Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Nie możesz dogadać się z najbliższymi? Znajdź sobie innych najbliższych!

24

Komentarz

  • edytowano wrzesień 2018
    @beatak nic o mnie nie wiesz, podobnie ja o tobie i tak mogę pisać z autopsji, a dlaczego nie,
    tak, realnie doświadczyłam traumatycznego dzieciństwa

    i napiszę Ci, że jest to robota na całe życie, jest to proces
    gdzieś zawsze jakiś brak wyłazi, jak mnie przygina to muszę działać

    dodam, że kiedyś popadałam w dołki, deprechę mocną też zaliczyłam, i był moment, że nikt nie podał ręki, dosłownie nikt, został Bóg, proste, oczywiste a wtedy odkrywcze i tak powoli gramoliłam się z tych dołów, teraz bardzo pilnuję, żeby trzymać się prosto



  • Karolinka powiedział(a):
    Nie jest proste,
    i piszę z autopsji, ale jaka droga inna: założyć ręce i nie, nic się nie uda bo dzieciństwo miałam trudne, to jest dopiero pójście na łatwiznę
    W tym konkretnym poście nie widziałam ani empatii ani zrozumienia.  Jeśli,  jak piszesz, popadalas w dolkii depresję też zaliczylas, to mi ton Twojego zacytowanego przeze mnie postu mocno zgrzyta.

    Szczerze gratuluję tego, że Tobie się udało mimo wszystkich przeciwności losu. Nie wszyscy mają to szczęście , choć nie idą na łatwiznę i też próbują. 
  • Karolinka powiedział(a):
    @beatak nic o mnie nie wiesz, podobnie ja o tobie i tak mogę pisać z autopsji, a dlaczego nie,
    tak, realnie doświadczyłam traumatycznego dzieciństwa

    i napiszę Ci, że jest to robota na całe życie, jest to proces
    gdzieś zawsze jakiś brak wyłazi, jak mnie przygina to muszę działać

    dodam, że kiedyś popadałam w dołki, deprechę mocną też zaliczyłam, i był moment, że nikt nie podał ręki, dosłownie nikt, został Bóg, proste, oczywiste a wtedy odkrywcze i tak powoli gramoliłam się z tych dołów, teraz bardzo pilnuję, żeby trzymać się prosto



    A to, że trauma z dzieciństwa to potem robota na całe życie, sama najlepiej wiem.
  • edytowano wrzesień 2018
    Toż Ci piszę, że o żadnym udaniu nie ma mowy, po prostu trzeba wciąż próbować, działać co przecież nie wyklucza momentów zwątpienia i zniechęcenia.

    @beatak ; to Twoje odczucia,

    uważam, że pomóc może tylko Bóg, drugi człowiek może być pomocą, ale miłość Jezusa jest niezachwiana i tego trzymam się
  • Też miałam traumatyczne dzieciństwo, dużo mnie kosztowało przepracowanie go, ale rozpad małżeństwa nie ma z tym nic wspólnego. Jak przychodzi tu matka jedynka i próbuje udzielać rad wielodzietnym to ogólne oburzenie że nie ma pojęcia o czym mówi bo to trzeba przeżyć,  ale już niektórzy którzy nie przeszli koszmaru w małżeństwie uważają że mogą oceniać innych bo im się wydaje oni by sobie poradzili. 
  • nie wiem kto ocenia. Ty oceniasz teraz i pare osób wcześniej. Ze na pewno ktoś ma łatwe małżeństwo i nie ma pojęcia o prawdziwych problemach skoro jest 'za' świętością trwałości małżeństwa . To ze nie pisze się o codziennych trudnościach i kryzysach małżeńskich nie znaczy ze wszystko co ktoś o nich wie to brudne skarpetki w salonie. 
    Podziękowali 1Barbasia
  • kitek powiedział(a):
     Jak przychodzi tu matka jedynka i próbuje udzielać rad wielodzietnym to ogólne oburzenie że nie ma pojęcia o czym mówi bo to trzeba przeżyć,  ale już niektórzy którzy nie przeszli koszmaru w małżeństwie uważają że mogą oceniać innych bo im się wydaje oni by sobie poradzili.

  • To nie tak, @kitek . Ja np. Ciebie nie oceniam, lecz lubię i szanuję. Ale tu nie masz racji. Niech ktoś kto ma dobre małżeństwo właśnie udziela rad ( niech nie ocenia ), bo przecież to dobre/ szczęśliwe/ święte małżeństwo nie wzięło się z powietrza, lecz z jego modlitwy i pracy. Ktoś taki też mógł mieć w małżeństwie koszmar, bo to każdy może, ale właśnie potrafił go uniknąć.
  • To ze ktoś przezwyciężył kryzys nie znaczy ze w innym związku tez jest to możliwe. nie ma dwóch takich samych związków. 
    Podziękowali 1beatak
  • Nie znam nikogo kto by się rozstał bez uprzedniej walki o małżeństwo, o związek. 
    Czasem, w którymś z tych związków była to walka jednej ze stron i ostateczne poddanie się. 
    Ale to pojedyncze przypadki. 
    Nie da się zmusić drugiej osoby żeby została. 
    Nawet jeśli, to co to za życie... 
    Podziękowali 2beatak madzikg
  • jukaa powiedział(a):
    Sprawdziłam statystyki rozwodowe w Polsce 2017. Rozpada się 45% małżeństw  w mieście i 23 % na wsi. Naprawdę myślicie, że w prawie połowie jest przemoc, nałogi i notoryczne zdrady? 
    Ludzie kłócą się o to, o co kłócili się od wieków. Tylko nie chcą już szukać rozwiązań bardziej pracochlonnych niż rozwód :(
    Trza na wieś uciekać :)
    Podziękowali 3madzikg Barbasia MAFJa
  • Chyba rzadko kto uważa  że jest idealny .. Czasem naprawdę jest koszmarnie trudno... 
  • A ja nie jestem.
  • Bridget powiedział(a):
    jukaa powiedział(a):
    Sprawdziłam statystyki rozwodowe w Polsce 2017. Rozpada się 45% małżeństw  w mieście i 23 % na wsi. Naprawdę myślicie, że w prawie połowie jest przemoc, nałogi i notoryczne zdrady? 
    Ludzie kłócą się o to, o co kłócili się od wieków. Tylko nie chcą już szukać rozwiązań bardziej pracochlonnych niż rozwód :(
    Trza na wieś uciekać :)
    byle nie na moją tu już któreś z koleii małżeństwo się rozwodzi ,nie wiem 4-5 ? na 60 chałup ,
  • I tak sobie patrzę na tytuł wątka i niektóre wpisy tutaj i wynika , że fajnie , komuś nie wychodzi , to sobie sprawia nową , szczęśliwą rodzinkę . Jakbyśmy nie byli na forum rodzin wielodzietnych , tylko forum młodych , pięknych i bogatych celebrytów. No pewnie ,mając liczne potomstwo człowiek tak sobie dochodzi do wniosku , że znalazł lepszego partnera i sobie tak lekko odchodzi ...A w przypadku zwłaszcza matek wielodzietnych -czeka już tłum chętnych mężczyzn do nowego związku z nią ... Nie wierzę , że łatwo podjąć decyzję o rozwodzie /separacji w takim wypadku ! Poza tym dla osób serio traktujących sakrament małżeństwa , rozstanie oznacza dalsze życie samotne ... Jednak są sytuacje , gdy człowiek bardzo serio zastanawia się , czy dobro dzieci przemawia właśnie za rozstaniem. Czy lepsze mieszkanie pod jednym dachem , jeżeli oznacza to wieczne kłótnie , płacze , niemożność porozumienia się w jakiejkolwiek sprawie . A przemoc może by bardzo różna , zwłaszcza ta psychiczna czy ekonomiczna .. Nikogo nie zachęcam do separacji czy rozwodu ale naprawdę czytając niektóre wpisy mam wrażenie spłycania tematu - nie chcę tu  nikogo personalnie obrazić - ale tak czuję po prostu. I oczywiście za ideał uważam trwałe małżeństwo , oparte na wspólnych wartościach , żeby nie było wątpliwości .
  • Malgorzata powiedział(a):
    Ja nie wierzę w aż taki wymiar przemocy i zła w małżeństwie.
    Natomiast to że są to czasem pierdoly zmutowane przez obie strony i każda przy swojej jak najbardziej.
    I żadna nie chce odpuścić na milimetr bo przecież jest sama w sobie idealna.

    No i o takie spłycanie problemu mi chodzi - przecież wiadomo że każdy co się rozwodze to płytki egoista co ustąpić w kwestii tego makaronu na obiad nie potrafi.  Taj jak powszechnie wiadomo że te dzieci u wielodzietnych to po pijaku robione, albo ciemna matka o antykoncepcji nie słyszla.
  • jukaa powiedział(a):
    Ja się o nikim z was nie wypowiadam. Mówię o pewnej tendencji, która obserwuję - widzę , że ludzie dużo krócej zastanawiają się nad rozwodem z dużo bardziej błahych powodów. 
    Tu się z przykrością zgodzę. 
  • Ok. Tylko co , jeśli małżonkowie nie kierują się tymi samymi wartościami ? Jeśli w trakcie małzęństwa komuś się coś odmieniło ?
  • Ciężko jest rozmawiać tak ogólnie, bo czym innym są, często urastające do rangi problemu, ale jednak drobne niezgodności, a czym innym poważne problemy. Mam znajomą, której mąż ma zaburzenia osobowości typu boderline. To jest masakra! I naprawdę nie wyobrażam sobie udzielać jej wskazówek...
  • jukaa powiedział(a):
    Sprawdziłam statystyki rozwodowe w Polsce 2017. Rozpada się 45% małżeństw  w mieście i 23 % na wsi. Naprawdę myślicie, że w prawie połowie jest przemoc, nałogi i notoryczne zdrady? 
    Ludzie kłócą się o to, o co kłócili się od wieków. Tylko nie chcą już szukać rozwiązań bardziej pracochlonnych niż rozwód :(
    @jukaa nie neguję powagi problemu, ale z zawodowego obowiązku napiszę, że ten wskaźnik jest jednym z głupszych funkcjonujących w obiegu. Przykładamy bowiem liczbę orzeczonych rozwodów (małżeństw zawartych przecież x lat wcześniej) do liczby małżeństw zawartych w danym roku. W tej sytuacji przy starzejącej się populacji (coraz mniej licznych kolejnych rocznikach) i mniejszej liczbie zawieranych małżeństw w ramach tych mniej licznych roczników, wskaźnik rośnie nam skokowo. 
    Podziękowali 2beatak PonuraKura
  • Też mi się wydawało, że 45 procent to chyba za dużo. A są jakieś inne , bardziej precyzyjne wskaźniki? 
  • Udane małżeństwo to wielki trud a bycie w związku jawi się jako coś przyjemnego a nie trudnego...

  • Ludzie oczekują od życia tylko tego, co najlepsze, zakładają tylko szczęśliwe scenariusze.

    Mało kto myśli "Jesteśmy razem na dobre i na złe, jeśli spotka mnie choroba, bieda czy inne nieszczęście to mam na kogo liczyć, nawet jeśli wspólne życie jest trudne.".

    Częściej: "Za każdym życiowym zakrętem czeka tyle możliwości, szkoda, żeby coś pięknego przeszło mi koło nosa, bo tkwię w trudnym związku."
  • Dziś rocznica wybuchu II wojny światowej...
    Coraz mniej się o tym mówi.
    Albo mi się tak wydaje.
    Podziękowali 1In Spe
  • Na Fb bardzo dużo widzałam wpisów o wybuchu wojny. A w telewizji to nie wiem , bo nie mam.
    Podziękowali 2Bridget joanna_1991

  • Mało kto myśli "Jesteśmy razem na dobre i na złe, jeśli spotka mnie choroba, bieda czy inne nieszczęście to mam na kogo liczyć, nawet jeśli wspólne życie jest trudne.".
    Częściej: "Za każdym życiowym zakrętem czeka tyle możliwości, szkoda, żeby coś pięknego przeszło mi koło nosa, bo tkwię w trudnym związku.                                                                                                                                    o ile rzeczywiście możesz na drugą stronę liczyć - bo może się okazać że    przez 5 dni twojego pobytu w szpitalu po ciężkiej operacji ( w tym świetacwielkanocne)  on nie przyjedzie do ciebie do szpitala bo uzna że" 5 dni to niedługo i szkoda mu czasu, a potrzebne rzeczy mogą mi podrzucić koleżanki bo mieszkają bliżej szpitala"...                    
    Podziękowali 1beatak
  • Te małżeństwa, które ja znam bliżej, które się rozpadły, czyli cztery, rozpadly się z powodu zdrady męża. Małżeństwa z roznym stażem, od kilku lat po ślubie do 26 po. I w każdym z nich nie było tak że nie było gotowości przebaczenia ze strony kobiety. Po prostu faceci wybierali nowe życie. I wszystko to były pierwotnie pary zaangażowane w kościół bardziej niż przeciętna.
    Podziękowali 2Joanna36 Katarzyna
  • edytowano wrzesień 2018
    @jukaa @Monika73 lepszego syntetycznego wskaźnika nie ma. Chodzi mi po głoiwe pomysł by zebrać kilku sensownych ludzi i zaproponować, ale w tej chwili jest ten i trzeba pamiętać o jego ograniczeniach. Natomiast problem jest, bo stabilność małżeństw zmniejsza się (chociaż nie tak dynamicznie jak pokazuje wskaźnik). 
    Ciekawe przy tym, że wiele lat spadał odsetek dzieci urodzonych w małżeństwie. Tymczasem w ubiegłym roku minimalnie. ale jednak wzrósł.
    Podziękowali 1Monika73
  • edytowano wrzesień 2018
    agnodike5 powiedział(a):
    Te małżeństwa, które ja znam bliżej, które się rozpadły, czyli cztery, rozpadly się z powodu zdrady męża. Małżeństwa z roznym stażem, od kilku lat po ślubie do 26 po. I w każdym z nich nie było tak że nie było gotowości przebaczenia ze strony kobiety. Po prostu faceci wybierali nowe życie. I wszystko to były pierwotnie pary zaangażowane w kościół bardziej niż przeciętna.
    Te, ktore ja znam, tez rozpadly się z powodu zdrady męża. Żona chciała wybaczyć, mąż miał to w nosie. Mam dwie koleżanki, ktore wybaczyly zdradzaczom, mężowie łaskawie zostali z rodziną, ale to już nie jest to co kiedyś.  Bardzo, bardzo trudno żyje się razem po czymś takim.
  • Kobiety są dobre i wielkoduszne.mezczyzni nie wybaczają zdrad swoim żonom.
    Podziękowali 2beatak Kobieta
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.