Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wokół deklaracji ideowej Ruchu Narodowego - Robert Winnicki

edytowano kwietnia 2013 w Polityka

Niektórzy wyrażają rozczarowanie, że Deklaracja Ideowa zawiera „za
mało konkretów” i propozycji programowych. Skwitujmy to krótko: nie
należy spodziewać się po deklaracji idei, że będzie programem. Tak jak
po wielkanocnym śniadaniu nie szukamy prezentów pod choinką, tak i w
dokumencie mającym położyć IDEOWY fundament pod działalność Ruchu
Narodowego nie należy szukać rozwiązań charakterystycznych dla PROGRAMU
politycznego.

Tożsamość. Wyeksponowaliśmy ją na pierwszym miejscu,
bo to pojęcie – klucz, niezbędny do zrozumienia wyzwań, jakie dziś
stoją nie tylko przed Polską i Polakami, ale w ogóle przed naszą kulturą
i kręgiem cywilizacyjnym. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na dwa
aspekty problemu tożsamościowego, z jakim się dziś mierzymy. Pierwszy,
to liberalna (choć najszerzej chyba kolportowana przez tzw. „nową
lewicę”) teza o samo-ustanawianiu się człowieka; ja określam swoją
tożsamość, ja ją zmieniam w zależności od fanaberii.

Dyskusja o tożsamości staje się pretekstem do negacji całego bogactwa
społecznego, kulturowego a nawet psychofizycznego człowieka. Silna,
ugruntowana i zakorzeniona w tradycyjnym przekazie kulturowym tożsamość
staje się przedmiotem najbardziej zajadłego ataku. Ruch Narodowy
zdecydowanie odrzuca tę liberalną zasadę, broniąc tożsamości Polek i
Polaków, chrześcijan, kobiet i mężczyzn.

Druga kwestia tożsamościowa, to wspólnotowy charakter jej
przeżywania. W tym względzie trzeba mówić nie tyle o ideologii, co o
raczej o „mechanice” funkcjonowania człowieka w społeczeństwie. Trzeba
nam walczyć o człowieka „kompletnego”, dojrzałego, wolnego od
infantylizmu, jaki narzuca popkultura. Zdolnego do budowania trwałych,
głębokich relacji. Odrzucającego jednostkowy egoizm. Samoograniczającego
się. Negującego konsumpcjonizm nie tylko jako ideologię, ale jako swój
osobisty sposób życia.

Będzie to trudne, bo w społeczeństwie, w którym bieda nie tylko
wciąż, ale i na powrót doświadcza miliony osób, dostęp do konsumpcji
uznawany jest za podstawowy miernik „jakości” życia. Paradoksalnie więc
trzeba, walcząc o lepszy byt materialny Polaków, tworzyć kulturę i
wzorce zachować społecznych, które przewartościują ich myślenie o tym,
co w życiu jest ważne i rzeczywiście dające szczęście.

Kościół. Spotkałem się z głosami, że deklaracja jest
za mało katolicka, ba! – że jest zdradą idei narodowo-katolickiej.
Biorę tutaj odpowiedzialność w dużej mierze na siebie, bo w tym
względzie odwzorowuje ona moje pierwotne założenia. Stanęliśmy bowiem
przed pytaniem – czy ruch narodowy w narodzie katolickim powinien być
bardziej katolicki niż jest Kościół? Moim zdaniem – nie. A Kościół, choć
ten sam co przed wojną, gdy formowała się doktryna Katolickiego Państwa
Narodu Polskiego, jest dziś jednak w pewien sposób inny.

Należę do osób, które z najwyższym krytycyzmem odnoszą się do
rozkładu wewnętrznego, jakiego w minionym, posoborowym półwieczu
doświadcza katolicyzm. Nie możemy być jednak ślepi na fakty – dziś
Kościół nie tylko funkcjonuje w laicyzujących się społeczeństwach, ale,
co gorsza, również sam mocno się laicyzuje i dezintegruje.

Sprawia to, że, paradoksalnie, my, którzy przywiązani jesteśmy do
przedwojennej idei narodowo-katolickiej, dziś walczymy nierzadko „na dwa
fronty”. Mówiąc o Katolickim Państwie Narodu Polskiego nie znajdujemy
zrozumienia wśród bardzo wielu biskupów, kapłanów i katolików świeckich,
którzy, na skutek panującego w Kościele chaosu, zamętu doktrynalnego i
ideologii pogodzenia się z demoliberalną rzeczywistością, dezerterują z
walki o fundamentalnie chrześcijański kształt życia publicznego.

Dlatego deklaracja ideowa Ruchu Narodowego, choć przepojona
chrześcijańskim myśleniem od pierwszego do ostatniego punktu, nie jest
konfesyjna. Bo Ruch, aby móc sprawnie i szeroko działać w
społeczeństwie, nie może koncentrować się na walce o sprawy, jednak,
wewnątrzkościelne. Co nie znaczy, że jest nam to obojętne; zwycięstwo
opcji liberalnego „post-katolicyzmu”, symbolizowanego przez Tygodnik
Powszechny, oznaczałoby przecież nie tylko całkowity upadek polskiego
Kościoła, ale również ostatecznie upadek, organicznie z nim związanego,
narodu.

Wolność i liberalizm. Nie ma „dobrego” liberalizmu
tak jak nie ma „dobrej gangreny”. Te karkołomne próby, które od dwóch
dekad podejmuje część polskich konserwatystów, aby „ochrzcić”
liberalizm, są drogą donikąd. Liberalizm jest fałszem u samego
fundamentu, więc dzielenie go na społeczny, obyczajowy i gospodarczy czy
jakikolwiek inny mija się z celem. Liberalizm jest negatywny i
destruktywny, bo w centrum swojej refleksji stawia wolność jednostki
przeciwstawioną życiu wspólnotowemu. Co jest absurdem i aberracją, bo
człowiek, jako istota społeczna, buduje swoją egzystencję i osiąga
szczęście poprzez harmonijne współżycie z innymi właśnie we wspólnotach,
w których przyszło mu żyć.

Liberalizm nie jest żadnym antidotum na socjalizm, bo narodził się na
długo przed nim, jako prąd walczący z tradycją, tożsamością, wspólnotą.
Ruch Narodowy, chcąc bronić uprawnionej wolności narodu i
poszczególnych Polaków, musi więc podjąć walkę z liberalizmem, który
jest patologią mentalną, polityczną i kulturową, który jest po prostu
nowotworem cywilizacji zachodniej.

Polska dla Polaków W epilogu deklaracji pada to
sformułowanie. Uznaliśmy, że warto je odświeżyć. Co najmniej z trzech
powodów. Po pierwsze dlatego, że polskość to nie jest coś, co można
dowolnie modyfikować, czym można bez żadnej odpowiedzialności szafować
na prawo i lewo. Nie wystarczy deklaracja „jestem Polakiem”, by nim
zostać, bo naród, jak piszemy, to „kulturowa wspólnota pokoleń –
przeszłych, obecnych i przyszłych”. Przynależność do narodu to splot
czynników subiektywno (uważam się za Polaka) – obiektywnych (mówię po
polsku, jestem zakorzeniony w polskiej historii i kulturze).

Drugi powód, dla którego warto było przypomnieć to hasło, wynika z
doświadczeń zachodniej Europy. Nie mamy dziś w Polsce do czynienia z
masową imigracją z obcych kręgów cywilizacyjnych. Co nie znaczy, że nie
spotkamy się z tym problemem w dosyć krótkim czasie. Obecność
cudzoziemców,również mieszkających na stałe, jest w każdym kraju czymś
oczywistym, do pewnego stopnia – pożądanym.

Jednak masowy napływ ludzi o zupełnie odmiennym systemie wartości i
kodzie kulturowym, jest dla wspólnoty narodowej zabójczy. Ruch Narodowy
będzie zabiegał o to, by Polska nie popełniła fatalnego błędu zachodniej
polityki imigracyjnej i promowania multikulturalizmu, z jakich niektóre
państwa próbują się dziś rozpaczliwie wycofać.

Trzecia wreszcie kwestia, to zwrócenie państwa narodowi. W tym sensie
hasło Polski dla Polaków oznacza upodmiotowienie społeczeństwa,
traktowanego przez obecne elity niczym woły robocze. To hasło wzięcia
odpowiedzialności za swoje losy przez dobrze zorganizowany naród,
posługujący się sprawnie zarządzanym, silnym państwem.

Dyskusje o Ruchu Narodowym i jego idei dopiero się tak naprawdę
rozpoczynają, więc pewnie jeszcze nie raz przyjdzie mi zabierać głos w
tej sprawie. Jednak już dziś jestem przekonany, że u fundamentu udało
nam się położyć deklarację spójną, jasną i czytelną, dobrze osadzoną
zarówno w szeroko pojętej ortodoksji narodowej, jak i w wyzwaniach,
przez jakimi dziś stoimy jako kontynuatorzy tysiącletniej historii
naszej Ojczyzny.


http://prawica.net/33810

Komentarz

  • edytowano kwietnia 2013
    i ciekawy głos w dyskusji

    Brawo!

    nowe

    wt, 2013-04-02 20:11 | Zbyszek S


    3

    Przeczytałem powyższy tekst oraz deklarację ideową,
    której jest omówieniem. Da się zauważyć wysoki poziom intelektualny jak
    i szereg dobrych intencji. Można powiedzieć, że "widać w tym rękę
    polityka" (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).

    Więc kilka uwag, może będą pomocne.

    1. Tożsamość.

    Narodowcy stają przeciwko "liberalnej" zasadzie: "ja określam swoją tożsamość, ja ją zmieniam w zależności od fanaberii".

    Otóż. Na początek pomińmy zbędne i ułatwiające krytykę przerysowanie
    "w zależności od fanaberii". Zostawmy tę zasadę w postaci "ja określam
    swoją tożsamość". Oczywistym skojarzeniem są transseksualiści, ale znów,
    na potrzeby chwili pomińmy to skojarzenie i zapytajmy: Jeśli to nie ja określam swoją tożsamość to kto ją określa? Upoważnieni przedstawiciele Ruchu Narodowego?

    Odpowiedź będzie brzmiała: "To historia i tradycja określa pańską
    tożsamość. Czy chce Pan się wyrzec tej historii i tej tradycji?"

    Otóż. Jest to myślenie starotestamentalne. Wartością nie jest cała
    historia ani cała tradycja. Nie trzeba tego ilustrować. A nawet gdyby
    była ona pasmem wartościowych postaw i zjawisk, to znów odmowa (choćby
    pusta) prawa do określenia swojej tożsamości w stosunku do człowieka,
    trąci totalitaryzmem albo głupotą. Łatwo tu przytoczyć przykład
    obcokrajowców, którzy czuli się Polakami a więc, określili swoją
    tożsamość w przeciwstawieniu do swojej własnej tradycji i historii.

    2. Kościół.

    Mówiąc o Katolickim Państwie Narodu Polskiego nie znajdujemy zrozumienia wśród bardzo wielu biskupów
    (...), którzy, na skutek panującego w Kościele chaosu, zamętu
    doktrynalnego i ideologii pogodzenia się z demoliberalną
    rzeczywistością, dezerterują z walki o fundamentalnie chrześcijański kształt życia publicznego.

