Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Definicja RODZINY

13»

Komentarz

  • kociara powiedział(a):
    A czy ty doczytałaś całość czy tylko wybiórczo? 
    doczytałam dlatego napisałam że Ty zatrzymała się na wcześniejszej linii, a ktoś inny pójdzie dalej i uzna że zależność od męża zawsze będzie jakaś forma nienormalności i zastanawia mnie dlaczego. 
  • Ktos pójdzie jeszcze dalej i uzna, że bicie zony tez jest ok B) :#
    Opcja, ze żona jest "własnością męża" i on jej daje, bądź nie pieniądze w zależności od humoru jest patologia i normalne nie jest.
    Podobnie jak w komentowanym artykule, gdzie maz nosil 2000 zl w kieszeni, ale nie czul się w obowiązku dokładać do domowego budżetu 
  • Hmm, w moim domu rodzinnym był taki układ: mama nie pracowała zawodowo, tylko tata.Mama  zajmowała się nami, domem i prowadzeniem gospodarstwa, z którego też spływały dochody, ale nieregularne i bardziej cyklicznie. Ojca wypłata, wiadomo, była stała, na koniec miesiąca. Więc tata pobierał ją w kasie firmy i wszyściutko, co do grosza oddawał mamie w zarządzanie  :) I mamie ufał bezgranicznie w tej kwestii.
    Jak potrzebował to prosił mamę albo sam brał z rodzinnej kasy, ale nigdy nie widziałam, żeby się tłumaczyli jeden przed drugim ile poszło w sklepie czy na rachunki. Duże wydatki oczywiście ustalali razem. W wielu domach wówczas mi znanych wyglądało to bardzo podobnie, mężczyźni zarabiali  a kobiety zarządzały.  Trochę taka forma matriarchatu  :)
    Podziękowali 2ganna4 Zuzapola
  • Wydaje mi się, że pod przemoc finansową można podpiąć układ, kiedy jeden z małżonków  wydziela i rozlicza drugiego nie pozwalając przy tym na wspólne ustalanie wydatków, zakupów czy inwestycji.  I jeśli istnieje przekonanie, że " ja zarabiam , ja decyduję i to są MOJE - NIE NASZE  finanse" .
  • Bea, 
    jeśli istnieje taki małżeński układ, że żona wydaje się być własnością męża - ale żonie to nie przeszkadza i taki układ jej pasuje - to chyba jednak pod przemoc się nie kwalifikuje ...  :/
  • edytowano czerwiec 2021
    Nie odnosząc się konkretnie, do w.w  małżeństwa, znamy za mało szczegółów.
    To jak najbardziej można być ofiara przemocy i nie zdawać sobie z tego sprawy.  
    Dzis nie mamy wątpliwości, że bicie  czy gwalt małżeński sa przemocą. Ale nie zawsze tak było, w niektórych środowiskach, przez całe dekady, kobiety godzily się na to i uwazaly za całkiem normalne. "Gdy się żony nie bije, to wątroba jej gnije"
  • Bea
    Bo z przemocą to jest tak, że często traktuje się ją i uznaje za nią jak jest wyłącznie z fajerwerkami.
    Tłucze, okłada pięścia, kopie.
    A i w takich wypadkach zawsze znajdzie się całkiem pokaźna grupa uznającą, że widać miał powód.
    Bo gwałt w małżeństwie to w sumie nie gwalt, bo mężowi się należy a jak mu nie daje to on może sam sobie wziąć. 
    No raz na jakiś czas z płaskacza w papę to też w sumie nie przemoc. 

    To nie jest obszar ścisły. Dużo polega na uznaniowości. 
    Ale też i społeczność i jej mentalność ma znaczenie. Bo to, co u mnie uchodzi za patologiczne formy, w Pierdziszewie Górnym będzie typową, normalną formą funkcjonowania. 


    Patologiczna jest też całkowite odsunięcie meza od wychowania dzieci w myśl, że nikt lepiej tego nie zrobi. Ostatecznie "dopuszczanie" go do tego na zasadzie kary. 

    Podziękowali 1gahana
  • Aga85 powiedział(a):
    Nie odnosząc się konkretnie, do w.w  małżeństwa, znamy za mało szczegółów.
    To jak najbardziej można być ofiara przemocy i nie zdawać sobie z tego sprawy.  
    Dzis nie mamy wątpliwości, że bicie  czy gwalt małżeński sa przemocą. Ale nie zawsze tak było, w niektórych środowiskach, przez całe dekady, kobiety godzily się na to i uwazaly za całkiem normalne. "Gdy się żony nie bije, to wątroba jej gnije"
    Ja już dawno doszłam do wniosku, że "dawne czasy" i dowodzenie, że kiedyś ludzie byli bardziej szczęśliwi, oddani sobie i rodzinie to uparcie powtarzany mit. I że teraz to rozwydrzenie i brak norm, ludzie się nie hamują itp.
    No niestety, jak tak sobie teraz, z perspektywy osoby dorosłej oraz pracującej z ludźmi z różnymi problemami dochodzę do wniosku, że było źle tak samo jak teraz a nawet gorzej. Tylko, że o pewnych rzeczach się nie mówiło lub pewne rzeczy traktowało z dobrodziejstwem inwentarza, bez rozkminiania. Przyjmowało za coś oczywistego. 
    To wcale nie jest tak, że dawniej rodziny pławiły się w szczęściu, miłości, szacunku. Owszem i takie były, ale nie był to jakiś standard. Tak jak pisałam. Po prostu przyj owo się to i tyle. Jak 4 pory roku, jak noc i dzień. 
    Nowoczesność w życiu doprowadziła nie tyle do rozbuchania rządz ile do konstatacji, że nie muszę godzić się na to, na co godziła się moja babka, matka, ciotka. I stąd poczucie zepsucia i zaniku zasad i moralności. 


    Podziękowali 2Skatarzyna malagala
  • Moim zdaniem są różne postacie alkoholizmu. I innych nałogów. Np ktoś może być na takim etapie uzależnienia że np musi wypić codziennie ze dwa kieliszki wódki. Taki alkoholizm nie zaburza poczucia bezpieczeństwa dzieci, może nawet druga osoba w związku o tym nie wiedzieć. 
    I żeby nie było alkoholizm jest chorobą i zaburzeniem w każdej postaci. I trzeba się z tego leczyć. Bardziej mi chodzi że na pewnym etapie nie musi być zaburzający rodzinę.

  • Aga85 powiedział(a):
    Ktos pójdzie jeszcze dalej i uzna, że bicie zony tez jest ok B) :#
    Opcja, ze żona jest "własnością męża" i on jej daje, bądź nie pieniądze w zależności od humoru jest patologia i normalne nie jest.
    Podobnie jak w komentowanym artykule, gdzie maz nosil 2000 zl w kieszeni, ale nie czul się w obowiązku dokładać do domowego budżetu 
     Przypomniało mi się tu niedaleko w innej wsi taka rodzina była (nie wiem czy nadal tak żyją to było z 10 lat temu) wszystko w sumie normalnie wyglądało tylko że żona obiad mężowi podawała i dopiero jak on sie najadł ona mogła siąść do stołu i zjeść
  • No więc nie ma ścisłej normy. Norma jest pojęciem tak szerokim że wszystko można potraktować subiektywnie. 
    A warunki zewnętrzne są najmniej ważne. Bo np jak potraktować ludzi niewidomych i niepełnosprawnych którzy mają dzieci zdrowe. Te dzieci też nie mają tzw normalnych warunków. 
    Myślę że pewne kwestie są oczywiste a inne nie. 
    Incydentalnie występujące zaburzenie tzw normalności np jednorazowe pijaństwo bo jakaś impreza rodzinna to nie powinien być powód do stawiania ludzi pod ścianą. Jeśli to jest częste jest to zupełnie inna para kaloszy. 

  • Odrobinka powiedział(a):
    Moim zdaniem są różne postacie alkoholizmu. I innych nałogów. Np ktoś może być na takim etapie uzależnienia że np musi wypić codziennie ze dwa kieliszki wódki. Taki alkoholizm nie zaburza poczucia bezpieczeństwa dzieci, może nawet druga osoba w związku o tym nie wiedzieć. 
    I żeby nie było alkoholizm jest chorobą i zaburzeniem w każdej postaci. I trzeba się z tego leczyć. Bardziej mi chodzi że na pewnym etapie nie musi być zaburzający rodzinę.

    Jasne. W sumie bez sensu spierac się o definicje, co jest alkoholizmem itd. 
  •   Nogahana powiedział(a):
    Bea, 
    jeśli istnieje taki małżeński układ, że żona wydaje się być własnością męża - ale żonie to nie przeszkadza i taki układ jej pasuje - to chyba jednak pod przemoc się nie kwalifikuje ...  :/
    Piszesz poważnie?  :o
  • A ja mam taką dziwną sytuację rodzinną po sąsiedzku ( wręcz za ścianą)   :/
    Jego znam od urodzenia, traktuję go jak młodszego brata. Mądry, wykształcony ( jest lekarzem), niezwykle skromny i dobry człowiek. 
    Ona- również wykształcona, inteligentna, otwarta.  Początkowo bardzo ją lubiłam. A teraz się jej boję. Mam wrażenie, że ma dwie osobowości. Psycholog pewnie nazwał by fachowo ten typ.
    Mieszkamy blisko więc, niestety,  zbyt dużo słyszymy.  Jej wrzask i awantury niosą się do połowy osiedla. W szale gniewu rzuca takim mięsem , tak strasznie obraża swojego męża, że to rezonuje w głowie przez kolejny tydzień. A wieczorem przychodzą do nas na grilla i ona wisi na jego ramieniu ostentacyjnie okazując mu czułość, trzymając go za rękę, zdrabniając jego imię. Początkowo myślałam - chwała Bogu, pogodzili się. 
    Ale potem już wiedziałam. Nie było żadnej zgody, nie było żadnej kłótni. Bo w kłótni biorą udział osoby, minimum dwie. Tam wystarczyła iskra, drobna sprawa i ona wpadała w taki szał, że on zabierał dzieci i uciekał na zewnątrz, żeby dzieci nie słyszały tego jej słownictwa. Potem kładł dzieci spać a ona zaczynała ciąg dalszy tyrady. Do godziny pierwszej w nocy. Wieczór w wieczór.Tak długo aż on zmęczony i wykończony snem po 3-4h  przyznawał jej rację i obiecał, że będzie tak żył i postępował jak ona sobie życzy.
    Przez tyle lat małżeństwa wymusiła na nim ograniczenie kontaktów z jego rodzeństwem i mamą, bo nie może znieść, że te stosunki były zawsze serdeczne i życzliwe. To samo ze znajomymi. 
    Doszło do tego, że nie mogę z nim zamienić kilka słów przez płot, bo od razu ma zarzut, że za mało poświęca czasu jej i rodzinie. 
    On nie potrafi o tym opowiadać. Czasem coś z niego wyciągnę kiedy widzę, że jest u kresu wytrzymałości. Ale ostatnio przyznał, że marzy tylko o jednym - o jednym spokojnym wieczorze, ciszy, spokoju . I dla tego spokoju zrobi wszystko czego ona zechce. Bo nie ma siły prosić i walczyć i przepraszać za coś czego nie zrobił.  Dla dzieci wytrzyma wszystko - bo ciągle jest szantażowany, że je zabierze i wyprowadzi się. 
    Ona ma bardzo silny charakter, potrafi się pięknie wysłowić, potrafi tak zmanipulować rozmówcę, że każdy, kto jej dłużej nie zna wierzy w każde jej słowo. Na Facebooku regularnie zamieszcza wpisy, zdjęcia z kochanym mężem, laurki od dzieci,rodzinnie  lepione pierogi, wypieki świąteczne i sentencje o miłości do męża. Cudowny, sielski obraz życia rodzinnego.
    Mam wrażenie, że to jakiś matrix . Jakiś film.
    Nie wiem jak mu pomóc. Gdyby to mieszkał obok mnie ktoś obcy wezwałabym policję do takiej awantury. Dziesiątki razy. I świadków wokół byłoby mnóstwo. I niebieska karta. 
    A tak nie robię nic, serce mnie boli na taką przemoc , ale nie mogę niczego robić przeciwko niemu.  

  • malagala powiedział(a):
      Nogahana powiedział(a):
    Bea, 
    jeśli istnieje taki małżeński układ, że żona wydaje się być własnością męża - ale żonie to nie przeszkadza i taki układ jej pasuje - to chyba jednak pod przemoc się nie kwalifikuje ...  :/
    Piszesz poważnie?  :o


    Ale jeśli faktycznie takiej kobiecie pasuje taki układ a jeszcze powie, że nie widzi w tym swojej krzywdy  i nawet czuje się na swój sposób szczęśliwa i bezpieczna  ? 
    Cóż z tego, że my uznamy to za przemoc jak ona wcale tego nie będzie chciała zmieniać ...


  • No nie wiem. Od dziada pradziada prawo się zmieniło. Teraz są rozwody, a kobiety mają prawa wyborcze. I multum innych spraw. Inaczej są traktowane przez państwo. Z jednej strony więcej praw, z drugiej spoczywa na nich większa odpowiedzialność za same siebie. Tak po prostu jest. Deklaracje żony i męża nic nie zmieniają. Obowiązek alimentacyjny względem żony chyba też po jakimś czasie wygasa.

    Moim zdaniem to jest wtórne, to znaczy to, jak jakas pojedyncza kobieta się zachowuje. Prawo jest tak skonstruowane i tyle. Moim zdaniem nie jest tragicznie, jakoś chroni kobietę, która była żoną lub jest matką dzieci mężczyzny.

    Tylko kobieta z przykładów może nie być do końca świadoma, w jakiej sytuacji może się znaleźć w razie czego.

    Wiem,rozwodow w KK nie ma. Ale w PL są. I do garnka koniec końców coś włożyć trzeba. 
  • Wokół KK kręci się dużo osób, które jakoś idealizują dawne czasy, nawet słyszałam o ruchu, gdzie uzywa się archaicznych sprzętów gospodarstwa domowego, a żona, zawsze łagodna jest ozdobą domu itd. Może odniesienie się do czasów praprababci daje jakieś poczucie bezpieczeństwa, nie wiem. Ale dzisiaj, jak pan mąż pójdzie w tango (z koleżanką z biura, która 100lat temu nie istniała), to nie można nawet liczyć na ostracyzm społeczny. Ale ja pisze z perspektywy stolicy. 
    Podziękowali 2beatak asiao
  • malagala powiedział(a):
    Wokół KK kręci się dużo osób, które jakoś idealizują dawne czasy, nawet słyszałam o ruchu, gdzie uzywa się archaicznych sprzętów gospodarstwa domowego, a żona, zawsze łagodna jest ozdobą domu itd. Może odniesienie się do czasów praprababci daje jakieś poczucie bezpieczeństwa, nie wiem. Ale dzisiaj, jak pan mąż pójdzie w tango (z koleżanką z biura, która 100lat temu nie istniała), to nie można nawet liczyć na ostracyzm społeczny. Ale ja pisze z perspektywy stolicy. 
    Idealizują takie poronione pomysły ci, któeym jest w takim układzie wygodnie. 
  • Bea powiedział(a):
    a jeżeli schemat jest odwrotny?
    Kobieta zarabia i utrzymuje rodzinę, mąż prowadzi dom, ewentualnie obejście i dorabia?
    Albo i nie?
    z różnych powodów ale przyjmijmy, że z wyboru.

    On MA PRAWO a ona jest ofiarą?
    bo czasy się zmieniły

    Dlaczego w ogóle ludzie oceniają cudze sposoby na życie?
    Bo taką mają mentalność. Od zarania ludzkości. Ty też oceniasz. I ja też, żeby nie było.
  • Bea powiedział(a):
    Dlaczego nie można żyć "po swojemu"
    Każdy z nas ma jakąś wizję, którą wciela w życie.
    Odnośnie małżeństwa, odnośnie rodziny, edukacji, pracy czy gotowania.
    No, wszystkiego.
    A tu nagle hop - przychodzi ktoś, kto twierdzi, że Twój/mój sposób na ww zagadnienia nie przystaje do normy.
    Jakiej normy?
    A możesz podać konkretny przykład? Bo mówisz bardzo ogólnikowo. Nie mam w otoczeniu ludzi, którzy skarżyliby się, że ktoś twierdzi , że ich sposób na życie nie jest normą. Daj konkretny przykład sytuacji.
  • Bea powiedział(a):
    Ty chcesz by dzieci uczyły się w szkole rejonowej, bo dobra. Ja chcę, by uczyły się w prywatnej, bo uważam, że jest dobra. Kowalska chce, by jej dzieci uczyły się w domu. Bo to jest dla nich dobre.
    Dlaczego Twój rejon jest ok, moja prywatna ujdzie, jakem burżuj i chcę płacić za coś, co jest darmo a też dobre.
    A Kowalska musi mieć pierdylion karteluszek, opinii, musi znależć szkołę - i to wg wytycznych a później udowadniać, że dziecko może nadal uczyć się w ED, bo nie osiągnęło OCZEKIWANYCH wyników.
    Najlepsze, że przy takich, jakie ma zarówno w jednej jaki i drugiej byłoby promowane.

    nie personalnie moje-twoje.
    Ot, przykład z życia.

