Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Warunki zycia w Polsce rodzin wielodzietnych i samotnych rodziców

edytowano marzec 2014 w Pomagajmy sobie
Konto skasowane na prośbę użytkownika.

Komentarz

  • i dlatego najlepiej miec jedno dziecko, nie daj Boże drugie, trzecie to w ogóle już dramat... reszta to patologia
  • nie rozumiem tylko dlaczego te co nie jedzą mięsa uważane są za ubogie.
    Mięsa można nie jeść z wielu powodów
  • niestety w moim przypadku to nie statystyka tylko rzeczywistość, z porad stomatologa nie korzystam bo mnie nie stać ,do nefrologa jeżdżę  z jedną a nie z 3 też brak kasy itd itd 
  • Wielodzietność w powiecie małoryckim

    nowe

    czw, 2014-02-27 08:46 | Piotr Badura

    Przyzwyczajeni jesteśmy, że w Polsce czworo i więcej dzieci to
    często życiowa tragedia, wegetowanie w jakiejś socjalnej ruderze głównie
    o chlebie i wodzie. Zupełnie inaczej mają się sprawy na Białorusi,
    czyli także w w powiecie małoryckim.

    Dokładnie w Nowy Rok 2014 pani Tatiana Klimowicz z Łukowa pod Małorytą
    urodziła bliźniaki. Chłopcy Matwiej i Tymofiej przyszli na świat o 8:22
    i 8:23. Pani Tatiana jest bardzo wdzięczna służbie zdrowia za wiele
    starań. Było zagrożenie, że chłopcy urodzą się po 7 miesiącu, jako
    wcześniaki. Lekarze podtrzymywali ciążę pani Tatiany aż do prawidłowego
    terminu. Chłopcy przyszli na świat zdrowi i mocni.

    Pani Tatiana i jej mąż Eugen mają łącznie szóstkę dzieci - sami
    chłopcy. Najstarszy - Dima, ma 18 lat, Kirył - 10 lat, Andrej - 7 lat,
    Maksim - rok i trzy miesiące i teraz jeszcze bliźniacy. Pani Tatiana
    trochę się boi, ale nie trudności materialnych. Tego problemu nie ma
    (choć pieniędzy nigdy dość). Na Białorusi państwo ogromnie wspiera
    materialnie rodziny wielodzietne. Z tytułu opieki nad dziećmi do lat
    trzech pani Tatianie przysługują dodatki po 40% średniej płacy za każde z
    dzieci do trzech lat (łącznie to dziś dla pani Tatiany 120% średniej
    płacy). Mąż pracuje, więc jest jego wypłata.

    Kilka lat temu państwo Klimowiczowie zaciągnęli kredyt na budowę domu
    (ulgowy!), ale na Białorusi obowiązuje zasada, że rodzinom z trojgiem
    dzieci na utrzymaniu państwo pokrywa 75% każdej raty kredytu, a przy
    czwórce i większej liczbie dzieci państwo bierze na siebie raty kredytu w
    całości. Dla państwa Klimowiczów sprawa kredytu nie istnieje więc już.

    Państwo udziela też wielodzietnym pomocy materialnej w wielu innych
    formach, więc zrozumiałe, że lęku o sprawy materialne w takich rodzinach
    nie ma. Czego zatem boi się pani Tatiana? Boi się, czy da radę
    obdzielić sercem i uwagą wszystkich sześciu chłopaków. Pani Tatiana
    poprosiła zatem o wsparcie psychologiczne. Psycholog uczył panią
    Tatianę, jak ma postępować, by starczyło jej czasu dla każdego z
    chłopców, a przy tym sama się nie wykończyła. Pani Tatiana stosuje się
    teraz do rad psychologa.

    Trochę doskwiera pani Tatianie, że w powiecie małoryckim nie ma
    dochodzącej niani na państwowym etacie (prawnie jest taka możliwość).
    Bywa że pani Tatiana chciałaby pójść na zakupy, czy załatwić jakąś
    sprawę, a jest z tym trudno. Dima uczy się w innym mieście, pozostali
    chłopcy są za mali, mama pani Tatiany jeszcze pracuje, siostra sama ma
    małe dzieci - przydałaby się dochodząca niania. No ale pani Tatiana musi
    sobie sama jakoś radzić i jest pewna, że sobie poradzi.

