Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Moje codzienne cuda!

edytowano grudzień 2012 w Ogólna

Jako nowicjuszka na tym forum, nieśmiało pozwalam sobie na wstawienie historii moich ostatnich miesięcy, obiecałam Jezusowi, że bedę opowiadać jak działa w naszym życiu.

 

Kończy się drugi miesiąc pobytu naszego synka w szpitalu, w
dwóch szpitalach. Najpierw 4 tygodnie spędziliśmy w Instytucie Matki i Dziecka
w Warszawie dwa dni po powrocie zaraził się od starszego brata i  w Krakowskim szpitalu leczymy zapalenie płuc.

Jerzyk ma epilepsje zachorował, gdy miał 3 miesiące,
choroba spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Przyszłam na szczepienie do
poradni przyszpitalnej dziecko nie zostało zaczepione, tylko skierowane na
oddział, na drugi dzień okazało się że jego stan jest tragiczny! Lekarze
leczyli go i szukali przyczyny, a ja popadłam w czarną, bezdenną rozpacz,
bezgłośnie krzyczałam do i na Boga, zarzucając mu, że jest niesprawiedliwy i nie
przyjmuje Jego woli, jednocześnie błagałam Go o zdrowie dla syneczka. Pierwszym
bardzo mocnym znakiem, który od niego dostałam to słowa Pisma Świętego „Nie wydawaj
duszy swej smutkowi ani nie dręcz siebie
myślami. 22 Radość serca jest życiem człowieka, a wesołość męża przedłuża dni
jego. 23 Wytłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce, i oddal długotrwały
smutek od siebie; bo smutek zgubił wielu i nie ma z niego żadnego pożytku. Syr.
30:21-23

Te słowa stały się źródłem siły, wiary i odwagi w tej walce.

 Chwilę później odezwała się moja siostra
cioteczna Basia zakonnica Urszulanka, która wstąpiła do zakonu jak ja miałam
6 lat i nigdy nie utrzymywałyśmy kontaktu.  Prowadziłyśmy długie rozmowy przez telefon i
to jej zawdzięczam ten stan w którym teraz jestem, jej bardzo stanowcze i
ciepłe słowa jako odpowiedź na cały mój bunt MÓJ I TWÓJ BÓG JEST MIŁOŚCIĄ i ty
o tym doskonale wiesz! Umocniły mnie i pozwoliły pozbierać się i zacząć
przyjmować nowe wyzwanie.

To właśnie Basia jest tym
przyjacielem którego poznaje się w biedzie ona ukształtowała nową mnie i cały
czas mnie wspiera.

 W tych trudnych chwilach, wszyscy nas
wspierali, modlitwą i byciem z nami. Każdy starał się nam pomóc uruchamiając
znajomości, i cały czas każdy kontakt sprowadzał się do naszej lekarki neurolog
jako najlepszej, dostałam chyba 5 sms-ów ,niezależnych od siebie, z namiarami do
najlepszej lekarki, czyli tej która już go prowadziła. Chwilę później okazało
się że pani doktor jest naszą sąsiadką.

Wyszliśmy do domu, pierwsze
wyniki badań nie wykazały  ciężkich
chorób metabolicznych, ale ataki epilepsji były codziennie. A Jerzyk był bez
kontaktu, wiotki zupełnie , jedynie jadł i rósł poprawnie. Było to
doświadczenie tym cięższe , że jego siostra bliźniaczka rozwijała i rozwija się
jak burza, gwiazda ma nie całe 8mc i przedwczoraj postawiła pierwsze
samodzielne 4 kroki, a on główki nie utrzymuje nawet. Czasami miałam do niej,
absurdalny żal że się z nie podzieliła tą siłą i sprytem, oczywiście dziękuję Bogu
że jest zdrowa i taka wspaniała, sprytna i rezolutna.

Po kliku miesiącach zapadła
decyzja , po sugestii naszej pani doktor, trzeba rozszerzyć diagnostykę i
zmienić leczenie , musimy jechać do Warszawy.

