Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ceny wszystkiego rosną -- rząd ma to w nosie

edytowano sierpień 2008 w Polityka
Polski klient â?? wyciskany jak cytryna
Gazeta Finansowa 28.08.2008

Mamy już oficjalne rządowe zapowiedzi podwyżek cen energii elektrycznej, gazu, wody, wyrobów tytoniowych, żywności i LPG â?? i to już w nadchodzących miesiącach. Nieprawdziwe są więc zapowiedzi Ministerstwa Finansów, że inflacja będzie rosła tylko do końca sierpnia, a potem zacznie spadać. Dlaczego miałoby się tak stać?

Ceny w Polsce rosną najszybciej w Europie. Brakuje jednak skutecznych reakcji rządu, które mogłyby przyhamować drastyczne dojenie polskiego konsumenta.

Inflacja w Niemczech wynosi dziś 3,3 proc. Obiady dla najuboższych za jedno euro robią tam furorę, a niemieccy emeryci kupują od rolników warzywa i owoce na polach, bo na zakupy w sklepach już ich nie stać. W Niemczech funkcjonują już dotacje do energii i czynszu dla najuboższych, wliczone do zasiłków, a zasiłek dla bezrobotnych wynosi aż 700 euro. Według danych niemieckich gospodarstw domowych, żywność zdrożała aż o 40 proc. w stosunku do 2007 r. Na Słowacji, w związku z wprowadzeniem euro, rząd przyjął ustawę dającą mu prawo do ustalania cen detalicznych na towary i usługi, a nawet konfiskatę zagranicznych firm, gdyby drastycznie podnosiły ceny, w tym głównie ceny energii. We Włoszech ochroniarze pilnują półek sklepowych przed głodnymi emerytami.

Polska najdroższa

Dziś w Polsce w wielu branżach i asortymentach ceny są często znacznie wyższe niż w innych bogatych krajach UE. Począwszy od samochodów, skończywszy na żywności i materiałach budowlanych. Jesteśmy wręcz bombardowani podwyżkami i to praktycznie bez przerwy od 2007 r. Między bajki można włożyć opinie analityków bankowych o jedynie kilkuprocentowym wzroście cen w II półroczu.

Sprowadzanie zza granicy

Polscy konsumenci, chcąc uniknąć bezpardonowego wyzysku, próbują kupować poza granicami, a to w Ameryce samochody, wino i makarony we Włoszech, odzież i kosmetyki w Niemczech. Tylko w lipcu trafiło do Polski 137 tys. używanych samochodów z zagranicy, ale przybywa też coraz więcej nowych importowanych aut, kupionych za granicą. Do końca roku przekroczymy gigantyczną granicę miliona importowanych pojazdów. Powodem jest silny złoty i wciąż drogie auta w salonach. Ceny te w Polsce są jednymi z najwyższych w Europie w przeciwieństwie do zarobków.

Według GUS-u zarobki aż ponad 65 proc. Polaków nie przekraczają średniej ok. 3 000 zł. 5 proc. otrzymuje wynagrodzenie na poziomie płacy minimalnej, ok. 1200 zł. 50 proc. Polaków nie zarabia więcej niż 2200 zł â?? czyli ok. 700 euro â?? na poziomie zasiłku dla bezrobotnych w Niemczech. A średnie zarobki w starej Unii to ok. 1500 â?? 2500 euro. Co prawda mamy 12 tys. nowych milionerów w Polsce, ale to oczywiście nie rozwiązuje naszych problemów.

Pensja na jedzenie

Już dziś przeciętna polska rodzina wydaje na żywność ok. 30 proc. swoich dochodów, niemiecka zaledwie 10 proc., a węgierska ok. 10 â?? 12 proc. Mięso wieprzowe na jesieni może zdrożeć o 20 proc. i będzie to kolejny wzrost cen w tym roku. Jabłka w skupie kosztują 18 â?? 20 gr, w sklepie 2,5 â?? 3 zł. Zdrożeją jesienią: mąka, wyroby mączne, pieczywo i makarony. Szacuje się, że ceny warzyw wzrosną również o 15 â?? 20 proc. W grudniu mogą być wyższe o 40 â?? 50 proc. niż w 2007 r. Nie każdego będzie stać na przysłowiowy szczypiorek. Bardzo drogie są w Polsce kosmetyki, często dużo droższe niż w wielu krajach UE, nawet o kilkadziesiąt procent. Nawet o 50 proc. są tańsze perfumy w Niemczech. Papierosy podrożeją o 50 proc. Paczka Marlboro za 12 zł stanie się faktem. Jeśli minister Sawicki, dbając o losy producentów i zagranicznych przetwórców rolnych, chce wprowadzić cła ochronne na import taniego zboża, mamy gwarantowany wzrost cen mąki i produktów zbożowych.