    Aby nie było tylko o chłopcach, to jeszcze przykład wielodzietnej
    rodziny z Chocisławia pod Małorytą. Pani Tamara i Eugen Janczukowie mają
    pięć córek. Najstarsza - Ira, jest już zamężna. Ukończyła podstawowe
    studia medyczne i pracuje w Chocisławiu jako felczer. Wraz z mężem mają w
    Chocisławiu gospodarstwo farmerskie, ale pani Ira kontynuuje jeszcze
    zaocznie w Witebsku pełne studia medyczne. Pani Ira sama jest już matką
    dwulatka.

    Kolejne córki to Alena, studiująca w Orszańskim Kolegium Medycznym i Margaryta, studentka IV roku wychowania fizycznego. W domu z mamą są więc już tylko dwie najmłodsze Ania z IX klasy i Dasza z II klasy.
    Ania potrafi już sama zrobić pranie, posprzątać dom czy ugotować, a
    przy tym znajduje czas na szkołę muzyczną (bajan) i występy w znanym
    nawet w dalekiej okolicy zespole "Kryniczka". Dasza też lubi pomagać
    mamie, a jak trzeba, to zajmie się swym dwuletnim siostrzeńcem. Pani
    Tamara uważa, że córki to jej największe skarby.

    W gazecie powiatu małoryckiego znajdą zainteresowani więcej informacji o rodzinie Klimowiczów i o rodzinie Janczuków.


    http://prawica.net/37339

  • pytanie ile w tym prawdy ale ile propadandy
  • i bieda w białorusi i źle ,a u nas taki raj i nie masz za co kupić ubrań leków ,niedawno dosłownie żebrałam o leki
  • edytowano marzec 2014
    @Aneczka08

     a cza wejść w podane linki i poszukać,

    można chyba poszukać tych ludzi, napisać do nich mejla...


    z moich obserwacji teksty p. Badury są rzetelne
  • żenujące to jest jak spojrzysz na kwotę rodzinnego - 77 zł.(do piątego roku życia) I nie wiesz -czy to skecz czy co...warunki życia,bo tu (czytaj w Polsce) musisz zębami o swoje walczyć - o skierowanie do specjalisty (że o miejscu w kolejce do takowego nie wspomnę w ogóle...),o rehabilitację,tomografię,miejsce w przedszkolu - no przecież pani nie pracuje to po co...O mieszkania socjalne,kolejki są tak długie że to chyba powinno się dziedziczyć
    X(
  • a pomyśleć, że przed wojną mój pradziadek z jednej kolejarskiej pensji był w stanie utrzymać 14 osobową rodzinę. nie przelewało się, ale nikt głodny nie chodził.

    :(
  • Normalnie chyba Państwo chce się pozbyć wielodzietnych - niech jadą za granicę!
  • odpowiedź P. Badury na wpis Klarci na frondzi

    http://www.fronda.pl/forum/jak-sie-zyje-aktualnie-na-bialorusi,55250.html?page=2&#comments


    Re: Jak się żyje aktualnie na Białorusi |Piotr_Badura [ ukryj ] [ usuńcie ten post! ] 18.03.2014, 21:34

    My, Za PRL-u też mogliśmy dostać paszport, TEORETYCZNIE.
    "Twardą walutę" kupowało się u cinkciarza, niby nielegalnie, ale...

    Proszę mi powiedzieć - ile dolarów może sobie kupić Białorusin za przeciętną pensję?

    Wiem, że Białorusini jeżdżą do Polski (chyba jednak muszę mieć wizę) na zakupy, bo w Polsce dużo rzeczy jest lepszej jakości ...

    Szanowna Pani Klaro
    Nie za bardzo orientuje się Pani w sprawach białoruskich. Proszę jednak nie traktować tego jako krytykę, bo niby dlaczego miałaby się Pani orientować w tych sprawach. Źródła Pani wiedzy o Białorusi to znajomi Białorusini i zapewne nasze media (fałszujące notorycznie obraz Białorusi).
    Pogląd, że Białorusini wiedzą, jak jest na Białorusi, jest nieco naiwny. Zwykli Białorusini mniej więcej tak się znają na sprawach białoruskich, jak zwykli Polacy na sprawach polskich. Z faktu, że ktoś mieszka w Polsce, w żaden sposób nie wynika, że musi być kompetentny w sprawach polskich.
    Cieszę się, że Fronda korzysta z moich materiałów, publikowanych na Prawicy.net, ale nie zamierzam jakoś mocno o nich tu dyskutować, bo byłoby to raczej niekorzystne rozpraszanie się. Kogo interesuje moje widzenie Białorusi, znajdzie moje materiały pod adresem (prawica.net/Badura).
    Ponieważ jednak zapytała Pani "Ile dolarów może sobie kupić Białorusin za przeciętną pensję?", to wyjaśnię tę sprawę (liczby, które podam są oczywiście tylko szacunkowe).
    W 2013 w ujęciu dolarowym przeciętna białoruska płaca wynosiła 587 dolarów a polska 1155 dolarów. Wygląda więc na to, że przeciętna białoruska płaca to zaledwie 51% polskiej. Tak jednak nie jest.

    Podane płace są brutto. Białorusin płaci 12% PIT i 1% ZUS. Polak płaci 18% PIT i podobnie wysoki ZUS. Jeśli policzymy płace "na rękę", czyli netto, to przeciętna białoruska płaca wynosić będzie 511 dolarów a polska 826 dolarów. Teraz wyjdzie nam, ża białoruska płaca to już 62% polskiej. To jednak dalej nie będzie prawda.

    Dla oceny sytuacji materialnej społeczeństwa ważna jest nie wielkość przeciętnej płacy netto, ale wielkość strumienia płac netto, czyli suma płac netto otrzymywanych np. przez statystyczny tysiąc mieszkańców. W statystycznym tysiącu mieszkańców Białorusi pracuje, czyli ma płacę, 455 osób. W statystycznym tysiącu mieszkańców Polski pracuje, czyli ma płacę, 368 osób. Strumień płac netto trafiający do tysiąca statystycznych mieszkańców wyniesie więc:
    455 x 511 = 232.505 dolarów dla Białorusi
    368 x 826 = 303.968 dolarów dla Polski
    Białoruski strumień płac, w ujęciu dolarowym, stanowi więc 76% polskiego, ale to jeszcze wciąż nie jest prawda.

    W Polsce mamy płacowe elity o zarobkach bardzo mocno przekraczających średnią. Na Białorusi takich elit nie ma. Proszę sobie wyobrazić polską firmę - 18 pracowników z płacą netto 450 dolarów i dwuosobowe kierownictwo firmy z płacami netto po 4.210 dolarów. Średnia wyjdzie im w wysokości 826 dolarów. W takiej samej firmie na Białorusi 18 pracowników weźmie po 500 dolarów netto a dwuosobowe kierownictwo po 610 dolarów. Średnia wyjdzie im 511 dolarów. Cóż jednak tym 18 polskim pracownikom po wyższej średniej, skoro oni zarabiają mniej od swych białoruskich kolegów. Więcej zarabiają tylko ich szefowie.

    A na koniec trzeba by wziąć pod uwagę wszystkie ceny. Białorusini płacą znacznie mniej od nas za mieszkanie (woda, kanalizacja, prąd, gaz, ogrzewanie etc.). Nieporównanie mniej wydają na komunikację, zarówno publiczną jak i prywatną (benzyna jest niemal dwa razy tańsza). Trzeba też zauważyć, że alkohol i papierosy (a jest to istotna część wydatków) są na Białorusi zdecydowanie tańsze. Takich tańszych rzeczy jest więcej.

    Jeśli pominąć najbogatsze 10% społeczeństwa, to pozostałe 90% żyje dziś na Białorusi zdecydowanie lepiej niż te same 90% społeczeństwa w Polsce.O znacznie wyższym poziomie wolności i demokracji na Białorusi, niż w Polsce, nie warto już nawet wspominać.
    Pozdrawiam serdecznie
  • edytowano marzec 2014
    ,,nie rozumiem tylko dlaczego te co nie jedzą mięsa uważane są za ubogie.
    Mięsa można nie jeść z wielu powodów"


    Nie , no wystarczy,żeby jadły szczaw z nasypu i przydrożne mirabelki i będzie git :P
  • edytowano marzec 2014
    Mnie najbardziej śmieszy jak ludzie na stanowiskach i ci prominenci ze stolicy wypowiadają się na temat rodzin w Polsce zwłaszcza wielodzietnych i z prowincji, albo upatrują w nich zagrożenie dla skarbu państwa i tak traktują jakby one miały im coś zabrać sprzed nosa....Albo wrzucają jakieś odrealnione wizje.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.