Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Św. Grzegorz Wielki o powinnościach małżeńskich

edytowano luty 2009 w Arkan Noego
Inaczej należy pouczać ludzi związanych węzłem małżeńskim, a inaczej wolnych. Żyjących w małżeństwie należy pouczyć, aby dbając nawzajem o siebie, tak każdy z nich starał się podobać współmałżonkowi, aby nie przestał podobać się Stwórcy; aby małżonkowie tak zajmowali się dobrami tego świata, by nie przestali dążyć do dóbr Boskich; aby tak cieszyli się dobrami doczesnymi, by lękali się cierpień wiecznych; tak opłakiwali nieszczęścia doczesne, by jednak znajdowali pociechę w głębokiej nadziei na dobra wieczne. Gdy bowiem rozumieją, że to co czynią jest chwilowe, to zaś czego pragną â?? trwałe, nieszczęścia tego świata nie złamią im serca umocnionego nadzieją na dobra wieczne. Nie zwiodą ich też dobra obecnego życia, jeśli ze smutkiem myślą o cierpieniach przyszłego sądu. Dusza chrześcijańskich małżonków jest i słaba, i wierna; niezdolna do tego, by całkowicie gardzić rzeczami doczesnymi, zdolna jednak do łączenia się przez pragnienie z tym co wieczne. Chociaż czasem znajduje upodobanie w sprawach cielesnych, to niech doda jej sił nadzieja dóbr przyszłych. I chociaż w swym pielgrzymowaniu posługuje się rzeczami tego świata, spodziewa się dóbr niebiańskich jako nagrody na końcu swej drogi.

Dobrze i zwięźle wyraził to św. Paweł, mówiąc: aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci; a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali; ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali.

Ma żonę jakby jej nie mając ten, kto tak dzięki niej używa cielesnej pociechy, że nigdy pod wpływem jej miłości nie odchodzi od dobrej intencji aż do występku. Ma żonę jakby jej nie mając ten, kto rozumie że wszystko przemija; sprawami ciała zajmuje się z konieczności, lecz z pragnieniem oczekuje wiekuistych radości ducha. Płakać zaś nie płacząc, to znaczy tak opłakiwać zewnętrzne przeciwności, by umieć się radować pociechą nadziei wiecznej. A znowu radować się jakby nie radując, znaczy duszę od spraw najniższych tak wznosić, żeby nie przestać obawiać się tych najwyższych. Paweł trochę dalej dodaje: Przemija bowiem postać tego świata. Tak jakby wyraźnie powiedział: nie miłujcie świata w sposób stały, skoro i sam świat, który miłujecie, nie może być stały. Na próżno przywiązujecie serca, jakbyście byli trwali, podczas gdy ten którego kochacie, ucieka.

Małżonków należy pouczać, by jeśli w czymś nawzajem nie podobają się sobie, cierpliwie to znosili i przez modlitwę wzajemnie się zbawiali. Napisane jest bowiem: Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnijcie prawo Chrystusowe. Prawem Chrystusa jest miłość, która czerpiąc z Niego, przyniosła nam hojne Jego dobra i nasze zło cierpliwie znosiła. Idąc za przykładem Chrystusa, wypełniamy Jego prawo, gdy z życzliwością dajemy to co w nas jest dobre, i z wyrozumiałością znosimy to co jest złe w naszych bliźnich. Należy również pouczać małżonków, by każdy z nich mniejszą zwracał uwagę na to co od drugiego znosi, lecz raczej na to co druga strona znosi od niego. Jeśli bowiem zważy co drugi znosi od niego, łatwiej będzie dźwigał to, co sam od niego znosi.

Należy upominać małżonków, by pamiętali, że celem ich związku jest przyjęcie potomstwa i gdy bez umiaru oddają się współżyciu, sposób zapłodnienia zamieniają w narzędzie rozkoszy. Niech dobrze się zastanowią: chociaż nie wychodzą poza granice tego co dozwolone, jednak jako małżonkowie prawa małżeństwa przekraczają. Dlatego konieczne jest, by częstą modlitwą zmazali to, że piękno stosunku małżeńskiego kalają domieszką rozkoszy.

Stąd Apostoł, doświadczony w niebieskiej sztuce leczenia, nie tyle troszczył się o zdrowych, ile chorym wskazał lekarstwa mówiąc: Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty, niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. Skoro najpierw powiedział o niebezpieczeństwie rozpusty, to z pewnością dał polecenie nie tym którzy stoją, lecz upadającym pokazał łóżko, aby przypadkiem nie upadli na ziemię. A tym którzy jeszcze chorowali, dodał: Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. By zaś szlachetnej istocie małżeństwa zezwolić na nieco rozkoszy, dodaje: To co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu. Mówiąc o wyrozumiałości, zakłada istnienie winy, która tym szybciej powinna być odpuszczona, że nie dzieje się przez nią nic niegodziwego, a jedynie polega na braku umiaru w tym co dozwolone.

