Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Cejrowski o in vitro

edytowano grudzień 2008 w Ogólna
IN VITRO znaczy w szkle. Brzmi niewinnie.

A w praktyce?

1. lekarz faszeruje kobietę lekami, by uzyskać lawinową owulację - to, co w normalnych warunkach organizm produkuje w ciągu 2 lat, wymusza się na nim w ciągu kilku tygodni, gdyż do przeprowadzenia zapłodnienia w probówce potrzeba lekarzowi całej gromady jajeczek

2. lekarz daje mężczyźnie do pooglądania pornole i prosi go, by się onanizował w gabinecie, gdyż lekarzowi potrzebne są gromady plemników w probówce

3. lekarz za pomocą igły wstrzykuje plemniki do komórek jajowych i uzyskuje kilkadziesiąt embrionów... zgodnie z nauczaniem Kościoła w tym momencie na świecie pojawia się kilkadziesiąt nowych dusz, czyli osób, które mają dusze nieśmiertelne

4. kilka embrionów (osób ludzkich), po podhodowaniu w szkle, trafia do łona matki, pozostałe zaś do lodówki, gdzie będą zamrożone na zapas, gdyż lekarz potrzebuje całej gromady embrionów, gdyby pierwszy zestaw się nie zaszczepił w łonie jak należy

5. jeśli w łonie przyjmie się i zacznie rozwijać np. 6 embrionów naraz, to lekarz dokonuje selektywnych aborcji, czyli wydłubuje te istoty ludzkie, które wyglądają na słabsze, albo robi późne aborcje (prawo na to pozwala, bo nadmiar embrionów to zagrozenie zdrowia matki)

6. po dokonaniu skutecznego zapłodnienia i selekcji, kobieta rodzi dziecko z probówki, a lekarz pozostaje z lodówką pełną niepotrzebnych już osób, które... będą tam przez całe lata siedzialy zamrożone, a ostatecznie, kiedyś, w końcu... trafią do utylizacji czyli do kanalizacji, lub do pieca na szpitalne odpadki

Jeśli ktoś z Państwa czytał ostanio w prasie inne opisy procesu IN VITRO, jakieś takie bardziej miłe dla oka, bardziej pochylone nad losem rodziców, którzy przecież nie robią nic złego, tylko chcą przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, jeśli ktoś czytał inne opisy, to niech wie, że były kłamstwem, manipulacją słowami i Waszymi emocjami.


Źródło
«13

Komentarz

  • przepraszam skasowałam mój wpis, bo to co chcę napisać potrzebuje więcej czasu niż mam w tej chwili (jak się okazało)
    ale jeszcze to napiszę :)
  • ... czyli jak?
  • Pod pornolem? Od sąsiada? :tooth:

    P
  • ... czyli jak?
    -------------------------------------------
    na przykład ze spluwaczki
  • Nie no fakt jest taki, że można pobrać poprzez wkłucie specjalnym aparatem i pobiera się nasienie prosto z najądrza. Tylko w Polsce tej metody nie wprowadzili jeszcze chyba. Łatwiej przecież dać klientowi gazetkę i powiedzieć, żeby się pobrądzlował za parawanem...

    P
  • Generalnie zgadzam się z WC, ale jest jedna nieścisłość w tym co pisze, że:
    "będą tam przez całe lata siedziały zamrożone"

    Jak czytacie "całe lata" to co myślicie? ja sobie myślę, że 20-50lat tak długo jak rodzice będą tam za to mrożenie płacić, bo może kiedyś jeszcze będą chcieli mieć kolejne dziecko.
    Tymczasem to jest raptem 5 lat, bo potem już one są "przeterminowane" i już nie da się ich zdrowych urodzić. Wiedzieliście o tym? ja dowiedziałam się dopiero niedawno, nie mówią o tym nawet rodzicom, którzy się na in-vitro decydują.

