no zalezy jak rozpatrywac pocieche i kryzys - na pewno poczacie pociechy konczy kryzys, ale jak sie tak ciaze znosi jak ja to pociecha zaczyna kolejny kryzys ktory konczy sie wraz z wydobyciem pociechy na swieze powitrze i kiedy z mamy zejdzie troche powietrza zaczyna sie kolejny kryzys, pod tytułem, ja juz nie moge wez teraz ty pociesz ta pociechę
stosujemy - zakupione uprzednio celem mycia ocząt znalazły lepsze zastosowanie, ale gdybys małgorzato, zobaczyła te gluciory ktore moje dziecie z sibie wypluwa. jak to sie miesci w akim małym nosku?
Nie zabiło, bo żyję, a trochę przeszłam w życiu, a raczej przeszliśmy.......( nie chodzi tu o kłótnie małżeńskie), ale do "lżejszych " jak to pisze Łukasz to nie należało.....
I wydaje mi się , że można wiele znieść, gdy ma się wsparcie w tej drugiej osobie....
Po dłuższym zastanowieniu.....to chyba nie do tego działu...bo to miało być o ratowaniu trudnych małżeństw......a ja raczej o trudnych sytuacjach pomyślałam....nie koniecznie tych małżeńskich....
Dzieki Łukaszu, spadłeś mi z tymi linkami jak z nieba. Jeden z moich przyjaciół właśnie przeżywa taką trudna sytuację... 2 miesiące po ślubie http://www.mojemalzenstwo.pl/upload/video/
[cite] malgorzata:[/cite]
a jaka jest różnica między trudnym małżeństwem, a trudną sytuacją
bo według tego co piszesz, rozdzielasz to na dwie kategorie
co to znaczy trudne małżeństwo
co to znaczy trudna sytuacja
Z tego co rozumiem to kolosalna różnica.
Z trudnymi sytuacjami zmagamy się wspólnie jako małżeństwo i jest co najmniej o połowę łatwiej. W trudnym małżeństwie zmagamy się nie tylko ze sobą ale i z (trudnym) małżonkiem więc jest dwa razy trudniej!
Dzięki Barbara, z ust mi to wyjęłaś....trudne sytuacje w małżeństwie mogą wzmocnić, bo walczymy o coś razem.....trudne małżeństwo dotyczy kłopotów między małżonkami raczej...( tu też przydałaby się wspólna walka)....z tym, że ja uważam, że trudne sytuacje można zwalczyć wszystkie, gdy ma się wsparcie we współmałżonku....a czy zawsze można sobie poradzić z "trudnym małżeństwem" nie potrafię powiedzieć...bo rzeczywiście nie przeżyłam w tej kwestii żadnej na tyle poważnej sprawy czy konfliktu ( powiedzmy zdrada małżeńska, alkoholizm, maltretowanie itp)
Pamietam ten film hamerykanski z ojcem pastorem i kilkoma dziecmi jak tlumaczyl wiernej ze ten jej mąz to juz nie jest tą osoba ktorej slubowala wiec rozchodząc sie
Jacek Pulikowski, u którego byliśmy na półrocznym kursie przedmałżeńskim zwykł powtarzać taką anegdotkę z poradni małżeńskiej:
Żona z kilkuletnim stażem skarży się , że jej mąż był taki wspaniały, a przez te lata stał się nie do zniesienia.
A Jacek jej na to:
- To przy Pani się taki stał??
Nic dodać nic ująć.....ostatecznie wiemy ( lub powinniśmy wiedzieć )kogo bierzemy za żonę/męża.....a potem to już wspólna praca w dobrym lub złym kierunku
Nie jest przecież tak, że się nie zieniamy na przestrzeni lat... a zmiena nas nie tylko małżeństwo, ale wiele, wiele innych czynników... ja za siebie nie ręczę, jaka będę za pięć czy dziesięć lat. Spodziewam się, że mój mąż też się niebagatelnie może zmienić... i to jest właśnie ten czad:crazy::crazy::crazy: nigdy nie wiesz, kim będzie za parę lat twój współmałżonek - ostra jazda to jest
Przeciez to normalne,ze sie zmieniamy,jestescie tacy sami co 10 lat temu?Mnie teraz irytuja inne rzeczy co kiedys,wzruszaja tez,mam inne spojrzenie na rozne sprawy itd.Przeciez dzieci,nasze sprawy zawodowe i ludzie, z ktorymi sie spotykamy,co czytamy,ogladamy -to nas ksztaltuje.Kwestia tylko czy rozmawiamy o tych wszystkich sprawach z malzonkiem,czy sie dzielimy uczuciami,tym co na nas wplywa,wtedy nie bedzie dziwne,ze ta druga osoba sie zmienia.