Dobrze to wyraża przypadek Lota, który ucieka z płonącej Sodomy, ale napotkawszy Soar zwleka z wejściem w góry. Ucieczka z płonącej Sodomy oznacza unikanie niedozwolonych pożarów ciała. Wysokość gór to czystość wstrzemięźliwych. Z pewnością bowiem jakby na górze są ci, którzy w pożyciu małżeńskim poza przymieszką rozkoszy przy płodzeniu potomstwa, żadnej innej nie ulegają. Stać na górze to nie szukać w ciele nic poza owocem potomstwa. Stać na górze to nie przywiązywać się cieleśnie do ciała.

Wielu ludzi unika występków cielesnych, a jednak żyjąc w małżeństwie nie zachowuje obowiązujących w nim praw. Lot wprawdzie wyszedł z Sodomy, lecz nie od razu dotarł w góry. Porzuca się bowiem życie godne potępienia, lecz nie jest się jeszcze na wysokości wstrzemięźliwości małżeńskiej. Pośrodku jest miasto Soar, które daje ocalenie słabemu w jego ucieczce. Gdy małżonkowie łączą się nie zachowując wstrzemięźliwości, unikają ciężkich upadków, a jednak zostają łaską zbawieni. Znajdują bowiem jakby małe miasto, w którym chronią się przed ogniem, ponieważ także życie w małżeństwie, choć nie ma w nim cnót godnych podziwu, chroni przed karami.

Toteż Lot mówi do anioła: Oto jest tu w pobliżu miasto, do którego mógłbym uciec. A choć jest ono małe, w nim znajdę schronienie. Czyż nie jest ono małe? Ja zaś będę mógł ocalić życie. Jest ono blisko [Sodomy], a jednak jest przedstawione jako dające pewne zbawienie, ponieważ życie małżeńskie ani nie jest bardzo oddalone od świata, ani obce dla radości zbawienia. Prowadząc to życie, małżonkowie jakby strzegą go w małym mieście, gdy modlą się nawzajem za siebie w nieustannym błaganiu. Dlatego słusznie mówi anioł do Lota: Przychylam się do tej twojej prośby; nie zniszczę więc miasta, o którym mówisz. Gdy bowiem małżonkowie nieustannie wznoszą modlitwę do Boga, życie ich nigdy nie będzie potępione. O modlitwie tej wspomina także Paweł, mówiąc: Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie.

Natomiast tych którzy nie są związani małżeństwem należy pouczyć, by tym bardziej byli posłuszni przykazaniom Bożym, że jarzmo związku małżeńskiego nie zmusza ich do zajęcia się troskami tego świata; aby, skoro nie obciąża ich dozwolone brzemię małżeństwa, nie przytłaczał ich ciężar niedozwolonych zapobiegliwości ziemskich; by ostatni ich dzień zastał ich tym bardziej przygotowanych na jego spotkanie, im bardziej byli swobodni. Jeśli zaniedbają lepszego postępowania, mając ku temu swobodę, na tym większą zasłużą karę. Niech posłuchają Pawła, który przygotowując swych uczniów do łaski celibatu, nie zlekceważył małżeństwa, lecz chciał im oszczędzić trosk o sprawy ziemskie, wynikających z małżeństwa: Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś by zastawiać na was pułapkę, lecz aby was zwrócić ku temu co szlachetne i co da wam możność służyć Panu bez przeszkody. Z małżeństwa bowiem rodzą się ziemskie troski i dlatego nauczyciel pogan nakłaniał swych słuchaczy do życia w lepszym stanie, by nie byli nimi skrępowani.

Jeśli człowieka bezżennego obezwładniają troski o sprawy świeckie, to choć nie poddał się on jarzmu małżeńskiemu, jednak nie uniknął ciężaru małżeństwa. Należy pouczyć bezżennych, by nie sądzili że mogą zadawać się z kobietami wolnymi i nie podlegać wyrokowi potępienia. Gdy bowiem Paweł wśród godnych potępienia przestępstw wymienił grzech rozpusty, wskazał na jaką podlegający mu narażają się karę: Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. I dalej: Rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg.

Trzeba więc ich pouczyć: jeśli z trudem znoszą burze pokus, niech dążą do portu małżeństwa; napisane jest: Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie niż płonąć. Nie popełniają winy zawierając małżeństwo, o ile jednak nie ślubowali przedtem lepszej rzeczy. Ktokolwiek bowiem zobowiązał się do większego dobra, mniejsze dobro â?? przedtem dozwolone â?? uczynił niedozwolonym. Napisane jest: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego. Kto więc zmierzał ku gorętszej miłości, jeśli opuszcza dobra większe i zwraca się ku mniejszym, ogląda się wstecz.