    Wiem, że to niewiele wnosi jak już i tak się jest przeciw, bo argumentów "przeciw" jest cała masa i jak ktoś chce, to jest w stanie je pojąc. Gorzej, że nie każdy chce tak na prawdę. Ludzie mówią że nie rozumieją czemu to nie jest w zgodzie z moralnością ale nic nie robią by zrozumieć, bo chyba zrozumieć nie chcą. A ci co chcą mieć dzieci i nie mogą podchodzą do tego w tak emocjonalny sposób, że pewne fakty do nich jakby nie docierają.

    Tak piszę, bo ostatnio poznałam taką sytuację:

    Małżeństwo od 6 lat stara się o dziecko. W końcu decydują się na in-vitro (wtedy jeszcze ich nie znałam). Nie dociera do nich argument że tylko Bóg ma prawo by dawać życie, ale mają świadomość, że taki embrion to mały człowiek i nie chcą by jakiś z ich powodu ginął. Wiedzą, że zarodków będzie więcej niż 1 (dokładnie 5), ale stwierdzają, że ok, tak bardzo chcą mieć dzieci, że postanawiają urodzić w przyszłości wszystkie (myślą że czas jest nieograniczony, a nikt nie wyprowadza ich z błędu). Pobierają kobiecie jajeczka i 5 zapładniają. W tym samym dniu, kobieta dostaje krwotoku od tego nakłuwania, jej stan zdrowia nie pozwala na transfer zarodków do macicy. Jada do domu.

    Po tym co przeżyli w szpitalu (ten krwotok itp) oświeca ich, że in-vitro nie było takim dobrym pomysłem. Mówią o tym otwarcie i odradzają innym. Można to nazwać takim "nawróceniem". Spowiadają się z tego, jako zadośćuczynienie podejmują serię duchowych adopcji.

    Decydują się na adopcję. Przechodzą całą tę adopcyjną procedurę, gdy nagle okazuje się że Ona jest w ciąży (!) Po 9 latach małżeństwa mają w końcu upragnione dziecko. Lekarze mówią o tym prawie jak o cudzie.
    Wtedy przychodzi do nich świadomość, że gdzieś tam są ich zamrożone dzieci. Pytają się (nas) co robić. Ja pytam księdza. Ksiądz mówi, że trzeba je ratować i starać się doprowadzić do narodzin jak największą liczby tych dzieci.

    W tym samym czasie do Kobiety dzwoni lekarz z tamtej kliniki i pyta co Oni chcą zrobić z tymi embrionami, bo jeszcze rok a one już nie będą się nadawały do transferu. Niestety w tej chwili pozostaje im oddać je do adopcji, bo Ona jest miesiąc po cesarce...

    Mówiła mi, że będzie to dla nich do końca życia wielki wyrzut sumienia, ale nie wiedziała, że na tą 5 dzieci mają tylko 4-5 lat.

    In-vitro jest złe, a ten brak informacji złości mnie jeszcze bardziej. :devil:
  • Ale Joanno, przeczytaj co napisała Werka istnieje możliwość zapłodnienia tylko jednego jajeczka, wtedy odpada problem co z tymi zamrożonymi... A co do tego jak bada się nasienie i w jaki sposób je pobrać, to poczytajcie trochę najpierw, a nie od razy głupie teksty... Zresztą co może zdziwić niektórych panów, ale za niepłodność w 30 % odpowiadają mężczyźni - rozumiem, że wszyscy są przeciwnikami badania nasienia, niezależnie jaki by był tego cel?


    A wracając do in vitro - którego też zasadniczo jestemm przeciwniczką, to decyzja o nim jest zazwyczaj decyzją ostateczną po wielu latach bardzo trudnego leczenia...Nie ma nic gorszego niż wpadnieńcie w wir takiego leczenia. Znam dwie pary, które w pewnym momencie powiedziały stop i jakość ich życia zmieniła się nie do poznania na lepsze. Poza tym mówią, że to niesamowicie oczyszczające uczucie uświadomić sobie, że nie wszystko możemy, to trudna, ale bardzo budująca lekcja pokory. Jak na razie jedna z tych par spodziewa się dziecka - mówią, że to wpadka:wink: Ale i tak chcą adoptować kolejne, drudzy są na bardzo zaawansowanym etapie adopcyjnym i mówią że obecnie to najszczęśliwszy okres w ich życiu.
  • rozumiem, że wszyscy są przeciwnikami badania nasienia


    Nie. O ile droga pobrania nasienia nie jest "waleniem gruchy" do słoiczka w pokoju zabiegowym. Jeśli pan doktór nakłuje jądro w celu pobrania nasienia, np. do zbadania jakiej jest jakości, żeby móc leczyć problemy z niepłodnością czy "małopłodnością" u faceta, to problem jest tylko w tym, że mało kto chce być ukłuty w kroku.
    P
  • Ciekawe gdzie... i za ile...

