Mój syn (2 lata, 8 m-cy) od tygodnia ma wysoką gorączkę zbijaną lekami. Dziś poszłam, żeby go osłuchać, a lekarka spanikowała (to bardzo specyficzna lekarka, zawsze panikuje, nieszczęśliwie trafiłam akurat na nią
) i dostaliśmy skierowanie na morfologie (wyszła ok) i CRP, które wynosi 56 (norma 0-5). Dostaliśmy więc skierowanie do szpitala, ale nie widzę sensu tam jechać. Jeździłam tak ze starszym synem i poza nawadnianiem nic wtedy nie zrobiono, bo nic nie wykryto. Syn kaszle i ma lekki katar, jeśli chodzi o gorączkę, to widzę gołym okiem, że jest lepiej, bo spada. Teraz ma 37 stopni. Starszy syn też miewał takie gorączki, moja siostra w dzieciństwie również. Czy to może być taka uroda?
Aha, dostaliśmy też receptę na antybiotyk (zanim dostaliśmy skierowanie do szpitala). Teraz mam dylemat czy jest potrzeba jechania do szpitala, czy podać mu w domu antybiotyk czy skoro jest lepiej darować sobie wszystko i unikać lekarki
Chorowały tak wasze dzieci?