Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Dobrze mieć dużą rodzinę

edytowano stycznia 2007 w Czytelnia
0bro112.jpg

Duża rodzina to pragnienie niejednej młodej kobiety, które jednak po jej wejściu w dorosłe życie bywa w wielu przypadkach weryfikowane i pozostaje tylko w sferze marzeń. W czasach, gdy zwycięża konsumpcjonizm, niewielu decyduje się na "życie w pełni" - jak określają je rodzice, którzy mają dużo dzieci. Ale są rodziny wielodzietne. Tylko poprzez politykę państwa i mediów, które wolą promować egoistyczny, dwu- lub trzyosobowy model rodziny albo po prostu tzw. single, nic się o nich nie mówi. A przecież warto - bo duża rodzina to więcej radości, śmiechu, czasem i smutków, ale te razem łatwiej przetrwać. To także szczęście - wbrew krążącym mitom. I może warto mówić głośno też o tym, że dzięki rodzinom wielodzietnym, takim jak małżeństwo Małgorzaty i Sławomira Bednarków z dziesięciorgiem wspaniałych dzieci Polska może przetrwać.

Jest przedświąteczny czas. Wszyscy zabiegani, podekscytowani tym, że już za kilka dni święta, że narodzi się Jezus. Pani Małgorzata w tych dniach kilka razy idzie na wigilię i jasełka, w których uczestniczą jej dzieci - do przedszkola czy szkoły. Tak też się spotykamy. Ładna, wysoka, zadbana blondynka z pięciomiesięcznym chłopczykiem na ręku. Nie wygląda na mamę dziesięciorga dzieci. - Wszyscy, gdy powiem im, ile mam dzieci, są bardzo zdziwieni - mówi. - Czasem padają pytania, czy jesteśmy rodziną zastępczą - dodaje. Czy zaplanowali, że będą mieć dużą rodzinę? - Nie, to tak samo przyszło - stwierdza. Ona pochodzi z "dużej" rodziny - ma dwie siostry, jej mąż Sławomir jest jedynakiem. - Jesteśmy z mężem bardzo otwarci na życie - podkreśla pani Małgorzata. I mówi, że w takiej rodzinie jest tak samo jak w normalnej, tylko jest więcej dzieci, śmiechu, radości, ale też więcej smutku, choroby czy wreszcie obciążenia ekonomicznego. - A to daje nam mocno w kość - mówi. - Ale to nie dlatego że jesteśmy niezaradni, tylko przez zły podział środków państwa i brak polityki rodzinnej - tłumaczy. Bo według niej i wielu rodzin o podobnym statusie, "istniejemy, choć państwo nic nam nie daje w zamian, bo polityki rodzinnej nie ma żadnej, a my mamy się dobrze". Choć przecież mamy w takich rodzinach pracują 24 godziny na dobę, to jednak nie przysługuje im ani prawo do zasiłku, ani potem do emerytury - i to jej zdaniem należałoby w najbliższych latach zmienić. - O rodzinach wielodzietnych trzeba poznać prawdę i zacząć o nich wreszcie mówić.

