Kobieta w oknie to produkcja Netflixa. Czy płacenie za abonament Netfliksa to nie wspieranie zla? Sa katolicy, którzy bojkotuja te platformę.
Płacenie na Netflixa to tzw. daleka materialna współpraca ze złem. Jest to więc ogólnie dozwolone moralnie na podobnej zasadzie co dopuszczalne moralnie jest chodzenie po codzienne zakupy do sklepu, gdzie sprzedawane są prezerwatywy i/albo w którym wywiera się na pracowników presję, by pracowali w niedzielę. Jakaś bardziej stanowcza chęć unikania nawet dalekiej materialnej współpracy ze złem to zbyt daleko posunięty rygoryzm i skrupulantyzm. Prawdziwym problem moralnym jest tzw, bliska materialna współpraca ze złem (która jest odradzana, choć też nie zawsze zakazana) oraz formalna współpraca ze złem (która jest zawsze i wszędzie zakazana).
Kobieta w oknie to produkcja Netflixa. Czy płacenie za abonament Netfliksa to nie wspieranie zla? Sa katolicy, którzy bojkotuja te platformę.
Płacenie na Netflixa to tzw. daleka materialna współpraca ze złem. Jest to więc ogólnie dozwolone moralnie na podobnej zasadzie co dopuszczalne moralnie jest chodzenie po codzienne zakupy do sklepu, gdzie sprzedawane są prezerwatywy i/albo w którym wywiera się na pracowników presję, by pracowali w niedzielę. Jakaś bardziej stanowcza chęć unikania nawet dalekiej materialnej współpracy ze złem to zbyt daleko posunięty rygoryzm i skrupulantyzm. Prawdziwym problem moralnym jest tzw, bliska materialna współpraca ze złem (która jest odradzana, choć też nie zawsze zakazana) oraz formalna współpraca ze złem (która jest zawsze i wszędzie zakazana).
cudowne wytłumaczenie - zło jest złem tylko wtedy jak mi jest wygodnie. Tak przy okazji, to chodzieni do sklepu jest życiową koniecznością ale korzystanie z netflixa już nie. Ale że Bawario lubi sobie wątpliwie moralne filmy pooglądać (pod pretekstem wyższych celów oczywiście) to mozna na to przymknąć oko.
Kobieta w oknie to produkcja Netflixa. Czy płacenie za abonament Netfliksa to nie wspieranie zla? Sa katolicy, którzy bojkotuja te platformę.
Płacenie na Netflixa to tzw. daleka materialna współpraca ze złem. Jest to więc ogólnie dozwolone moralnie na podobnej zasadzie co dopuszczalne moralnie jest chodzenie po codzienne zakupy do sklepu, gdzie sprzedawane są prezerwatywy i/albo w którym wywiera się na pracowników presję, by pracowali w niedzielę. Jakaś bardziej stanowcza chęć unikania nawet dalekiej materialnej współpracy ze złem to zbyt daleko posunięty rygoryzm i skrupulantyzm. Prawdziwym problem moralnym jest tzw, bliska materialna współpraca ze złem (która jest odradzana, choć też nie zawsze zakazana) oraz formalna współpraca ze złem (która jest zawsze i wszędzie zakazana).
cudowne wytłumaczenie - zło jest złem tylko wtedy jak mi jest wygodnie. Tak przy okazji, to chodzieni do sklepu jest życiową koniecznością ale korzystanie z netflixa już nie. Ale że Bawario lubi sobie wątpliwie moralne filmy pooglądać (pod pretekstem wyższych celów oczywiście) to mozna na to przymknąć oko.
No "niestety" ale tzw. daleka współpraca materialna ze złem nie jest jako taka zła moralnie. A gdyby rzeczywiście była sama w sobie moralnie zła (jak to pani sugeruje) to żadna konieczność życiowa by nie usprawiedliwiała jej praktykowanie. Nota bene: jakby się uprzeć to można by się żywić bez chodzenia do sklepu po jedzenie (można by wszak i żebrać o jedzenie albo też wyprowadzić się na wieś i samemu produkować jedzenie). A jak już ktoś uznaje za konieczne chodzenie do sklepu, to przecież można zawsze napominać pracujących tam ludzi, że pewnych rzeczy nie powinni robić. Czy pani tak czyni? Jesli pani tak nie czyni, to uspokajam, że nie musi pani tego robić właśnie dlatego, że chodzenie do "zwyczajnego" sklepu jest tylko daleką materialną współpracą ze złem, a nie jest jako taka złem.
Skąd pani wiem, że "lubię" pooglądać sobie moralnie wątpliwe filmy? Czy pani siedzi w mej głowie i sercu, że może pani tak stanowczo wypowiedzieć o mych odczuciach występujących przy oglądaniu takich filmów? A nawet, gdybym w przeszłości - jak to pani zdaje się sugerować - skrywał swą lubość do oglądania wątpliwych filmów pod płaszczykiem ich krytykowania, to skąd pani wie, że jest to moja postawa w aktualnym czasie i że zamierzam ją kontynuować???
No ja uwazam ze Twoje teksty i przekonania pełne są skrupulantyzmow i przesadnego rygoryzmu, dlatego dziwię się że nie widzisz nic złego we wspieraniu finansowo takiego Netfliksa.
