Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Z przymrużeniem oka

edytowano kwietnia 2007 w Czytelnia
H. W. Crocker
"MÓJ SZCZEGÓLNY PUNKT WIDZENIA"
(Making babies. A very different look at Natural Family Planning. CRISIS - grudzień 2004)
Tłumaczenie Piotra Kaznowskiego, opublikowane w Christianitas nr. 23/24, 2005, str. 409-411.

Naturalnemu Planowaniu Rodziny (NPR) potrzebny jest slogan, ponieważ jako "produkt" â??jeśli mogę tu użyć języka biznesu â?? nie sprzedaje się ono dobrze. Według pewnych badań około 90% katolików odrzuca nauczanie Kościoła o kontroli narodzin. Nawet wśród księży mniej niż jeden na trzech uważa, że sztuczna antykoncepcja jest "zawsze" grzechem.
Dlatego pozwolę sobie zaproponować nowe hasło bojowe: "Stosujcie NPR: to nie działa!"
Ktoś pomyśli, że żartuję.
Motywem dla NPR powinna być, bądźmy szczerzy, większa liczba dzieci. Posiadanie ich jest dobrem. Nie posiadać ich to być zdeprawowanym (przypis SU: to błędne tłumaczenie słowa "deprived", powinno być: "pozbawionym czegoś"). Każda żona zasługuje na to, by być matką, a każdy syn matki zasługuje na brata i siostrę. A odkąd dyscyplina ma dziewięć rzemieni, posiadanie dziewięciorga dzieci jest z pewnością właściwym sposobem wyplenienia samolubstwa z rodziny.
Slogan "Stosujcie NPR: to nie działa!" ma na swoją korzyść wiele argumentów. Po pierwsze, to prawda. Agitatorzy NPR reklamują jego 99-procentową skuteczność, ale zapominają wspomnieć, że sprawdza się to tylko wtedy, gdy mąż pracuje w Marynarce Wojennej przydzielony na trzy lata albo dłużej do służby morskiej [polegającej na] ciągłych, nieprzerwanych rejsach. W innym przypadku, dla większości katolików, których znam, NPR oznacza mniej więcej jedno dziecko na każde dwa lata, chociaż wskaźnik może spaść z wiekiem, gdy małżonkowie zdobędą odpowiedni szacunek â?? to jest strach â?? dla siebie nawzajem, a w każdym razie będą zbyt zmęczeni na to, co katolicy nazywają "aktem małżeńskim".
Zdaję sobie sprawę, że po tym, co napisałem nastąpią nieuniknione protesty i świadectwa tych, którzy zaklinają się na NPR. A kimże ja jestem, by mówić, że moje własne doświadczenie nie jest zabarwione faktem, iż jestem nadzwyczaj męski? Faktycznie jednak wiele jest dowodów, które świadczą, że tak nie jest.
Innym powodem rzekomo wysokiej skuteczności NPR jest to, że małżeństwa, które je stosują, są gotowe na przyjęcie dzieci i dlatego nie obwiniają NPR za niespodziewane ciąże. Czworo z moich pięciorga dzieci przyszło dzięki NPR â?? to znaczy zupełnie niespodziewanie â?? i to dobrze, ponieważ gdyby nie wypadały jak niespodzianki, to wymówki na rzecz zwłoki (taki rodzaj wymówek można usłyszeć od rekruta na ćwiczeniach spadochronowych) znajdowałyby się bardzo długo. A tak w ciągu jedynych dziesięciu lat zebrałem wraz z żoną kompletną drużynę koszykarską. I jeśli menopauza nie dopadnie mojej żony niebawem, to kto wie jaki rodzaj drużyny uda nam się skompletować.
Zamiast więc obgryzać nerwowo paznokcie mając w perspektywie dzieci w liczbie dziesięć â?? co jest zdecydowanie możliwe, jeśli ktoś pobierze się młodo i stosuje NPR â?? powinniśmy raczej wspierać podejście "im więcej, tym lepiej", które jest o wiele bardziej atrakcyjne niż całe to przesłodzone gadanie o tym, jak to NPR pomaga małżonkom "komunikować się" oraz o radości spisywania temperatur i śluzów, i planowania aktów małżeńskich tak jak kapitan, który planuje kurs swojego statku.
