Pewnego dnia mieliśmy wezwanie pt: "pacjentka mówi, że umiera. Nie wiem co jest jedźcie, zobaczcie".
Zajeżdżamy na miejsce, wchodzimy do mieszkania. Pacjentka leży na łóżku i krzyczy, że dzisiaj na pewno umrze, a wszystko przez jej wyrodne dzieci. Pytam więc syna pacjentki: "długo już mamusia umiera?". Synuś na to, że w zasadzie to już 10 lat, ale dzisiaj chyba już tak na serio. Mamusia miała wzdęcie po tym jak jej córeczka ugotowała suty obiadek. Bynajmniej nie rozerwało jej od środka i nie umarła.