Oj tam, oj tam, Pioszo Ci zaraz wytłumaczy: to wszystko przez celibat i przez to, że mężczyni mają swoje potrzeby. A Admin, że to sprawka sbeckich metod Gazety Wyborczej.
I wiecie co teraz będzie? Tego księdza pozbawią funkcji, wyślą na terapię i pokutę w klasztorze. A biskup podziękuje Wyborczej za ujawnienie szkodnika w sutannie.
I wiecie co teraz będzie? Tego księdza pozbawią funkcji, wyślą na terapię i pokutę w klasztorze. A biskup podziękuje Wyborczej za ujawnienie szkodnika w sutannie.
No ja mam nadzieję że ludzie zaczną swoją wiarę traktować poważniej. Zobaczą że księża to też są zwykli ludzie wśród których są i kanalie. Tak jak i w innych środowiskach, gdzie ofiara i kat ze sobą muszą przebywać. Zadziała też reguła, że jak trwoga to do Boga.
W jaki sposob kolejny skandal seksualny z udziałem księdza (dobrze przynajmniej że bez udziału dzieci) ma sprawić że ludzie będą traktować swoją wiarę powazniej?
Jeżeli komuś naprawdę zależy na Kościele, to nie będzie biernie przyglądał się jak osoby nieodpowiedzialne i bez wyobraźni będą go niszczyły jak swoją własność. Kościół jest też Bożą własnością. Będzie to test, co tak naprawdę znaczy ta instytucja dla ludzi.
Czegoś tu nie rozumiem..wyborcza popiera gejów, lewica bulwersuje się że nie chcą ich przyjmować do seminarium, a jak mają wreszcie prawdziwego geja w kościele to zamiast się cieszyć i pochwalać okazują się wstrętnymi homofobami.
Od jakiegoś czasu zauważyłem, że wciąż wracam do takich prostych myśli i reguł. Bo takie ciągłe wgłębianie się powoduje że się przecedza komara, a połyka wielbłąda. Dotyczy to także tej ciągłej i narzuconej analizy postępowania księży.
Jeżeli komuś naprawdę zależy na Kościele, to nie będzie biernie przyglądał się jak osoby nieodpowiedzialne i bez wyobraźni będą go niszczyły jak swoją własność. Kościół jest też Bożą własnością. Będzie to test, co tak naprawdę znaczy ta instytucja dla ludzi.
Ok.
To wyjaśnij mi, proszę, jaki masz wpływ na to, kto jest ojcem duchownym w seminarium w Twojej diecezji.
Wiesz co @paulaarose ja zawsze zastanawiałam się, jak sobie radzą duchowni z tym, czego muszą wysłuchiwać w konfesjonale. Myślę, że to są podobne rzeczy, jak tu czytamy. Te grzechy po prostu zostały ujawnione.
Kiedyś w zupełnej nieświadomości wyspowiadałam się u dobrze znanego mi księdza i następnego dnia byłam autentycznie zdumiona, że nadal chce ze mną rozmawiać.
Kościół jest święty świętością swojego Założyciela, nie ludzi.
Żaden. I mnie to boli Podobno zdejmuje odpowiedzialność
Ale czy na pewno?
Całkowicie nie zdejmuje, wiadomo, jesteśmy wspólnotą.
Ale nie czuję się personalnie odpowiedzialna za to, że niejaki Jacek Miedlar ukończył seminarium duchowne w Krakowie, a już po roku przeszedł a w stan świecki. Ktoś tam za formacje kleryków odpowiada, ktoś dopuścił go do święceń. To mnie gorszy.
Dlatego cieszy mnie, że ktoś z kolei bp. Ryś tak pięknie mówi o życiu kapłańskim.
>niejaki Jacek Miedlar ukończył seminarium duchowne w Krakowie, a już po roku przeszedł a w stan świecki.<
Nie po roku, a po kilku latach i praktzcynie został do tego zmuszony. To był nie tylko ksiądz, ale i zakonnik. Pod względem obyczajowym nie można mu było nic zarzucić. Posługiwał wśród skrajnych narodowców, sporo ludzi dzięki niemu się nawróciło. Podpadł lewactwu, bo piętnował homosiów. Nagrabił sobie również w środowisku żydowskim, a ono nie odpuszcza, jest bezwzględne; Żydzi nie ustąpią dopóki nie zniszczą "antysemity". Doświadczył tego ks. prałat Jankowski - kapłan zasłużony dla Solidarności. Powiedział kilka słów za dużo i marnie skończył. Nawet po śmierci nie dali mu spokoju. Ks. Jacek nie miał w nikim oparcia, bo nacjonalistów nie można liczyć. Dali mu wycisk w zgromadzeniu, jakiś czas był zesłany na pustelnię, miał nakaz milczenia. Gdy przywrócono go do posługi, podczas obchodów 82. rocznicy powstania ONR, poproszono go o celebrację Mszy św. w białostockiej archikatedrze.