Wykreowany głównie przez media wizerunek rodziny wielodzietnej nijak się ma do rzeczywistości - z dziesięciorga dzieci państwa Bednarków troje uczy się w szkole muzycznej - Maksymilian gra na skrzypcach, Julia na fortepianie, a Dawid na gitarze. Najstarsza, 16-letnia Paulina uczy się w liceum, w klasie z wykładowym francuskim. Żadne z dzieci nie ma problemów z nauką. - Dzieci, dlatego że jest duża konkurencja w domu, mają duże parcie na naukę, na bycie lepszym od brata, siostry - mówi ich mama. - To naturalna szkoła życia - dodaje. Widać, że jest dumna ze swojej gromadki dzieci. Sama, mimo tylu obowiązków w domu, studiuje zaocznie na IV roku w Instytucie Studiów nad Rodziną w Łomiankach. Mąż prowadzi własną działalność gospodarczą - firmę, która zajmuje się organizacją koncertów, spektakli teatralnych. Oprócz tego wspólnie z innymi rodzinami założyli w Łodzi Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych, w którym aktywnie działają. Organizacja skupia rodziny wielodzietne (od czworga dzieci w górę). Są to rodziny z Łodzi, Rawy Mazowieckiej i pobliskich miejscowości. - Poprzez Stowarzyszenie możemy korzystać z pomocy innych firm i osób - podkreśla mąż pani Małgorzaty, Sławomir, który jest prezesem Stowarzyszenia. Można też pomóc materialnie rodzinom. Rozdajemy ubrania, buty, żywność z banku żywności - dodaje pani Małgosia. W związku z tą działalnością mają dużo planów. - Oprócz pozyskiwania odzieży, żywności mamy projekt budowy domów jednorodzinnych dla kilku rodzin wielodzietnych - opowiada pan Sławomir. Zgodnie z projektem, obok osiedla domów powstanie ośrodek wypoczynkowo-rehabilitacyjny wraz z kompleksem sportowo-kulturalnym. - W ośrodku znajdowałyby się np. gabinet odnowy biologicznej, sala bilardowa, kawiarnia, gabinet stomatologiczny, sala gimnastyczna, sala komputerowa, scena teatralno-filmowa, kaplica, itp. - tłumaczy. - Obok ośrodka powstanie gospodarstwo ekologiczne z agroturystyką - tam oprócz żywności będzie hodowla zwierząt na potrzeby własne i na sprzedaż, minizoo - mówi. Mają już wstępną lokalizację. To wieś Ossowice obok Rawy Mazowieckiej. - Czekamy na wyjaśnienie spraw związanych z zagospodarowaniem terenu po byłej szkole - znajdują się tam budynki stare i nowe w stanie surowym o łącznej powierzchni około 1000 m2 oraz 2 ha ziemi - mówi. Są już także firmy, które zadeklarowały swoją pomoc - wciąż jednak potrzebujemy chętnych do zaangażowania się w projekt "Nasz Dom" - dodaje. Stowarzyszenie chętnie rozpocznie współpracę z wszelkiego rodzaju producentami i dystrybutorami wszystkiego, co jest potrzebne do realizacji projektu.

Pani Małgorzata podkreśla, że choć strona ekonomiczna kuleje, to gdy się ma jakieś wartości w głowie, świat mniej kusi. Nie mogą wyjechać na urlop całą rodziną, bo to duży wydatek, ale mogą być razem na działce, którą mają w okolicach Łodzi - tam odpoczywają. Poprzez Stowarzyszenie dzieci mają możliwość wyjścia do teatru, kina, regularnie chodzić na basen. - Rzadko zdarzają się wyjścia całą rodziną, bo każdy ma wiele zajęć - tylko w soboty i niedziele - mówi pani Małgorzata. Rodzina Bednarków mieszka w niewiele ponad 40-metrowym mieszkaniu. W dwóch ładnych, przytulnych pokojach. Chcieliby jednak dostać większe mieszkanie, czteropokojowe, by mogli się w nim normalnie pomieścić. - I w podobnej jak obecnie okolicy, bym mogła być spokojna o bezpieczeństwo dzieci - mówi pani Małgorzata. Podczas rozmowy na kolanach mamy siedzi pięciomiesięczny Ksawery. Pani Małgosia przytula chłopca, podaje mu pierś do karmienia. W pewnej chwili podnosi go do góry i pyta: - Czy to dziecko jest gotowe, bym teraz poszła do pracy? Chłopiec jest w wieku, gdy kobietom mającym małe dziecko kończy się właśnie urlop macierzyński. Jednak - i tu pani Małgorzata słusznie zwraca uwagę - urlop macierzyński dotyczy 10 proc. kobiet, bo 90 proc. nie ma do niego uprawnień, albo muszą wracać do pracy - jakie rozwiązanie dla pozostałych? Podkreśla, że wreszcie powinno się dostrzec możliwości inwestycji w kapitał ludzki, który w przyszłości przyniesie korzyści - a rodziny wielodzietne to świetny kapitał ludzki, trzeba dać im tylko możliwość rozwoju - stwierdza. A widzi to dzięki swojej rodzinie.

Jakie mają marzenia? Ona - by dzieci były zdrowe, by im się w życiu dobrze ułożyło. Razem - nowe mieszkanie. Czy coś więcej? Chyba już nic. Bo tak naprawdę szczęście nie polega na wymiarze materialnym, ale na byciu razem i byciu dla siebie. - Fajnie jest mieć dużą rodzinę - mówi na koniec pani Małgorzata. I jednym tchem wymienia imiona dzieci - Paulina, Patrycja, Pamela, Maksymilian, Julia, Dawid, Sara, Kinga, Oskar i Ksawery.
W jej rodzinie na razie przygotowania do świąt. W Wigilię, gdy na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka, zasiądą do ogromnego stołu, który na co dzień jest złożony i służy dzieciom jako blat do odrabiania lekcji. Będą wspólne kolędy, dzielenie się opłatkiem, potem Pasterka.

Anna Skopinska / Nasz Dziennik
Ta dyskusja została zamknięta.