Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Gdzie rodzić w Poznaniu?

edytowano grudzień 2012 w Ogólna
Dopiero od tygodnia mieszkamy w Poznaniu. Zbliża się termin porodu (9.01), a nie bardzo wiemy, jaki szpital wybrać. Czy moglibyście coś polecić, ewentualnie odradzić?


«1

Komentarz

  • http://wielodzietni.org/discussion/comment/660421#Comment_660421

    Tu znajdziesz mój wpis o szpitalu, w którym rodziłam i polecam. Odradzać nic nie będę, bo nie mam doświadczenia z innymi szpitalami, a zasłyszane opowieści, to prawie jak plotki, czyli nic dobrego ;)
  • Polna, odradzam Lutycką.
  • Ja rodzilam w raszei i w samych superlatywach wspominam. Oczywiście wszędzie można trafić lepiej albo gorzej,ale ja ubolewam że tym razem muszę gdzie indziej.

    Ja o Polnej mam zle zdanie, z wielu relacji z pierwszej ręki oraz własnych studenckich przeżyć.
  • edytowano grudzień 2012
    Kurcze, dla mnie Poznań jednak zawsze i nieodmiennie oznacza Jeżycjadę. W Raszei pracował Mamert, na Lutyckiej leżał profesor Dmuchawiec w "Opium w rosole", a Krystyna z "Szóstej klepki" rodziła na Polnej. "Pacjentka będzie w klinice na Polnej, profę fię kontaktować telefonicznie".
  • MartynaN: powiem tak, na Polnej jest fatalne podejście do kobiety. Ale jak się coś dzieje z dzieckiem to i tak zawiozą na Polną. Neonatologia jest tam bardzo, bardzo ok. Mówię z własnego doświadczenia z czwartym dzieckiem które na neonatologii było tydzień
  • Marcelina: właśnie przeczytałem część zero i jeden Jeżycjady i się zastanawiam czy dla fanek z poza Poznania są wycieczki po tych wszystkich ulicach Jeżyc. A jest co oglądać, piękne (choć zaniedbane) kamienice...

  • Ja łaziłam sama, mając mapę wrytą w pamięć po wielokrotnym czytaniu. I sentyment do Poznania mam nieprzeparty przez to.

    A M. Musierowicz mieszkała na Słowackiego, tam gdzie powieściowi Żakowie. Kiedy byłam dziewczynką, poszłam ją odwiedzić.
  • Słowackiego jest długa, od Roosvelta do Wawrzyniaka.

  • Ale w tym samym domu, żółtym z wieżyczką, i w tym samym mieszkaniu.
  • To już chyba wiem gdzie, w okolicach ul. Kochanowskiego
  • A ja kurna byłam w Poznaniu cztery razy (raz jeszcze przed ślubem) i ani razu tych miejsc z Jeżycjady nie obczaiłam. Tylko kojarzę Teatralkę i most kolejowy.
    A w temacie wątka: w Poznaniu można rodzić w domu, taka Olkowa na przykład urodziła :)
  • Podejrzewam panią Musierowicz o POpieranie. Wiele na to wskazuje. Współpraca z Obłudnikiem Powszechnym, wywiady w lokalnym Gazie, etc, itp.
  • ja polecam klinikę św rodziny

    rodziłam tam 2 razy i prowadziłam obie ciąże na nfz

    klinika kameralna, położne bardzo miło wspominam, jest specyficznie bo jest zakaz wstępu na oddział dla odwiedzających, nie ma wię tłumów ciotek, wujków, kuzynów, rodziców łażących po pokoju, gdy leżysz po porodzie z niemowlakiem, położne kąpią dzieci i przewijają, jak dziecko śpi można je oddać i samemu przespać, jak się obudzi to przynoszą 

  • Polna, odradzam Lutycką.
    Miałam cytować,nie dziekować@Greg...
    Lutycka super!!!
    Urodziłam tam czwórkę dzieci(w tym bliźnięta).
    Lekarze bardzo kompetentni(szczególnie na neonatologii dr.Sioda(??)-ordynator)
    Wszystkie porody wspominam bardzo dobrze(jedno cc).
    Szczerze polecam.
    W ciąży z bliźniakami bywałam też na Polnej-masakra,to kombinat normalnie.
    Niedawno moja bratowa rodziła w Świetej Rodzinie-odradzam
    Wiele z moich Sióstr wspólnotowych rodziło w Raszei-wszystkie zadowolone.
    Gdybym miała rodzić(baaaardzo bym chciała)-pojechałabym na Lutycką(do Raszei mam 100 metrów)
  • MartynaN: powiem tak, na Polnej jest fatalne podejście do kobiety. Ale jak się coś dzieje z dzieckiem to i tak zawiozą na Polną. Neonatologia jest tam bardzo, bardzo ok. Mówię z własnego doświadczenia z czwartym dzieckiem które na neonatologii było tydzień
    potwierdzam w 100% - na izbie przyjęć, na patologii i poródówce przeżyłam koszmar, ale na oddziale wcześniaków "jest tam bardzo, bardzo ok"
  • Jeżyce powiadacie)))

