Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wracając do korzeni liturgii

edytowano styczeń 2009 w Arkan Noego
Wyniki badań są ze wszech miar oczywiste: pomysł, że kapłan i lud w modlitwie powinni wzajemnie na siebie patrzeć, zrodziła się dopiero w chrześcijaństwie nowoczesnym i jest kompletnie obca chrześcijaństwu antycznemu. Jest oczywiste, że kapłan i lud nie modlą się zwróceni ku sobie nawzajem, ale w kierunku jedynego Pana. Tak więc patrzą podczas modlitwy w tym samym kierunku: albo w kierunku Wschodu jako kosmicznego symbolu Pana, który przychodzi, albo, gdzie to jest niemożliwe, w kierunku obrazu przedstawiającego Chrystusa w absydzie, bądź w kierunku krzyża lub po prostu w kierunku nieba, tak jak to Pan uczynił w arcykapłańskiej modlitwie w ów wieczór przed swoją męką (J 17, 1). Tymczasem na szczęście coraz bardziej uskutecznia się propozycja, którą podsunąłem na końcu rozdziału odnośnie tej kwestii zawartej w moim dziele: mianowicie nie iść w stronę nowych transformacji, ale po prostu umiejscowić krzyż na środku ołtarza, na który mogą patrzeć razem kapłan i wierni, aby w ten sposób pozwolić się prowadzić w kierunku Pana, do którego wszyscy się modlimy.

Wstęp do "Zbioru Dzieł" Józefa Ratzingera

Komentarz

  • Mam nadzieję, że słowa Ojca Świętego są uważnie słuchane wszędzie tam, gdzie dba się o odsłonięcie skarbów świętej liturgii poprzez powrót do praktyk z pierwszych wieków chrześcijaństwa :cool:
  • U nas po zmianie proboszcza nie ma jeszcze krzyża ale też nie ma już kwiatów.
  • Słowa Sekretarza Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów :

    Nie chcę krytykować nowej mszy. Ale śmieję się gdy słyszę, jak nawet moi znajomi mówią, że w pewnej parafii jest święty ksiądz. Święty z powodu swych kazań czy też sposobu mówienia. A msza święta jest ofiarą, darem, tajemnicą, niezależnie od księdza, który ją odprawia. To bardzo ważne, wręcz podstawowe, by księdza pozostawić na boku, gdyż bohaterem Mszy jest Chrystus. Dlatego nie mogę zrozumieć celebracji eucharystycznych zmienionych w przedstawienia z tańcami, piosenkami i brawami, jak często zdarza się to na nowej mszy.
  • Na niektórych Mszach świętych odnoszę wrażenie, że bohaterem zbiorowym jest schola...
  • Czy należymy do tej samej parafii?
    :wink:
  • Biorąc pod uwagę wątek o neo, jest to możliwe. :)
  • Biorąc pod uwagę wątek o neo, jest to możliwe. :)

    :cry::cry::cry:
    To jest ich więcej...
    Pisałam o mojej byłej parafii. :cry::cry::cry:
  • Czy Wasze dzieci chętnie chodzą ma Msze w tradycyjnym rycie?

