Ok, ja nie mówię że nie. Pracuje w podstawówce, na początku czerwca mówi mi dyrekcją co mam ogarnąć do zakończenia roku. Zdaje dokumenty na bieżąco do zakończenia roku, można jeszcze tydzień po zakończeniu do 1 lipca. Wyjatkowo,niej ważne dokumenty po 20 sierpnia. W poniedziałek po zakończeniu roku jest rada a później wakacje.
Ale to w sumie dyrekcją odważna jest że tak anglistę eksploatuje. To obecnie jedna z bardziej pożądanych specjalności. Zawsze możesz skontaktować jakiś przedmiot i uczyć w klasie z wykładowym angielskim. Wtedy jest 100 procent dodatku. Ale angielski to ciężki do uczenia. Bo jak byś nie tłumacza tł jak się znlaski swojej nie nauczą słówek nampiemiec to nie rusza.
Ale to w sumie dyrekcją odważna jest że tak anglistę eksploatuje. To obecnie jedna z bardziej pożądanych specjalności. Zawsze możesz skontaktować jakiś przedmiot i uczyć w klasie z wykładowym angielskim. Wtedy jest 100 procent dodatku. Ale angielski to ciężki do uczenia. Bo jak byś nie tłumacza tł jak się znlaski swojej nie nauczą słówek nampiemiec to nie rusza.
Jestem bardzo zadowolona ze swoich uczniów i świetnie sobie radzą.
A w mojej szkole wszyscy angliści ciężko pracują. Choć faktycznie, ten rok jest dla mnie wyjątkowo cięzki w szkole.
JA mam takie spostrzeżenia, że niektórzy nauczyciele mają to coś, co jest talentem wrodzonym. Mogą się mniej wysilać, mniej przygotowywać, a ich osoba sama w sobie powoduje respekt i skupienie. Wiele takich nauczycieli nie ma i gdyby tylko tacy mieli pracować, to nie miałby kto uczyć. Czasami jest tak, że ten kto sobie gorzej radzi z dyscypliną bardzo sumiennie się przygotowuje. A młodzież taka, że jest teraz coraz trudniej.
Ja widzę olbrzymią frustrację wśród nauczycieli, która bardzo obija się na uczniach. Uczniowie święci nie są, rodzice olewają wychowanie dzieci, wszystko racja, ale zawód nauczyciela z miesiąca na miesiąc traci prestiż i uczyć idą coraz większe nemoty.
Już niedługo, Eluniu, już niedługo...
Coraz większy problem mają dyrektorzy z obsadzeniem wakatów matematyków, chemików, biologów i językowców. Nawet ,,niemoty'' odchodzą, czasem po tygodniu, bo za 2 tysie nikt nie chce pracować z uroczymi ,,dziubdziusiami'' i jeszcze milszymi rodzicami...
Felicyta - mi to wyglada na dobra szkole, mimo że zwykła państwowa. A gdybyśmy zostali w Doncaster to może moje by tam chodziły, kto wie? W sumie paskudne miejsce, aż się wierzyć nie chce że tam może być dobra szkoła.
a co z tym Doncaster nie tak? brzmi ładnie, zagramanicznie...
Nic. Mówi się o nim "People's Republic of Doncaster", sąsiad zawsze narzekał na Tacher, że zamknęła im kopalnie, taka working class tam mieszka, bezrobocie i beznadzieja. Generalnie takie dziadostwo, ponoć niebezpiecznie, ale nie doświadczyłam. Jeździłam po nocy po mieście, wracałam do domu że szpitala jak syn tam 3 miesiące leżał, nic podejrzanego i niebezpiecznego nie spotkałam. I - tak mówiono - ma największy wskaźnik HIV. Może coś się zmieniło, nie wiem.
W podstawowce syna za zle zachowanie musieli odrabiac lekcje w gabinecie i pod czujnym okiem dyrekcji W sredniej nie wiem, bo jeszcze nie podpadl, ale juz byla akcja sprawdzania dlugosci spodniczek dziewczat ( zeby nei za krotkie) oraz pilnowania, aby chlopcy nosili odpowiednio koszule ( nie wywalone na wierzch, ale porzadnie wetkniete w spodnie)
Komentarz
I po tym co piszesz to robisz bardzo dużo i bardzo sumiennie więc ciężko jest porównywać twoje działania do ogółu.
W poprzedniej szkole też nie, siedziałam nawet dłużej.
A w mojej szkole wszyscy angliści ciężko pracują. Choć faktycznie, ten rok jest dla mnie wyjątkowo cięzki w szkole.
Coraz większy problem mają dyrektorzy z obsadzeniem wakatów matematyków, chemików, biologów i językowców. Nawet ,,niemoty'' odchodzą, czasem po tygodniu, bo za 2 tysie nikt nie chce pracować z uroczymi ,,dziubdziusiami'' i jeszcze milszymi rodzicami...
A gdybyśmy zostali w Doncaster to może moje by tam chodziły, kto wie?
W sumie paskudne miejsce, aż się wierzyć nie chce że tam może być dobra szkoła.
Mieszkaliście tam?