    Bo normalne jest, że dziecko ma się socjalizować.
    Pytam się dlaczego ktoś twierdzi, że właśnie taka forma jest normalna i pożądana a reszta nie...


    Bo takie ma swoje doświadczenie i na jego bazie zaczyna generalizować.
  • edytowano czerwiec 2021
    Bea powiedział(a):
    Skąd wiedzieć, że właśnie taki model życia jest właściwy? I dlaczego należy wierzyć, że to, co ktoś uważa dla nas za dobre (choćby wielkość rodziny) ma być właśnie takie?


    Tego się nie dowiesz, nie przyżywając życia. I radzę słuchać ludzi, zwłaszcza jeśli uważamy ich za mądrych i godnych zaufania, ale jednak postępować tak, jka nasz własny rozum, rozsądek, okoliczności, nasze własne uwarunkowania, serce podpowiada, a nie co kto mówi.
    W sumie przypomniało mi się - znajomy od lat przekonuje mnie, że najlepsze wakacje dla rodziny sa pod namiotem. Może sobie gadać zdrów - nie mam zamiaru go słuchac, choć on z uporem maniaka mnie przekonuje. Zachęca też do biegania i morsowania - nie ze mną te numery. Co sobie pogada, to jego, a ja i tak zrobię, jak uznam za stosowne.
  • Też się nad tym zastanawiam..jak mam czas 
  • Bea powiedział(a):
    a jeżeli schemat jest odwrotny?
    Kobieta zarabia i utrzymuje rodzinę, mąż prowadzi dom, ewentualnie obejście i dorabia?
    Albo i nie?
    z różnych powodów ale przyjmijmy, że z wyboru.

    On MA PRAWO a ona jest ofiarą?
    bo czasy się zmieniły

    Dlaczego w ogóle ludzie oceniają cudze sposoby na życie?
     ale nie rozmawiamy chyba o takim przypadku. Jeśli masz dodatkowo przemoc, chociażby ekonomiczna z jej strony, to nie jes dla mnie ok. 
    Podziękowali 1beatak
  • Bo tak naprawdę to nie ma jednej normy - jest czyjeś widzimisię. 
    Bo niby wolność, niby tolerancja, niby prawo do własnego wyboru drogi życiowej, rodziny , małżeństwa - a jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej jak ma wyglądać twójj dom, twoje małżeństwo, twoje wychowanie dzieci, twoje priorytety. 
    I tak jak to napisała beatak : słuchać mądrych ludzi, ale ostatecznie posłuchać siebie, zaufać swojej intuicji i  własnemu sercu, i robić tak, jak rozum podpowiada.
    A od oceny się nie ucieknie. Tyle, że trzeba mieć mocny kręgosłup, żeby bronić swoich wyborów i nie pozwolić innym wejść z buciorami do swojego domu.

    Podziękowali 2beatak nowa
  • gahana powiedział(a):
    A ja mam taką dziwną sytuację rodzinną po sąsiedzku ( wręcz za ścianą)   :/
    Jego znam od urodzenia, traktuję go jak młodszego brata. Mądry, wykształcony ( jest lekarzem), niezwykle skromny i dobry człowiek. 
    Ona- również wykształcona, inteligentna, otwarta.  Początkowo bardzo ją lubiłam. A teraz się jej boję. Mam wrażenie, że ma dwie osobowości. Psycholog pewnie nazwał by fachowo ten typ.

    Nie wiem jak mu pomóc. Gdyby to mieszkał obok mnie ktoś obcy wezwałabym policję do takiej awantury. Dziesiątki razy. I świadków wokół byłoby mnóstwo. I niebieska karta. 
    A tak nie robię nic, serce mnie boli na taką przemoc , ale nie mogę niczego robić przeciwko niemu.  


    Ta kobieta jest ewidentnie zaburzona psychicznie.
    Albo głęboka psychopatia, albo choroba dwufazowa.
    Moim zdaniem - należy interweniować, bo pewnego dnia się dowiesz, że poderżnęła gardziołka swoim dzieciom.
    Ja bym dzwoniła na policję, a później poinformowała odpowiedni urząd - co najmniej powinni ją wziąć na obserwację psychiatryczną.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.