Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kapłaństwo to tylko zawód czyli sztuka uwodzenia wg księdza Dymera

edytowano maj 2008 w Ogólna
Tekst w der Dzienniku.

Ciekawsze fragmenty:

"Bardzo czuły. Lubił przytulać, głaskać, klepać... Ale wtedy nie widziałem nic zdrożnego w zachowaniu księdza. Niektórych to dziwiło, ale on zawsze tłumaczył to tym, że pochodził z wielodzietnej rodziny. Zwykł mawiać, że w jego rodzinie było biednie, ale od swoich braci i ojca otrzymał bardzo dużo ciepła, że przytulali się przynajmniej raz dziennie" - wspomina Rafał. W szkole uczył się tylko przez jeden semestr. Podobnych relacji jest więcej.

(...)

Analogiczne sceny widział w szkole Daniel. Ale jego ocena ks. Dymera jest dużo bardziej surowa: - Najgorsze były opowieści moich kolegów a propos "ciepłych" zachowań księdza wobec nich. "Słyszałem wielokrotnie o bezceremonialnym przesiadywaniu z chłopakami pod prysznicem, klepaniu po pośladkach, częstych rozmowach na osobności na intymne tematy" - mówi chłopak, który w szkole spędził pięć lat. Daniel zastrzega, że wtedy każdy śmiał się z tego. On sam też brał to "na miękko". Ale gdy pytamy o plotki na temat Dymera, odpowiada bez chwili zastanowienia. "Po szkole chodziła opinia o <nadmiernym zainteresowaniu intymnością chłopaków>".

(...)

"Bóg mnie ustrzegł przed ks. Dymerem" - wspomina Wojtek. Ks. Andrzej zaprosił go kiedyś na spowiedź do siebie do pokoju. "Bardzo potrzebowałem wówczas wsparcia. Pamiętam, poszedłem do niego po rozgrzeszenie, ale jak ks. Dymer chciał zobaczyć, w jaki sposób mam owłosiony brzuch, to coś mnie tknęło. Chyba miałem 16 albo 17 lat. Na szczęście ostrzegł mnie przed nim kumpel, który miał brata księdza w tej diecezji. Tylko dlatego w porę uciekłem" - opowiada.

(...)

"Zaprzyjaźnił się ze mną, wymieniliśmy się numerami telefonów, dzwonił do mnie codziennie" - wspomina Marcin. Po trzech miesiącach znajomości ksiądz miał poprosić Marcina, żeby towarzyszył mu jako tłumacz zagranicą, podczas spotkania w innym ośrodku katolickim. "Wieczorem kiedy zostaliśmy sami w tym ośrodku, Andrzej otworzył butelkę wina, wypiliśmy szybko i po chwili zaproponował, abyśmy poszli do sauny. W saunie było całkowicie ciemno, po chwili Andrzej zaczął się do mnie przybliżać i dotykać w miejscach intymnych, mówiąc, abym się zrelaksował, i nic nie mówił. <Za dużo wypił> myślałem" - dodaje Marcin.

"Próbował jeszcze raz, ale już nie pamiętam dokładnie szczegółów. Wytrzymałem może góra trzy minuty i poszedłem pod prysznic. Andrzej poszedł za mną. Kątem oka widziałem, jak cały czas na mnie patrzy" - bardzo mnie to krępowało. Miałem jednak nadzieję, że już wie, że nie pozwolę, aby mnie gdziekolwiek dotykał.

Jednak gdy byli już w pokoju, ksiądz chciał z nim spać, choć w pokoju były przecież dwa łóżka. "Mówił, że on lubi spać z kimś i żebym się nie bał. Szeptał, że to dla niego bardzo ważne, i że brakuje mi bliskości drugiego człowieka. Powiedziałem stanowczo, że nie lubię z kimś spać".

"Wtedy zaczął być napastliwy - zobaczyłem zupełnie innego człowieka niż ten, którego znałem wcześniej. Całym ciałem położył się w pewnej chwili na mnie, zaczął mnie obejmować. Chyba chciał mnie pocałować" - z tego momentu najbardziej pamiętam smród z jego ust i mój odruch wymiotny.

(...)

"Następnego dnia Dymer był w stosunku do mnie bardzo niegrzeczny. Musiałem wracać z nim jednym samochodem. Wtedy zacząłem go pytać o to, jak to wszystko ma się do tego, co mówi z ambony. Odrzekł, że to tylko zawód i nie mogę do tego podchodzić aż tak poważnie. Podejrzewam, że pozwolił sobie na totalną szczerość ze mną, wiedząc, że przecież i tak nikt mi w to nie uwierzy. Powiedział, że to nasze ostatnie spotkanie i żebym zapomniał, że go w ogóle znałem".

Z wyjazdu wracali jednym samochodem. Z relacji Marcina wynika, że ksiądz zaznaczył stanowczo, że Marcin ma o wszystkim zapomnieć, jednocześnie otworzył się i zaczął dyskusję o tym, jak naprawdę należy traktować naukę w Kościele. "Andrzej opowiadał mi po drodze o kulisach Kościoła, jego układach z ludźmi w Szczecinie a przede wszystkim o ludzkiej głupocie i naiwności".

Marcin twierdzi, że dzień w ośrodku był jego ostatnim dniem w Kościele katolickim. Do Szczecina wrócił jako ateista.

Komentarz

  • Autorem tekstu jest pan Radosław Gruca, który jakiś czas temu chciał sie rejestrować na naszym forum. A co do meritum, to mam umiarkowane zaufanie do tekstów, w których atakuje się kogoś z imienia i nazwiska, a informatorzy kryją się za formułką "imiona niektórych bohaterów zostały zmienione". Myślę, że ten aetykuł, który póki co jest zwykłym paszkwilem, ma sprowokować ks. Dymera do pozwania "Dziennika" do sądu za naruszenie dóbr osobistych. Sprzedaż tej gazety spada katastrofalnie i taki proces - nawet przegrany - byłby doskonałą promocją.

    Trzeba się modlić za księdza Dymera o siłę do znoszenia ataków, których poziom staje się coraz bardziej chamski.
  • [cite] Maciek:[/cite]ma sprowokować ks. Dymera do pozwania "Dziennika" do sądu za naruszenie dóbr osobistych
    Ks. Drymer już się odgrażał parę miesięcy temu, że uzyskał zgodę przełożonych na pozwanie do sądu szkalujących go.

    I co?

    I nic.
  • O. Rydzyk też na pewno ma taką zgodę. I bardzo słusznie czyni, że z niej nie korzysta. Słusznie powiedział kiedyś prymas Glemp: kundelki szczekają, karawana idzie dalej.
  • Bo 11 marca ks. Drymier powiedział w wywiadzie:

    - Każdy ksiądz podlega prawu kanonicznemu, ale podlega też prawu karnemu, jak każdy obywatel. Na wystąpienie z pozwem na drogę cywilną musi mieć jednak zgodę przełożonych. Wcześniej takiej zgody nie miałem, ale po artykule w "Gazecie Wyborczej" ją otrzymałem.

    Dowiedziałem się już dawnej, że mam być oskarżony o molestowanie. Do osób, o których słyszałem, że chcą to uczynić, zwracałem się z prośbą, żeby skierowały sprawę do prokuratury, jeśli uważają, że to jest prawda. Nie uczyniły tego. To przykre. Teraz ja nie mam wyjścia i kieruję sprawę do sądu z powództwa cywilnego. Z tymi, którzy oskarżają mnie o rzekome molestowanie, spotkamy się więc w sądzie.


    I co?

    I nic. Zamiast procesu cywilnego, który mógłby oczyścić ks. Drymera z zarzutów i wpuścić w kanał kanalie z GazWybu mamy kolejne zarzuty od innych kanalii.

    Skoro miał zgodę przełożonych i publicznie zapowiedział pozew sądowy, to czemu takiego pozwu nie złożył?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.