Kolejny raz się załamałam,
jak ma zostawić tu 3 dzieci i jechać, jak tam sama psychicznie dam radę. Na
tydzień przed naszym terminem przyjęcia do szpitala moja siostra dostała pracę
w Warszawie a  siostra Basia nieplanowo została przeniesiona również do
stolicy.

Po miesiącu wróciliśmy do
domu, z ustawionym leczeniem bez napadów. Ale już po dwóch dniach byłam z małym
na oddziale z zapaleniem płuc. Znowu nerwy i strach ale kolejny raz Pan Bóg
otoczył nas  dobrymi ludźmi. Nasz lekarz
prowadzący to kumpel naszego proboszcza, jedna z pielęgniarek to sąsiadka
znajoma moich teściów, innej mąż pracuje z naszymi przyjaciółmi, także znowu
czułam się zaopiekowana!

Codziennie się modle i
czuje walkę o moją duszę, szatan koniecznie chce zasiać wielki strach, prawie
każda radosna wiadomość, po chwili jest przeciwstawiana trudnym sytuacjom np.

Pewnego dni Jerzyk spał i
nagle rączki mu się spięły i zaczęły drżeć, tak zaczynał się każdy jego atak
padaczki, powiedziałam/ krzyknęłam w duchu Panie Boże błagam Cię,  powstrzymaj ten napad, okazało się że młodego
brzuszek rozbolał i dlatego się tak spiął. Radosna i wdzięczna byłam do
wieczora, do momentu gdy jedna bardzo życzliwa osoba opowiedziała mi kilka
historii z życia wziętych jak to mali pacjenci 
umierali.

Innym razem po rozmowie z
lekarką która wyraziła swoje obawy, co do przyszłości Jerzyka, siedziałam
załamana, prosiłam Boga o pomoc, odezwała się do mnie koleżanka, z którą mam
bardzo rzadki kontakt, ale rozumie mnie doskonale nie dość, że jest
neurologiem, to przeżyli chorobę nowotworową dziecka, nikt w tamtym momencie
nie podniósłby mnie na duchu tak jak ona.

 Czuje za moimi plecami nieustanną walkę, na
razie ja i mój Anioł stróż jesteśmy górą. Jednak czekamy cały czas na wyniki ,
badań genetycznych , które mogą wykazać śmiertelną chorobę metaboliczną, staram
się nie wątpić i ufać że Bóg wie najlepiej co dobre. Wierze, że Jerzyk może
zostać uzdrowiony, modlimy się o to gorąco, ale są chwile, że strach mnie
paraliżuje całkowicie, radzę sobie z tym, żyję chwilą obecną, nie wybiegam w
przyszłość.

Na koniec taki mały cudzik,
z wczoraj moja mama zadzwoniła z informacją że Gosia najstarsza córka ma bardzo
wysoką temperaturę i nie mogą się dodzwonić do mojego męża. Zaczęłam dzwonić do
niego , cały czas nie odbierał, minęła jedna , druga, trzecia godzina, zaczęłam
się na niego złościć. Przypomniało mi się, że Basia opowiadała mi, kiedy gdy
była w nowicjacie zawsze jak jej rodzice od niej wieczorem wyjeżdżali , prosiła
Jerzego Popiełuszkę wtedy jeszcze nie błogosławionego o znak że dojechali,
zawsze się budziła w chwili gdy rodzice docierali do domu. Zatem powiedziałam
na głos Jerzy tym razem tknij Artura, Basi pomagałeś to ja też proszę, sam widzisz
że sprawa pilna, w tym momencie mój mąż jaśniepan uaktywnił się na skypie

Dzisiaj opowiadam tę
historię mojej zbuntowanej przyjaciółce ,która twierdzi, że jeden wierzy w Boga
a drugi w talizmany z takim samym skutkiem,  posłuchała i przyjęła do wiadomości z lekkim
pobłażaniem. A chwile później dostaje sms , Ania szukałam mapy Wrocławia nie
mogłam nigdzie znaleźć pomyślałam o tym twoim Popiełuszce i jest!!!

Cuda się zdarzają ciągle

Komentarz

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.