Nawet pięć tysięcy złotych grzywny grozi rodzicom notorycznie wagarujących uczniów. Nowy przepis obowiązuje od września w znowelizowanej ustawie o szkolnictwie. Ma zmotywować rodziców do bliższego przyjrzenia się nieobecnościom dzieci w szkole.
Nauczyciele cały czas przegrywają batalię o obecność uczniów na lekcjach. Grzywna ma skłonić rodziców do większego zainteresowania się tym, co robią ich pociechy. I skończenia z bezmyślnym usprawiedliwianiem każdej nieobecności. Ja osobiście nie przyjmowałabym usprawiedliwień od niektórych rodziców - mówi dr Gabriela Olszowska, dyrektor krakowskiego gimnazjum nr 2.
[cite] Maciek:[/cite]<i>Ja osobiście nie przyjmowałabym usprawiedliwień od niektórych rodziców - mówi dr Gabriela Olszowska, dyrektor krakowskiego gimnazjum nr 2.</i>
no proszę, ciekawa jestem kryteriów "pani dyrektor"...:shocked:
Z pewnością wagarowaniu trzeba sie przeciwstawiać. Ale w jaki sposób? To trudny problem, ponieważ rodzice wagarujących notorycznie dzieci już dawno stracili kontrolę nad tymi dziećmi.
Wagarować można z rodzicami. U nas szkoła stoi przynajmniej na drugim miejscu(po wyjazdach rodzinnych). Jak niby ma ktoś mnie przekonać że szkoła jest ważniejsza skoro sam wagaruje bo mu za mało płacą.
Co za bzura! Wagarowanie to przecież nieusprawiedliwione opuszczanie zajęć. Jeśli więc za wagary mają rodzice płacić to właśnie zwiększa się automatycznie, a nie kończy, ilość owych "bezmyślych usprawiedliwień każdej nieobecności" w celu uniknięcia skutków finansowych...
Bez obawy, zostanie powołany specjalny urząd do sprawdzania i na początek komisja która ustali ile wolnego,na co i jakie kompetencje mogą mieć rodzice.
hmmmm ja rozumiem ,że to my wychowujemy dzieci i mamy wpływ w dużym stopniu na to co robią, ale średnio wychowawcze jest karanie rodziców za czyny ich dzieci. Dzieci nie odczują konsekwencji swoich czynów, co najwyżej dostaną w skórę od rodziców ....ale zwykle są to rodzice, którzy i tak przykładem rodzicielskim nie świecą.... W jednej z moich szkół za dewastację w szkole płacili rodzice - ilość zniszczeń nie zmniejszyła się, w innej szkole za dewastacje były kary bezpośrednie połączone z konsekwencją odczuwalną przez dzieci np tydzień mycia toalet po lekcjach - i to przyniosło skutek :)
Może w przypadku wagarów też byłoby lepiej by konsekwencje bezpośrednio dotykały dzieci, bo albo zwiększy się iloć bezsensownych kryjących usprawiedliwień ( nie wierzę w skuteczną kontrolę tego ) albo rodzice zbankrutują przez dzieci ( zważywszy, że wagary dotyczą zwykle powtarzających się osób)...jak dla mnie dramatyczne w skutkach to będzie i zero wychowawcze
A może też tak być, że jakiś lewacki rząd wprowadzi obowiązkową edukację seksualną. Rodzicom pozostanie jedynie ciągłe zwalnianie dziecka z tych lekcji. Może jakiś nadgorliwy nauczyciel nie przyjąć tego zwalniania dziecka z lekcji i rodzice będą musieli płacić karę, że niby dziecko chodzi na wagary.
Komentarz
no proszę, ciekawa jestem kryteriów "pani dyrektor"...:shocked: