Kilka0 bardzo mi przykro, że i Ciebie to spotyka. Myślę o Dagmarace o której pisałaś. Chorej na serduszko. Czy to dlatego, że w Polsce robią gorzej te operacje?
Doczytałam ( to chyba o tej dziewczynce). Infekcje, bakterie, sepsa się do tego przyczynily. To jest najgorsze co może być Trochę podobnie jak u mojego Arturka jedna infekcja się kończy to inna się zaczyna.
Moja babcia Straciła trzech pierwszych synów Dwoje w wieku niemowlęcy tylko dlatego, że w tamtych czasach medycyna była na niższym poziomie. Teraz raczej by sobie poradzili z tymi przypadliscuami, dzieci silne donoszone. Bardzo się podlamala. Jednak najbardziej jak zmarł jej nastoletni ukochany syn tragicznie. Teraz przydałaby mi się z nią rozmowa. Babca zmarła jak miałam 16 lat.
@M_Monia w Pl nie mają takiego doświadczenia, czekają na odpowiednią wagę dziecka, a czekać nie można, moja Weronika nie miałaby tu szans urodziła się 2500 kg operację miała w 6 dniu życia. Dagmarka miała wyjeżdżać do Niemiec ale co chwilę coś się doczepiało, wirusy, bakterie na które już antybiotyki nie działały, zapalenie płuc, sepsa. Szpital powinien być sterylny, w Niemczech też się zdarza ale to są pojedyncze przypadki, tu niestety norma. Robili operacje ale nie docelowe, tylko takie zastępcze, ratujące życie, ale nie rozwiazujące problemu. A na koniec szpital w Prokocimiu robił problemy z wydaniem dokumentów, które pozwoliłyby na transport do Niemiec. Serce już nie miało siły dłużej czekać. Ona od urodzenia cały czas była w szpitalu. I tam też odeszła.
Wczesniaki i dzieci po przejsciach leczą się na jedno a po drodze kilka razy a to bakterie a to wirusy i słabsi umierają bo nie dają rady już. To jest bolączka niektórych polskich tzw specjalistycznych i na wysokim poziomie szpitali. No i nikogo nie można pociągnąć do odpowiedzialności bo oni za wirusy i bakterie nie odpowiadają a na to najczęściej dzieci umierają Nie dlatego że operacja się nie udała albo dziecko zupełnie nie rokowalo ale dlatego że kolejna infekcja się wdala. Wiesz jak takie słabe dziecko że dwie infekcje zlapie pod rząd to traci odporność i jak dalej nie ma sterylne warunków to potem czepia się go wszystko po kolei. Jak czytam takie rzeczy to mi się nóż w kieszeni otwiera. Niedawno matka zbierała na rechabilitacje córki u której w znanym szpitalu wdala się neuroinfekcja i w jednej chwili z dziecka dobrze rokujacego stało się leżące.
Maryja tez tego doswiadczyla na Golgocie....Patrzyla jak cierpi i umiera jej dziecko... To przepotworne dla matki.....miazdzace, rozdzierajace uczucie... Obie moje babcie utracily swoje malenkie dzieci. Jednej zmarl kilkudniowy noworodek- piekny, czarnooki chlopczyk, donoszony, dorodny. Jest pochowany we Lwowie. Moj wujek....Wujek Stasio.... Drugiej babci umarl polroczny synek, taki zlotowlosy aniolek....juz umial ladnie siedziec sam.... Ciezko mi o tym pisac, ciezko mi na sama mysl o tym co one musialy przezywac, przez co przeszly....Bardzo, bardzo wspolczuje wszystkim matkom cierpiacym po smierci swoich dzieci.
Nie mogłem się przełamać żeby wejść na ten wątek. Strata dwóch pierwszych dzieci była bolesna ale później pojawiła się kolejna dwójka zdrowych wspaniałych szkrabów. Więc chcę powiedzieć, że po nocy zawsze przychodzi dzień. Takie wydarzenia w życiu odciskają piętno na człowieku. Teraz czekamy na pierwszą wizytę lekarską i staram się ufać. Ale boję się strasznie, żona mówi że będzie ok. Tak czuje. Zostało jeszcze 1,5 tygodnia do wizyty i przez ten czas będzie to siedziało we mnie na dnie serca. A jeszcze nie ma możliwości abyśmy razem poszli do lekarza tak się praca ułożyła. Dzwoniący telefon po wizycie i jego odebranie będzie trudne.
Dzieki Malgosiu. Jednak sa kobiety ktore chuchaja i dmuchaja w polowie ciazy. Sa tez takie ktore nawet jak jest tragicznie ufaja Bogu, nie boja sie. Szanse wtedy rosną. Nic to, teraz to moj czysciec. . Snil mi sie A czulam go i przez to wraca moja wiara w zycie pozagrobowe.
Komentarz
Trochę podobnie jak u mojego Arturka jedna infekcja się kończy to inna się zaczyna.
Dwoje w wieku niemowlęcy tylko dlatego, że w tamtych czasach medycyna była na niższym poziomie. Teraz raczej by sobie poradzili z tymi przypadliscuami, dzieci silne donoszone. Bardzo się podlamala.
Jednak najbardziej
jak zmarł jej nastoletni ukochany syn tragicznie. Teraz przydałaby mi się z nią rozmowa. Babca zmarła jak miałam 16 lat.
Nie dlatego że operacja się nie udała albo dziecko zupełnie nie rokowalo ale dlatego że kolejna infekcja się wdala. Wiesz jak takie słabe dziecko że dwie infekcje zlapie pod rząd to traci odporność i jak dalej nie ma sterylne warunków to potem czepia się go wszystko po kolei. Jak czytam takie rzeczy to mi się nóż w kieszeni otwiera. Niedawno matka zbierała na rechabilitacje córki u której w znanym szpitalu wdala się neuroinfekcja i w jednej chwili z dziecka dobrze rokujacego stało się leżące.
Obie moje babcie utracily swoje malenkie dzieci. Jednej zmarl kilkudniowy noworodek- piekny, czarnooki chlopczyk, donoszony, dorodny. Jest pochowany we Lwowie. Moj wujek....Wujek Stasio....
Drugiej babci umarl polroczny synek, taki zlotowlosy aniolek....juz umial ladnie siedziec sam....
Ciezko mi o tym pisac, ciezko mi na sama mysl o tym co one musialy przezywac, przez co przeszly....Bardzo, bardzo wspolczuje wszystkim matkom cierpiacym po smierci swoich dzieci.