Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Jan Emil Skiwski: To o czym się nie mówi

edytowano lutego 2013 w Polityka
na prawica.net Tomasz Gabiś publikuje (za swym Stańczykiem) bardzo ciekawy tekst J.E. Skiwskiego,

zachęcam do przeczytania - pod pierwszą częścią notka biograficzna Skiwskiego

http://prawica.net/32862
http://prawica.net/33043

fragment na zachętę:

"

Bardzo ciekawe są polemiki i rozważania prasowe na temat przyszłego
ustroju Europy. Przeciwnicy zbiegają się w jednym punkcie – Nie chcemy
niczyjego imperializmu. Czyli nie chcą tego, co jest nieuniknione.
Inaczej: godzą się tylko na imperializm zamaskowany.

Istnieją tylko imperializmy i ich klientele. Dopiero przyjęcie tej
zasady daje podstawę do dyskusji. Zagadnienie: jaki powinien być ustrój
przyszłej Europy, obrane z deklamacji, będzie brzmiało: czyj imperializm
jest najbardziej pożądany? Naturalnie własny. Na to zgodzimy się
wszyscy. Czy możemy rokować powodzenie polskiemu imperializmowi?

W życiu Polski Niepodległej (1918-1939) ujawniały się chwilami nasze
imperialistyczne fumy. Ale nie można było dostrzec imperialistycznej
woli. Warunkiem imperializmu jest istnienie w narodzie licznej warstwy
ludzi gotowych narzucić swój ideał polityczny innym narodom. Nie musi to
być imperializm pięści. Identyfikowanie imperializmu z bandytyzmem
politycznym jest wykrętem, który zwalnia z wysokiej klasy i rozgrzesza
indolencję. Pospolitym łgarstwem jest sugestia, że imperializm jest
zawsze wyrazem chciwości materialnej. Nie ma narodu bardziej opanowanego
przez chciwość materialną niż – niestety! – dzisiejsza Francja. I
równocześnie nie ma narodu bardziej dalekiego od imperializmu
politycznego – drugie, jeszcze głębsze niestety! – niż dzisiejsza
Francja.

W latach okupacji niemieckiej mieliśmy dużo wolnego czasu, który jest
przywilejem ubóstwa i dyskutowaliśmy na temat przyszłej Europy.
Grzmiało się na ustroje totalne, ale rykoszetem dostawało się i
demokracji. Poszukiwano ideału. Na jednej z tych dyskusji zabrał głos
człowiek, który zwykle nie miał wiele do powiedzenia. Dziś wyrzekł słowo
prorocze.

Zanim przytoczę jego wypowiedź, muszę powiedzieć parę słów o
momencie. Nasza dyskusja odbywała się bezpośrednio po głośnym swoją
niebywałą, rekordową brutalnością napadzie Gestapo na pewną rodzinę
polską podejrzaną o udział w ruchu oporu. Jeden z członków rodziny
znajdował się w momencie wtargnięcia siepaczy w ubikacji. Wywalono drzwi
i wywleczono go stamtąd, kiedy jeszcze „nie był gotów”.

Nawiązując do tego wypadku, nasz przyjaciel powiedział: „Jakiego
ja chcę ustroju? No to ja wam powiem jakiego. Chcę takiego ustroju,
żeby mi wolno było u siebie w domu spokojnie się w…”
.
Naprawdę trudno o postawę mniej imperialistyczną. Interpretacja jest
bardzo zacieśniająca, ale w gruncie rzeczy nasz dyskutant trafnie ujął
sprawę. Rzeczywiście, czego my chcemy? Chcemy, żeby nam dali święty
spokój. I za ten święty spokój gotowiśmy umrzeć każdej chwili. Tylko że
na to, aby mieć święty spokój, trzeba chcieć rzeczy stokrotnie większych
i umieć po nie sięgać. Kto chce tylko świętego spokoju, ten nie zazna
nigdy – świętego spokoju.

Jeśli naród nie może innym narzucić własnego imperializmu, to musi się podporządkować imperializmowi obcemu."

