Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Każde trudne małżeństwo jest do uratowania...

edytowano październik 2008 w Ogólna
«1

Komentarz

  • widzę Łukaszu że chadzamy podobnymi drogami.
  • Niestety kryzysy dopadają też wielodzietnych
  • Ale, o ile lepszy jest nasz związek, a nasza miłość pełniejsza jak z takiego kryzysu wyjdziemy:bigsmile:
  • Też tak może być...:bigsmile:
  • [cite] malgorzata:[/cite]Jesteście trudni w małżeństwie??:wink::wink:
    :crazy:
  • Małgorzato czyżby tyle kryzysów co pociech.
  • Ależ nie!
    Tyle pociech, co kryzysów!

    :bigsmile:
  • oby zawsze kończyło się pociechą ot co:bigsmile:
  • Ty Werka chyba faktycznie nie bardzo kumasz co czytasz:sad:
    Toć piszą, że pociecha wynika ze skończenia się kryzysu...
  • no zalezy jak rozpatrywac pocieche i kryzys - na pewno poczacie pociechy konczy kryzys, ale jak sie tak ciaze znosi jak ja to pociecha zaczyna kolejny kryzys ktory konczy sie wraz z wydobyciem pociechy na swieze powitrze i kiedy z mamy zejdzie troche powietrza zaczyna sie kolejny kryzys, pod tytułem, ja juz nie moge wez teraz ty pociesz ta pociechę
  • bo sie w obliczeniach pogubiłam jak jej gile zaczeły leciec
  • stosujemy - zakupione uprzednio celem mycia ocząt znalazły lepsze zastosowanie, ale gdybys małgorzato, zobaczyła te gluciory ktore moje dziecie z sibie wypluwa. jak to sie miesci w akim małym nosku?
  • aby cokolwiek uratować chcieć musi oboje...a co nie zabije to ponoć wzmocni :bigsmile:
  • a co nie zabije to ponoć wzmocni
    Zazwyczaj ludzie mówiąc tak mają na myśli jakieś przeżycia z tych lżejszych, albo chyba nie wiedzą o czym mówią.

    Proszę nie brać tego osobiście. :wink:
  • Nie zabiło, bo żyję, a trochę przeszłam w życiu, a raczej przeszliśmy.......( nie chodzi tu o kłótnie małżeńskie), ale do "lżejszych " jak to pisze Łukasz to nie należało.....
    I wydaje mi się , że można wiele znieść, gdy ma się wsparcie w tej drugiej osobie....
    Po dłuższym zastanowieniu.....to chyba nie do tego działu...bo to miało być o ratowaniu trudnych małżeństw......a ja raczej o trudnych sytuacjach pomyślałam....nie koniecznie tych małżeńskich....
  • [cite] Lukasz:[/cite]http://kryzys.org/
    Dzieki Łukaszu, spadłeś mi z tymi linkami jak z nieba. Jeden z moich przyjaciół właśnie przeżywa taką trudna sytuację... 2 miesiące po ślubie :cry::cry::cry:
    http://www.mojemalzenstwo.pl/upload/video/
  • [cite] malgorzata:[/cite]
    a jaka jest różnica między trudnym małżeństwem, a trudną sytuacją
    bo według tego co piszesz, rozdzielasz to na dwie kategorie
    co to znaczy trudne małżeństwo
    co to znaczy trudna sytuacja
    Z tego co rozumiem to kolosalna różnica.
    Z trudnymi sytuacjami zmagamy się wspólnie jako małżeństwo i jest co najmniej o połowę łatwiej. W trudnym małżeństwie zmagamy się nie tylko ze sobą ale i z (trudnym:wink:) małżonkiem więc jest dwa razy trudniej!
  • Dzięki Barbara, z ust mi to wyjęłaś....trudne sytuacje w małżeństwie mogą wzmocnić, bo walczymy o coś razem.....trudne małżeństwo dotyczy kłopotów między małżonkami raczej...( tu też przydałaby się wspólna walka)....z tym, że ja uważam, że trudne sytuacje można zwalczyć wszystkie, gdy ma się wsparcie we współmałżonku....a czy zawsze można sobie poradzić z "trudnym małżeństwem" nie potrafię powiedzieć...bo rzeczywiście nie przeżyłam w tej kwestii żadnej na tyle poważnej sprawy czy konfliktu ( powiedzmy zdrada małżeńska, alkoholizm, maltretowanie itp)
  • Nikt nie mówił że będzie łatwo.
  • ... i oczywiście należy uwzglednic wyjątki.
  • [cite] malgorzata:[/cite](
    trudne małżeństwo kojarzy mi się bardziej z charakterem jednego z małżonków,
    A mi z trudnym charakterem obojga...:wink:
  • Moze to wynika z głupiego pojęcia że miłość to uczucie..?
  • A może ze złego doboru okularów?
  • Pamietam ten film hamerykanski z ojcem pastorem i kilkoma dziecmi jak tlumaczyl wiernej ze ten jej mąz to juz nie jest tą osoba ktorej slubowala wiec rozchodząc sie
  • Jacek Pulikowski, u którego byliśmy na półrocznym kursie przedmałżeńskim zwykł powtarzać taką anegdotkę z poradni małżeńskiej:
    Żona z kilkuletnim stażem skarży się , że jej mąż był taki wspaniały, a przez te lata stał się nie do zniesienia.
    A Jacek jej na to:
    - To przy Pani się taki stał??

