Pojawiło się, więc rozwijam i pytam. Jak w tytule. więc
1. zmywanie naczyń dość lubię, choć to taka miłość z rozsądku, bo mąż nie cierpi, więc ktoś musi. Ułatwia mi tę czynność radio. Muzyka sobie leci albo jakaś audycja kulturalna, a naczynia myję. Ale czasem mam kryzysy. Robię śródodpoczynki, żeby się nie pochylać, nie męczyć pleców. Ale uwielbiam ten moment, gdy już widać koniec zmywania, że jeszcze tylko ten słoik, ten garnek, ta patelnia i już!
2. O, lubię, naprawdę lubię bez ściemy załadowywać pralkę i nastawiać pranie. Może jest w tym jakaś władza, że rodzielam, decyduję, które pranie nastawić, które rzeczy z którymi uprać. Bawi mnie to i nie męczy...A potem prawdziwa frajda, to suszenie prania latem. Robię to na balkonie, rozwieszam, a potem kilkakrotnie przewieszam i przekręcam rzeczy, żeby szybciej wyschły. Ten fantastyczny moment, kiedy pranie jest świeże i suche...
3. Lubię wynosić na śmietnik zużyte papiery i plastikowe opakowania. Idę nawet do dalszego śmietnika, ale takiego, który ma łatwy dostęp do pojemnika z plastikami.
4. gotować, zależy co
Nie lubię
1. szycia
2. prasowania, to zależy czego, łatwe, bawełniane ok, gorzej z takimi mocno gniotącymi, a trudnymi w prasowaniu. Generalnie prasuje mąż.
3. zakupy żywnościowe nie przepadam
4. sprzątanie ze schylaniem się
5. porządkowanie papierów i szpargałów, ufff