Komentarz

  • Inny wielki święty:

    Św. Tomasz z Akwinu a małżeńska miłość

    (...) Odnieść można wrażenie, że już dawno spisano na straty jego koncepcję małżeństwa, jak łatwo sprawdzić w odpowiednich podręcznikach. Tomaszowe rozwiązanie dotyczące np. nierozerwalności małżeństwa okryte jest zasłoną milczenia lub niezrozumienia.
    (...) Przynajmniej z racji liturgicznego wspomnienia świętego Tomasza zmiłujmy się chociaż nad sobą i nie przegapmy życiowej okazji, aby wzmocnić dzięki Akwinacie swoje rozpoznania istoty małżeństwa.
    Lekturę radziłbym rozpocząć od dzieła "Summa contra gentiles" (tzw. Summy filozoficznej czy "Przeciwko poganom"; polscy dominikanie pewnie mają problemy z rozprowadzeniem przygotowanego nowego wydania tego dzieła), gdzie możemy się wreszcie dowiedzieć, że mężczyzna poślubia kobietę z racji jej "piękności" i "płodności", czyli atrakcyjności erotycznej, a kobieta poślubia mężczyznę dla jego "płodności" i jego "siły". (Sentymentalna lektura "Miłości i odpowiedzialności" Karola Wojtyły zazwyczaj przeocza fakt, iż także ten znawca św. Tomasza różnicował przeżycia erotyczne mężczyzny i kobiety, tej ostatniej przypisując właśnie wrażliwość na męską "siłę"). Niektórzy już tutaj odłożą lekturę Tomasza (i Wojtyły), bo zazwyczaj się mniema, że mężczyzna i kobieta poślubiają się nie z podanych przez Akwinatę powodów, ale "z miłości", "z miłości" i jeszcze raz "z miłości". Tomasz nie objawia takich chęci częstego używania tego słowa w kontekście małżeństwa, świadomy wpierw pewnie tego, że w każdej dziedzinie naszego życia powinniśmy osiągać taki poziom. Nawet śnieg z chodnika należy odgarnąć z miłości, a nie z jakiegoś gorszego powodu. Nasi współcześni już nie trapią się - jak Tomasz - identyfikowaniem specyfiki miłości małżeńskiej, czyli tego, co ją różni od innych miłości. Z przywołanej wypowiedzi naszego świętego wynika, że owa miłość małżeńska ze swojej istoty jest wspólnotą seksualną, a nie wspólnotą z racji tego, że dzięki współmałżonkowi osiągnie się swoją moralną dojrzałość, czy lepiej się będzie tworzyć dzieła sztuki, czy zdobywać wartości ekonomiczne. Dla Tomasza tym czynem, który wyraża specyfikę miłości małżeńskiej, jest zatem akt małżeński. Realizować wartości kulturowe, iść na zakupy, czy iść do kościoła można także z sąsiadem lub sąsiadką, a niekoniecznie z własnym mężem czy żoną. Te ostatnie czyny nie wyrażają istoty małżeństwa.
    Z tą diagnozą miłości małżeńskiej ma zatem problem nie Tomasz z Akwinu, ale omijający jego znajomość neochrześcijanie, lansujący także u nas rozmaitą seksualną małżeńską "mistykę" i gimnastykę. Akt małżeński ma być, według nich, rekreacyjnym dodatkiem do "prawdziwego" życia małżeńskiego - czy przedsmakiem zjednoczenia z Bogiem, jak to kiedyś słyszałem - realizowanego dopiero na rekolekcjach czy w pracy dla rodziny. Tutaj należy przyłożyć się do ofiarności i wyrzeczenia, a na polu współżycia małżeńskiego należy realizować wzajemne "potrzeby" i "chęci", co najwyżej ograniczając je przy pomocy tzw. naturalnych metod.

    (...) Dla Tomasza natomiast należy ułożyć całe małżeństwo wedle zasady ofiarnej miłości, czyli liczenia się z obiektywnym dobrem drugiej osoby, a nie z własnymi chęciami.



    Marek Czachorowski

    można posłuchać
  • Spotkanie z dobrym filozofem jest jak odetchnięcie świeżym powietrzem w górach. :peace:
  • [cite] darenju:[/cite]Małżeństwo, to wielka misja - wzajemnego nawracania się, podnoszenia jeden drugiego gdy ten upadnie - dzisiaj ja mam siłę i Cię prowadzę, jutro ty mnie poprowadzisz. Współżycie małżeńskie, to fragment (otrzymany w darze od Boga) dopełniający całość, bez którego nie byłoby wzajemnego nawracania.
    Jednak istotą miłości małżeńskiej jest jej seksualność. (św. Tomasz z Akwinu)
    Św. Grzegorz Wielki: Należy upominać małżonków, by pamiętali, że celem ich związku jest przyjęcie potomstwa (...)
  • Szukałam pewnych informacji w internecie i znalazłam ten tekst i dyskusję na forum, może warto przypomnieć?
  • @Agnieszka63:
    Wielkie dzięki!!!
    Świetny tekst. Możnaby wkleić też do dawniejszych dyskusji o NPR.
  • [cite] Agnieszka63:[/cite]
    Św. Grzegorz Wielki: Należy upominać małżonków, by pamiętali, że celem ich związku jest przyjęcie potomstwa (...)

    proponuję, żeby zrobić z tego motto forum - ze specjalną dedykacją dla Mateusza68 i PawłaP :tongue:
  • Tadeuszu , a jak udało Ci się z takim podejściem powołać dzieci do życia?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.