Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Patriotyzm czy klientelizm? W sprawie petycji do prezydenta Stanów Zjednoczonych – Jacek Bartyzel

edytowano czerwiec 2012 w Polityka

















Patriotyzm czy klientelizm? W sprawie petycji do prezydenta Stanów Zjednoczonych – Jacek Bartyzel

Aktualizacja: 2012-06-29 2:00 pm




Otrzymałem dzisiaj list z propozycją podpisania
petycji do prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej w sprawie –
jak to ujęto – wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Ten nowy (a może
jednak nie całkiem, zważywszy precedensy znane z naszej XVIII-wiecznej
historii?) obyczaj polityczny, aby w kwestiach dotyczących problemów,
jakie Polska ma z jednym państwem, zwracać się o arbitraż do innego
państwa, wydał mi się na tyle ważny, że decyduję się upublicznić tu moją
odpowiedź (pomijając oczywiście mojego adresata). Oto zatem treść mojej
odpowiedzi.

Co do mnie, nie tylko że nie zamierzam podpisywać owej petycji, ale
usilnie odradzam jej podpisywanie komukolwiek. Samo wystosowanie takiego
adresu do głowy obcego państwa uważam za głęboko zasmucający upadek
godności narodowej i instynktu państwowego, tym gorszy, że motywowany
zapewne – niestety, zaślepionym i jednostronnie ukierunkowanym –
patriotyzmem. Czym to się różni od kierowania do carycy Katarzyny apeli
ze strony inicjatorów Konfederacji Targowickiej o ratowanie swobód i
wolności republikańskich, zagrożonych (i poniekąd faktycznie) przez obóz
oświeceniowo-reformacyjny? Absolutnie niczym! Z całą pewnością pomysł
takiego apelu wyszedł z kręgu tych środowisk, określających się jako
niepodległościowe, które ową „niepodległościowość” chcą „bronić” tylko
na jednym odcinku i z takim stanem świadomości, jakby świat i położenie w
nim Polski nie zmieniło się ani na jotę od ponad 20 lat. Na innych zaś
odcinkach – w tym amerykańskim w szczególności – przyjmują dobrowolnie,
ba! entuzjastycznie, pozycję najgorszego sortu, najbardziej
upokarzającego klientelizmu, skomlącego do imperialnego Hegemona o
protekcję. Przypominają tym idumejskich „królików” (tetrarchów) późnego
Izraela, płaszczących się przed Rzymem – ale przecież patriotyczni Żydzi
gardzili Idumejczykami!

Nie będę się już rozwodził nad naiwnością owego adresu, bo jeśli
nawet przyjąć „zamachową” wersję katastrofy smoleńskiej, i jeśli
założyć, że amerykańskie służby i władze są w posiadaniu dowodów takiej
zbrodni, to nie ma najmniejszej wątpliwości, że nie będą skłonne uczynić
czegokolwiek, aby nadać im jakikolwiek bieg, bo nie leży to po prostu w
ich interesie. Odwrotnie, mogłyby ich użyć tylko na przykład jako karty
przetargowej dla zapewnienia sobie neutralności Rosji w planowanym
ataku amerykańsko-izraelskim na Iran.

Trzeba więc – nie tyle inicjatorom petycji, bo ich zapewne nic nie
przekona – ale ludziom przyłączającym się z odruchu serca do tej
inicjatywy przypominać, że jest rok 2012, a nie, dajmy na to 1981, że
nie istnieje już czerwone Imperium Sovieticum; że na terenie
Polski to nie NKWD czy GRU (tym bardziej zaś FSB), tylko CIA ma lub
miało tajne więzienia, w których torturuje i poniża porwanych bądź
schwytanych przeciwników; że polscy żołnierze nie udzielają już
„bratniej pomocy” Czechosłowacji, lecz służą jako najemnicy w wojnach
imperialnych Imperium Americanum i zasadniczo w interesie
Wielkiego Izraela; że jednym ze skutków tych wojen (oraz inspirowanych z
tego samego ośrodka „rewolucji demokratycznych”) jest dramatyczne
pogorszenie się położenia w zaatakowanych, okupowanych lub
zrewolucjonizowanych krajach, naszych chrześcijańskich braci i sióstr,
którym grozi wręcz w niedługim czasie zupełna tam zagłada; że wskutek
tych nie tylko imperialnych, ale i obłąkańczych planów (jak odbudowa
„trzeciej świątyni” w Jerozolimie), ten rejon świata – czyli Bliski
Wschód – który przez półtora wieku był rejonem najbardziej spokojnym i
sennym, pod pozbawioną już impetu i słabnącą władzą monarchii
ottomańskiej albo pod łagodnym protektoratem zachodnioeuropejskich
państw kolonialnych, jest dziś beczką prochu, od której w każdej chwili
może spłonąć cały świat.

