Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

ściąganie - pierwsza jaskółka ?

edytowano października 2014 w Polityka

Rektor Politechniki Rzeszowskiej grozi wyrzucaniem z uczelni za ściąganie


Wyrzuceniem ze studiów grozi studentom za ściąganie na
egzaminach lub kolokwiach rektor Politechniki Rzeszowskiej. Uczelnia
zapowiada zdecydowane kroki przeciwko ściąganiu.


http://www.kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz/rektor-politechniki-rzeszowskiej-grozi-wyrzucaniem-z-uczelni-za-sciaganie


Komentarz

  • u mnie w grupie (ostatnie studia) najbardziej ściągały...
    da------------daaam!
    czynne nauczycielki :(
  • Bo nie wszyscy chcą się uczyć, dla wielu wystarczy sam papierek. A skoro wiedzy brakuje, trzeba ściągać.
  • a niektóre przedmioty tylko zaliczyć
    ludzie są racjonalni
  • Skuteczna walka ze ściąganiem to zmniejszenie presji na kończenie szkół. Nie każdy musi być magistrem i nawet nie każdy musi mieć maturę. Wielu wystarczyłby solidny zawód zdobyty w szkole zawodowej o konkretnym profilu. Dzięki temu egzaminy mogłyby być bardziej merytoryczne i absolwenci reprezentowaliby faktycznie jakiś poziom. Niestety wiąże się to z poluzowaniem (a lepiej zlikwidowaniem) polityki dojenia małych firm i przy obecnej ekipie ma małe szanse na realizację.

    Obecnie każdy musi studiować, bo to zmniejsza bezrobocie poprzez dodatkowe etaty dla wykładowców i nie wliczanie studentów do wskaźnika bezrobocia. Ale żeby każdy studiował, poziom trzeba dostosować do możliwości najsłabszych. Dzięki temu mamy masę dorosłych ludzi bez zawodu i bez perspektyw na znalezienie pracy. Czyli idealna podaż taniej siły roboczej dla koncernów lub na niskie posady urzędnicze. W takich warunkach każdy kto ma pracę nie będzie protestował na warunki i zrobi wszystko co mu się każe.
  • Jeżeli egzamin jest praktyczny, to możliwości ściągania praktycznie nie ma. Gdyby nauczycielom rzeczywiście zależało na braku ściągania, taki proceder byłby niszowy. Jednak jakoś trzeba podnieść poziom wyników żeby w statystykach ładnie wyglądało. Spotykałem się zatem zarówno z dawaniem ściąg przez nauczycieli jak i z kupowaniem pakietu identycznych długopisów dla wszystkich żeby nauczyciel mógł poprawiać drobne błędy (o ile prace nie są sprawdzane na zewnątrz). To efekt źle ustawionego priorytetu na ilość zdających zamiast na jakość tej grupki która zdała najlepiej.

    Jeżeli zatem stworzymy warunki bezcelowości ściągania poprzez odpowiednio opracowane egzaminy, nie będzie trzeba niczego zakazywać ani ścigać ani popisowo karać. Należy przywrócić sens uczenia się, aby była istotna różnica pomiędzy solidną wiedzą, a zaliczonym egzaminem. Kiedy pracę dostanie się bez papierka, nie trzeba będzie go zdobywać za wszelka cenę.
  • @Turturek, ściągania człowiek uczy się w gimnazjum, a poziom nauczania tam jest taki, że jedynym powodem tegoż jest lenistwo uczniów. Dzieciaki to robią, bo jest przyzwolenie społeczne, a nie z obawy o bezrobocie.
    Tak jak piętnujemy kradzież cukierka w sklepie czy z plecaka koleżanki, żeby nie wychować złodzieja, tak powinniśmy piętnować ściąganie, żeby nie wychować oszusta.
  • no to jak się uczciwie nie da, to nie ogarnąć, przyznać się, pozwolić nie iść do szkoły, wszystko wydaje się lepsze niż oszustwo...


    tylko że "wszyscy tak robią"
    i tak się to kręci
  • edytowano października 2014

    Pamiętam na studiach przedmioty, które były tylko po to, by niektórzy wykładowcy mieli co wykładać.

    W momencie kiedy przez ograniczony czas masz wybór, czy kuć analizę matematyczną, czy filozofię (na inżynierskich studiach)... no sorry, ale ściąganie staje się objawem zdrowego rozsądku. Na szczęście niektórzy wykładowcy czuli ten układ i po prostu pozwalali korzystać na egzaminie z pomocy naukowych.

