Jedna ciotka nasza starsza chadzała do ojca Grande, jak jeszcze we Wrocławiu rezydował, po porady. Miała wysoki cholesterol LDL 160 przy normie 130 chyba, przy tym b. szczupła, generalnie nie chorująca na nic. O. Grande zalecił jej jedzenie kilku jaj dziennie - na śniadanie obowiązkowo dwa gotowane na twardo. Po 2-3 m-cach takiej diety ciotka dorobiła się cholesterolu ok. 360 czyli przekroczyła normę prawie trzy razy
No, nieźle. :-) A na pewno odstawiła cukier i masełko podczas jedzenia jajek? Nie wolno łączyć podobno.
@Lila - z pozycji wywrotowca wobec współczesnej medycyny mogę napisać, że jak się poczyta więcej na temat cholesterolu, to można dojść do wniosku, że on wcale nie jest tym, czy zdaje się być... ;-) Może zauważyłaś, że w nowszych publikacjach już się nie pisze, że wysoki cholesterol jest przyczyną choroby wieńcowej, udaru, zawału czy innych podobnych ale, że wiąże się ze większym ryzykiem tychże. Dla przeciętnego człowieka - bez różnicy. Dla mnie, różnica jest zasadnicza :-D
Grochówkę nauczyłam sie robić, czerpiąc inspiracje z jego porad. Warzywną albo z boczusiem. I chodzi mi po głowie, żeby kaszy gryczanej więcej jeść, żeby krzem uzupełniać, nie tylko wapń. Wniosek: ostatni patent - mąka gryczna, i pierogi pieczone z tego, z różnym nadzieniem, z resztek zazwyczaj:P, ale to już moje podróże eksperymentalne :P
Już jako trzydziestolatka miałam problemy z cholesterolem. Oscylował w granicach ok.280. Lekarz mówił jedynie że jestem za młoda na leki obnizające poziom cholesterolu. Zawsze byłam szczupła. W każdym bądź razie kiedy zachorowałam, do odbiło mi na punkcie zdrowego jedzenia. Przez około roku, na śniadanie b. często były jajka, ale na miękko ( z masełkiem, odrobiną musztardy soli ipieprzu mniam). Po roku przy okazji różnorakich badań okazało sie że cholesterol mam w normie. Nie wiem czy to te jajka tak zdziałałay? W każdym bądź razie ja spożywałam jajeczka od kur które biegały po podwórzu i trawką i różnymi robaczkami sie żywiły. Może to o rodzaj kury chodzi?
A odnośnie diet, ja hołduję zasadzie że najzdrowsze, najlepiej wchłanialne, najlepiej trawione jest żarełko gotowane. Moda na surówki i surowizny wszelkiej maści przyszła do nas w latach 70. Nasi dziadkowie raczej surowizną sie nie opychali. Do dziś pamiętam jak babcia przestrzegała, nie jedz za dużo jabłek bo brzuch cię będzie bolał.I co z tego że surowe ma dużo witamin. Nikt nie pyta ile z tego organizm wchłania. Moje (do niedawna) guru kulinarne twierdzi, że np. różnego rodzaju alergie które męczą nas i nasze dzieci to nic innego jak tzw. wychłodzenie organizmu (dieta oparta w dużej mierze na dużej ilości soków, wody, jogurtów, i surowych owoców i warzyw). No ale jak wszędzie wokół trąbią że najzdrowsze to surowo owocowo jogurtowe żarcie, to można mieć mętlik w głowie.
Pani Ciesielska zajmuje się zdrowym odżywianiem. Kobieta ma naprawdę wiedzę z zakresu odżywiania. Każe wracać do starych przepisów, do przepisów naszych mam i babć. Przepsiy przez nią skomponowane są po prostu pyszne. Już nie wspomnę o samopoczuciu. Wszystko okraszone ogromną ilością przypraw. Zdrowo i smacznie. Gdy była na jej diecie, to figurkę miałam że hej. Skończyła się dieta i figurka też się skończyła. Niestety (Nigdy w życiu bym nie zrezygnowała z tego żarcia, gdyby nie jeden mały, malutki probem ... Żeby nie narażać na szwank duchowy szacownego forum napiszę tylko, że to żarcie przygotowuje się wg pewnej kolejności ( Weszłam w to jak brałam chemię na początku mojej choroby. Nieświadoma zupełnie, że może stanowić to jakieś zagrożenie. Mam prawie pewność że to dzięki temu żarciu przeszłam naprawdę silną chemię bez większych problemów. Było tak dobrze że nawet do pracy mogłam chodzić (przynajmniej na początku). Nie stosuję już tej kolejności, ale ogólne zasady tej Pani wcielam w życie kulinarne jak najbardziej, czyli zero kwaśnego, surowego i zimnego no i ful przypraw. A z przepisów zostawiłam sobie 3 posiłki które przyrządzam w tej kolejności. To jest owsianka, rosół i ziemniaczki pure. W tej kolejności sa poprostu pyszne.
mojemu M cholesterol po 6 tyg Dąbrowskiej spadł o 40% na dolna granice normy;-) A nasza koleżanka kardiolog - internista co to wielu leczy dietą, która na tym forum bardzo by się spodobała, właśnie szykuje się do napisania dokoratu nt leczenia dietą dr Dąbrowskiej.
Sama mi opowiadała o kilku medycznie niewyleczalnych przypadkach, które wyprowadziła na prostą właśnie dietą Dąbrowskiej.
