to takie coś, co jest odwrotkiem. zamiast gotować szybciej - gotuje wolniej. nie dodajesz tłuszczu i podobno zdrowiej, bo w niższych temperaturach.
nawet mamy przypadkiem, myślałam, że będzie niezłe kiedy będę chodzić na etat do pracy - przygotowujesz przed wyjściem i nastawiasz na 7-9h, a jak wracasz to gotowe. ale jak na razie się nie sprawdziło do tego celu, bo jakoś nie mogę wyczuć: nie da się spróbować, doprawić, sprawdzić czy już dobre. CHętnie przyjmę jakieś patenty.
Zrobiliśmy tylko potrawkę z upolowanej przed Wielkanocą w sklepie jagnięciny z winem i warzywkami - pyszna była, mięciutka i aromatyczna. ale w sumie nie wiem czy akurat to dałoby się zepsuć:)
Komentarz
M. nastawia glownie miesa. Wychodza pyszne.