Było lewackie wycie i wniosek do prokuratury w sprawie nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych i publicznego znieważania ludności z powodu przynależności wyznaniowej.
Prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa
"Treść kazania nie nosiła znamion znieważania"
Jak wynika z komunikatu, "treść kazania nie nosiła znamion znieważania grup ludności czy poszczególnych osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej albo wyznaniowej, co jest warunkiem penalizacji". "Wskazuje na to zarówno drobiazgowa analiza prawno-karna, jak i zebrane w śledztwie opinie biegłych z zakresu językoznawstwa, kulturoznawstwa, medioznawstwa i teologii" - zaznaczył prokurator.
Brak pokory to oznaka, że nie nadaje się do stanu duchownego. Mimo całej mojej sympatii do niego, jego odejście od kapłaństwa uważałem za niezbędne. Ksiądz który ma powołanie, potrafi poddać się przełożonym, a jego racja i tak wyjdzie na wierzch. Być może po wielu latach, ale tak rozpoznajemy Dzieło Boże. Nigdy Nim nie są awantury i nieposłuszeństwo.
Brak pokory to oznaka, że nie nadaje się do stanu duchownego. Mimo całej mojej sympatii do niego, jego odejście od kapłaństwa uważałem za niezbędne. Ksiądz który ma powołanie, potrafi poddać się przełożonym, a jego racja i tak wyjdzie na wierzch. Być może po wielu latach, ale tak rozpoznajemy Dzieło Boże. Nigdy Nim nie są awantury i nieposłuszeństwo.
można by tę zasadę rozpowszechnić na wiele dziedzin życia, właściwie na całość
Komentarz
A Admin, że to sprawka sbeckich metod Gazety Wyborczej.
To wyjaśnij mi, proszę, jaki masz wpływ na to, kto jest ojcem duchownym w seminarium w Twojej diecezji.
Albo kto pracuje w kurii.
I mnie to boli
Podobno zdejmuje odpowiedzialność
Ale czy na pewno?
Kiedyś w zupełnej nieświadomości wyspowiadałam się u dobrze znanego mi księdza i następnego dnia byłam autentycznie zdumiona, że nadal chce ze mną rozmawiać.
Kościół jest święty świętością swojego Założyciela, nie ludzi.
Ale nie czuję się personalnie odpowiedzialna za to, że niejaki Jacek Miedlar ukończył seminarium duchowne w Krakowie, a już po roku przeszedł a w stan świecki. Ktoś tam za formacje kleryków odpowiada, ktoś dopuścił go do święceń. To mnie gorszy.
Dlatego cieszy mnie, że ktoś z kolei bp. Ryś tak pięknie mówi o życiu kapłańskim.
Nie po roku, a po kilku latach i praktzcynie został do tego zmuszony.
To był nie tylko ksiądz, ale i zakonnik. Pod względem obyczajowym nie można mu było nic zarzucić.
Posługiwał wśród skrajnych narodowców, sporo ludzi dzięki niemu się nawróciło. Podpadł lewactwu, bo piętnował homosiów.
Nagrabił sobie również w środowisku żydowskim, a ono nie odpuszcza, jest bezwzględne; Żydzi nie ustąpią dopóki nie zniszczą "antysemity". Doświadczył tego ks. prałat Jankowski - kapłan zasłużony dla Solidarności. Powiedział kilka słów za dużo i marnie skończył. Nawet po śmierci nie dali mu spokoju.
Ks. Jacek nie miał w nikim oparcia, bo nacjonalistów nie można liczyć.
Dali mu wycisk w zgromadzeniu, jakiś czas był zesłany na pustelnię, miał nakaz milczenia.
Gdy przywrócono go do posługi, podczas obchodów 82. rocznicy powstania ONR, poproszono go o celebrację Mszy św. w białostockiej archikatedrze.
Poza tym - pod względem "korek i rozporek", był w porzo.