  • Neonatologia na Lutyckiej tez super.
    Moja Przyjaciółka urodziła dziecko w 25 tyg(690g) i na Lutyckiej wyprowadzili ją.Dziś ma 4 lata i zero śladu po tamtych przeżyciach.
    Ani jednego razu nie wieziono Ją na Polną.
    Mój Kuba(jeden z bliźniaków) urodził się (32 tydz) z odmą opłucną,zespołem błon szklistych,niedokrwistością, i też był tylko na Lutyckiej-dziś ma 10 lat i zero powikłań(ADHD to pikuś)
  • MartynaN: powiem tak, na Polnej jest fatalne podejście do kobiety. Ale jak się coś dzieje z dzieckiem to i tak zawiozą na Polną. Neonatologia jest tam bardzo, bardzo ok. Mówię z własnego doświadczenia z czwartym dzieckiem które na neonatologii było tydzień
    potwierdzam w 100% - na izbie przyjęć, na patologii i poródówce przeżyłam koszmar, ale na oddziale wcześniaków "jest tam bardzo, bardzo ok"
    Na oddziale wcześniaków pracuje moja kuzynka(chrzestna Stasia)-przekażę))
  • MamaMika: ty tam jesteś na Jeżycach świeżynka. Jakby nie patrzeć: Polna, Lutycka, i Raszei to wszystko Jeżyce.
  • Już rok,maj dir
  • a dlaczego tak Św rodzinę odradzasz?

     

  • Lekarze widzieli zielone wody,mimo to kazali rodzić naturalnie.Podłączono oksy,pielęgniarka na moich oczach " podkręciła"szybkość .
    Skurcze były bardzo silne a rozwarcie 4cm(po 14h).
    ały urodził się niedotleniony,zachłysnął sie wodami,gdy był w kanale rodnym dwukrotnie pobierano Mu krew z główki(sprawdzano saturację i pomimo,że spadała  nic nie robiono),w końcu złamano Mu obojczyk...
  • edytowano grudzień 2012
    Rodziłam 8 lat temu na Polnej pierwsze dziecko. Był tłok, salę porodową dostałam na ostatnie 3 godziny. Jak już trafiłam na łóżko porodowe to spuścili ze mnie wody, podłączyli mnie do KTG i sobie poszli. W dyżurce położnych były na monitorze zapisy KTG wszystkich rodzących. To widocznie wystarczyło do monitorowania porodu, bo nikt do mnie nie zajżał dopóki nie zaczęłam się drzeć, że prę. Położna przyszła niespiesznie, zbadała mnie i opieprzyła, że mam nie przeć przy 7 cm bo szyjka mi pęknie.
    Wtedy wydawało mi się, że tak ma być. Po lekturze Ireny Chołuj doznałam szoku jak mnie potraktowano.

    Opieka poporodowa też fatalna. Nikt się nie interesował moimi problemami ze wstawaniem po rozległym szyciu pochwy i nacietego krocza, nikt nie pytał jak mi idzie karmienie. Dopiero jak dziecko schudło 9% i dostało silnej żółtaczki to zabrali na oddział noworodkowy. Tam lekarka skarciła mnie, płaczącą przy inkubatorze, że powinnam wcześniej reagować jak miałam problemy z karmieniem.

    Ze szpitala wyszłam z silną depresją poporodową która na szczęście szybko ustąpiła w domu.

     Z powodu tłoku umieścili mnie w jednym pokoju z kobietą której właśnie umarło dziecko. A moje się całą noc darło z głodu.

    Owszem, mają super sprzęt i ratują półkilowe wcześniaki, ale nie polecam Polnej do normalnego fizjologicznego porodu o czasie; szczególnie pierwszego, kiedy kobieta jest wystraszona i niedoświadczona.