Koncerny w formie

Ropa na świecie wyraźnie potaniała: ze 150 USD za baryłkę do 112. Tymczasem ceny benzyny i oleju napędowego na stacjach niewiele. Za to zyski Orlenu i Lotosu za pierwsze półrocze są gigantyczne. Pierwszego wzrosły o 40 proc., drugiego o 70 proc. Obniżki na polskich stacjach o 5 â?? 7 gr to znikome redukcje. W wielu krajach Unii możemy zatankować zdecydowanie taniej. Również banki wyciskają z nas bezpardonowo pieniądze. Ich usługi w Polsce są jednymi z najdroższych w Europie. W ciągu I półrocza 2008 r. podstawowa stopa referencyjna NBP wzrosła o 2 pkt. proc. Tymczasem średnie oprocentowanie lokat w bankach wzrosło jedynie o 1,1 pkt. proc., a w tym samym czasie oprocentowanie kredytów hipotecznych wzrosło już o 1,5 proc., średnio gdzieś do 7 proc., przy inflacji średnio ok. 4 â?? proc. To oczywiście inflacja oficjalna, bo ta realna może sięgać 9,5 â?? 10 proc.

Kredyt czy lichwa?

Oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych wynosi średnio ok. 14 â?? 15 proc. Banki na świecie mają gigantyczne straty â?? u nas rekordowe zyski. Zysk banków za pierwsze półrocze to ok. 20 â?? 25 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Być może rok 2008 będzie rekordowym, a zyski osiągną poziom 16 â?? 18 mld zł. Udzielając kredytów hipotecznych w Polsce pobierają marże dwa razy wyższe od stawek obowiązujących w Europie Zachodniej. Podobnie jest z innymi opłatami, choćby z tytułu prowadzenia kart kredytowych, czy oprocentowania na nich, które waha się ok. poziomu 30 proc. W Polsce znajduje się już ok. 14 tys. placówek bankowych, które windują czynsze w miastach do niebotycznych rozmiarów. Wręcz hurtowo wypierają punkty usługowe i handlowe.

Lepiej w Wiedniu

Także ceny mieszkań w Polsce są znacznie wyższe niż w Wiedniu, Madrycie i w stolicach europejskich (na starówkach Warszawy czy Krakowa to 30 â?? 40 tys. za m2). W ostatnich czterech latach poszybowały w górę o ponad 200 proc. Coraz droższe są w Polsce autostrady. Co roku koszt ich budowy rośnie o ok. 30 proc. Ostatni rekord to autostrada A1 Bełk â?? Świerklany, której kilometr ma kosztować 20 mln euro. Nawet przy coraz bardziej wątpliwej pomocy finansowej z Unii Polaków nie stać na taką budowlaną drożyznę.

Drożej i chłodniej

W 2007 r. nastąpiły drastyczne podwyżki cen energii, elektryczności i gazu. Rząd zapowiadał, że kolejnych podwyżek w tym roku już nie będzie. Tymczasem PGNiG przygotowało kolejny wniosek o podwyżkę cen gazu o ok. 20 proc., a przecież ostatnia miała miejsce zaledwie w kwietniu (wyniosła 14 proc.). Na początek 2009 r. PGNiG planuje kolejną. Co ciekawe, od przyszłego roku Urząd Regulacji Energetyki nie będzie nawet zatwierdzał taryf i podwyżek. Co mają robić polscy konsumenci? Kupić świeczkę i zamontować piec kaflowy czy przysłowiową â??kozęâ?? na zimę? Niewykluczone, że wielu Polaków z tych ostatnich rozwiązań skorzystać będzie musiało, a obiecywano nam przecież, że po prywatyzacji znacznej części sektora energetycznego, głównie dostawców, ceny będą spadać, a nie drastycznie rosnąć.

Niepohamowana inflacja

Bardzo drogie są w Polsce pasze. W ostatnim czasie ich ceny wzrosły o ok. 15 proc., nawóz średnio o 30 â?? 40 proc. Coraz droższe są maszyny rolnicze (wzrost ok. 7 â?? 10 proc.). Pszenica zdrożała w skupie w lipcu o 25 proc., stal o kilkadziesiąt procent i najprawdopodobniej zdrożeje o kolejne 20 proc. Worek polskiego cementu kosztuje w Niemczech dwa euro, czyli ok. 6,60 zł, w Polsce 12 â?? 13 zł. Farba 10 litrów w Niemczech kosztuje ok. 50 zł, w Polsce 85 zł. Drzwi wejściowe to koszt ok. 100 zł, u nas 140 zł i więcej. Mamy więc gorszą jakość za wyższą cenę i właściwie brak prób przyhamowania tego zjawiska.

