Róża Kieszkiewicz miała 11 lat, gdy przeżyła własną śmierć: â??Pamiętam dzień 2 sierpnia 1944 r., kiedy z rodzicami, siostrą i mieszkańcami naszego domu na Woli, przy ulicy Zagłoby, stałam pod murem do rozstrzału. Wyciągnięto nas z mieszkań i popędzono pod mur. Oficer niemiecki oraz kilku Łotyszów w krótkich spodenkach i hełmach z zieloną siatką - niewzruszonych płaczem dzieci i kobiet oraz ojców żegnających się przed śmiercią ze swoimi żonami i dziećmi - przygotowywali się do egzekucji, kierując ku nam karabin maszynowy z długą taśmą kul. Inni żołnierze rzucali granaty do okien mieszkań, żeby nikt się w nich nie ukrył i nie uniknął śmierci". Do egzekucji nie doszło po interwencji jakiegoś oficera, ale dziecko będzie żyło przez całe lata z jej obrazem pod powiekami.