Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Komentarz

  • Tylko czy to oznacza dosłowne wezwanie i pójście na ewangelizację czy raczej wewnętrzne oddanie się Jezusowi, poprzez skupienie się na nim a nie na ludziach?
  • Ja myślę, że to oznacza dokładnie to, co jest napisane: kto wyrzeknie się tego, co do mógł "posiadać" tu na ziemi dla Królestwa Bożego, nie będzie żałował.
  • edytowano sierpień 2023
    To jest powiedziane w tym oto kontekście:

    "Wtedy Piotr rzekł do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy."

    Czyli apostołowie opuścili życie rodzinne, bo tego wymagało powołanie. Rodziny musiały radzić sobie bez nich w okresie służby. W innym fragmencie mamy jeszcze mocniejsze słowa:

    "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem."

    Przyjęcie wiary w Pana Jezusa skutkowało sprzeciwem ze strony społeczności judaistycznej. Oznaczało to, że nawrócony był wyłączany z Synagogi ("będą was wyłączać z synagog", Jn 16, 2) i nie mógł mieszkać z rodziną pozostającą w judaizmie. Był wydziedziczany. Słuchacz Ewangelii stawał więc przed wyborem: Chrystus albo rodzina i majątek. Bo nie zawsze nawracała się cała rodzina. W takim przypadku rodzina często argumentowała: nienawidzisz własnej matki, ojca itd. Dlatego Chrystus mówi, że kto nie ma w nienawiści (hiperbola) rodziny, ten nie może być uczniem. Nawet teraz ktoś może poczuć powołanie do bycia duchownym i usłyszeć od ojca czy matki, że jak to zrobi, to nie chcemy cię znać. I trzeba wybrać.
  • Z tego wynika, że na Drodze Neokatechumenalnej mają rację, oczekując, że ludzie wyrzekną się swoich majątków, a dobro wspólnoty będą przedkładać nad rodzinę.
  • DaddyPig powiedział(a):
    Z tego wynika, że na Drodze Neokatechumenalnej mają rację, oczekując, że ludzie wyrzekną się swoich majątków, a dobro wspólnoty będą przedkładać nad rodzinę.
    Nie znam Drogi Neokatechumalnej, więc nie wiem, co mają na myśli oczekując, że ludzie wyrzekną się swoich majątków, a dobro wspólnoty będą przedkładać nad rodzinę. Dobro jakiej wspólnoty? Neokatechumenalnej jedynie czy całego Kościoła? Nie wiem, co oni mają na myśli, ale przedkładać nad rodzinę trzeba Chrystusa i Jego naukę, a z tego wynika automatycznie dobro Kościoła. W Katechizmie Kościoła Katolickiego stoi: "Chrystus jest centrum całego życia chrześcijańskiego. Więź z Nim zajmuje pierwsze miejsce przed wszystkimi innymi więzami rodzinnymi lub społecznymi" (KKK 1618).

    Co do wyrzekania się majątków, to można to rozumieć na dwa sposoby, jako rozdanie majątku lub jako wyrzeczenie się w sensie gotowości do rezygnacji z niego, gdy mienie będzie stać w konflikcie z interesem Chrystusa. Nie wiem, co ma na myśli DN mówiąc o wyrzeczeniu się majątków, ale gotowość do poświęcenia wszystkiego jest konieczna, natomiast rozdanie majątków nie jest bezwzględnym nakazem. Wprawdzie Chrystus mówi do Apostołów "sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę!", ale znów Apostoł Paweł prosząc wierzących Koryntian o jałmużnę mówi: "nie o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość. Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom" (2 Kor 8, 13-14). Czyli Apostoł, który dobrze wiedział, co Chrystus miał na myśli, prosi o wsparcie finansowe, ale nie tak, żeby Koryntianom brakło środków, tylko żeby była równość. Wyklucza to więc interpretację, jakoby Pan Jezus nakazał bezwzględnie wszystkim rozdać majątek do zera. Gdyby tak było, Apostoł nakazałby Koryntianom oddać cały majątek. Podobnie w I Liście do Tymoteusza, Apostoł Paweł pisze: "Bogatym na tym świecie nakazuj, by (...) nie pokładali nadziei w niepewności bogactwa, lecz w Bogu, który nam wszystkiego obficie udziela do używania, niech czynią dobrze, bogacą się w dobre czyny, niech będą hojni, uspołecznieni, odkładając do skarbca dla siebie samych dobrą podstawę na przyszłość, aby osiągnęli prawdziwe życie" (I Tm 6, 17-19). A zatem byli w Kościele bogacze. Gdyby nakaz rozdania majątków był bezwzględny i dotyczył wszystkich, to bogaczy by nie było. Apostoł Paweł nie wymaga od nich rozdania majątków do zera, tylko nakazuje, żeby nie pokładali w majątku nadziei, ale byli hojni w jałmużnie dla osiągnięcia życia wiecznego. Z czego wynika, że chciwcy pokładający w majątku nadzieję mają poważną przeszkodę w osiągnięciu życia wiecznego. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi:

