Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Domowy regulamin

2»

Komentarz

  • a może u Wiesi nie pije się kawy ;)
  • Chodzi o gościnność. Nie mamy jej w genach :)
    A kawy rzeczywiście nie pijemy, mamy tylk dla Gości ;)

    Pacyfistow nie chcemy wychować, stąd walka jest dozwolona ;) Co innego atak na np. bezbronne niemowlę. 3-latka jeszcze tak dobrze nie czyta, stąd wyjaśnienia w nawiasie, mogą poczekać na odpowiedni wiek obu.

    Chyba dopiszę dla "starych", żeby umieć przepraszać się i dzieci, w razie porażki wychowawczej.

    Wiem, że się można tego wszystkiego czepiać i negować.
    Ale się cieszę, że komentujecie.
    Na razie nic nie wieszamy. Dumamy dalej :)
  • Bez urazy - ale takie regulaminy to mi się kojarzą raczej z placówkami państwowymi (domy , dziecka, ośrodki wychowawcze, rodzinne domy dziecka) a nie z domem rodzinnym.

    Rozumiem, ze to tak bardziej "pod babcie i dziadków", może ewentualnie w takim wypadku podziała.
    Skoro dzieci malutkie, to słowo pisane jakoś tak nieodpowiednie.

    Ale mogę się mylić :)
  • edytowano luty 2015
    U mnie jest układ inspirowany zasadami z rozwojowiec.pl , oczywiście znacznie zmodyfikowany przeze mnie, gdyż ... no cóż już taki jestem i trudno mi cokolwiek zaakceptować bez własnego wkładu, a dzieci mam podobne.

    Wszystkie rzeczy do zrobienia wklepuję w program http://www.abstractspoon.com/ , według mnie najlepszy: intuicyjny po zatrybieniu jego funkcji, niestety tylko po angielsku ale wbrew początkowemu wrażeniu dość prosty, a przy tym łatwo i szybko z niego wszystko wyciągnąć jak jest potrzeba. Chyba najlepszy z kilkudziesięciu które testowałem.

    Jest maksylnie ostro odzielony etap planowania od pracy. Tutaj trudno było wyzbyć się natręct myślowych typu że "czas przeznaczony na planowanie jest czasem straconym".

    Co do roboty to przestrzegam aby była zawarta w przedziałach czasowych 30 badź 50 minut, a po tym obowiązkowa przerwa od 20 minut na regenerację sił (nie mylić z rozrywką). U mnie problemem było głównie przemęczenie, a taka praca z odpoczynkiem jest bardziej i efektywna i daje więcej radości. Np jak ktoś ze starszego rodzeństwa opiekuję się najmłodszym to ma maksymalnie 30minut zajmowania się. Ta sama zasada dotyczy wykorzystania komputera czy jako do rozrywki, czy jako do pracy.
    Np nauka może być w kawałku maksymalnie 50 minut. I dobrze takie zasady działają zarówno na nadgorliwca jak i olewacza (mam u siebie przedstawicieli obu grup).

    Oczywiście takie coś jest wdrażane stopniowo i delikatnie od jekiegoś roku, ale przynosi efekty:
    1. Większość rzeczy jest lepiej zaplanowane, t.j. bardziej efektywnie jesteśmy w stanie przewidzieć różne wydarzenia i je ogarnąć.
    2. Jest mniejsze zmęczęnie, a co za tym idzie zdrowie zaczyna się poprawiać.
    3. Wyzbywamy się poczucia winy i małej wartości wraz z efektami naszej pracy.

  • U nas jedynie obowiązki codzienne są wywieszone z cytatem- kto nie pracuje niech też nie je

    Yyy, czy to nie jest zasada żywienia żywcem wzięta z archipelagu GUŁag? :-S
    U św. Pawła było "kto NIE MOŻE pracować, niech też i nie je" (albo to kwestia przekładu ;) ).
  • Katia, jest jak piszesz, nie chciałam się wtrącać :) Co kraj to obyczaj :)
  • U nas zasady były spisane przez rok. Przy dwójce dzieci. Potem wszystko wzięło w łeb. I wyszło na to że po prostu robi się to co jest konieczne w danej chwili. Najtrudniej się planu trzymać. Nie piszę planów pt nie krzyczymy, bo to nie ma sensu, sama nieraz krzyczę, mąż nieraz krzyczy, to nie widzę sensu dzieciom zakazywać, zwłaszcza że nie wiadomo od jakiego punktu zaczyna się krzyk a do jakiego jest to zwykłe podniesienie głosu. Jak czegoś nie dam rady zrobić to zlecam dzieciom. Nie mam stałych obowiązków dla dzieci, bo to sensu nie ma u mnie. Dzieci mają swoje pokoje sprzątać i ścielić swoje łóżka, mają odnosić za sobą talerze i zabawki z salonu mają zbierać inaczej wyrzucam albo chowam, mają brudne swoje ciuchy wrzucać do kosza z praniem. O resztę rzeczy są ewentualnie proszone. Nauka to jest ich własny problem. Resztą nauki pt język polski i historia zajmuję się ja jak znajduję czas. Nic nie muszę spisywać.
    Nie rozumiem @BiznesInfo tego tekstu o opiece nad dziećmi młodszymi. Moje bawią się po prostu razem, ja im sie do zabaw nie wtrącam, chyba że coś złego się dzieje ale to słychać, po polu biegają same, jak je zostawiam w domu od opieką starszej siostry to z tego co wiem jest tak samo. I nie wracam za pół godziny żeby mogła odpocząć 20 minut. Nie uważam bycia w domu z siostrami młodszymi jako wyczerpującego zajęcia, po prostu jak trzeba to zostaje. Jedyna ma tyle lat że może. Z drugiej strony ma dużo swobody.
    Co do reszty to wszystko zależy. Czasem nie lubię jak mi się Karolina pląta na dole późno wieczór bo cehcę np z mężem film pooglądać albo pogadać to wtedy jej mówię że ma iść do siebie. Resztę kładziemy spać ok 21:00 Zasadą jest że do ósmej mają być umyte i najedzone, ale to mój obowiązek, jak nie daję rady z jakiegoś powodu to proszę o pomoc Karolinę albo Klarę, obie są na tyle duże żeby nalaś wodę do wanny i pomóc wyjść z wanny siostrom. Uczę moje dziewczyny jak największej samodzielności i to jest chyba sedno sprawy.
    Moim zdaniem dzieci patrzą na mnie i zachowują się podobnie. Jęsli chodziłabym do południa w pidżamie to pewnie też miayby problem z ubieraniem się na czas.
  • I sumie po kilku dzieciach i latach doszłam do wniosku że jedyną obowiązującą zasadą w domu jest że rządzą rodzice.
  • Kto nie chce pracować, niech też nie je!
  • @Katia

