Moje dzieci nie chodzą z nosami w tel. Tel mają tylko 12 i 14 latek. Dajemy na 10 urodziny. Jesteśmy dość rygorystyczni, często zabieramy. Niestety dzieci nas za to nie lubią i czują się pokrzywdzone.
Telefony z netem i grami funkcjonują mniej niż 10 lat. Jakie będą skutki ciągłego siedzenia w tel,i to od wieku dziecięcego nie wiemy. Możemy podejrzewać, że tragiczne.
W moim miasteczku już z daleka można poznać, że idzie ukraińska mama po tym, że jest otoczona gromadką dzieci i nosi dość duże toboły, a nie jest to trasa do sklepu. Po prostu chodzą do punktu z darami.
Mnie się wydaje, że problem polega na tym, że co któraś rodzina jest naprawdę potrzebująca.
Z jednej strony słychać, że Ukraińcy w większości punktów dostają jedynie "suchą karmę" ( przepraszam za wyrażenie), że brakuje im białka, owoców i warzyw w diecie. Z drugiej często w opisach zbiórek jest zgłaszane zapotrzebowanie na odżywki do włosów i pomadki ochronne ( które to w mojej ocenie nie są artykułami pierwszej potrzeby). I tu coś mi nie pasuje. Żal mi oczywiście tych ludzi, ich dzieci, ale jak tu odróżnić naprawdę potrzebujących od tych "w pewnym sensie wykorzystujących" sytuację. Nie sposób, za duże zamieszanie we wszystkim.
W naszym punkcie są warzywa, owoce, nabiał, wędliny.
Niestety rodziny potrafiły przychodzić i dwa razy dziennie, wiec punkt wprowadził coś na styl kartek.
Jedyne czego jest nadmiar, to mleka modyfikowane, kaszki, słoiku. Tego mało biora, bo jak mówią, ich dzieci piją normalne mleko.
Dawcy darów - prywatne osoby, coraz mniej przynoszą, bo mówią, ze maja dość kiedy widza tych samych ludzi na magazynie i z torbami w galeriach. znajomy, który prowadzi punkt telefonów i akcesoriów, mówił wczoraj, ze ma dużo wyższa sprzedaż dzięki Ukraińcom. Określił na 80-20: 80 dobre telefony Iphony, Samsungi (IP od modelu 11 do najnowszego) i Samsungi podobnie, 20 to średnia półka. Dobrze sprzątają się droższe pokrowce typu a’la Gucii i oryginalne dla danego modelu. Wszelkie kijki selfie, stabilizatory (to musiałam sobie aż sprawdzić), uchwyty do aut.
Ja tez widzę samochody parkujące pod małym hotelem w mojej dzielnicy i na głównym w mieście.
Ja wiem, ze oni przed wojna uciekali, nie przed bieda.
Ale ludzie coraz bardziej zniesmaczeni tym, ze to oni siedzą w ogródkach piwnych, łażą po galeriach itd bo jednak u nas większość zakwaterowana w prywatnych domach, mniej w miejscach przez miasto wyznaczonych.
I nie są tak bardzo chętni do pracy
W pewnym zakładzie na wschodzie PL, w którym od lat pracują Ukraińcy, panuje wręcz atmosfera niechęci do nowych. Starzy UA, pracujący i żyjący na codzien w PL wręcz mówią innym- nie pomagajcie, niech sobie sami radzą (o młodych, którzy kogą pracować)
Mnie się wydaje, że problem polega na tym, że co któraś rodzina jest naprawdę potrzebująca.
Z jednej strony słychać, że Ukraińcy w większości punktów dostają jedynie "suchą karmę" ( przepraszam za wyrażenie), że brakuje im białka, owoców i warzyw w diecie. Z drugiej często w opisach zbiórek jest zgłaszane zapotrzebowanie na odżywki do włosów i pomadki ochronne ( które to w mojej ocenie nie są artykułami pierwszej potrzeby). I tu coś mi nie pasuje. Żal mi oczywiście tych ludzi, ich dzieci, ale jak tu odróżnić naprawdę potrzebujących od tych "w pewnym sensie wykorzystujących" sytuację. Nie sposób, za duże zamieszanie we wszystkim.
Też mi się tak wydawało, ale poczytałam trochę o perspektywie samych Ukrainek. Odżywki do włosów, które pomogą rozczesać dzieciom splątane po dniach niemycia włosy, czy pomadka ochronna na spękane usta np. po długiej podróży i oczekiwaniu przed granicą na mrozie, to nie są produkty pierwszej potrzeby, ale też i nie "fanaberie". Sami takich rzeczy używamy, czemu odmawiać innym tych potrzeb? Oczywiście są potrzeby bardziej i mniej istotne, ale sama prośba o odżywkę jeszcze nie oznacza moim zdaniem, że ktoś chce wykorzystać sytuację. Po prostu chce poczuć się bardziej komfortowo w tej i tak dalece niekomfortowej sytuacji.
Ja może jestem dziwna, ale jak daje, to swój "standard życia".
to nie jest dziwne, tak byłoby idealnie z tym że jeśli chce się pomóc większej liczbie osób (np. w ośrodku) i ma się do dyspozycji określoną kwotę, trzeba wybierać - kupić w "swoim standardzie", ale mniej, czy więcej produktów o niższej jakości
Z tymi odżywkami i pomadkami to słyszałam i rozumiem, że chwilowe zapotrzebowanie mogło być uzasadnione. Jednak jeśli to ma być maraton, a nie sprint to wg mnie trzeba liczyć siły na zamiary.
