ażeby
nazajutrz, po kilku zaledwie godzinach snu, na nowo rozpocząć swoją
uciążliwą robotę. Takie życie zamężnej robotnicy, to nie życie, to
rzeczywiste ciężkie więzienie, to katorga! Niema więc nic zadziwiającego
w tym, że w takich warunkach życia węzły rodzinne rozluźniają się i
sama rodzina coraz to więcej rozpada się. Po trosze, lecz stale,
wszystko to, co dawniej czyniło rodzinę jedną całością, zanika wraz z
jej trwałą podstawą. Rodzina przestaje być koniecznością dla swych
członków, jak również i dla państwa. Starodawne formy rodziny stają się
jedynie przeszkodą.
Cóż to jest, co w czasach ubiegłych czyniło rodzinę tak silną? Nasamprzód ten fakt, że mąż i ojciec
utrzymywał
rodzinę; następnie, że ognisko domowe było jednakowo potrzebnym dla
wszystkich członków rodziny i wreszcie, że dzieci były wychowywane przez
rodziców. Cóż się z tego wszystkiego pozostało dzisiaj? Mąż, jak już
widzieliśmy, nie jest już więcej jedyną podporą rodziny; żona jego,
pracująca poza domem, stała się mu pod tym względem równą. Nauczyła się
ona zarabiać na swoje życie, częstokroć również na życie dzieci i nieraz
męża. Pozostaje się więc tylko jedna funkcja dla rodziny do spełniania,
mianowicie: wychowywanie i utrzymywanie dzieci podczas ich młodocianych
lat. Zobaczmy teraz, czy nie zmierza wszystko również ku oswobodzeniu
rodziny nawet od dopiero co wspomnianej funkcji.
(...)
Lecz cóż zostanie się dla rodziny z chwilą, gdy wszystkie te prace indywidualnej gospodarki
znikną?
Pozostają się dzieci. Lecz i tutaj społeczeństwo robotnicze pośpieszy z
pomocą rodzinie, zastępując sobą rodzinę; społeczeństwo stopniowo
zajmie się wszystkim tym, co dawniej spoczywało na barkach rodziców.
(...)
Dzięki
staraniom komisariatu publicznego kształcenia i społecznego dobrobytu w
sowieckiej Rosji, wielkie postępy są czynione i już wiele rzeczy
zrobiono, by ułatwić rodzicom sprawę wychowywania i utrzymywania dzieci.
Są domy dla niemowląt, instytucje pielęgniarskie, gdzie matki mogą
pozostawić drobne dzieci na dzień cały, ochronki, kolonie i domy dla
dzieci, szpitale i zdrowotne ustronia dla chorych dzieci, restauracje,
bezpłatne pożywienie w szkołach, bezpłatne dostarczanie książek
szkolnych, ciepłego ubrania i butów dla wychowanków zakładów szkolnych.
Czy wszystko to nie wskazuje dostatecznie, że dziecko wychodzi poza
granice rodziny i przechodzi spod opieki rodziców pod opiekę kolektywu?
(...)
Rodzina
z przeszłości, drobna i ciasna, ze swymi sprzeczkami pomiędzy
rodzicami, ze swym wyłącznym interesowaniem się swymi dziećmi, nie
zbuduje nam człowieka jutrzejszego społeczeństwa. Nasz „nowy człowiek” w
naszym nowym społeczeństwie, będzie zbudowany przez socjalistyczne
organizacje, takie jak miejsca zabawowe, ogrody, domy i wiele innych
instytucji, w których dziecko spędzi większą część dnia pod opieką
wykwalifikowanych wychowawców i które stworzą środowisko, w którym
dziecko będzie mogło wyrosnąć na świadomego komunistę zdającego sobie
sprawę z potrzeb solidarności, towarzyskości, wzajemnej pomocy i
przywiązania do życia kolektywnego."

http://www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/kollontaj01.pdf

Dziś mamy:
1. Ciężko pracujące kobiety (ale poza domem);
2. Rozpad życia rodzinnego;
3. Rozwody;
4. Przedszkola, szkoły publiczne, z obowiązkiem szkolnym do 18-tego roku życia;
5. Państwo, które sobie przypisuje nadzór nad właściwą opieką nad dziećmi ze strony rodziców;
6. Podporę dla kobiety w państwie, a brak jej w mężu (zazwyczaj);
7.
Organizacje społeczne, instytucje, które wiedzą lepiej od rodziców jak
wychować ich dzieci, i które mają"wykwalifikowanych wychowawców";
8. Mamy wreszcie od małego przywiązywanie do życia kolektywnego, jako warunek właściwej socjalizacji.
A to wszystko uważane jest jako zdobycze współczesnej "kultury" i "nauki".

I co Szanowni Państwo na to?"


http://rebelya.pl/forum/watek/49815/

Komentarz

  • Pudliszkowa

    28.05.2012 14:15






    Czyli kobiety nie powinny pracować i zdać się na łaskę męża?
    Mężowie bywają niewierni, jak sobie wyobrażasz 40 letnią kobietę z 4
    dzieci i bez pracy, bo mąż odszedł do 25 latki?


    to z rebelki, z linkowanego wątku


    ładnie widać tu metodę - podaje się szczególne, nie częste przypadki (a drastyczne, poruszające) i według nich reguluje się całość, niszcząc to, co się ułożyło przez tysiąclecia

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.