    P
  • [cite] Anka:[/cite]za niepłodność w 30 % odpowiadają mężczyźni - rozumiem, że wszyscy są przeciwnikami badania nasienia, niezależnie jaki by był tego cel?
    Wiesz, nas nie obowiązuje solidarność siusiaków i możemy mieć swoje zdanie niezależnie od tego, co spotyka innych facetów.

    Generalnie myślę sobie, że in vitro jest przykładem skrajnego egoizmu. Każdy z nas posiada pewne ograniczenia fizyczne, które zamykają mu drogę do różnych scenariuszy życiowych. Ja na przykład może i bym bardzo chciał być strzelcem wyborowym, ale mam wadę wzroku i mogę o tym zapomnieć. Na pewno zaś moje marzenia nie są uzasadnieniem do tego, abym napadł na kogoś, kto ma zdrowe oczy, wydłubał mu je i kazał lekarzom wstawić zamiast moich własnych. Z tego samego powodu para, która - zazwyczaj na własne życzenie, odwlekając próby poczęcia dziecka do zbyt zaawansowanego wieku - wpakowała się w kłopoty z niepłodnością nie ma prawa po trupach dążyć do tego, aby zajść w ciążę.
  • jednak antykoncepcja nie działa miała bronić przed nowymi tworami a tu masz koleżanki mają nowotwory.
  • Macku- znasz badania jesli mowisz o tym,ze na wlasne zyczenie?Znam wiele par,gdzie majac 24-27 lat staraja sie o dzieci i nic,z wielu przyczyn,nigdy zadnej antykoncepcji nie stosowali,wiec warto zastanowic sie nad tym co sie pisze,mnie to urazilo.Znasz moja historie,ja bym bardzo chciala miec wiecej dzieci i nie zabralam sie do tego pozno,zaczelam od razu po slubie majac 25 lat.
    Cieszy mnie fakt,ze po wszelkiego typu mozliwosciahc,leczeniu itd(oczywiscie bez in vitro) te pary decyduja sie na adopcje i juz moi jedni znajomi maja w domu 9 miesiecznego chlopca a drugie malzenstwo 2 miesiecznego chlopca.My tez dajemy sobie jeszcze troche czasu i jak Bog nie da nam naturalnie to adopcja.Choc z Veronica bylo podobnie,juz prawie bylismy umowieni w osrodku adopcyjnym a okazalo sie,ze jestem w ciazy.
  • Jedno pytanie: w jakim wieku organizm kobiety jest najlepiej przygotowany do zajścia w ciążę?
  • Znasz moja historie,ja bym bardzo chciala miec wiecej dzieci i nie zabralam sie do tego pozno,zaczelam od razu po slubie majac 25 lat.
    ------------------------------------------
    Dzieci to nie doktorat.
  • [cite] Maciek:[/cite]Jedno pytanie: w jakim wieku organizm kobiety jest najlepiej przygotowany do zajścia w ciążę?
    czekaj... magisterka... doktorat... auto... mieszkanie... 35 lat?
  • A skąd Ty Werko masz taką pewność, że to ICSI jest takie precyzyjne, że tylko jeden zarodek wystarczy? Czy nie jest to kolejne oszustwo biznesmenów medycznych? Jak to przecietny człowiek może sprawdzić?
  • [cite] Agnieszka63:[/cite]A skąd Ty Werko masz taką pewność, że to ICSI jest takie precyzyjne...