Komentarz

  • dziś nie, ale jutro ?

    tylko że dziś trzeba myśleć którędy to zrobić
  • całość wywodu Skiwskiego na stronie T. Gabisia

    http://www.tomaszgabis.pl/?p=1191
  • "

    Na wstępie artykułu obiecałem mówić
    prawie same rzeczy nieprzyjemne. Spieszę dotrzymać obietnicy. Powiem
    teraz rzecz najnieprzyjemniejszą. Po imperializmie rosyjskim spodziewam
    się korzyści materialnych i długotrwałego pokoju dla Europy i świata.
    Jeśli ten okres, który nastąpi nie będzie wypełniony walkami orężnymi,
    to nie znaczy, że będzie symfonią zgody i pojednania. Pod kloszem
    imperializmu rosyjskiego będzie się toczyła walka cywilizacji zachodniej
    z bizantyjską. Od nas w dużej mierze będą zależały jej wyniki. Od tego,
    czy zdołamy wziąć ją tak poważnie, aby zrozumieć, że chcąc ją wygrać,
    musimy oprzeć się na naszym sąsiedzie zachodnim, na Niemczech. Ujmując
    sprawę we wniosek ostateczny, dojdziemy do formuły jak najbardziej
    odstręczającej: W interesie naszym jest popieranie imperializmu
    rosyjskiego, który powstanie na gruzach dzisiejszych Sowietów i
    prowadzenie pod jego materialną osłoną walki o zwycięstwo cywilizacji
    zachodniej w oparciu o Niemcy. Tak, o Niemcy. Bo mimo bezprzykładnej
    klęski, którą ponieśli, mimo korupcji stosunków okupacyjnych, mimo tak
    dla nas odrażających cech charakteru niemieckiego, tam w Niemczech i –
    tam tylko – słowa „obrona cywilizacji zachodniej” coś jeszcze mogą
    ważyć. Niemcy mają ten niezbędny procent barbarzyństwa, bez którego nie
    da się obronić – cywilizacji. Francuzi powiedzą: „faut bien se
    debrouiller” [26]. Włosi też nie wyjdą poza „debrujardyzm”, tyle że będą
    zręczniej harcować w kole koniunktury. Niemcy jedni wezmą sprawę dość
    poważnie. Lubimy bardzo legitymować się na bankietach „przynależnością
    do cywilizacji zachodniej”. Czy jednak znajdziemy w sobie dość
    opanowania i niezbędnej dalekowzroczności, by stanąć do walki razem z
    tymi, od których dzielą nas wieki nienawiści i morze krwi? Pamiętajmy
    jednak, że polityka jest między innymi sztuką zapominania.

    Sytuacja jest taka, że dziś mogą bronić
    cywilizacji tylko barbarzyńcy czy pół-barbarzyńcy, Rosja dając podstawy
    materialnego bezpieczeństwa i Niemcy, jako jedyny naród zachodni gotowy
    zneutralizować przerosty bizantynizmu. I cóż by nam przyszło z tego, że
    Ameryka zostawiłaby nam nasze chorągiewki i protokół dyplomatyczny?
    Przecież nie może być żadnej Polski w Europie sprowadzonej do roli
    yankesowskiej faktorii. Naród historyczny nie ma warunków rozwoju w
    atmosferze antycywilizacyjnej.

    Program, który tu proponuję – co do tego
    nie mam złudzeń – jest czymś jak próba pchnięcia biegu rzeki pod górę.
    Kto bardzo się zżyma, niech sobie jednak przypomni cośmy zyskali na
    posłusznym płynięciu z prądem usypiających melodii. Sprawy zaszły tak
    daleko, że mimo wszystko oparcie się o dwóch odwiecznych wrogów naszych
    rokuje więcej niż zwycięstwo przyjaciół.

  • "

    Na wstępie artykułu obiecałem mówić
    prawie same rzeczy nieprzyjemne. Spieszę dotrzymać obietnicy. Powiem
    teraz rzecz najnieprzyjemniejszą. Po imperializmie rosyjskim spodziewam
    się korzyści materialnych i długotrwałego pokoju dla Europy i świata.
    Jeśli ten okres, który nastąpi nie będzie wypełniony walkami orężnymi,
    to nie znaczy, że będzie symfonią zgody i pojednania. Pod kloszem
    imperializmu rosyjskiego będzie się toczyła walka cywilizacji zachodniej
    z bizantyjską. Od nas w dużej mierze .

    No i tu już iluzja. Vide Dugin.
  • edytowano lutego 2013
    no było to pisane po wojnie i z perspektywy III wojny, atomowej

    teraz mamy sytuację gorszą, jednego (prawie) światowego hegemona,
    a wybór przed jakim stoimy jest bardzo podobny - albo będziemy mieszkańcami kolonii, ludźmi 3-ciej kategorii
    (co już dość dobrze widać, np. wizy ale i cała gospodarka) z ograniczoną populacją i pogłębiającymi się wpływami antycywilizacji,
    albo spróbujemy wziąć udział w budowie (ratowaniu) świata wielobiegunowego - w tym wypadku konfiguracja jaką zaproponował Skiwski wydaje mi się dla nas optymalna
  • teraz mamy sytuację gorszą
    ---------------------------------------------

    gorszą od strony angloamerykańskiej, ale lepszą od strony Niemiec i Rosji
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.