Pozorny spokój

Analitycy uspokajają â?? jest dobrze i normalnie w polskiej gospodarce, eksportowi nic nie zaszkodzi, nawet silny złoty. Tymczasem produkcja przemysłowa w lipcu wyniosła już tylko 5,6 proc., deficyt obrotów bieżących w czerwcu 2008 r. wyniósł aż 2,3 mld euro i był najwyższy od 2000 r. W grudniu 2007 r. stanowił zaledwie 3,7 proc. PKB, dziś to już prawie 5 proc. PKB, a do grudnia 2008 r. jeszcze daleko. Deficyt w handlu zagranicznym wyniósł w lipcu 1,7 mld euro i ostro pnie się w górę. Eksport, który w 70 proc. jest realizowany przez koncerny zagraniczne, liczony w złotych a nie w euro, tak jak podają statystyki, jest bardzo słaby â?? rośnie zaledwie o ok. 1 proc. Mamy również 1 mld 250 mln euro na rachunku dochodów.

Co po podwyżkach stóp?

RPP utwierdza nas w przekonaniu, że wystarczy jeszcze jedna czy dwie podwyżki stóp procentowych a inflacja powróci do celu inflacyjnego NBP na poziomie 2,5 proc. Kolejne zapowiedzi zaostrzeżenia polityki stóp procentowych kompromitują RPP i na niewiele się zdają. Trzeba by podnieść stopy do 10 â?? 12 proc., by przywrócić cel inflacyjny, ale to czysta abstrakcja, bądź sabotaż gospodarczy.

Gminy też zechcą

Będzie coraz drożej. Nie tylko centralnie, ale i lokalnie. Samorządy od 1 stycznia 2008 r. będą mogły podnieść stawki podatków i opłat lokalnych o 4,2 proc., na co zgodę wyraziło Ministerstwo Finansów. Gminy, które stracą na nowym systemie PIT (dwie stawki 18, 32 proc.) oraz z racji odpisów podatkowych na dzieci (niektórzy szacują, że te straty łącznie wyniosą samorządy 6â??7 mld zł) podniosą podatki od nieruchomości, od środków transportu, opłaty targowe.

Jesień strajków

Zbliża się więc fala jesiennych protestów. Słysząc, że w polskiej gospodarce dzieje się dobrze, mając do czynienia z ciągłymi podwyżkami, Polacy zażądają podwyższenia płac. Problemu nie da się rozwiązać, jak sądzą niektóre organizacje pracodawców, zatrudnieniem na masową skalę Azjatów, którzy zechcą pracować za 400 zł, bez żadnych praw socjalnych. Prawdziwy szok cenowy czeka nas jednak dopiero po wprowadzeniu euro, choć i tak wiele produktów jest w Polsce o wiele droższych niż w UE i USA. Inflacja na koniec roku nie tylko się nie obniży, lecz wzrośnie â?? może nawet do poziomu 5 â?? 5,5 proc.

Ceny w Niemczech (sieć sklepów REWE) a w Polsce (w PLN)

Produkt Cena w Niemczech Cena w Polsce
kostka masła 2,80 3,00
Ser żółty (1 kg) 16,00 13,00-26,00
Szynka (1kg) 16,50 23,00
Wino włoskie (1 litr) 6,50 15,00-30,00
Piwo 2,30 2,89-3,40
Woda (1 litr) 1,65 2,08
Makaron (0,5 kg) 0,95 4,00
Mleko (1 litr) 2,00 2,49â??2,75
Wieprzowina 9,80 18,00-20,00
Czekolada 3,20 2,00-3,00
Kawa (0,5 kg) 10,80 14,00

Janusz Szewczak
Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym

Komentarz

  • Prof. Andrzej Kaźmierczak: Płace w gospodarce w ujęciu procentowym powinny wzrastać w tym samym tempie co zyski przedsiębiorstw. Tymczasem w bieżącym roku tempo wzrostu zysków wynosi 26 proc., a płac zaledwie 12 proc.,
    w sferze budżetowej nawet 5 procent
    Iluzja budżetowa rządu Tuska


    Po ośmiu miesiącach 2008 roku deficyt w budżecie państwa wynosi - zdaniem resortu finansów - 700-750 milionów złotych. Jednak według założeń budżetowych powinniśmy już do tego czasu osiągnąć deficyt budżetowy na poziomie 15,5 miliarda złotych. Na cały rok zaplanowano około 24 miliardów złotych deficytu. Niewykluczone jest, że opracowując budżet na 2008 r., rząd Donalda Tuska ukrył pewne przychody, być może w celu uniknięcia obiecywanych podwyżek dla pracowników sfery budżetowej.

    Okazało się, że inflacja w Polsce jest wyższa, niż zakładano, a więc ceny są wyższe i co za tym idzie - wyższe są wpływy z podatku VAT. Prawdopodobnie wzrost gospodarczy jest wyższy, niż zaplanowano. - Celowo planuje się wzrost na niższym poziomie, niż można osiągnąć, żeby pokazać, że dochody są wyższe, niż planowano. Tworzy się sukces w postaci mniejszego deficytu. To jest iluzja budżetowa - ocenia prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.
    Z powodu znacznie wyższego poziomu inflacji siła nabywcza płac spada, w związku z czym pracownicy żądają rekompensat za spadek realnej płacy. Profesor Andrzej Kaźmierczak, ekonomista z UW, jest zdania, że żądania płacowe pracowników są uzasadnione. - Płace w gospodarce w ujęciu procentowym powinny wzrastać w tym samym tempie co zyski przedsiębiorstw. Tymczasem w bieżącym roku tempo wzrostu zysków wynosi 26 proc., a płac zaledwie 12 proc., w sferze budżetowej nawet 5 proc. - podkreśla. Tłumaczenia wielu ekonomistów, że wzrost płac może spowodować dalszy wzrost inflacji, okazują się zupełnie nieuzasadnione. - Trzeba podkreślić, że wzrost płac nie jest żadną przyczyną wzrostu inflacji, tylko jej skutkiem - zauważa prof. Kaźmierczak.

    Trzymają zaskórniaki?
    Możliwości ukrycia przychodów nie wyklucza prof. Żyżyński, który jest zdania, że opracowując roczne zestawienia przychodów i wydatków państwa, ministrowie stosują niewłaściwe metody. - Ukrycie przychodów może mieć miejsce, ale moim zdaniem po prostu źle zaplanowano przychody budżetowe - uważa prof. Żyżyński. - Jeśli chcemy mieć sprawną służbę zdrowia, to musimy ją odpowiednio dofinansować. Podobnie w nauce i innych dziedzinach - dodaje. Jerzy Żyżyński zwraca uwagę, że zaniża się dochody, by później wykazać, iż zmniejszyło się znacznie zaplanowany deficyt. Według niego, uzdrawianie finansów publicznych nie może polegać na tym, że wykazuje się niższy deficyt, zmniejszając wydatki publiczne, tylko na tym, iż na właściwym poziomie finansuje się obszary, za które państwo odpowiada.
    Oficjalne dane o szacunkowym wykonaniu budżetu państwa do końca lipca podane przez Ministerstwo Finansów wskazują, że w budżecie państwa mamy deficyt 2,67 miliardów złotych. Po sierpniu deficyt miałby jednak spaść, jak poinformowała Polską Agencje Prasową wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska, do około 700-750 milionów. Mimo relatywnie niskiego deficytu po 8 miesiącach Suchocka-Roguska podtrzymała prognozę, że w całym roku deficyt wyniesie około 24 miliardów złotych.
    Według najnowszych szacunkowych danych po lipcu br. deficyt budżetowy wyniósł 9,9 proc. rocznego planu. Przez 7 miesięcy budżet wydał natomiast 153 mld 622,5 mln złotych, czyli 49,7 proc. planu wydatków na cały rok, a pozyskał 150 mld 943 mln zł dochodów - co stanowi 53,5 proc. planu rocznego.
    Artur Kowalski
    Paweł Tunia

    a podkreślenia moje
  • rząd sam się ...da radę
  • Donek zawsze może liczyć na to, że Angela Merkel przystawi go do piersi.

    image
  • Jak tak przecedzić to wszystko - to da się wyłowić jedną bardzo pozytywną informację.
    Otóż deficyt budżetowy po 7. miesiącach wyniósł jedyne 9,9 % (zamiast 58 %).

    Szczególnie dla naszych rodzin oznacza to nic innego tylko mniejsze obciążenie naszych licznych dzieci koniecznością spłacania tego zadłużenia.
    Czyż nie ?
  • Ale nikt nie wierzył plakatom antyunijnym mówiącym, że wszystko zdrożeje...

    P
  • ... i będzie jeszcze lepiej.
  • Kupiliście już ziemie w Hiszpanii? Taniej nie będzie.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.