Ja może jestem dziwna, ale jak daje, to swój "standard życia".
to nie jest dziwne, tak byłoby idealnie z tym że jeśli chce się pomóc większej liczbie osób (np. w ośrodku) i ma się do dyspozycji określoną kwotę, trzeba wybierać - kupić w "swoim standardzie", ale mniej, czy więcej produktów o niższej jakości
Wiesz... Staramy się żyć skromnie... A te wybory, o których piszesz, to trochę taki wyrzut sumienia, czy nie rozpuszczamy za dużo kasy na pierdoły. Bo potrzebujący są zawsze.
Słyszy się też, że rodziny mieszkające np. we Lwowie wyjeżdżają do Polski, aby swoje lokum wynająć za pieniądze rodakom uciekającym ze wschodu. I siedzą w Polsce na garnuszku, a sami niestety wzbogacają się na na nieszczęściu wewnętrzych uchodźców. Ciekawe ile w tym prawdy...?
A tymczasem w piwnicach , domach dziecka, na wsiach są osoby, które z pewnością rozpaczliwie potrzebują wszelkiej pomocy... Eh, trudne to wszystko
Ja z kolei znam taką historię rodziny: on- został, ona z małym dzieckiem są w Polsce na gościnie u obcych. Niedługo stracą wynajmowane w Ukrainie mieszkanie ze wszystkim co tam zostawili, bo przestaną mieć możliwość płacenia, a właściciel twardo stawia sprawę- albo płacą albo szuka innych chętnych. Więcej serca dla nich mają Polacy niz ich rodak.
Ja od wielu już słyszałam, że na więcej niż 1 dziecko to w Ukrainie ludzi nie stać. I z tego co widzę, to więcej niz 1 mają ci, którzy wcześniej za pracą do Polski przyjechali.
Słyszy się też, że rodziny mieszkające np. we Lwowie wyjeżdżają do Polski, aby swoje lokum wynająć za pieniądze rodakom uciekającym ze wschodu. I siedzą w Polsce na garnuszku, a sami niestety wzbogacają się na na nieszczęściu wewnętrzych uchodźców. Ciekawe ile w tym prawdy...?
A tymczasem w piwnicach , domach dziecka, na wsiach są osoby, które z pewnością rozpaczliwie potrzebują wszelkiej pomocy... Eh, trudne to wszystko
Obawiam się, ze to prawda. Nam to powiedział nasz znajomy Ukrainiec, i mówił o swoich bliskich znajomych.
To ja może przypomnę, że za komuny funkcjonariusze SB chodzili na pielgrzymki na Jasną Górę. A to coś komuś ukradli, a to zdewastowali, a to kupę zrobili w salonie u poczciwych ludzi, którzy wynieśli pielgrzymom poczęstunek. I tak dorabiali pątnikom "gębę", żeby ich nikt nie chciał przyjmować.
Rząd pozmieniał troszkę w ustawie pomocowej i teraz ludzie - na ogólnopolskiej grupie, dość mocno sklinają rząd, bo wielu ludzi nie uzyska tej pomocy 40 zł a byłby to dla nich choć częściowy zwrot
Komentarz
Żal mi oczywiście tych ludzi, ich dzieci, ale jak tu odróżnić naprawdę potrzebujących od tych "w pewnym sensie wykorzystujących" sytuację. Nie sposób, za duże zamieszanie we wszystkim.
znajomy, który prowadzi punkt telefonów i akcesoriów, mówił wczoraj, ze ma dużo wyższa sprzedaż dzięki Ukraińcom. Określił na 80-20: 80 dobre telefony Iphony, Samsungi (IP od modelu 11 do najnowszego) i Samsungi podobnie, 20 to średnia półka. Dobrze sprzątają się droższe pokrowce typu a’la Gucii i oryginalne dla danego modelu. Wszelkie kijki selfie, stabilizatory (to musiałam sobie aż sprawdzić), uchwyty do aut.
W pewnym zakładzie na wschodzie PL, w którym od lat pracują Ukraińcy, panuje wręcz atmosfera niechęci do nowych. Starzy UA, pracujący i żyjący na codzien w PL wręcz mówią innym- nie pomagajcie, niech sobie sami radzą (o młodych, którzy kogą pracować)
Ja obserwuję coś przeciwnego - szukają pracy i zatrudniają się, gdzie się da.
z tym że jeśli chce się pomóc większej liczbie osób (np. w ośrodku) i ma się do dyspozycji określoną kwotę, trzeba wybierać - kupić w "swoim standardzie", ale mniej, czy więcej produktów o niższej jakości
Jednak jeśli to ma być maraton, a nie sprint to wg mnie trzeba liczyć siły na zamiary.
Ciekawe ile w tym prawdy...?
Eh, trudne to wszystko
starsze dzieci wypasione telefony
ubranie bardziej przypadkowo dopasowane
w zachowaniu ( długie trasy pkp) mocno pilnują dzieci a nie Mamy nos w telefonie a dzieci sobie
Nie dajmy się podobnie wkręcać.
I to z każdej strony.
Nie piszę tego z jakąś uszczypliwością.