Szczerze mówiąc, jeśli o mnie chodzi, wykresy mogą być wyrzucone (co w nich takiego "naturalnego"?), i do diabła z polepszaniem "komunikacji" jako dogmatu obrony NPR. Dla mężczyzn cała kwestia w małżeństwie polega na tym, by uniknąć komunikacji; wreszcie można zapomnieć o randkowych gadkach-szmatkach. Komunikacja małżeńska, jak dobrze wiedzą szczęśliwi mężowie, jest w większości ograniczona do chrząknięć i sygnałów rękami â?? jeden palec do góry znaczy: "Potrzebuję piwo"; dwa palce: "Musisz dzieciakowi zmienić pieluchy"; trzy palce: "Kochanie, a może byś tak skosiła trawnik, gdy ja oglądam mecz?", i tak dalej. Nie ma słów bardziej obciążonych przekleństwem niż te, które wypowiada żona, gdy siada i mówi: "Porozmawiajmy". Komunikacja jest, rzecz jasna, pierwszym krokiem w stronę rozwodu.
W poprzednim numerze "Crisis", Tom Hoopes pokazał, że nie ma żadnych oczywistych danych wspierających szeroko reklamowane statystyki, według których rozwodzi się jedynie 2% małżeństw stosujących NPR (...). Jeżeli ta liczba jest jednak prawdziwa, to podejrzewam, że bierze się to stąd, iż małżeństwa stosujące NPR nie mają czasu na komunikację. Mąż musi utrzymać kilka posad, żeby zapłacić rachunki rodziny, a żona opiekująca się dziećmi, które ledwo ma kiedy wykąpać, zostawia w spokoju rozmowy ze swoim mężem, prócz momentów, w których podaje mu wyniki testu ciążowego nad stołem ze śniadaniem i plamami porozlewanej kaszki i wzdychając mówi: "Patrz coś zmajstrował".
Mogę się zgodzić, że jest jedna forma komunikacji, którą NPR na pewno rozwija â?? mianowicie publiczne wyznanie. Nie tak dawno temu byłem zaproszony, żeby przemawiać podczas Dnia Pamięci Konfederatów. Miałem ze sobą krawat z wizerunkiem Roberta E. Lee, swoją żonę (blond piękność z kalifornijskiej plaży) otuloną w szal z flagą Konfederacji, oraz pięcioro małych członków naszego własnego domowego zwierzyńca ustawionych w rzędzie. Ni stąd ni zowąd pewien miły człowiek, który przechadzał się nieopodal, powiedział do nas: "Moja córka również jest katoliczką. Trójka dzieci."
Nie potrzeba sekretnych uścisków dłoni. Dzieci mówią wszystko.
Slogan "Stosujcie NPR: to nie działa!" kładzie nacisk tam, gdzie należy â?? na dzieci â?? a nie na technikę; technikę, którą wielu katolików błędnie uważa za średniowieczną. Gdyby tylko była ona średniowieczna, wtedy byłaby skuteczna jak solidny, zamknięty na kłódkę, ładnie zaprojektowany, cynowy pas cnoty.
Zamiast tego NPR jest wyświechtane, nowoczesne i naukowe, co zawsze podkreślają prędko jego adwokaci. George Weigel w swojej książce "Czym jest katolicyzm?" z uznaniem cytuje przez kilka paragrafów kobietę zakochaną w NPR, która przypomina nam:
Naturalne planowanie rodziny jest niesłusznie wyśmiewaną metodą rytmu menstruacyjnego, która polega na wątpliwym zgadywaniu, kiedy kobieta spodziewa się owulacji, oraz abstynencji przez kilka dni około czternastego dnia jej cyklu. Pełna metoda wymaga spisywania temperatury data kobiety po przebudzeniu, zmian w śluzie macicznym oraz pozycji szyjki macicy.
Nic w tym nienaturalnego albo sztucznego, prawda? Szczytem jej uniesień jest jasne przekształcenie NPR w "Narcyzmu Przyjemność Radosną":