    Oczywiście zgadzam się, że uczy to oszukiwania, ale ściaganie to często skutek, a nie przyczyna.

     

  • Paweł, sorry, jak można "kuć" analizę matematyczną? :))))))
  • A wiecie, że nigdy nie umiałam ściągać? Za bardzo się denerwowałam. 

  • Robienie ściąg to dobry sposób na naukę dla wzrokowców. Praktycznie to co najważniejsze da się zapamiętać. Oczywiście trzeba je samemu zrobić, a nie wydrukować z netu.

    Co do ściągania, pamiętam sytuację z V klasy kiedy na klasówce z historii wspomagałem się zeszytem przy jakiejś wyliczance. Koleżanka robiła podobnie i dostała 3, a ja 5. Bardzo ją to oburzyło i zgłosiła ten fakt nauczycielowi. Nauczyciel wziął nas na środek i kazał odpowiedzieć na pytania z klasówki. Dziewczyna strasznie dukała, a ja śpiewająco wszystko powiedziałem. Nauczyciel tylko skomentował "teraz już wiesz za co". Bo ściągnąć to jedno, ale warto żeby to zapamiętać.

    Później na niektórych zajęciach nauczyciele czy wykładowcy pozwalali mieć ze sobą kartkę A4 z zapiskami wzorów czy definicji, żeby zająć się rozwiązywaniem zadań, a nie kuciem wzorów. Wykładowca od inżynierii chemicznej wyraźnie powiedział, że inżynier to nie człowiek o zna wszystkie wzory, ale ten co wie gdzie je znaleźć, a przede wszystkim jak je zastosować.

    Tak jak napisała rusałka, zaczyna się wszystko w podstawówce i jest spowodowane najczęściej naciskiem na wysokość oceny, a nie na zrozumienie tematu. Zadania problemowego nie da się ściągnąć, wyliczankę podana wcześniej w zeszycie już jak najbardziej. A wymagania rekrutacyjne oparte na ocenach tylko napędzać będzie wszelkie sposoby ich zdobycia. Czy to ściąganie przez ucznia czy żebranie o ocenę/przekupywanie nauczyciela przez rodziców. Każda ocena jeżeli nie odzwierciedla faktycznego stanu wiedzy jest zła, bez względu jaką drogą została uzyskana.
  • @rusalka, ja skończyłam gimnazjum, więc wiem jak tam i szczerze Ci powiem na podstawie własnego doświadczenia, że najlepsze co możesz zrobić dla własnej córki to pozwolić jej czasem tą pałę dostać. Oczywiście mobilizować do jej poprawienia, ale nie robić z tego dramatu, który zaważy na całej jej przyszłej karierze. Właśnie takie podejście rodziców przyczynia się do wyścigu szczurów o najlepsze oceny za wszelką cenę.
  • To współczuję, szczerze, bo byłam taka sama i odbiło się to na moim zdrowiu niestety. Musi się dziewczyna trochę zdystansować, ale to się tak łatwo mówi z perspektywy czasu i poważnych życiowych problemów...
  • >Paweł, sorry, jak można "kuć" analizę matematyczną?
    Normalnie. Przed egzaminem rozwiązałem przez 2 tyg kilkaset zadań. Bo umieć teorię to jedno, a zastosować to drugie ;)
  • O to mi chodziło, że nie wkuje się na pamięć ;) 
  • Ściągałam wiele lat..... Dyplom za ściąganie o mało nie dostałam.
    Rzadko bywałam złapana...
    Za to kuleję do dziś jak sie musze czegoś nauczyc naprawdę, warto uczyc sie uczciwie...
    ale jak sie to robi to ja do dziś nie wiem.
  • Nie mam problemów z nauką, bo czytanie jest dla mnie przyjemnością. Do tego wiele elementów nauki wymaga po prostu zwykłej praktyki. Jak rozwiąże się kilkaset zadań, to potem latami się pamięta metodę. Jak złoży się setki komputerów, to potem wszystkie kabelki na ślepo da radę podłączać. Jak zrobi się setki projektów w programie graficznym, to nawet na chińskiej wersji językowej da się potem pracować. Dlatego fachowiec oznacza praktyka, a nie teoretyka. Bez praktyki sama teoria wlatuje i wylatuje z prędkością światła.
  • Też czasem ściągałam, podobnie jak Pawel:) na filozofii, socjologii, historii medycyny:) 
  • a wcześniej ?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.