Mój pogląd w tym temacie jest nieco kontrowersyjny zapewne - tzn. uważam, że sam termin "konsumpcjonizm" już dawno stał się takim modnym "słowem-wytrychem", które jest koszmarnie nadużywane i ma sugerować jakieś głębsze treści, a zwykle nie sugeruje. Tzn. bardzo często mówi się o szeroko pojętym konsumpcjonizmie w taki sposób, że to zatrzymuje w zasadzie refleksję i powoduje, że przyczyny realnych problemów są nieco źle diagnozowane. Jednocześnie promowanie zachowań "antykonsumpcyjnych" jako rzekomo lepszych, nawet jeżeli wcale nie niosą w rzeczywistości dobrych postaw (lub wynikają głównie z niezaradności i bierności życiowej.
Przy czym oczywiście, zalecenie by żyć ekologicznie, nie marnować żywności - popieram. Nie zgadzam się jednak z tym, że biedni żyją bardziej ekologicznie niż bogaci - owszem, nie zużyją tyle paliwa latając przez ocean na wakacje, ale brak świadomości, przestarzałe technologie i desperackie próby zarobienia czegokolwiek powodują często gigantyczne straty dla środowiska w krajach rozwijających się.
Komentarz
A biedny brać darmowe obiady ze szkoły w codziennie nowym styropianowym opakowaniu jednorazowym.