Nic nie poradzę na to, że pani się myli w ocenie mych tekstów. Ja po prostu, prezentuje katolickie nauczanie moralne i tam, gdzie trzeba podnoszę alarm, ale tam gdzie nie trzeba, nie strzelam z armaty do wróbli i nie przecadzam komara. Fakt, iż współczesnym katolikom mylą się tu różne rzeczy (w jednych kwestiach są zbyt liberalni, a w innych zbyt rygorystyczni) tylko pokazuje, iż moja praca publicystyczna jest tym bardziej potrzebna
Fakt, iż współczesnym katolikom mylą się tu różne rzeczy (w jednych kwestiach są zbyt liberalni, a w innych zbyt rygorystyczni) tylko pokazuje, iż moja praca publicystyczna jest tym bardziej potrzebna
Ty byś nawet Jezusowi, gdyby ukazał Ci się osobiście i powiedział że przeginasz powiedzial być ze się myli i źle Biblię interpretuje.
No i w tym problem. Dla Ciebie Brawario Twoje teksty to prawdy objawione, z którymi nie można się nie zgadzać, a jak ktos probuje, to znaczy że się myli. Tymczasem dla całej reszty to zwykłe interpretacje i opinie na temat których można wyrobić sobie własne zdanie. O ile wiem w KK nie ma obowiązku uznawania prywatnych objawień, więc dlaczego należy robić wyjątek dla przemyśleń jakiegoś blogera? Czujesz się aż tak wyjątkowy? Poza tym wybacz ale przyznanie się że nikt Twojej książki nie chce wydać mówi samo za siebie.
Nie mam żadnych prywatnych objawień i nie twierdzę, że nigdy się nie mylę oraz, że każdy powinien się ze mną zgadzać. Po prostu, wedle swej najlepszej woli i wiedzy, którą zdobywam na polu teologii już prawie 30 lat staram się przedstawiać katolicką doktrynę (zwłaszcza w sferze moralności - choć nie tylko). Owszem, mogę czasami ją błędnie interpretować, ale jak do tej pory chyba nie pamiętam, żeby ktoś za pomocą konkretnych argumentów mi taką błędną wykładnie pokazał.
To, że mej najnowszej książki prawdopodobnie nikt mi nie wyda nie musi wcale negatywnie świadczyć o jej wartości merytorycznej, ale wynika chociażby z tego, że w jej treści krytykuje rozmaite opinie wyznawców różnych tendencji teologicznych tak też w zasadzie nikt na 100 procent z tą książką nie będzie się zgadzał.
Fakt, iż współczesnym katolikom mylą się tu różne rzeczy (w jednych kwestiach są zbyt liberalni, a w innych zbyt rygorystyczni) tylko pokazuje, iż moja praca publicystyczna jest tym bardziej potrzebna
Ty byś nawet Jezusowi, gdyby ukazał Ci się osobiście i powiedział że przeginasz powiedzial być ze się myli i źle Biblię interpretuje.
Dziś na portalu KulturaDobra.pl recenzja (autorstwa p. Michała Jedynaka) tycząca się chyba jednego z bardziej rozpoznawalnych filmów w historii światowego kina:
Komentarz
cudowne wytłumaczenie - zło jest złem tylko wtedy jak mi jest wygodnie. Tak przy okazji, to chodzieni do sklepu jest życiową koniecznością ale korzystanie z netflixa już nie. Ale że Bawario lubi sobie wątpliwie moralne filmy pooglądać (pod pretekstem wyższych celów oczywiście) to mozna na to przymknąć oko.
No "niestety" ale tzw. daleka współpraca materialna ze złem nie jest jako taka zła moralnie. A gdyby rzeczywiście była sama w sobie moralnie zła (jak to pani sugeruje) to żadna konieczność życiowa by nie usprawiedliwiała jej praktykowanie. Nota bene: jakby się uprzeć to można by się żywić bez chodzenia do sklepu po jedzenie (można by wszak i żebrać o jedzenie albo też wyprowadzić się na wieś i samemu produkować jedzenie). A jak już ktoś uznaje za konieczne chodzenie do sklepu, to przecież można zawsze napominać pracujących tam ludzi, że pewnych rzeczy nie powinni robić. Czy pani tak czyni? Jesli pani tak nie czyni, to uspokajam, że nie musi pani tego robić właśnie dlatego, że chodzenie do "zwyczajnego" sklepu jest tylko daleką materialną współpracą ze złem, a nie jest jako taka złem.
Nic nie poradzę na to, że pani się myli w ocenie mych tekstów. Ja po prostu, prezentuje katolickie nauczanie moralne i tam, gdzie trzeba podnoszę alarm, ale tam gdzie nie trzeba, nie strzelam z armaty do wróbli i nie przecadzam komara. Fakt, iż współczesnym katolikom mylą się tu różne rzeczy (w jednych kwestiach są zbyt liberalni, a w innych zbyt rygorystyczni) tylko pokazuje, iż moja praca publicystyczna jest tym bardziej potrzebna
Ty byś nawet Jezusowi, gdyby ukazał Ci się osobiście i powiedział że przeginasz powiedzial być ze się myli i źle Biblię interpretuje.
Nie mam żadnych prywatnych objawień i nie twierdzę, że nigdy się nie mylę oraz, że każdy powinien się ze mną zgadzać. Po prostu, wedle swej najlepszej woli i wiedzy, którą zdobywam na polu teologii już prawie 30 lat staram się przedstawiać katolicką doktrynę (zwłaszcza w sferze moralności - choć nie tylko). Owszem, mogę czasami ją błędnie interpretować, ale jak do tej pory chyba nie pamiętam, żeby ktoś za pomocą konkretnych argumentów mi taką błędną wykładnie pokazał.
To, że mej najnowszej książki prawdopodobnie nikt mi nie wyda nie musi wcale negatywnie świadczyć o jej wartości merytorycznej, ale wynika chociażby z tego, że w jej treści krytykuje rozmaite opinie wyznawców różnych tendencji teologicznych tak też w zasadzie nikt na 100 procent z tą książką nie będzie się zgadzał.
Myli się pani.