Kara fizyczna a wychowanie
Dariusz Zalewski
Mentalność kształtowana w ramach specyficznie pojętej ??galit?? z trudem przyjmuje do wiadomości, iż w każdym społeczeństwie istnieje hierarchia, w której każdy człowiek spełnia ściśle określoną rolę społeczną. Niektóre osoby stojące wyżej w hierarchii mają prawo wymierzania kar, w celu zachowania ładu społecznego i niedopuszczenia do anarchii. Zadanie takie spełniają na przykład: sądy, policja, a także rodzice czy wychowawcy. Rezygnacja z kary w przypadku osób powołanych do jej wymierzania jest sprzeniewierzeniem się własnym obowiązkom i powołaniu.
Ujęcie tradycyjne
Równocześnie zdawano sobie sprawę, że człowiek rodzi się z pewną ułomnością natury. Nieuporządkowane zachcianki popychają dziecko do samolubnych zachowań. W takich sytuacjach nie zawsze wystarczą "programy resocjalizacyjne" i tłumaczenie (tzw. "wychowanie dialogiczne"). Brak uformowanej cnoty i chwiejność charakteru sprawia, że młody człowiek nie jest w stanie wytrwać przy postanowieniu, nawet mimo dobrych chęci. Dlatego w pewnych przypadkach uzasadnione jest użycie kary fizycznej. Decyzję o jej wymierzeniu podejmuje rodzic (wychowawca), kierując się dobrem dziecka i właściwie pojętą roztropnością.
Oczywiście kara taka musi być wymierzana po wyczerpaniu innych środków perswazji. Nie powinno stosować się jej zbyt często, zbyt pochopnie, odkładać w czasie i wymierzać nieadekwatnie do czynu, czy wręcz niesprawiedliwie. Niewątpliwie powinna być dotkliwa, ale nie może prowadzić do uszczerbku na zdrowiu.
Podstawy pedagogiki pacyfistycznej
Ideowe źródła pedagogicznego pacyfizmu bazują na przemielonych, naturalistycznych koncepcjach sprzed ponad dwustu lat, dodatkowo wspartych pomysłami wziętymi rodem z psychoanalizy czy psychologii humanistycznej. Jeśli zawiodą "naukowe" argumenty, to zawsze można odwołać się do demokratycznej ??galit?? wziętej z książeczek antypedagogów, którzy wymyślili sobie rewolucję dziecięcą na wzór październikowej.
Na płaszczyźnie propagandowej najczęściej przywołuje się prymitywny argument o stresogenności kary, zaczerpnięty bezpośrednio z psychoanalizy. Kara rodzi stres, stres agresję - zatem unikajmy karania. Za tą logiką skrywa się fanatyzm relatywistyczny. Jego bezpośrednią konsekwencją jest przyjęcie stanowiska, iż cokolwiek dzieciak by nie zrobił, będzie to lepsze od stresu.
Wątpliwa wydaje się być sama teza, jakoby kara zawsze rodziła destrukcyjny stres. Sprawiedliwa przygana na ogół prowadzi do opamiętania i zastanowienia nad własnym postępowaniem, a tylko u osobników szczególnie zaniedbanych wychowawczo, pysznych i przewrażliwionych na własnym punkcie, budzi przekorę i bunt. Niekiedy na pytanie: "czy w ogóle dzieci mogą być karane?" można usłyszeć odpowiedź, że ukarzą się same przez konsekwencje swojego zachowania. Jest to tzw. koncepcja kary naturalnej: "Nie dotykaj Jasiu do kontaktu elektrycznego" - mówi postępowy wychowawca. Gdy Jasio dotknie w sposób naturalny "nauczy się rozumu", a że mogą być ofiary? Cóż, każda rewolucja wymaga ofiar...
Maria Łopatkowa wymienia następujące argumenty przeciw karaniu dzieci: bo agresja rodzi agresję, bo nie wolno bić słabszego, bo bicie nie dociera do sumienia, tylko do skóry, bo bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie â?? niebezpieczne, bo bicie upokarza, bo zabrania tego Konstytucja i Konwencja o Prawach Dziecka (Maria Łopatkowa, Bici biją - z życia wzięte, "Niebieska Linia", nr 6/2000)
Przyjrzyjmy się z bliska tym hasłom:
a) Agresja rodzi agresję. Nadużycia zaczynają się już na poziomie semantycznym. Powyższe hasło sugeruje, jakoby wychowawca był agresorem, czyli kimś w rodzaju bandyty, napadającego na korytarzu szkolnym na niewinne dziecię. Dzieje się tak z uwagi na przekłamanie polegające na utożsamieniu kary z agresją (łać. aggressio â?? napad, napaść, najazd). Kara jest bowiem w przeciwieństwie do agresji (napadu) czynem moralnym. Dlatego właśnie "teoria zarazy" (agresja zaraża agresją) jest z gruntu fałszywa. Ślepa agresja rzeczywiście rodzi ślepą agresję, ale w tym przypadku takie zjawisko nie zachodzi. Młody człowiek obserwując sprawiedliwe zachowanie karzącego wychowawcy nie uczy się agresji (napadania w celu wyrządzenia zła), ale przyswaja sobie prawdę, że zło musi być zawsze ukarane, a to jest istotna różnica!
b) Nie wolno bić słabszego. Slogan odwołuje się do litości (ad misericordiam), chcąc wzbudzić współczucie u słuchaczy. Przekłamanie polega znowu na budowaniu fałszywej alternatywy: silniejszy - słabszy. Rodzic czy wychowawca nie dlatego karci, że jest silniejszy fizycznie, ale z racji wypełniania powierzonej mu funkcji społecznej. Ów "słabszy" jest z kolei karany nie za swoją słabość, ale za to, że np. skrzywdził kolegę.
