Własnie dostałam takową od stazy gminnej gminy w Potęgowie która chciała na mnie zarobić. 300zł mandatu karnego+ 6 pkt karnych. zwykle jeżdzę uważnie i staram się nie przekraczać prędkości. Jechałam krajówką 89 km/h . Niemozliwe zebym niezauważyła znaku teren zabudowany i kontrola radarowa. O ile to pierwsze rzeczywiście mogłam przeoczyć o tyle niemozliwe jest bym przeoczyła znak fotoradaru który zawieszony był gdzieś pomiedzy drzewami i tylko zauwazyłam błysk flesza. według mnie niedopuszczalna praktyka ale nie pojadę tam teraz by to sprawdzić.
Mieliście takie coś? Pisaliście odwołania?
Komentarz
Była sobota, teść leżał od 3 tygodni na oiomie. Mąż dostał telefon ze szpitala, że nastąpiło gwałtowne pogorszenie, że nie dają już szans, że śmierć nastąpi w ciągu kilku godzin, maks 2 dni.
Szpital 160km od nas.
No to mąż pognał... Pojechał 90km w terenie zabudowanym.
Pisał później odwołanie, z załączanymi dokumentami ze szpitala, aktem zgonu. Myśleliśmy, że w takiej wyjątkowej syt. zostanie to uznane.
Dostał krótką, lakoniczną, oschłą odpowiedź, że po prostu nie.
Bez podania przyczyny.
Zadzwonił jeszcze bezpośrednio do tego strażnika, który podpisał tą odmowę - ten jak się okazało nie znał nawet sprawy
Zapłaciliśmy, ale jakiś spory żal mamy do Grodziskiej straży.
tłumaczenie, odwołanie - rozumiem
ale kłamstwa - to stanowczo NIE OK
Kiedyś mnie radar pstryknął w Grodzisku. Zapłaciłam, bo rzeczywiście przekroczyłam prędkość.
Uczymy dzieci by ponosiły konsekwencje, a sama mam się migać? :-/
Tylko znam mojego męża. Ma zawodowe prawo jazdy, pracował kiedyś jako kierowca (na studiach). Nigdy nie miał stłuczki nawet, jeździ naprawdę bardzo bezpiecznie. Nigdy nie poczułam się zagrożona jadąc z nim, również nigdy nie stworzył zagrożenia dla nikogo innego na drodze.
Jeśli jechał 90 w terenie zabudowanym, to ja wiem, że tam nie było zagrożenia dla nikogo.
Zresztą, było to wcześnie, bardzo wcześnie rano.
No ale fakt - jak ja go znam, tak nie zna go strażnik. A prawo jest prawo.
no to go złapali za NAJECHANIE na ciągłą linię... wychylił się nieco by zobaczyć co przeciwka jedzie i schował z powrotem..., nie planował wyprzedzać na ciągłej
a drugi raz za to, że skończył wyprzedzanie jak się już zaczęła ciągła... ale zaczął na przerywanej (to dopuszczają przepisy ale oni wiedzieli swoje...)
U siostry było tak- mandat,zdjęcia zawsze przychodziły na szwagra- właściciela auta.
Jak tylko fota mało widoczna siostra brała na siebie, tzn on wskazywał siostrę jako prowadząca w tym czasie auto. Ona pisała pismo i już .
A jak - nie daj Boże - się coś stanie (czasem jest to "tylko" z cudzej winy) to dramat do końca życia, bo zawsze będzie "gdybym jechał wolniej to...".
Spopod Łodzi. Mam wątpliwości co do legalności tegoż mandatu, bo zdjęcie nie było robione ze stacjonarnego masztu, tylko z jakiegoś ukrytego za śmietnikiem radaru. ( Widać że zdjęcie było robione z wysokości 80 cm i pasące się krowy w tle stodoły.) Nie przypominam sobie przekroczenia prędkośc( tym razem jechałam z gps-em który pokazywał mi maksymalną dozwoloną prędkość i gdy ją przekraczałam to zawsze zwalniałam. to już kolejne punkty karne by były. Na pewno nie było tabliczki informującej o fotoradarze, a i o terenie zabudowanym chyba też nie było. A jezeli była to być moze własnie zwalniałam i fotoradar był ukryt zaraz za tabliczką.
Wiecie jakie są przepisy dotyczące takich dziwnych sytuacji. Na jakie przepisy się powwołać?
Od tego czasu tylko żółte fotoradary mogą robi fotki.
apropos
Za gdynią - chwaszczynem stoi maszynka do koszenia pieniędzy. Jest teren zbudowany, potem koniec , potem las, a w ty lesie stoi tabliczka obszar zabudowany , a chwilę pózniej za zakrętem fototadar, No za tym fotoradarem w dali rzeczywiście kilka domów stoi. tyle dobrze że ten radar widoczny jak byk, a nie schowany w krzakach na wysokości kolan.