Konserwatystom nie może być także obojętny ideowy i cywilizacyjny
wymiar tej kwestii. Martwy jest już przecież komunistyczny uniwersalizm
egalitarystyczny, a w każdym bądź razie to nie współczesna Rosja jest
jego centrum, nośnikiem i „eksporterem”. Realnym, aktualnym i także
uniwersalistycznym wrogiem jest natomiast inny egalitaryzm, inna „wielka
urawniłowka”, nie podług schematów dialektyki marksistowskiej, lecz
podług „Doktorów” demoliberalizmu, „prawoczłowieczyzmu”, ekonomicznego
globalizmu pod batutą banksterów i międzynarodowych korporacji,
konsumpcjonistycznego materializmu i hedonizmu, sojuszu Giełdy i
Telewizora, krótko mówiąc: globalnej, zglajszachtowanej cywilizacji
„wolnych wyborów”, w których nie ma czego wybierać, bo wszystko jest
takie samo, terroru politycznej poprawności, penalizacji religijnego
„fundamentalizmu”, „rasizmu i antysemityzmu” czy „homofobii” – a dla mas
nowych „czterech wolności”: od religii, moralności, dobrego smaku i
myślenia. A któż, jeśli nie Stany Zjednoczone są dzisiaj „Związkiem
Sowieckim” tego demoliberalnego egalitaryzmu, Wielkim Bratem wysyłającym
w każdy zakątek świata swoich marines, aby przy użyciu
supernowoczesnych środków zabijania bronili demokracji, praw człowieka i
wspomnianych „czterech wolności”? To one więc są dzisiaj ideowym i
cywilizacyjnym wrogiem nr 1 dla ludzi Tradycji, bo niszczącym i zdolnym
do zniszczenia każdego tradycyjnego sposobu życia w jakiejkolwiek
cywilizacji na świecie, w której taki sposób choćby tli się jeszcze.

Jakże zatem ludzie, którzy uważają się na ogół (i w zasadzie są nimi)
nie tylko za patriotów, ale za zwolenników tradycji, religii, prawa
naturalnego i kultury klasycznej, mogą wystosowywać tak nie tylko
upokarzające i przeciwskuteczne, ale i nieprzemyślane adresy do
największego niszczyciela tego wszystkiego, co (deklaratywnie) jest im
drogie?

Pozdrawiam Państwa

Jacek Bartyzel

PS.

Pragnę zaznaczyć, że artykułując powyższe stanowisko w ogóle nie
brałem pod uwagę tego akcydensu, jakim jest to, co ideologicznie i
moralnie reprezentuje Barack Obama; napisałbym dokładnie to samo nawet
wówczas, gdyby prezydentem USA był ktoś formatu i pokroju Johna
Randolpha of Roanoke, Johna C. Calhouna czy jakiegokolwiek innego
konserwatysty.

JB

Komentarz

  • edytowano czerwiec 2012
    A ja załozyłam zupełnie przeciwny wątek. Oczywiście nie zgadzam się z J. Bartyzelem.
    Tobie Pioszo tez nie zależy na wyjaśnieniu Smoleńska, dlatego nie dziwię się, że ten tekst tu umieściłeś.
  • edytowano czerwiec 2012
    och, dziękuję za właściwe odczytanie mych (niecnych) intencji :)


    jak rzadko zgadzam się w pełni z J. Bartyzelem, szczególnie z jego ogólnym opisem dzisiejszego świata, tak różnym od wpajanej od dawien dawna propagandy
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.