    Nic dodać nic ująć.....ostatecznie wiemy ( lub powinniśmy wiedzieć )kogo bierzemy za żonę/męża.....a potem to już wspólna praca w dobrym lub złym kierunku
  • Nie jest przecież tak, że się nie zieniamy na przestrzeni lat... a zmiena nas nie tylko małżeństwo, ale wiele, wiele innych czynników... ja za siebie nie ręczę, jaka będę za pięć czy dziesięć lat. Spodziewam się, że mój mąż też się niebagatelnie może zmienić... i to jest właśnie ten czad:crazy::crazy::crazy: nigdy nie wiesz, kim będzie za parę lat twój współmałżonek - ostra jazda to jest
  • Przeciez to normalne,ze sie zmieniamy,jestescie tacy sami co 10 lat temu?Mnie teraz irytuja inne rzeczy co kiedys,wzruszaja tez,mam inne spojrzenie na rozne sprawy itd.Przeciez dzieci,nasze sprawy zawodowe i ludzie, z ktorymi sie spotykamy,co czytamy,ogladamy -to nas ksztaltuje.Kwestia tylko czy rozmawiamy o tych wszystkich sprawach z malzonkiem,czy sie dzielimy uczuciami,tym co na nas wplywa,wtedy nie bedzie dziwne,ze ta druga osoba sie zmienia.
  • Niektórzy żeniąc się, wychodząc za mąż, patrzą na swoje odbicie w cudzych oczach. Coś w tym stylu:
    "Ona mnie tak kocha i za to ją kocham"
    Przeżywają szok, kiedy odkrywają, że "ona już nie kocha", bo ta ich wizja miłości była spaczona, pojęta bardzo egoistycznie. Słusznie powiedział Taw, że myślą, że miłość to uczucie...
    Poza tym często mylą miłość z seksem, a przecież nie samym seksem żyje cłowiek (czy jakoś tak...):bigsmile:
    Modne ostatnio stały się podróże przedślubne, no i mają owoce...
    To garść moich przemyśleń na podstawie związku jednego mojego znajomego:cry:
  • ooo coś nowego, ja jeszcze nie słyszałam o podróżach przedślubnych .....

    A ponieważ poznałam mojego męża mając 13 lat....to kształtowaliśmy się od podstaw można powiedzieć, a teraz widzimy, że to jedna z wielu zalet naszego związku....oczywiście, że się zmieniamy...głównie zmieniają się nasze role, nasz punkt patrzenia....Ważne, to co jedna z poprzedniczek pisała - by dzielić się przmyśleniami , odczuciami...
  • ooo coś nowego, ja jeszcze nie słyszałam o podróżach przedślubnych .....
    A o obrączkach z grawerem rozwodowym słyszałaś?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.