c) Bicie nie dociera do sumienia tylko do skóry. Czytając takie zdanie można zapytać: czy człowiek rzeczywiście funkcjonuje w dwóch wymiarach, niejako podzielony na dwie części: duchową i cielesną, które wzajemnie się nie przenikają? To oczywisty absurd. Ćwiczenie ciała na przykład hartuje ducha. Dlatego wbrew takim mrzonkom można (a nawet niekiedy należy) w pewnym wieku karami cielesnymi sygnalizować nieukształtowanemu sumieniu co jest dobrem, a co złem.
d) Bicie na zimno jest nieludzkie, a w gniewie upokarza. Ponownie insynuuje się, jakoby wychowawca był okrutnym tyranem, katem, który znęca się nad dzieckiem. "Nieludzkie" jest pozostawienie okrutnego czynu (np. znęcania się nad słabszym kolegą) bez proporcjonalnej do tego zachowania odpowiedzi. Co do gniewu zgoda - w gniewie karać nie należy.
e) Bicie upokarza. Karcenie ma na celu wywołanie pewnego wstrząsu psychicznego. Ma pokazać dziecku, iż panuje w nim pycha, a ono samo powinno stać się pokorne ("upokorzyć się"). Jeśli więc kara prowadzi do pokory spełnia postawione przed nią zadanie. Z nadużyciem mamy do czynienia tylko wówczas, gdy upokorzenie jest nieadekwatne do popełnionego czynu.
Powyższa krytyka kar fizycznych może z powodzeniem dotyczyć każdej innej nagany. Bo, czy na przykład zakaz powrotu do domu czternastoletniej córki po godzinie dwudziestej drugiej nie jest "nieludzki" i na swój sposób "upokarzający"? Albo: jeśli nie można bić "słabszego", to czy można "słabszego" zostawić na drugi rok w tej samej klasie lub docierać do jego sumienia stosując, może już nie klapsy, ale "agresję werbalną"? Wreszcie, czy nie jest upokarzające ocenianie jednego człowieka przez drugiego? Przykłady można mnożyć.
Propaganda zmierzająca do usankcjonowania bezkarności odwołuje się z upodobaniem również do sytuacji granicznych. Media niemal codziennie podają przykłady pobicia dzieci przez zwyrodnialców. Informacje te mają potwierdzić tezę o konieczności wprowadzenia całkowitego zakazu karania, a przy okazji dać sygnał, że rodzina nie jest najlepszą instytucją wychowawczą. Inni powiadają, iż w praktyce trudno jest ustalić granicę między zasłużoną karą, a znęcaniem się. W związku z tym bezpieczniej będzie na wszelki wypadek zakazać jej stosowania w ogóle. W odpowiedzi na to należy stwierdzić, że zachowania patologiczne nie mogą być ostatecznym argumentem za całkowitym zniesieniem kar. Czy to, że niektórzy przedawkują lekarstwo ma być dowodem za zamknięciem aptek? Prawo i policja powinny z całą surowością ścigać zwyrodnialców, ale nie można przy tym odbierać rodzicom prawa do wymierzania kar.
Mentalność idealisty
Pacyfizm pedagogiczny najczęściej dotyka ludzie prostodusznych, słusznie marzących o świecie szczęśliwym, bez płaczu dziecka, bez wojen i chorób. Niestety świat jest inny. Często są to ludzie przejawiający nieuzasadnioną intelektualną pychą i zagadkowe przekonanie o własnej wyższości nad "barbarzyńcami", mającymi odmienne zdanie nas omawiany temat. Bywa, że teoria nie nadąża za praktyką. Wtedy u pacyfistów da się zaobserwować specyficzną "narośl ideologiczną", nakazującą im trwać oficjalnie przy "doktrynie", nawet gdy sami w praktyce nie do końca sumiennie trzymają się wyznawanych przez siebie zasad.
Zasady pacyfistycznej pedagogiki sprawiały trudności w realizacji także samym jej prekursorom. Ciekawe uwagi w tej kwestii zanotował w swoich wspomnieniach jeden ze współpracowników szwajcarskiego reformatora wychowania J. H. Pestalozzego - Jan Ramsauer: Pestalozzi jak najsurowiej zabronił pomocnikom swoim stosowania kar cielesnych, sam w klasie rozdawał hojnie na prawo i lewo policzki.
I dalej pisze:
"Nikt mi nie powiedział w jaki sposób mam uczyć w klasie mojej, a tylko Pestalozzi zabronił mi surowo karać cieleśnie uczniów nieposłusznych i leniwych. Trzeba było poradzić sobie w danym przypadku. Wspomniałem już, że Pestalozzi uniesiony zapałem nauczycielskim nie przestrzegał sam tego zakazu, był zaś na tyle niekonsekwentny w stosunku do współpracowników swoich, że wobec uczniów potępiał ich, gdy ci w sposób zuchwały oskarżali swoich nauczycieli o drobne kary cielesne. Mnie, osobiście nigdy nie oskarżono, mimo że nieraz przetrzepałem dobrze tego, czy innego zabijakę. (J. Ramsauer, Wspomnienia ucznia Pestalozzego, cyt. za: red. S. Kot, Źródła do historii wychowania, cz. II, s. 246-247).
Na koniec jeszcze jedna wątpliwość: czy aby na pewno zawsze mamy do czynienia z idealistami? Przynajmniej hipotetycznie można przyjąć, że nie wszyscy reformatorzy oświatowi są tacy naiwni, żeby wierzyć w bajki, jakoby bezkarność wychodziła dzieciom na dobre. Jeśli mimo wszystko lansują taką ideologię muszą mieć w tym interes.
Prawica.net