W najmniejszej republice, jaka istnieje w Andorze, niepodległem państewku, leżącem na pograniczu Francji i Hiszpanji w Pirenejach, wrzało od dłuższego czasu. Poszło o to, że zarówno Francja, sprawująca protektorat nad Andorą, jak i Hiszpanja postanowiły zamknąć tamtejszego prezydenta Pallaresa za jakieś podejrzane machinacje pieniężne. Prezydent jednak, czując oparcie w swoim ludzie, ani myślał o złożeniu władzy. Równocześnie na porządek dzienny wysunęła się sprawa reformy wyborczej. Dotąd bowiem prawo głosowania mieli tylko ojcowie rodzin, obecnie zaś wysunięto postulat, aby przysługiwało ono wszystkim, którzy ukończyli 25 rok życia. Żądaniu temu sprzeciwił się nietylko prezydent, ale także biskup hiszpański z Urgel, do którego djecezji należy Andorra. Tak donosiła
prasa 75 lat temu. A gdyby wprowadzić po prostu prawa wyborcze dla rodzin, które by oddawały wspólnie jeden głos?
Komentarz
Grunt by LUD miał złudzenia władzy (raz na cztery lata).
Conajmniej jeden. Głosami dzieci mogliby się podzielić. Sposób się znajdzie - grunt aby w końcu dać adekwatny do liczności głos wielodzietnym.
Tak, wtedy single, złote ptaki nie miałyby nic do gadania.
jestem za!
K
:bigsmile: