By zaszaleć w sylwestrową noc i zapomnieć choć na kilka godzin o dziecku, wystarczy 200-400 zł. Za taką kwotę naszą pociechą zajmą się profesjonaliści - opiekunowie i animatorzy z uprawnieniami pedagogicznymi.
Rodzice muszą tylko dać dziecku piżamkę, szczoteczkę do zębów, ubranie na następny dzień i obuwie na zmianę. Dzieci na pewno nie będą się nudzić. W grupie rówieśników będą mieć zapewnione atrakcje - od nauki tańca po bal piratów.
Sformułowanie jest dość niefortunne, ale wiadomo o co chodzi? Chyba nie widzisz Małgorzato nic złego w wyjściu na Sylwestra bez dzieci?
Ja osobiście co prawda w tych niecnych celach wykorzystywałam, dziadków lub opiekunki, od jakiegoś zaś czasu wszyscy razem wyjeżdżamy na sylwestra i ew wykorzystujemy, niańkę elektroniczną:bigsmile:
Ale jakoś inaczej chyba (teoretyzuję) zostawić dziecko w jego własnym domu pod opieką dziadków czy dobrze znanej, "domowej" niani, niż je wozić wieczorem, w ciemnościach, do przedszkola i tam zostawiać. Atrakcje nie przekonają zmęczonego i skołowanego dziecka, poza tym nieuchronnie przychodzi moment zasypiania... Sama mam odruch ucieczki, jak o tym myślę.
Ja, swoją drogą, jeszcze nie zostawiłam nigdy Franka w nocy pod opieką kogoś innego niż jego Tata, który i tak jest głównym specjalistą od rytuałów wieczornych.
..i fajnie, że można dzieci zostawić, jest jeszcze mały szczególik-jeśli kogoś stać i nie ma nikogo bliskiego to ok! Ja za imprezę sylwestrową, za mnie i Piotra + "koszyczek" płacę 60 zł, jak bym miała do tego doliczyć opieke przedszkolną, to wyszłabym na tym jak zabłocki na mydle:crazy:
K
My chyba też jesteśmy z podobnej frakcji, jak Bogdan. Jeszcze zdążymy się nabyć bez dzieci, kiedy te dorosną i wyfruną z domu. A teraz, póki są z nami, cieszymy się byciem razem. Tym bardziej, że większość czasu w tygodniu i tak spędzamy oddzielnie.
U nas bywało róznie, ale ostatni,kiedy jest juz czwórka, to jednak raczej robimy male przyjecie u siebie w domu, dla nas, dzieci, sasiadow i moze jeszcze jakiegos chetnego.
My podobnie jak Agnieszka. Kładziemy dzieci spać, jeśłi dzieci nie chcą - oglądamy fajerwerki przez okno. Zawsze sylwester wydawał mi się sztuczny ze swoim hukiem. Najpiękniejszy to ten, spędzony na modlitwie i adoracji w kościele.
My lecimy na swieta do Szczecina,wracamy wlasnie w Sylwestra(bilety sa b tanie wtedy) i bedziemy razem z dziecmi przyjaciol i nasza Vercia,zrobimy kolacje,znajomi przyniosa ciasto i szampana.U mnie w Irlandii jedynym dniem kiedy mozna puszczac sztuczne ognie,fajerwerki itd to Halloween,wiec nie ma problemu z Sylwestrem(nigdzie w Irlandii nie kupi sie sztucznych ogni legalnie) i dzieci pojda spac normalnie:)
Na razie uwazam,ze Vercia jest za mala by zostawac z kims na noc,duzo sie wyszalelismy przed Vercia i pewnie zdazymy potem jak juz nie bedzie chciala z nami go spedzac.
U nas Domowy Kościół organizuje Sylwestra w salkach przy Kościele. Można przyjść z dziećmi lub bez jak kto woli. My z dziećmi, jedzenie każdy przynosi swoje, potem można się podzielić jak czegos jest więcej, jest muzyka, pięknie udekorowane stoły, zabawki dla dzieci. Na miejscu można zrobić kawę , herbatę. Dzieci się bawią, tańczą, albo śpią w wózku. O północy oglądanie sztucznych ogni. Potem Msza św. Mam nadzieję, że w tym roku też tak bedzie :-) Nam to bardzo odpowiada.