"Lecz punktem zwrotnym dla mnie było, gdy obserwowałam, miesiąc po miesiącu, jak moja temperatura rosła i spadała, a moje hormony maszerowały w doskonałej harmonii. Nie miałam pojęcia, że jestem taka piękna. Pewnego dnia patrząc na swój wykres wzruszyłam się do łez, gdy pomyślałam: Rzeczywiście, jestem stworzona cudownie, w sposób budzący podziw. Moja płodność nie jest chorobą, którą trzeba leczyć. To jest wspaniały dar. Jestem cudownym darem."
Hmm, skoro szanowna pani tak twierdzi. Gdyby moja żona tak gadała, to bym ją odesłał. Na szczęście moja złota żona wyraża się bardziej prostolinijnie: "Lepiej boso, ale w ciąży, niż kariera na wysokich obcasach!". To jest duch!
W naszych czasach nie brak ludzi, którzy tułają się sadząc, że są wspaniałymi darami. W rzeczywistości jest ich zbyt wielu â?? i nie powinno się ich popierać. To, czego brakuje, to małżeństw, które uważają, że posiadanie rodziny wystarczająco dużej, by zapełnić minivan (albo dla młodszych, silniejszych i bardziej ambitnych: mały autobus lub zmodyfikowany karawan) jest cudownym darem.
Ksiądz z sąsiedztwa zauważył, jak wiele młodych mężatek nie ma dziś dzieci, ale szaleje na punkcie psów. Można podejrzewać, że one mniej potrzebują szkolenia NPR, niż popchnięcia do macierzyństwa (i tym samym w pełnię dorosłego życia) z przypomnieniem, że dzieci są tym, o co chodzi w małżeństwie i w życiu. Dlatego kursy przedmałżeńskie zamiast skupiać się na NPR powinny wyglądać mniej więcej tak:
Ksiądz Doradca: "A teraz chcę, żebyście zrozumieli, że pierwszym i podstawowym celem małżeństwa nie jest partnerstwo, romantyczna miłość, przechadzki po plaży w świetle księżyca, ani pozostałe bezeceństwa, ale rodzenie i wychowywanie dzieci â?? całej masy i to szybko. Optymalną liczbę osiągniecie wtedy, gdy będziecie mogli kilka zgubić w markecie i tego nie zauważyć. To jest dawanie bez liczenia się z kosztami, a wtedy i tak już nie będziecie się tym przejmować. Jako ksiądz ofiarowuję dla dobra Kościoła celibat. Wy, jako małżeństwo, macie mnożyć dzieci â?? które, nawiasem mówiąc, będą co rok przynosić dzikie burze epidemii do waszego domu. Jeżeli jeszcze nie przestudiowaliście chorób zakaźnych oraz zasad pierwszej pomocy dla dzieci spadających z kanapy, zrobiłbym to teraz. Ale dzieci i ich wyzwania okażą się wspaniałym nauczycielem nie tylko sprawności medycznych, ale i cnót moralnych."
Potencjalny Mąż: "To znaczy, że już po mnie?" Ks. "W pewnym sensie tak." Potencjalny Mąż: "Czy nie jest za późno, by zapisać się do seminarium?"
Możemy ulepszyć katolickie małżeństwa i zapobiec brakowi kapłanów jednocześnie.
Zapominamy przecież jak inspirujące dla księży są spowiedzi rodziców:
Penitent: "Odpuść mi, ojcze, ponieważ straciłem cierpliwość, gdy moje dzieci użyły porcelany ślubnej jako frisbee, bawiły się moim łańcuszkiem jak żyłką z haczykiem na ryby w toalecie, oraz wzięły moją pastę do zębów, żeby wykąpać kota."
Ksiądz (sotto voce): "Dzięki Bogu żyję w celibacie."
Penitent: "Co ksiądz powiedział?"
Ksiądz: "Chciałem powiedzieć: dlaczego po prostu się z tego nie śmiać? Te lata miną szybko. A kiedy się skończą, będziesz wiedział, dlaczego masz siwe włosy i wysokie ciśnienie. A teraz proszę jedno Zdrowaś i akt żalu."
Stańmy więc śmiało i wysoko podnieśmy sztandar. Powiedzmy z dumą: "Stosujcie NPR: to nie działa!" Za to dzieci tak. Pewne jak w banku.