Niektórzy żeniąc się, wychodząc za mąż, patrzą na swoje odbicie w cudzych oczach. Coś w tym stylu:
"Ona mnie tak kocha i za to ją kocham"
Przeżywają szok, kiedy odkrywają, że "ona już nie kocha", bo ta ich wizja miłości była spaczona, pojęta bardzo egoistycznie. Słusznie powiedział Taw, że myślą, że miłość to uczucie...
Poza tym często mylą miłość z seksem, a przecież nie samym seksem żyje cłowiek (czy jakoś tak...):bigsmile:
Modne ostatnio stały się podróże przedślubne, no i mają owoce...
To garść moich przemyśleń na podstawie związku jednego mojego znajomego
ooo coś nowego, ja jeszcze nie słyszałam o podróżach przedślubnych .....
A ponieważ poznałam mojego męża mając 13 lat....to kształtowaliśmy się od podstaw można powiedzieć, a teraz widzimy, że to jedna z wielu zalet naszego związku....oczywiście, że się zmieniamy...głównie zmieniają się nasze role, nasz punkt patrzenia....Ważne, to co jedna z poprzedniczek pisała - by dzielić się przmyśleniami , odczuciami...
Komentarz
Tyle pociech, co kryzysów!
:bigsmile:
Toć piszą, że pociecha wynika ze skończenia się kryzysu...
Proszę nie brać tego osobiście.
I wydaje mi się , że można wiele znieść, gdy ma się wsparcie w tej drugiej osobie....
Po dłuższym zastanowieniu.....to chyba nie do tego działu...bo to miało być o ratowaniu trudnych małżeństw......a ja raczej o trudnych sytuacjach pomyślałam....nie koniecznie tych małżeńskich....
http://www.mojemalzenstwo.pl/upload/video/
Z trudnymi sytuacjami zmagamy się wspólnie jako małżeństwo i jest co najmniej o połowę łatwiej. W trudnym małżeństwie zmagamy się nie tylko ze sobą ale i z (trudnym) małżonkiem więc jest dwa razy trudniej!
Żona z kilkuletnim stażem skarży się , że jej mąż był taki wspaniały, a przez te lata stał się nie do zniesienia.
A Jacek jej na to:
- To przy Pani się taki stał??
Nic dodać nic ująć.....ostatecznie wiemy ( lub powinniśmy wiedzieć )kogo bierzemy za żonę/męża.....a potem to już wspólna praca w dobrym lub złym kierunku
"Ona mnie tak kocha i za to ją kocham"
Przeżywają szok, kiedy odkrywają, że "ona już nie kocha", bo ta ich wizja miłości była spaczona, pojęta bardzo egoistycznie. Słusznie powiedział Taw, że myślą, że miłość to uczucie...
Poza tym często mylą miłość z seksem, a przecież nie samym seksem żyje cłowiek (czy jakoś tak...):bigsmile:
Modne ostatnio stały się podróże przedślubne, no i mają owoce...
To garść moich przemyśleń na podstawie związku jednego mojego znajomego
A ponieważ poznałam mojego męża mając 13 lat....to kształtowaliśmy się od podstaw można powiedzieć, a teraz widzimy, że to jedna z wielu zalet naszego związku....oczywiście, że się zmieniamy...głównie zmieniają się nasze role, nasz punkt patrzenia....Ważne, to co jedna z poprzedniczek pisała - by dzielić się przmyśleniami , odczuciami...
A o obrączkach z grawerem rozwodowym słyszałaś?