Jeżeli dla kogoś to męka, to rzeczywiście nie warto....
A ja uważam, że dobrze jest się zabawić, jeśli czas po temu :)
U nas też organizowaliśmy kilka razy Sylwestra ze wspólnotą.....Zegarki przesunęliśmy o dwie godziny, by dzieci miały swoją "północ" o 22 :bigsmile:
Potem położyliśmy dzieci spać i mieliśmy kilka godzin tańca dla siebie - to może być tak ważne jak jedzenie- pobawić się w miłym gronie i nie zawsze tylko z dziećmi!
No ale kolacja, modlitwa były wspólne, jak też czas na zabawę z dziećmi - im też się należy!
[cite] Maciek:[/cite]My chyba też jesteśmy z podobnej frakcji, jak Bogdan. Jeszcze zdążymy się nabyć bez dzieci, kiedy te dorosną i wyfruną z domu. A teraz, póki są z nami, cieszymy się byciem razem. Tym bardziej, że większość czasu w tygodniu i tak spędzamy oddzielnie.
Tyle, że mając wiele dzieci może się okazać, że ostatnie wyfrunie z domu jak już nikt siły, a ni chęci nie będzie miał na balowanie...
Jak pisałam my wyjeżdżamy w tym okresie, ostatnio na narty i sylwester jest tylko dodatkiem Dzieciaki w czasie wieczoru sylwestrowego są z nami i co jakiś czas ubywa kolejny rocznik, a potem też zabawa tylko dla dorosłych. Zresztą my jak mamy możliwość to lubimy sobie sami wychodzić i naprawdę nie widzę w tym nic złego, a wręcz odwrotnie uważam, że to tylko dobrze robi małżeństwu. Oczywiście można siedzieć cały czas w domu i wpatrywać się w śpiące dzieci, ale ja wolę w tym czasie wyskoczyć gdzieś z mężem.
No ale my jesteśmy typami bardzo towarzyskimi, lubimy kino, teatr, spotkania z przyjaciółmi, czasem też potańczyć itp. Trudno wszędzie ciągnąć dzieci. Staramy się jednak wychodzić dopiero jak spią (wyjątkiem jest teatr)- ale oczywiście mówimy im wcześnie, że wyjdziemy i nie uskuteczniamy ściemniactwa, co wiem, że niektórym się zdarza.
Wracając do Sylwestra dla mnie to też nie jest jakiś szczególny dzień, dla nas okazaja do wyjazdu.
Myślę, że nie ma nic złego w tym, że czterdziestolatek żyje inaczej, niż dwudziestolatek, a sześćdziesięciolatek inaczej, niż czterdziestolatek. Mam nadzieję, że na starość będziemy mieli tyle wnuków, że nawet przez moment nie będziemy się nudzić :cool:
Co do korzyści z nocnego "wychodzenia" dla małżeństw, to chyba nie jest to jakaś uniwersalna norma, bo wiele małżeństw się przy tej okazji rozpadło. Ale oczywiście nie jest to też nic, z czego by trzeba było się tłumaczyć. Kto lubi i kogo wcześnie senność nie dopada, niech korzysta :bigsmile:
My na przykład jesteśmy oboje raczej typami skowronków, a nie sów. Dlatego różne przedsięwzięcia towarzyskie, które są planowane późnym wieczorem, przechodzą nam koło nosa. Znacznie lepiej funkcjonujemy rześkim świtem, niż późno w nocy.
Do kina chodzimy bardzo rzadko, głównie z dziećmi. Niestety światek filmowy jest dość jednoznacznie zadeklarowany za cywilizacją śmierci i jeżeli mam kupując bilet współfinansować kampanię na rzecz "małżeństw gejowskich", to wolę zrezygnować.
Chociaż jestem osobą raczej aktywną i towarzyską to w ogóle jakoś nie nęci mnie perspektywa zabawy sylwestrowej bez dzieci. To już raczej wolałabym się porządnie wyspać , bo najmłodsza ząbkuje :smile:No i przy piersi ( mojej). Ale może inaczej bym myślała mając oddanych i zżytych z dziećmi dziadków.
Komentarz
Ja osobiście co prawda w tych niecnych celach wykorzystywałam, dziadków lub opiekunki, od jakiegoś zaś czasu wszyscy razem wyjeżdżamy na sylwestra i ew wykorzystujemy, niańkę elektroniczną:bigsmile:
Ja, swoją drogą, jeszcze nie zostawiłam nigdy Franka w nocy pod opieką kogoś innego niż jego Tata, który i tak jest głównym specjalistą od rytuałów wieczornych.
Jeszcze jakoś nie pora.
K
Na razie uwazam,ze Vercia jest za mala by zostawac z kims na noc,duzo sie wyszalelismy przed Vercia i pewnie zdazymy potem jak juz nie bedzie chciala z nami go spedzac.
A ja uważam, że dobrze jest się zabawić, jeśli czas po temu :)
U nas też organizowaliśmy kilka razy Sylwestra ze wspólnotą.....Zegarki przesunęliśmy o dwie godziny, by dzieci miały swoją "północ" o 22 :bigsmile:
Potem położyliśmy dzieci spać i mieliśmy kilka godzin tańca dla siebie - to może być tak ważne jak jedzenie- pobawić się w miłym gronie i nie zawsze tylko z dziećmi!
No ale kolacja, modlitwa były wspólne, jak też czas na zabawę z dziećmi - im też się należy!
Tyle, że mając wiele dzieci może się okazać, że ostatnie wyfrunie z domu jak już nikt siły, a ni chęci nie będzie miał na balowanie...
Jak pisałam my wyjeżdżamy w tym okresie, ostatnio na narty i sylwester jest tylko dodatkiem Dzieciaki w czasie wieczoru sylwestrowego są z nami i co jakiś czas ubywa kolejny rocznik, a potem też zabawa tylko dla dorosłych. Zresztą my jak mamy możliwość to lubimy sobie sami wychodzić i naprawdę nie widzę w tym nic złego, a wręcz odwrotnie uważam, że to tylko dobrze robi małżeństwu. Oczywiście można siedzieć cały czas w domu i wpatrywać się w śpiące dzieci, ale ja wolę w tym czasie wyskoczyć gdzieś z mężem.
No ale my jesteśmy typami bardzo towarzyskimi, lubimy kino, teatr, spotkania z przyjaciółmi, czasem też potańczyć itp. Trudno wszędzie ciągnąć dzieci. Staramy się jednak wychodzić dopiero jak spią (wyjątkiem jest teatr)- ale oczywiście mówimy im wcześnie, że wyjdziemy i nie uskuteczniamy ściemniactwa, co wiem, że niektórym się zdarza.
Wracając do Sylwestra dla mnie to też nie jest jakiś szczególny dzień, dla nas okazaja do wyjazdu.
Co do korzyści z nocnego "wychodzenia" dla małżeństw, to chyba nie jest to jakaś uniwersalna norma, bo wiele małżeństw się przy tej okazji rozpadło. Ale oczywiście nie jest to też nic, z czego by trzeba było się tłumaczyć. Kto lubi i kogo wcześnie senność nie dopada, niech korzysta :bigsmile:
My na przykład jesteśmy oboje raczej typami skowronków, a nie sów. Dlatego różne przedsięwzięcia towarzyskie, które są planowane późnym wieczorem, przechodzą nam koło nosa. Znacznie lepiej funkcjonujemy rześkim świtem, niż późno w nocy.
Do kina chodzimy bardzo rzadko, głównie z dziećmi. Niestety światek filmowy jest dość jednoznacznie zadeklarowany za cywilizacją śmierci i jeżeli mam kupując bilet współfinansować kampanię na rzecz "małżeństw gejowskich", to wolę zrezygnować.
zapomnimy jak to było z balowaniem w pewnym wieku twardy dysk ma wiele luk w pamięci.