Komentarz

  • Sluchajcie - to kompletna bzdura. Sa wyniki badan NAUKOWYCH ktore pokazuja ze sprawnosc metod naturalnych jest nawet wyzsza od antykoncepcji hormonalnej. Po co umieszczac w internecie takie "ideologiczne" teksty ktore nic nie wnosza ? I to na stronach rodzin wielodzietnych. Do kosza z tym !!!

    Np. w ostatnim Dzienniku w dziale badania naukowe:
    http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=38652
    cytuje:
    "
    Badania naukowe
    2007-04-04 15:07 Aktualizacja: 2007-04-04 15:18

    Metoda kalendarzykowa skuteczniejsza od pigułki

    Naturalna metoda planowania ciąży może być tak samo skuteczna, jak stosowanie pigułki antykoncepcyjnej. Takiego odkrycia dokonali badacze związani z Human Reproduction Journal - czołowym magazynem zajmującym się problematyką rozrodczości.

    Metoda kalendarzykowa polega na codziennym mierzeniu temperatury ciała i obserwowaniu zmieniającej się wydzieliny z dróg rodnych kobiety. Dzięki temu, można określić dni płodne, w czasie których istnieje największe prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Metoda ta jest powszechnie uważana za mniej efektywną od sztucznych sposobów zapobiegania ciąży. Naukowcy związani z Uniwersytetem w Heidelbergu, obalają ten mit.

    Badacze z Instytutu Naturalnego Planowania Rodziny w Niemczech przetestowali grupę 900 kobiet, które stosowały metodę kalendarzykową przez okres jednego roku. Wśród pań, które wstrzymywały się od współżycia seksualnego w czasie dni płodnych, tylko 1 na 250 zaszło w ciążę. Tymczasem, pigułkę antykoncepcyjną uważa się za efektywną, gdy zaistnieje mniej niż 1 na 100 przypadków zajścia w ciążę.

    Oznacza to, że przy precyzyjnym stosowaniu metody kalendarzykowej, współczynnik prawdopodobieństwa zajścia w ciążę wynosi 0,4. W przypadku stosowania doustnej antykoncepcji waha się on pomiędzy 0,2-0,5. Metoda naturalna wymaga jednak więcej sumienności i precyzji przy obserwacji swojego ciała, dlatego wiele kobiet wybiera pigułkę, która jest łatwiejsza w użyciu.

    Maja Gidian
    "
  • Zgadzam się - metody NPR są bardzo skuteczne, jeśli się ściśle przestrzega zasad. Ale jak się ma dużo dzieci, to ich przestrzeganie jest czasem bardzo trudne (dotyczy to np. okresu karmienia piersią, chorób dzieci, wstawania do nich w nocy itd.). Więc jeśli małżonkowie się naprawdę kochają i ich do siebie ciągnie, to czasem decydują się zaryzykować poczęcie kolejnego.

    I to jest właśnie chyba największy plus tych metod - że są czuła na motywację. Kiedy rodzicom bardzo zależy, żeby nie mieć dziecka, to bardzo uważają i szansa poczęcia jest nikła. Kiedy zaś motywacja słabnie (bo np. zaczynamy tęsknić za kolejnym maluszkiem, choć ciężko by było się w 100% racjonalnie zdecydować), to szansa poczęcia wzrasta, bo trochę naciągamy reguły.

    Dlatego ten artykuł bardzo mi się podoba. Uważam, że rzeczywiście trzeba promować wielodzietność, bo warto mieć dużo dzieci, choć czasem jest trudno. Reklamowanie metod NPR tylko jako super "bezpiecznych" sugeruje zamknięcie się, a nie otwarcie się na wolę Boga.
  • Nie jestem ekspertem ale uczono mnie, że "metoda kalendarzykowa" (wyliczanie dni połodnych w oparciu o długość poprzednich cykli) to przeżytek, zaś to, co opisane w tekście z Dziennika, który przytacza Darman, to metoda objawowo-termiczna.
    Może coś się ostatnio w tej kwestii zmieniło? Ja nie na czasie jestem, bo żadnych metod nie stosuję - pełen spontan ;-)
  • Drażni mnie wszelka bezkrytyczna propaganda. Jeśli chcemy kogokolwiek zachęcić do stosowania NPR, powinniśmy mówić też o mankamentach. Pojawienie się dziecka to przecież poważna sprawa. Lepiej by małżonkowie byli przygotowani psychicznie na taką ewentualność.
  • no nie wiem panowie, czy to nie podpada pod grzech zaniechania...:wink:
  • a co za płyn jest Maćku w tej szklannicy?!!na wschodzie to inaczej niż w szklankach to nie pijają ,bo nie warto ręki po coś mniejszego wyciągać:wink:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.