Da się. Widziałam. Bez parcia kierowanego. Znaczy się, kobieta sobie stęka, jeśli ją najdzie chęć. Nikt jej nic nie każe. Tylko w pionie powinna być, albo na boku, żeby pod górkę dziecku nie było.
Z dwóch razy, które widziałam - raz 5 minut, raz ok godziny, ale to był pierwszy poród, a dziecko 4 kilo. I oba razy bez nacięcia, a to też skraca II fazę.
Moje dwa ostatnie wyjechały na trzecim partym bez mojego specjalnego udziału. Z czego raz udawałam, że prę, żeby położnej nie wkurzać. Za ostatnim razem już nie.
@Hope, a czy ja mówię, że to proste? Udało mi się przy kilku rzeczach protestować, gdybym wiedzy nie miała, to bym wszystko przyjmowała jak leci. I widzę, że zwykle świadome kobiety bywają inaczej traktowane, trudno im wszystko bez wyjątku wcisnąć. I wiedza pomagała mi samej - dbałam o to, by się ruszac, by iść pod ciepły prysznic, by przyjmować dogodne dla mnie pozycje, by oddychać tak, by było mi lepiej, żeby się skupić na sobie, nie na otoczeniu etc.
Zgodzę się z dziewczynami, że lepiej być świadomym, czego można oczekiwać i czego wymagać, bo miałam podobnie. Co do oxy i pierwszego porodu, to nawet wyedytowałam wpis, żeby nikt nie zarzucił, że straszyłam, dwa kolejne mimo, że po pierwszym miałam strach w oczach, wspominam o niebo lepiej. Najlepszy był ostatni poród. Tak jak wspominałam, jechałam do szpitala jak skurcze były co 3 minuty. Mój zestresowany mąż bał się, że urodzę w trasie. Dojechaliśmy do szpitala (zwykłego małomiasteczkowego ) dokładnie o północy. Do tego jeszcze w długi weekend (wcześniej rozmawiałam z mężem, że nie chcę by poród wypadł w jakieś święto, bo wtedy pewnie na dyżurach siedzi jakaś ciamajda, która nie potrafiła sobie załatwić urlopu). Najpierw pani przeprowadziła ze mną wywiad, odpowiedzi otrzymywała w przerwach między skurczami. Zaspany pielęgniarz dłubiąc w zębach zawiózł mnie windą na oddział. Trafiłam na salę porodową i okazało się, że miałam suuuuper położną i suuuuper lekarza. Oboje (bardzo młodzi) byli cały czas przy mnie, położna bardzo delikatna, a lekarz nie tylko, że nie kazał mi leżeć, ale nawet zachęcał do odpowiedniego poruszania się, twierdząc, że poprzednie porody za długo u mnie trwały. Położyć się musiałam dopiero w końcowej fazie i rzeczywiście urodziłam moim zdaniem bardzo szybko, bo przed drugą miałam już dzidziusia na brzuchu.
Mnie temat porodowy wciąga tylko 2-3 mies. przed i parę tygodni po. Szukam konkretnych wskazówek, co mogę ulepszyć i takie na forum znajduję. Jeszcze nigdy nie obejrzałam filmu z porodu, więc się pewnie nie kwalifikuję do rodzenia w domu, bo mam zbyt małe zainteresowanie tematem. Moje porody są lekkie, zniosłabym więcej, ale uważam, że dla dziecka walczę o bardziej naturalny poród, a nie dla siebie. Dla dziecka lepiej i bezpieczeniej jest naturalnie, bez sztucznej oksy, bez puszczania wód i w pozycji pionowej. Zauważyłam, że różnie liczy się wiek ciąży, ostatnio źle policzyłam i trafiłam do szpitala o najniższej kategorii, a był to poród w 36tc i 6 dni (mi wyszło już 37 tc). Od 1 dnia OM właśnie nie wychodzi tak, jak liczą szpitale, dodają jeszcze 3-4 dni (?), czy liczą od daty porodu do tyłu?
@OlaOdPawla, kilka min i finito? O jak zazdroszcze. Przy F.mialam parte 2h 15min. Jakby mi polozna nie przeszkadzala ktg i zmienianiem na sile pozycji, to moze bym urodzila... 15min predzej...
Mój pierwszy poród był zmedykalizowany i był trudny, długi, jakoś ta gigantyczna dawka oksy nie pomogła... Z kolei drugi w DN był jak dla mnie marzeniem. Dziecko jak na moje małe gabaryty spore, bez oksy, bez ktg, bez nacięcia, a partych to nawet nie pamiętam . I pomimo sporej anemii poporodowej czułam się dobrze.
Komentarz
Zauważyłam, że różnie liczy się wiek ciąży, ostatnio źle policzyłam i trafiłam do szpitala o najniższej kategorii, a był to poród w 36tc i 6 dni (mi wyszło już 37 tc). Od 1 dnia OM właśnie nie wychodzi tak, jak liczą szpitale, dodają jeszcze 3-4 dni (?), czy liczą od daty porodu do tyłu?