Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
Wyrzuceniem ze studiów grozi studentom za ściąganie na
egzaminach lub kolokwiach rektor Politechniki Rzeszowskiej. Uczelnia
zapowiada zdecydowane kroki przeciwko ściąganiu.
Komentarz
Obecnie każdy musi studiować, bo to zmniejsza bezrobocie poprzez dodatkowe etaty dla wykładowców i nie wliczanie studentów do wskaźnika bezrobocia. Ale żeby każdy studiował, poziom trzeba dostosować do możliwości najsłabszych. Dzięki temu mamy masę dorosłych ludzi bez zawodu i bez perspektyw na znalezienie pracy. Czyli idealna podaż taniej siły roboczej dla koncernów lub na niskie posady urzędnicze. W takich warunkach każdy kto ma pracę nie będzie protestował na warunki i zrobi wszystko co mu się każe.
Jeżeli zatem stworzymy warunki bezcelowości ściągania poprzez odpowiednio opracowane egzaminy, nie będzie trzeba niczego zakazywać ani ścigać ani popisowo karać. Należy przywrócić sens uczenia się, aby była istotna różnica pomiędzy solidną wiedzą, a zaliczonym egzaminem. Kiedy pracę dostanie się bez papierka, nie trzeba będzie go zdobywać za wszelka cenę.
Tak jak piętnujemy kradzież cukierka w sklepie czy z plecaka koleżanki, żeby nie wychować złodzieja, tak powinniśmy piętnować ściąganie, żeby nie wychować oszusta.
tylko że "wszyscy tak robią"
i tak się to kręci
Pamiętam na studiach przedmioty, które były tylko po to, by niektórzy wykładowcy mieli co wykładać.
W momencie kiedy przez ograniczony czas masz wybór, czy kuć analizę matematyczną, czy filozofię (na inżynierskich studiach)... no sorry, ale ściąganie staje się objawem zdrowego rozsądku. Na szczęście niektórzy wykładowcy czuli ten układ i po prostu pozwalali korzystać na egzaminie z pomocy naukowych.
Oczywiście zgadzam się, że uczy to oszukiwania, ale ściaganie to często skutek, a nie przyczyna.
Co do ściągania, pamiętam sytuację z V klasy kiedy na klasówce z historii wspomagałem się zeszytem przy jakiejś wyliczance. Koleżanka robiła podobnie i dostała 3, a ja 5. Bardzo ją to oburzyło i zgłosiła ten fakt nauczycielowi. Nauczyciel wziął nas na środek i kazał odpowiedzieć na pytania z klasówki. Dziewczyna strasznie dukała, a ja śpiewająco wszystko powiedziałem. Nauczyciel tylko skomentował "teraz już wiesz za co". Bo ściągnąć to jedno, ale warto żeby to zapamiętać.
Później na niektórych zajęciach nauczyciele czy wykładowcy pozwalali mieć ze sobą kartkę A4 z zapiskami wzorów czy definicji, żeby zająć się rozwiązywaniem zadań, a nie kuciem wzorów. Wykładowca od inżynierii chemicznej wyraźnie powiedział, że inżynier to nie człowiek o zna wszystkie wzory, ale ten co wie gdzie je znaleźć, a przede wszystkim jak je zastosować.
Tak jak napisała rusałka, zaczyna się wszystko w podstawówce i jest spowodowane najczęściej naciskiem na wysokość oceny, a nie na zrozumienie tematu. Zadania problemowego nie da się ściągnąć, wyliczankę podana wcześniej w zeszycie już jak najbardziej. A wymagania rekrutacyjne oparte na ocenach tylko napędzać będzie wszelkie sposoby ich zdobycia. Czy to ściąganie przez ucznia czy żebranie o ocenę/przekupywanie nauczyciela przez rodziców. Każda ocena jeżeli nie odzwierciedla faktycznego stanu wiedzy jest zła, bez względu jaką drogą została uzyskana.