    Wypadałoby rzucić nieco światła na ów docelowy chrześcijański kształt
    życia publicznego. Publiczne prowadzenie ocen Kościoła Katolickiego,
    poprzez działaczy politycznych kojarzy mi się z pychą i zadufaniem.
    Jeśli Ruch Narodowy aż tak rozmija się z duchowieństwem KK, i jeśli aż
    takiej krytyce poddaje biskupów i kapłanów to świadczy to, iż jest to
    ruch "nawiedzony". "Nawiedzony" w tym sensie, że przechowujący ideały
    religijne jako istotne dla jego tożsamości i postaw, ale jednocześnie
    stawiający te ideały w kontrze do rzeczywiście istniejącego Kościoła
    Katolickiego. Być może to delikatny, ale wydaje się, że rys "fanatyzmu".

    3. Liberalizm.

    Nie ma „dobrego” liberalizmu tak jak nie ma „dobrej
    gangreny” (...) Liberalizm nie jest żadnym antidotum na socjalizm, bo
    narodził się na długo przed nim, jako prąd walczący z tradycją,
    tożsamością, wspólnotą.

    Liberalizm oczywiście nie powstał jako prąd sprzeciwiający się
    socjalizmowi. Liberalizm powstał jako reakcja na feudalizm i absolutyzm.
    Był reakcją na ustrój, w którym nieliczni byli wolni i kształtowali
    "tożsamość" reszty, która była w różnym stopniu zniewolona. Całkowita i
    bezwarunkowa krytyka liberalizmu jest sygnałem pewnego ograniczenia
    światopoglądowego i historycznego. Liberalizm to reakcja na zniewolenie.
    Reakcja na przymus. Reakcja na brak wyboru. Liberalizm staje się tak
    samo zły, gdy zamiast siły korygującej staje się dominującą. Jednakże
    doświadczenie uczy, że idealnych ustrojów nie ma, i siły spajające w
    jedność będą się ścierać z siłami kwestionującymi tę jedność w imię
    wolności.

    4. Polska dla Polaków.

    Dobre hasło. Biorąc jednak pod uwagę, że to Polacy jeździli np. do
    pracy w Libii, masowy napływ obcych nie wydaje się problemem realnym
    lecz wydumanym, na użytek idei.

    5. Deklaracja ideowa w postaci źródłowej.

    Jest o polityce energetycznej o dostępie do kapitału dla polskiego przedsiębiorcy itd. Typowe sprawy ideowe.

    Pewien sygnał ostrzegawczy generuje taka oto deklaracja:

    Ruch Narodowy odzyska państwo z rąk realizujących
    obce interesy, skorumpowanych elit, finansowych oligarchów oraz
    pasożytujących na nim klik oportunistów i ignorantów.

    Natychmiast przypomina mi się przekazywana na zaszumionych falach
    Radia Wolna Europa deklaracja KNP Leszka Moczulskiego wzywającego do
    walki z komuną i do przychodzenia do nich aby walczyć. Ta odwaga w
    zwalczaniu komuny, bezpieki i PZPR budziła podziw. Niesłusznie. Wiele
    lat później można było przeczytać, że "Leszek Moczulski był agentem SB".

    Czy to znaczy, że Ruch Narodowy jest zinfiltrowany przez "obce
    interesy, skorumpowane elity i finansowców"? Bynajmniej. Załóżmy jednak
    na chwilę, że te silne grupy interesów dziś "posiadają państwo". Czy nie
    dziwi nieco (ponownie) i nie daje do myślenia, rzucanie im wyzwania
    przez maleńki (dzisiaj) podmiot społeczny?

    Rzeczywistość jest bardziej skomplikowane (jeśli chodzi o to kto
    posiada Państwo). Nowym politykom wypada życzyć jak najlepiej. Jak na
    razie deklaracja idei nie jest całkiem zła. Konkretów nie ma żadnych.
    Ale przecież to "fundament". Niekonkretny fundament to świetna podpora
    bo jest elastyczna. Poczekajmy na nadbudowę. Dlaczego? Bo diabeł tkwi w
    szczegółach a dobrymi intencjami droga do piekła jest wybrukowana.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.