nie mogłabym..ani ja ani mąż zabić takiego futrzaka...no ni w ząb :-S
wiosną kupiłam dzieciakom dwa króle i całe lato miały wolność w ogrodzie, niestety został się jeden, bo pies nie tak szybko zaakceptował nowego domownika...i tak mamy jednego czarusia oswojonego i nie wyobrażamy sobie, że mógłby być naszym .... bryyy...pasztetem...
Mam samca i niestety skazuje go na samotność, bo zdaję sobie sprawę, że gdy jest para, to króliki rosną w siłę i wtedy pojawia się problem, co z kolejnym pokoleniem...
@Savia to na zimę one mogą z klatką w ogrodzie zostać - że tak zapytam, nie będzie im zimno?
Bo domek świetny masz, już pokazują M aby coś podobnego skonstruował dla naszego, choć teraz w budynku gospodarczym zimuje, a jak nie było śniegu biegał po ogrodzi w ciągu dnia
Savia super, mnie zachęciłaś. Mam po stronie dziadka który umiałby zrobić taki domek, ale mąż coś kręci nosem. A do weterynarza z nimi trzeba? Kupi sie na bazarku i do klatki? Mam nie duży ogródek.
A mój mąż nie daje się przekonać, że to zwierzę może być na zewnątrz... U nas zimą jest ciepło, jak spadnie do -2 to klęska żywiołowa, zwykle na plusie 2-3 stopnie w najsroższe mrozy. Tylko jak zrobić klatkę wiatroodporną, tak żeby huragany nie były jej groźne.
A podłoga w klatce-w sensie deski nie przegniją? Ściółkę do czysta jak często się wymienia? Mam takie wspomnienia z dzieciństwa- cieknąca klatka z królikami ( cała z siatki )
> Co do maskotki... To jest złudne. Patrzycie przez pryzmat domowej przytulanki. Tak nie jest. Jak się ma kilkanaście króli to przestają być maskotką, a jedynie obowiązkiem do karmienia.
...gdy maluchy się pojawiają starsze można wyrżnąć i nikomu nie żal. Nawet jest radość, bo zostaje mniej do oporządzenia. <
Tu się zgadzam. Pluszak to jest wtedy, gdy ma się pojedynczego, ale jak już jest ich zatrzęsienie, to nie wiadomo nawet jaki na talerzu wylądował. Ja miałam co prawda jednego króla (ok. 9 kg. wagi), ale co najmniej 5 świnek morskich, gdy były młode, to się ich robiło kilkanaście; do tego były jeszcze chomiki, szczur i myszy skoczki. Oprócz powyższych był jeszcze olbrzymi (12 kg.) kocur. Sprzątanie klatek zajmowało mi kilka godzin, gdy jakiś gryzoń zdychał ze starości odczuwałam ulgę. Tylko szczurzycy i królika było nam żal. Królik był jednak wyjątkowy - gryz co prawda kable i dlatego mieszkał w logi, ale gdy gościł na "salonach" to z każdą kupką biegł na kocią kuwetę.
No nie palnę takiej maskotki w łeb. Kurze to co innego.
No dokładnie, dlatego też nie mam np, świni ( pomijam zapach) ale nie potrafiłabym nawet załadować jej do samochdu rzeźnickiego. Królika zabić...no niby to smaczne ale jakieś takie dla mnie ...z wyglądu przypominające kota. Z kurami jest łatwiej, chociaż ja to jestem taka fajtłapa, że nie potrafię zabić kury ani nawet ryby. Jakbym była na polowaniu i strzelała do wypłoszonych kaczek to jakoś łatwiej, naciskasz cyngiel i już. Zwierzę , które się codziennie żywi, oporządza to tak trochę niezręcznie grzmotnąć w łeb.
Komentarz
...gdy maluchy się pojawiają starsze można wyrżnąć i nikomu nie żal. Nawet jest radość, bo zostaje mniej do oporządzenia. <
Tu się zgadzam. Pluszak to jest wtedy, gdy ma się pojedynczego, ale jak już jest ich zatrzęsienie, to nie wiadomo nawet jaki na talerzu wylądował.
Ja miałam co prawda jednego króla (ok. 9 kg. wagi), ale co najmniej 5 świnek morskich, gdy były młode, to się ich robiło kilkanaście; do tego były jeszcze chomiki, szczur i myszy skoczki.
Oprócz powyższych był jeszcze olbrzymi (12 kg.) kocur.
Sprzątanie klatek zajmowało mi kilka godzin, gdy jakiś gryzoń zdychał ze starości odczuwałam ulgę. Tylko szczurzycy i królika było nam żal. Królik był jednak wyjątkowy - gryz co prawda kable i dlatego mieszkał w logi, ale gdy gościł na "salonach" to z każdą kupką biegł na kocią kuwetę.
No dokładnie, dlatego też nie mam np, świni ( pomijam zapach) ale nie potrafiłabym nawet załadować jej do samochdu rzeźnickiego. Królika zabić...no niby to smaczne ale jakieś takie dla mnie ...z wyglądu przypominające kota.
Z kurami jest łatwiej, chociaż ja to jestem taka fajtłapa, że nie potrafię zabić kury ani nawet ryby.
Jakbym była na polowaniu i strzelała do wypłoszonych kaczek to jakoś łatwiej, naciskasz cyngiel i już.
Zwierzę , które się codziennie żywi, oporządza to tak trochę niezręcznie grzmotnąć w łeb.