    W coś w końcu trzeba wierzyć... :wink:
  • A ja myślę, że ludzie mają także prawo być bogaci. I dlatego wolno mi ukraść samochód sąsiada, bo ma lepszy od mojego. O, tyle Werko są warte te "prawa człowieka", który każdy sobie wymyśla według potrzeb. I prywatnie życzę Ci, abyś nie napotkała na swojej drodze faceta, który ustanowi dla siebie prawo do współżycia z każdą kobietą, jaką napotka.

    Zresztą pochodną od "prawa do posiadania dzieci" jest żądanie prawa do adopcji, które dziś wysuwają geje, a jutro pedofile. Bo jak każdy ma takie prawo, to dlaczego im zabraniać?
  • Macku,a ile miales lat jak zostales tata?Ludzie!!!Wyszlam za maz majac 25 bo wtedy spotkalam meza,to wg was pozno?
    Macku-naprawde b mi przykro i tyle.
    Namawiajcie wiec swoje 16 letnie corki na dzieci.
  • 25 bo wtedy spotkalam meza,to wg was pozno?
    Pewnie. Ja bym takiej starej nie brał.
  • To wydaj za maz swoja corke juz jako 14 latke.
  • A mi jest przykro, że odbierasz jako atak na siebie coś, co nim nie jest. Rozmawiamy o faktach i o odpowiedzialności za pewne życiowe wybory. Czy się nam to podoba, czy nie, fizjologia kobiety określa optymalny moment na pierwsze dziecko mniej więcej w tym wieku, kiedy się zdaje maturę. Im dalej od niego, tym większe ryzyko problemów z zajściem w ciążę. Do tego nakładają się inne kwestie zdrowotne, związane ze stylem życia obojga małżonków. Dlatego jeżeli czytam, że co piąta para małżeńska w Polsce ma problemy z prokreacją, to uważam za uprawnione stwierdzenie, że przeważająca większość z nich cierpi nie z przyczyn wrodzonych, ale poprzez następstwa własnych decyzji.
  • Taw jesli to miał byc zart to chyba sie nie udał
  • [cite] ana:[/cite]Taw jesli to miał byc zart to chyba sie nie udał
    Jaki tam zart kwestia gustu. Ja tam Umberto Eco nie jestem.
  • Rozumiem Macku,ale sam wiesz,ze studiowanie dzienne w Polsce to 5 lat,ciezko jest polaczyc macierzynstwo ze studiami dziennymi,sam wykladasz na uczelni to pewnie wiesz.Masz w pewnym sensie racje,ale pary ,ktore sa plodne to w wieku 25-30 lat spokojnie dzieci miec beda jesli tylko chca.Ja akurat spotkalam meza pod koniec studiow i tyle,taka jest moja historia.To bardziej zlozony problem i nie ocenialabym tego ot tak.Znasz moje stanowisko jesli chodzi o in vitro,ale kazdy tez ma swoja droge,historie duchowa i swoj krzyz.Ilez bym dala by cieszyc sie wieksza gromadka dzieci...Ale ciesze sie Veronica i dla niej staram sie byc jak najlepsza mama,doceniam to jest mi dane, ufam Bogu i Jemu wierze.Chodzi mi tylko o to by nie generalizowac.
    Nie chce tu opisywac swojej historii,nie bede tego robic,zwlaszcza po komentarzach co niektorych.Taw-zastanow sie co Ty piszesz,poziom zerowy.
  • Jaki tam zart kwestia gustu. Ja tam Umberto Eco nie jestem.

    tzn. jakos nie "czytuje tego pana"
  • I jeszcze jedna ciekawa1 informacja. W Polsce pali papierosy 35% kobiet. Jaki ma to wpływ na płodność?

    Palenia tytoniu nie należy traktować jako środka antykoncepcyjnego, ale z niektórych danych wynika, że jeśli kobieta wypala 15 i więcej papierosów dziennie to jej zdolność do rozrodu spada do 15% kobiety niepalącej.

    Prawda, że proste?
  • Nie rozumiesz Tomku mojej definicji zera:cool:
  • Któras z znajomych dośc długo nie mogła mieć dziecka, chociaz juz byl dom, praca itp. ale skojarzyc antykoncepcji hormonalnej jakos z tym nie była w stanie. Dobijaja mnie takie przykłady
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.