Jak masz tyle w pokoju to na bank gdzieś na zewnątrz jest gniazdo. Moze pod gzymsem, dachem, miedzy dachówką a dachem, przy rynnie. Mozna wezwać straż to usuną, albo specjalną firmę (jest ich w dużych miastach dużo), przyjedzie sprytny pan i tez sobie poradzi:). My prawie co roku mamy gniazdo przy domu.
Otworzyłam szeroko okno i te, co były w pobliżu uciekły. Reszta straciła życie. Za chwilę muszę wyjść z domu, a więc później będę działać z gniazdem. Póki co nie otwieram okien...
Co tam osy , myśmy szerszenie mieli w 2005 r. . Zrobiły sobie gniazdo w szczelinie muru , pod dachem. Zadzwoniłam po straż , przyjechali i powiedzieli , że nic nie mogą zrobić , bo by musieli rozwalić dach. Poradzili , żeby poczekać do listopada , kiedy wszystkie trutnie padną i zamurować otwór w murze - bo w środku była zapłodniona matka. Tak też zrobiliśmy.
Dwa gołabeczki, rozbiliśmy namiot nie bez trudu (pożyczony) na polance nad jeziorem i......
......
..... kiedy usiedliśmy do kolacji zauważyliśmy szerszenie wlatujące gęsiego do otworu w miedzy nieopodal naszego namiotu (10m)... Przycichliśmy, pokornie zjedliśmy kolacje i poszliśmy spac.
Odnawiam, bo i ja mam problem z szerszeniami. Mojemu tacie spodobał się rok temu pieniek, który przyjechał w zamówionym przez nas drewnie. Miał niewielki otwór, jakby małą dziuplę. Dorobił nóżkę, daszek i umieścił w kąciku za szopą. Mówił, że to dla jakiegoś konkretnego ptaka, który lubi właśnie takie miejsca na gniazdo. Zapomniałam, jaki. Ja tam tuż obok mam rozciągnięte sznurki na pranie. No i okazało się, że dziupla zasiedlona, ale przez szerszenie. Uwijają się, jak w ulu. Nie wiem, co mam robić. Ignorować i poczekać do listopada, kiedy, jak pisze Monika 73, trutnie wyginą (a robotnice nas nie ukąszą w listopadzie?) czy dzwonić gdzieś? Ponoć, jak użądlą trzy na raz,to można umrzeć. To prawda? Boję się, że jak przyjadą i zobaczą tę śliczną budkę, to powiedzą, że sami się prosiliśmy o to.
Zależy jak kto czuły na jad. Podobnież można i od pojedynczej dawki kojfnąć.
Jak gniazdo już jest to nie znam innego sposobu niż straż. U nas próbowały kiedyś zakładać, ale jakieś takie wygodnickie i strachliwe, wystarczyło pozatruwać im życie i poszły.
Straż- przyjeżdzają do takich rzeczy za darmo, i wiedza jak sie z uroczymi owadami obchodzić. Ja bym nie ryzykowała użądlenia przez szerszenia - wiadomo, jak kto ukąszony zareaguje? Więc wzywałabym straż, uprzednio kupując jakiś raid czy inne badziewie na szerszenie i osy (jak straż przyjechała do sąsiada do gniazda os, to pierwsze pytanie brzmiało: "e... a jakis raid to pan ma?" ) )
Ok, dzięki!Ktoś mi mówił, że straż już nie przyjeżdża, tylko każe wzywać płatnych fachowców. Zadzwonię i zapytam. One sobie dopiero budują gniazdo. Obgryzają u sąsiada korę z jarzębiny i z celulozy tworzą gniazdo.
U nas mąż uzbroił się w raid taki, co pryska na 1 m, albo inny środek na osy i szerszenie i działał (uzbrojony mąż) nocami, jak już nie szumiało (mieliśmy kilka fest gniazd os). Co prawda szerszenie katrupił po dwa (bo tak się pojawiały), więc problem był trochę mniejszy. Pryskał także dziuplę w czereśni u sąsiada, z której to prawdopodobnie szerszenie do nas zalatywały. Idę zapytać się, czym były trute. k.
Już się dopytałam męża, on radzi: zakupić "gaśnicę na szerszenie" (raid najlepszy, ale ostatnio mieliśmy inny), taką, co z 5 metrów można pryskać. Wieczorem z bezpiecznej odległości napryskać do środka, jak się bardzo uprzemy, to można i pianką zakleić otwór. Ale nie trzeba - inne szerszenie, jak wracają do gniazda to się też trują.
Jeśli nie wiadomo, czy jest drugi otwór - poobserwować w dzień z odległości. Szerszenie same nie atakują, raczej "zalatują" lub przelatują do gniazda swoimi trasami - to już wiemy z 5-letniej obserwacji. Nasz "taras" przed domem na wsi leży na trasie.
Powodzenia życzę w walce - czy rękami strażaków, czy innymi. k.
Komentarz
I zgłoś problem do zarządcy budynku, bo to sprawa do rozwiązania przez niego.
Nie wiem, co mam robić. Ignorować i poczekać do listopada, kiedy, jak pisze Monika 73, trutnie wyginą (a robotnice nas nie ukąszą w listopadzie?) czy dzwonić gdzieś? Ponoć, jak użądlą trzy na raz,to można umrzeć. To prawda?
Boję się, że jak przyjadą i zobaczą tę śliczną budkę, to powiedzą, że sami się prosiliśmy o to.
Jak gniazdo już jest to nie znam innego sposobu niż straż. U nas próbowały kiedyś zakładać, ale jakieś takie wygodnickie i strachliwe, wystarczyło pozatruwać im życie i poszły.
k.
zakupić "gaśnicę na szerszenie" (raid najlepszy, ale ostatnio mieliśmy inny), taką, co z 5 metrów można pryskać.
Wieczorem z bezpiecznej odległości napryskać do środka, jak się bardzo uprzemy, to można i pianką zakleić otwór. Ale nie trzeba - inne szerszenie, jak wracają do gniazda to się też trują.
Jeśli nie wiadomo, czy jest drugi otwór - poobserwować w dzień z odległości. Szerszenie same nie atakują, raczej "zalatują" lub przelatują do gniazda swoimi trasami - to już wiemy z 5-letniej obserwacji. Nasz "taras" przed domem na wsi leży na trasie.
Powodzenia życzę w walce - czy rękami strażaków, czy innymi.
k.