    Ja lubię naszą scholkę, ubogaca liturgię i nigdy nie odniosłem wrażenia, że jest w centrum.
  • Wlaśnie chcialam to powiedzieć. Na Msze ze scholką dzieci nie zabieramy, bo dzieci patrzą na inne i się uczą... Scholka stoi koło ołtarza i robi konkurencję księdzu, dzieciaki w niej kręcą się, jak to dzieci, rozmawiają i nie wiadomo na co się patrzyć. Panuje ogólne rozproszenie, mimo, że ksiądz prowadzący scholkę bardzo stara je się upilnować. Na dodatek często dyryguje nimi "dyrygentka" w obcisłych spodniach, stoi tyłem do wiernych (przodem do dzieci) i podryguje jak na dyskotece niby zachęcając dzieci do ruszania się a'la Piccolo Coro del Antoniano. Dla mnie to wszystko jest okropne zwłaszcza, że stoją tuż obok ołtarza:confused: Dzieci przychodzące na Mszę kręcą się, jedzą lizaki, piją soczki i biegają. Nikt im uwagi nie zwraca. Na kazaniu ksiądz wychodzi do dzieci i odgrywa przed nim jakąś "szopkę". Przebiera się za klauna, albo wyciąga jakieś rekwizyty. Ech...nie chce mi się już więcej tego opisywać...
    Na tradycyjnej Mszy św. dzieci są wyciszone, siedzimy koło organisty. Córka go uwielbia, uważa, że gra on "najpiękniejszą muzykę". Dzieci czasem starają się nawet śpiewać po łacinie. Nie mówię, że zachowują się jak dorośli, młodemu zazwyczaj po podniesieniu zachciewa się siusiu, niemniej jednak starają się obserwować wszystkich i dużo im z tego zostaje... Po serii takich Mszy poszliśmy na Mszę zwykłą (dla dorosłych wieczorem) w naszej parafii. Dzieci zachowywały się jak aniołki, nie mam serca zabierać ich na te "dziecięce Msze", żeby nie patrzyły jak można się zachowywać w kościele.
  • A,ha. Dzieci bardzo chętnie chodzą na Msze w starym rycie, bardzo często się pytają kiedy pójdziemy na Mszę "po lacinie". Są rozczarowane jak idziemy gdzie indziej...
  • ... i się nie nudzą na przecież dłuższej Mszy?
  • [cite] Bogdan:[/cite]... i się nie nudzą na przecież dłuższej Mszy?
    Chyba nie tak to działa. Wez takiemu dziecku stanowiącemu jednosc z komputerem wyciagnij wtyczke a umrze z nudów w parku rozrywki.
  • [cite] Bogdan:[/cite]... i się nie nudzą na przecież dłuższej Mszy?
    Są dziećmi i nie mogę od nich wymagać "dorosłego" zachowania. Na pewno są o wiele grzeczniejsze niżÂ na "normalnej" Mszy. Jeżeli rozpatrujemy to w kontekscie nudy, to zapewniam Cię Bogdanie, że bardziej nudzą się na "dziecięcej" Mszy św. sądząc po ich zachowaniu...
  • Moim obecnym przedsięwzięciem jest zachęcenie rodzin z małymi dziećmi do przychodzenia na tradycyjną Mszę. Spostrzegłem, bowiem, że jest coraz więcej rodzin, które niekoniecznie muszą od razu z entuzjazmem włączać się w starą liturgię, lecz przyciąga je cichsza i mniej dialogowa liturgia. Ludzie przychodzą z dziećmi i należycie uczestniczą. To czy dziecko trochę hałasuje czy płacze, nie ma większego znaczenia. Struktura tradycyjnej Mszy śpiewanej, gdzie wiele rzeczy dzieje się naraz powoduje, że nie mają oni obaw tylko dlatego, że umknęła im część akcji. Jednym słowem â?? są w stanie po prostu przychodzić do kościoła i się modlić.

    Ks. Tim Finigan za blogiem NRL
  • Moi to anioły, chłopcy ani nie mrugną w kościele i co budujące bardzo duzo z niej zapamiętują co widać z stawianych później pytań. Oczywiście mówię o takiej zwyczajnej Mszy. U nas Msze dla dzieci wyglądaja zupełnie inaczej co jest z tego co zauważyłam normą na Podkarpaciu. Scholka śpiewa w bocznym ołtarzu, ładnie ujednolicona pelerynkami, dzieci z zachwytem słuchają. Kazanie, które mówi do nich ksiądz też poza treścią jakoś niespecjalnie zbliża się w stronę teatrzyku. Ja wolę ich zabrać na tą Mszę, bo więcej zrozumieją a skandalicznie nzachowujące sie dzieci nie są raczej normą i z reguły rodzice je zaraz wyprowadzaja.
    Ostatnio na wakacjach byli tez z nami na Mszy w starym rycie i tez im sie "podobało", spokojni i zainteresowani jak 9latek będzie wykazywał zdolności językowe to będę go zachęcać, żeby uczył się ministrantury tym bardziej że u nas z ministrantam na tych Mszach krucho.
  • To mi się podoba w tradycyjnej Mszy św., że nie trzeba dużo rozumieć. Tak jak napisał ks. przytoczony przez Maćka.
    Struktura tradycyjnej Mszy śpiewanej, gdzie wiele rzeczy dzieje się naraz powoduje, że nie mają oni obaw tylko dlatego, że umknęła im część akcji. Jednym słowem â?? są w stanie po prostu przychodzić do kościoła i się modlić.
    Modlitwa nie polega przecież tylko na rozumieniu, ale wznoszeniu swojego serca do Boga.
  • kiedyś mój mąż właśnie wpadł na to, żeby nie chodzić z dziećmi na Msze "dziecięce"...z przeróżnych powodów...m.in ze wzg na brak skupienia, na "przesłodziutkie kazanka"
    Teraz mamy kolejny etap...ja gram na Mszach dla przedszkolaków w kaplicy ....to dla mnie bardzo trudne Msze Św......ale powiem Wam, dla niektórychto jedyna droga do Pana Boga.....i to nie dzieci zyskują na tych Mszach Św najwięcej, a ich rodzice, których dzieci tam zaciągają....Mszę Św dla przedszkolaków zaczęto odprawiać na początku dla potrzeb dzieci chodzących do parafialnej ochronki....przez 15 lat działalności ochronki i wspólnych Mszy Św wiele przemian wśród rodziców nastąpiło....może niektórzy dorośli do tego by iść na "dorosłą" Mszę Św.
    I nie widzę już nic złego, że na takiej Mszy Św są weselsze piosenki, że dzieci chwalą Boga ruchem i graniem na marakasach.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.