Nie mam zbyt dużej wiedzy na temat diety p. Dąbrowskiej. Wydaje mi sie że ona poleca właśnie soki i surowiznę? Nie wiem. ja nawet gdybym nie słyszała o mojej Ciesielskiej, to poprostu wiem że mój organizm nie zniósłby surowizny. Odkąd zaczęłam jeść rzeczy gotowane ustały wiecznie męczące mnie biegunki, bóle w dole brzucha, skurcze i uczucie które na własny użytek nazwałam "zmiażdżony mózg" czyli czuję że nie konaktuje. Nie nadaje się na surowe rzeczy i tylko załuję że nie wpadłam na to wcześniej. Może by nawet do raczyska nie doszło (choć to to już pewnie stres jest za to odpowiedzialny)
@Tesa - p. Ciesielska nie do końca mnie przekonuje. Po pierwsze, nie wierzę w magię pięciu przemian. Po drugie, za dużo u niej mięsa (mięso codziennie!). Po trzecie - zalecenia ogólne nie są u niej spójne z konkretnymi jadłospisami (np. pisze, żeby unikać kurczaka, czy wieprzowiny, a podaje na to całkiem sporo przepisów). Po czwarte - i to chyba najcięższy kaliber ;-) - nie zaleca jaglanki twierdząc, że zaśluzowuje. Pojęcia nie mam, skąd ona te informacje o zaśluzowującej jaglance wzięła. Zgadzam się z nią, że warto jeść dużo posiłków na ciepło. Zgadzam się z tym, że zdrowsze jest jedzenie gotowane na prawdziwym ogniu. Zgadzam się, że mleko i jego przetwory nie służą przeciętnemu człowiekowi. Nie demonizowałabym jedzenia surowych warzyw i owoców, szczególnie w ciepłych porach roku. EDIT: A za raczysko często odpowiada nadmiar białka zwierzęcego w diecie... :-(
Kiedy zaczynałam chorować i wchodzić w tą dietę, miałam ciężki orzech do zgryzienia. Oprócz Ciesielskiej czytałam wiele innych rzeczy np. Antyraka. Wiem, w większości diet (o ile nie we wszystkich)zaleca się odstawienie bądź znaczne ograniczenie białka zwierzęcego. Nie wiedziałam co robić. Ale życie przyniosło rozwiązanie, kiedy zaczęłam stoswać jej dietę, po prostu nie mogłam nie jeść mięsa. piątek był dla mnie ciężkim dniem, bo bez mięsa. Mogę śmiało powiedzieć, że bez mięsa na tej diecie czułam jak tracę siły. Nie szło inaczej. Ale do mięsa zawsze szła ogromna ilość przypraw. Ja rzeczywiście zawsze byłam mięsożerna. Przed chorobą jednak jadłam głównie wieprzowinę, wędliny. Ciesielska zwraca uwagę na rodzaj mięsa. Wieprzowiny zabrania w przypadku chorób nowotworowych. Masz rację co do tej niespójności. Często ludzie pisali na jej forum, że z jednej strony nie poleca kurczaków a zdrugiej strony co drugi przepis to na kurczaka właśnie. Tłumaczenie było takie że książki, zwłaszcza pierwsza napisane są dla ludzi które nie siedzą głęboko w tej diecie. Dla osób które postanowiły być na 100% na tej diecie, rzeczywiście pewne produkty były zabronione. Sama zresztą czułam że jak pozwoliłam sobie czasem na wieprzowinę od razu czułam zimno w organiźmie. No i ta magia pięciu przemian, kurcze no działała naprawdę. Jestem w trakcie hormonoterapii. Wiele amazonek uskarża się, że w trakcie tej terapii, pomimo że nie przesadzją z jedzenie to tyją. Ja w trakcie tej diety mogłam jeść dużo i byłam bardzo szczupła (aż za bardzo). kurcze, kiedy przestała używać tej kolejności, porostu czułam jak zaczyna mi byc ciasno w spodniach, pomimo że jadłam mniej więcej to samo, ale bez tej kolejności. Na tej diecie to poprostu czułam się jak piórko. Surowe warzywa i owoce... Będąc na tej diecie, po zjedzeniu ich zawsze robiło mi się zimno i dostwałam kataru albo innego paskudztwa. Rzeczywiście tą jaglanką przejęłam się i nie spożywam jej. Skąd ona ma tą wiedzę? Nie wiem. Ja uwielbiam płatki owsiane gotowane z przyprawami i miodem. Samopoczucie na tej diecie, ni do opowiedzenia. Tylko ta magia, ta magia
Komentarz
Właśnie kupiłam komplet jego książek. :-)
edit: w sensie na tę historię ciotkową?
Bo ja tylko o Dąbrowskiej słyszałam
Sama mi opowiadała o kilku medycznie niewyleczalnych przypadkach, które wyprowadziła na prostą właśnie dietą Dąbrowskiej.
Zgadzam się z nią, że warto jeść dużo posiłków na ciepło. Zgadzam się z tym, że zdrowsze jest jedzenie gotowane na prawdziwym ogniu. Zgadzam się, że mleko i jego przetwory nie służą przeciętnemu człowiekowi. Nie demonizowałabym jedzenia surowych warzyw i owoców, szczególnie w ciepłych porach roku.
EDIT: A za raczysko często odpowiada nadmiar białka zwierzęcego w diecie... :-(