Taki przyczynek do rozważań nad kondycją społeczną.
oraz nad kondycją znajomości języka polskiego. rozumiem że na stojący(m) można korzystać, nie wolno tylko na leżący(m) jak to się mówi, wyżej srają niż dupę mają
Taki przyczynek do rozważań nad kondycją społeczną.
Też się czasem zastawiam czemu nietórzy mają problem z niekorzystaniem z tego co jest cudze i wystarcza otwarta brama, furtka by uznali, że teren jest ogólnodostępny i po nim, np. spacerowali, puszczali dzieci, by się tam bawiły. Ciekawe czy taka kartka wystarcza na takich, czy nadal uważają, że ważniejsze jest to, że ich dziecko chce się bawić na cudzym.
Skoro mam (tak naprawdę nie mam) na podwórku huśtawkę, z której korzystać mogą tylko dzieci moje i ich goście, to trudno mi mieć pretensje do drugiego, że postawił sobie własną.
Czy "dzieci z innych bloków" komuś zniszczą plac zabaw "tego apartamentowca"? Zatrują powietrze, zasikają piasek w piaskownicy? Myślę, że mieszkańcy apartamentowca nie różnią się zbytnio od swoich sąsiadów, poza rozdętym ego.
Każda rzecz używana zużywa się. Sprzęty na placu zabaw również. Czy mieszkańcy innych bloków chieli dokładać się do kosztów utrzymania placu?
Ale przede wszystkim, skoro plac jest na prywatnym terenie, to oczywistym powinno być, że jest przeznaczony dla właściciela i tych, których on zaprosi, a nie dla każdego kto ma ochotę skorzystać.
Tak formalnie to jak to jest z tym udziałem gruncie przy własności mieszkania? Każdy ma własność ułamkową gruntu pod blokami i tego co przynależy do spółdzielni czy wspólnoty. W apartamentowcach jest inaczej?
Deweloper po zamknięciu inwestycji nie zostaje z kawałkiem terenu- cała działka kupiona pod inwestycję jest sprzedawana, część jako własności odrębne, część jako wspólne.
No dobra, a teraz z drugiej strony, są starsze osiedla nie od dewelopera, na których mieszkańcy płacą krocie za czynsz i mają super place zabaw - niejednokrotnie lepsze niż te na osiedlach od deweloperów. Tylko te osiedla nie są ogrodzone, więc każdy może przyjść i się na nich bawić i nikomu to nie przeszkdza. Tymczasem osiedle od deweloperów są ogrodzone i zabezpieczone kodem, tak żeby nikt z zewnątrz nie mógł wejść. To jest ok?
@Hope, podejrzewam, że nie przeszkadza z jednego powodu- płacą wysoki czynsz ale nie wiedzą ile ich kosztują naprawy, konserwacja sprzętów na placu. Z racji ilości mieszkańców, koszt jednostkowy jest żaden.
Pytasz, czy to ok. Tak, skoro komuś nie przeszkadza że inni korzystają z jego własności, to przecież wcale to nie powoduje, że on ma prawo bez ograniczeń korzystać z własności innych. Każdy robi ze swoim co chce. Jeden zamyka, drugi nie. Oba postępowania są ok.
Wiadomo fajnie by było jakby i inne dzieciaki miały wejscie, ale jak zamykają, to zamykają. Może po prostu kasa im się nie zgadzała, albo są strachliwi, albo po prostu uważają, ze luksusy tylko dla bogatych.
@Turturek Ja jestem zdania, ze to ich teren, co już pisałam. Innym dzieciakom byłoby miło, ale mamy wolnosc i tez maja jakieś swoje powody. Mnie to nie dotyczy bo na place zabaw poki co nie wchodzę
Bezdomnym też by było miło. Niestety to miłe ktoś musi finansować i nie ma się czemu dziwić jak kogoś nie stać na taką działalność charytatywną.
Pamiętaj że na placach zabaw jak jest zbyt dużo dzieci, może dochodzić do różnych wypadków albo niemiłych incydentów. Być może nie chciałabyś żeby Twoje dziecko słuchało jak inne dzieci obrzucają się na wzajem wulgaryzmami, albo wolałabyś żeby było ciut ciszej pod Twoim oknem.
@Turturek Poki co nie mam dzieci, to nie wiem, ale sobie wyobrażam. Jak pisałam, to ich płac zabaw, oni za to płaca. Nie ma obowiązku wpuszczania wszystkich.
@Wilfrid a to rozumiem, bo są ludzie którzy mieszkają w bloku i narzekają na krzyk dzieci. Ja mam z tym spokoj, ale tez nie lubie jk gdzieś idę i ktoś jest głośny, nieważne czy dziecko czy dorosły.
Ludzie nauczyli się od placów zabaw przy przedszkolach. Budowane są z podatków, a mogą korzystać tylko wybrani. Po godzinach i w weekendy marnują się, a obok trzeba płacić za budowę kolejnych. U nas w dzielnicy jeden człowiek próbował udostępnić place przedszkolne dla wszystkich dzieci i walczy od kilku lat z betonem.
Budowane są z podatków, a mogą korzystać tylko wybrani.
Podatki są rozdysponowane na różne fundusze i jak przedszkole sobie załatwiło pieniądze na modernizację, to nie dostanie innych pieniędzy przez długi czas. Pytanie zatem kto będzie konserwował ten plac zabaw jeżeli udostępniony będzie innym. A Ci inni potrafią dewastować jak mało kto.
Komentarz
rozumiem że na stojący(m) można korzystać, nie wolno tylko na leżący(m)
jak to się mówi, wyżej srają niż dupę mają
Ciekawe czy taka kartka wystarcza na takich, czy nadal uważają, że ważniejsze jest to, że ich dziecko chce się bawić na cudzym.
Skoro mam (tak naprawdę nie mam) na podwórku huśtawkę, z której korzystać mogą tylko dzieci moje i ich goście, to trudno mi mieć pretensje do drugiego, że postawił sobie własną.
Ale przede wszystkim, skoro plac jest na prywatnym terenie, to oczywistym powinno być, że jest przeznaczony dla właściciela i tych, których on zaprosi, a nie dla każdego kto ma ochotę skorzystać.
Każdy ma własność ułamkową gruntu pod blokami i tego co przynależy do spółdzielni czy wspólnoty.
W apartamentowcach jest inaczej?
Tymczasem osiedle od deweloperów są ogrodzone i zabezpieczone kodem, tak żeby nikt z zewnątrz nie mógł wejść. To jest ok?
Pytasz, czy to ok. Tak, skoro komuś nie przeszkadza że inni korzystają z jego własności, to przecież wcale to nie powoduje, że on ma prawo bez ograniczeń korzystać z własności innych. Każdy robi ze swoim co chce. Jeden zamyka, drugi nie. Oba postępowania są ok.