    "Jezus nakazuje swoim uczniom, by przedkładali Go nad wszystko i nad wszystkich, oraz proponuje im „wyrzeczenie się wszystkiego, co posiadają" (Łk 14, 33), ze względu na Niego i Ewangelię265. Na krótko przed swoją męką pokazał im przykład ubogiej wdowy jerozolimskiej, która ze swego niedostatku dała wszystko, co miała na utrzymanie266. Wypełnienie zalecenia oderwania się od bogactw jest konieczne, by wejść do Królestwa niebieskiego" (KKK 2544).

    Natomiast wyrzeczenie się wszystkiego w sensie gotowości do poświęcenia wszystkiego dla Chrystusa mamy jasno wyrażone tutaj:

    "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? (...) Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem." (Łk 14, 26-33)

    Nie zawsze sytuacja wymaga, by wybierać między rodziną a wiernością Chrystusowi. Nie każdą sytuację można nazwać niesieniem krzyża. Nie zawsze wiara wymaga poświęceń i cierpień. Ale już z góry trzeba założyć, że będzie wymagała i już z góry trzeba wyrzec się wszystkiego. Tu Chrystus dał przykład wieży. Nie można budować wieży nie mając wystarczających środków. Wieża wznosi się do nieba. Podobnie wierzący buduje siebie w kierunku nieba. Jeśli ktoś nie chce dać odpowiednich środków, by dokończyć budowę, to nie ma sensu, żeby zaczynał. Dlatego, jeśli ktoś z góry wie, że nie poświęci dla Chrystusa wszystkiego, co doczesne, by dojść do nieba, nie może być uczniem. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza: "Droga do doskonałości wiedzie przez Krzyż. Nie ma świętości bez wyrzeczenia i bez walki duchowej" (KKK 2015). "Więzy rodzinne, chociaż są ważne, nie mają charakteru absolutnego. (...) Trzeba uzmysłowić sobie, że pierwszym powołaniem chrześcijanina jest pójście za Jezusem21: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mt 10, 37)" (KKK 2232). Czy to surowe wymagania? Gdy ktoś porzuca rodzinę dla kochanka, kochanki, świat mówi, że ma prawo do szczęścia. Poświęca rodzinę dla kochanka. Ale gdy Chrystus wymaga, by poświęcić rodzinę dla Boga, jeśli to będzie konieczne, to świat się oburza, że to surowe wymagania. Tam mamy poświęcenie rodziny dla szczęścia doczesnego. Tu mamy poświęcenie rodziny dla szczęścia wiecznego i świat mówi: surowe wymagania. Coś tu jest nie tak.
  • DaddyPig powiedział(a):
    Z tego wynika, że na Drodze Neokatechumenalnej mają rację, oczekując, że ludzie wyrzekną się swoich majątków, a dobro wspólnoty będą przedkładać nad rodzinę.
    Miałam okazję osobiście rozmawiać z @DaddyPig na temat właśnie drogi neokatechumenalnej. Nie będę zdradzać szczegółów, bo pewnie pan Maciek sobie tego nie życzy, ale ze rozmowa na ten sam temat odbyła się w różnych odstępach czasowych, po 2 latach to było widać, że rozmawialiśmy inaczej. Inne spojrzenie wtedy, inne później. 
    Ja wiem o drodze tyle, ile przeczytałam, zobaczyłam na katechezie i z rozmów. Specyficzna droga jak dla mnie, ale zrobiła na mnie dobre wrażenie. Jednak wiem, że pan admin był tam dłużej ode mnie i widział więcej.

    Nawet mój krewny kieruje parafią z neokatechumenatem, bo sam jest neonem i w tym środowisku jest znany, sama byłam zdziwiona że tyle osób go kojarzy. I on znowuz tam zaznał nawrócenia i tam trwa. 

    Najlepiej samemu pójść, zobaczyć więcej niż ja, rozeznać. Bo na podstawie samych rozmów, danych z Internetu nie rozezna się tyle, co będąc wewnątrz.
    @Kuba
  • Odpowiadając słowami klasyka:

    W końcu każdy własną ma Krzyżową Drogę.
  • @DaddyPig Otóż to. Idealnie powiedziane.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.