    W Twojej wersji np choremu czy dziecku jedzenie się nie należy!
  • Ale za to taka matka z racji wieku +1 moze se dłużej odsapnąć w łazience ;)
  • w 41 minut można całkiem porządnie łazienkę wyszorować :D
  • U nas podobnie jak u @Odrobinki.. dzieci nie mają jakiś specjanych obowiązków, poza ścielniem łóżek, ogranieciem pokoju, czasem śmieci do wyniesienia, wyrzuceniem swoich brudów doprania, popilnowalnie rodzeństwa młodszego.
    U nas problem z tym, że miałabym doła, gdyby jakiś punkt z planu nie został zrealizowany...i pewnie by była awantura:)

    A ponieważ zywioł jest ciężki do okiełznania, to caaały czas potrzeba pomocy dzieci przy najrózniejszych zadaniach...ale jakby im konkretnie liczyć co robią, to by było ciężko...

    A z tym krzykiem- nooo, zakaz krzyku chyba by mnie najwiecej kosztował.

  • Nic nie wieszam :) Jak już wywieszę coś dzieciom, to rozumiecie koniec, bo autorytet ucierpi, jeśli nie dopilnuję spisanych reguł ;)
    Mąż nie krzyczy. Sama do tego stopnia tracę cierpliwość 1-2x w miesiącu max.
    Wygląda na to, że sobie i dziadkom zrobimy wytyczne i tyle.


  • @Berenika, na odwrót. Moja wersja (czyli świętopawłowa ;) ) to "kto nie może". Kursywą napisana nie-moja (sowiecka): "kto nie chce".
  • @Katia

    Sprawdź 2 list do Tesaloniczan, rozdział 3 wersy 8 - 10
  • Nie chce, lenie nie dostaną jeść.
  • Napisałem: "U mnie problemem było głównie przemęczenie, a taka praca z odpoczynkiem jest bardziej i efektywna i daje więcej radości. Np jak ktoś ze starszego rodzeństwa opiekuję się najmłodszym to ma maksymalnie 30minut zajmowania się."

    @Odrobinka jakoś przegapiłem to co napisałaś. Już wyjaśniam w/g zasady lepiej późno niż wcale. Taka sytuacja zaistniała u mnie gdy byliśmy chorzy, a ja z żonką mieliśmy nawałkę obowiązków i umykały nam różne problemy organizacyjne obowiązków u dzieci. Dzieci buntowały się bo te które są z natury bardziej pomocne były bardziej przemęczone od od tych które stosowały spychologię.

    Tak przy okazji napiszę że ostatnio zaciekawiła mnie książka "Osobowość Plus" Littauer Florence. Dowidziałem się że to kim jestem wynika głównie z mojej natury, a więc tego co nie mogę zmienić, mogę co najwyżej zaakceptować. No i z tej natury wynika mój perfekcjonizm (a nie jak do tej pory myślałem że go wyniosłem z domu rodzinnego), oraz że mam dużo dobrych pomysłów i dobre rozwiązania, ale własnie z tej mojej natury wynika że jestem też urodzonym prokrastynatorem. Myślałem że to takie moje prywatne odchyły, co też jest nieprawdą gdyż dotyczy to znacznie więcej społeczeństwa.

    I skoro pomysły mam dobre, to ogłaszam że zamierzam stworzyć stronę o tym wszystkim. Nazwę ją "Melancholia Info". I opiszę tam wszystko: o wierze, antykoncepcji, regulaminach, planowaniu, wielodzietności. I nieważne czy zajmie mi to miesiąc czy 10lat, ja to zrobię, gdyż wynika to z mojej natury.

    Jeżeli jest ktoś kto wątpi w to co napisałem, to niech sobie przeczyta polecaną przeze mnie książkę. :)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.