  • Rodziłam 8 lat temu na Polnej pierwsze dziecko. Był tłok, salę porodową dostałam na ostatnie 3 godziny. Jak już trafiłam na łóżko porodowe to spuścili ze mnie wody, podłączyli mnie do KTG i sobie poszli. W dyżurce położnych były na monitorze zapisy KTG wszystkich rodzących. To widocznie wystarczyło do monitorowania porodu, bo nikt do mnie nie zajżał dopóki nie zaczęłam się drzeć, że prę. Położna przyszła niespiesznie, zbadała mnie i opieprzyła, że mam nie przeć przy 7 cm bo szyjka mi pęknie.




    o to,to. Ja rodziłam wcześnaka, zostawili mnie samą, w sali nie działał dzwonek do przywoływania położnej... "Opiekująca się" mną małpa (bo położną trudno ją nazwać) nie przyszła do mnie ani razu przez kilka godzin!!! Salowe przyniosły mi torebkę, która została na patologii, dzięki czemu mogłam zadzwonić do męża że od 5 godzin leżę na porodówce i on z domu (poza Pozaniem) dzwonił do lekarza, żeby sprawdził na sali co się ze mną dzieje... O tym że wogóle mnie nie słuchali jak im mówiłam przez kilka tygodni ze nie mogę urodzić inaczej niż przez cesarkę to nawet nie wspomnę (mam to potwierdzone) - "bo dziecko jest małe, wcześniak, to sie przeciśnie przez zniekształconą miednice". I nikt przez ten czas nie zadał sobie trudu zeby mi tą miednicę wymierzyć. Dopiero wezwany przez mojego męża lekarz kazał pielęgniarce to zrobić - po prawie 10 godzinach porodu!! jak zobaczył wynik pomiarów to wyleciał z sali bez słowa, a 10 minut później leżałam na stole operacyjnym. Jak sobie pomyśle co by się stało gdyby on wtedy nie przyszedł...:( A na dodatek już w trakcie cięcia lekarz mi powiedział ze trafiłam na stół w ostatniej chwili bo już mi pękała blizna po poprzedniej cesarce. O samym przyjeciu do szpitala już nawet nie będę wspominać - badanie przy otwartych drzwiach, ja z gołym t...em, pielęgniarki łażą w tę i we te. Przywieźli mnie na sygnale z innego miasta po tym jak w 29 tygodniu odeszły mi wody - a i tak sobie poleżałam na korytarzu, w kusej koszulce, bo lekarz nie widział powodu do pośpiechu. Jednym słowem KOSZMAR.




  • @Patia - Polecam te położne. Iwonę, która rozkręciła ten "interes" znam osobiście i mam o niej jak najlepsze zdanie. Dziewczyny pracują akurat na Polnej. O szpitalu mam zdanie marne, o tyle, że wchodząc "z ulicy" fizjologicznie tam się urodzić nie da, bo to bardzo kliniczny szpital. Jednak ze "swoją" położną może być dużo lepiej. Gdybyście woleli Lutycką (ostatnio pewne zmiany w kierunku fizjologii tam ponoć zachodzą), to i tam mam znajomą położną, którą mogę na priv polecić.
    BTW - jak się czujesz? Jak wyniki badań?
  • Pociągnę offtop: Manna - tak, wpuściła mnie, bo wcześniej się telefonicznie umówiłam. Zaniosłam kwiatki i książki do podpisania i mam piękne autografy, a na "Noelce" dedykację.

    Gregu - p. Musierowicz z TP już dawno nie współpracuje, a GazWyb ją regularnie glanuje za zgniły patriarchalizm ;)

  • Katarzyno! Bardzo dziękuję Ci za tego linka do położnych w Poznaniu!!!!! Może zdecyduję się na poród domowy!
  • Kurcze, dla mnie Poznań jednak zawsze i nieodmiennie oznacza Jeżycjadę. W Raszei pracował Mamert, na Lutyckiej leżał profesor Dmuchawiec w "Opium w rosole", a Krystyna z "Szóstej klepki" rodziła na Polnej. "Pacjentka będzie w klinice na Polnej, profę fię kontaktować telefonicznie".
    Wędrowałam śladami bohaterów zanim jeszcze zamieszkałam tu (najpierw na studiach)
    Przeżycie niesamowite-byłam w maturalnej klasie
    Potem, po kilku latach  codziennie w drodze do do pracy przejeżdżałam niemal tuż pod oknami domu Borejków i Pawełka...obok domu z wieżyczką bywam dość często w sprawach zawodowych
    Przyjaciele mieszkają tuż obok bloku Geniusi (hm..a może nawet w tym samym), Mika takoż :)

    A co do szpitali-Polna to "fabryka"
  • Katarzyno! Bardzo dziękuję Ci za tego linka do położnych w Poznaniu!!!!! Może zdecyduję się na poród domowy!
    Polecam, ja rodziłam w domu z Kasią z malinowej ekipy Iwony  :-)
  • A ja w domu, bez Malinowej ekipy;) - było suuuuper! Jedyne suuuuuper ze wszystkich porodów.

    Św.Rodzina kilka razy - urodziło się i się szybko wypisało

    Raszeja kilka razy - urodziło się i się szybko wypisało

    Szpital w Jeleniej Górze - maaaaasakra i się nie wypisało :(

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.