Na wstępie powiem że uważam że każdy powinien mieć tyle dzieci ile chce. I uważam to za moralne. Natomiast jeśli ktoś chce się bawić w socjalistycznego socjologa i ingerować w zwiększanie populacji społeczeństwa to zabawmy się.
według spisu ludności na 2011 rok:
małżeństwa, partnerzy, samotne matki z dzieckiem i samotni ojcowie - mający na utrzymaniu dziecko do 24 roku życia - można przyjąć że to oni rokują przy odpowiedniej zachęcie na kolejne dziecko (oczywiście jest szansa że ktoś starszy moze zostać zachęcony, ale jest na to małe prawdopodobieństwo)
z 1 dzieckiem: 2,90 mln
z 2 dzieci: 1,92 mln
z 3 dzieci: 0,47 mln
z 4 i więcej dzieci: 0,16 mln
Brakuje jeszcze informacji ile kobiet w wieku prokreacyjnym pozostaje bezdzietna. Ponieważ widziałem w opracowaniu jednej fundacji liczbę na 2015 rok 8,9 mln wszystkich kobiet w wieku prokreacyjnym (i co rok stale się zmniejsza) ale przyjęto że ten wiek to 15 - 49 lat, więc należałoby raczej odjąć przynajmniej dzieci 15 - 18, to może być nawet jakiś 1 mln mniej, czyli zostaje 7,9 mln. Jeśli od tej liczby odjąć liczbe kobiet mających dzieci na utrzymaniu to da nam ok 2,45 mln kobiet bezdzietnych rokujących prokreacyjnie.
Życiowe doświadczenie pokazuje że największa zmiana życiowa to urodzenie 1-wszego dziecka, trzeba zwykle ponieść spore nakłady finansowe na mieszkanie, samochód. Urodzenie 2-giego to nie jest już taka wielka zmiana, bo to co nadroższe czyli mieszkanie i samochód jeszcze zwykle może pozostać te same które mieliśmy przy 1 dziecku (bo zwykle mogą współdzielić pokój), a 4 osoby mieszczą się nawet w mniejszym aucie. ALe pojawienie sie juz 3-ego dziecka to już grubsza zmiana wiążąca się zwykle z potrzebą większego mieszkania i większego samochodu. I każdego następnego dziecka również. Jednak najwięcej ludzi ma 1 dziecko mimo że gdyby zdecydowali się na 2-gie nie wiązałoby się to z bardzo dużą zmianą z ekonmicznego punktu widzenia w porównaniu do pozostałych przypadków.
Z tego można wyciągnąć wniosek że aby szybko podbić ilość urodzeń nie ma sensu premiować ludzi do posiadania np. 4-tego dziecka bo największy wpływ na przyrost miałoby zachęcenie kobiet z 1 dzieckiem do posiadania 2-giego. Czyli np. bez zmiany wysokości budżetu państwa na ten cel, zamiast dawać 800 zł na każde dziecko, nie dawać na 1-wsze nic, ale od razu 1600 na drugie.
Albo nawet nic nie dawać na 1-wsze, ani na 3-cie i więcej też nic, a wszystko przekierować na 2-gie byłoby to wtedy nawet ze 2,4 tys miesięcznie. Taka zachęta to znacznie większy skok finansowy, a do tego 2-gie dziecko jest bardziej społecznie akceptowane bo to jeszcze nie wielodzietność kojarzona z biedą i patologią.
Oczywiście przypominam że cały czas zakładamy że nasza propozycja ma nie zmienić aktualnch wydatków budżetowych państwa na ten cel.
Zaznaczam że sa to wyliczenia "z grubsza" i troche "na oko" i z niewłaściwych lat, więc moje obliczenia nie mają żadnego charakteru naukowego i możecie je sobie krytykować, ale sądzę że statystycznie będą bliskie prawdy. No i są przestarzałe bo dane opierają się na spisie powszechnym z 2011 roku, niestety nadal brak jest jeszcze analogicznego opracowania GUS z nowego spisu powszechnego z 2021 roku, według którego należy się spodziewać pogorszenia powyższych liczb.
Zaznaczam również że zapewne należałoby przyjąć węższe kryterium wiekowe dla kobiet "rokujących" na dodatkowe potomstwo aby uzyskać dokładniejsze wnioski.
Oczywiście to taka zabawa w socjalistę ale podsumowując musze przyznać że faktycznie najwięcej korzyści demograficznej przyniosłoby premiowanie 2-giego dziecka. Przynajmniej w obecnej sytuacji demograficznej. Powiem że sam jestem zaskoczony swoim wnioskiem, ale tak mówią liczby.
Oczywiście negatywnym efektem ubocznym byłoby to że prawie przestałyby sie pojawiać rodziny z 3 i więcej dzieci, bo wszyscy dążyliby do 2-jki. Ale nastąpiłby skok współczynnika średniej dzietności znacznie bliżej 2 niż obecne 1,3. Tylko niestety 2 stałaby się silną barierą nie do przebicia.
Komentarz
A temat jest zdecydowanie bardziej zlozony.
W mojej bance spolecznej 1500-2000zl nie robi az takiego przewrotu w budzecie, by wplywalo na decyzje o dziecku. Jest masa innych czynnikow niz kasa, ktore moglyby sklonic ludzi do powiekszania rodziny.
Tylko właśnie chodzi o to żeby zrozumiec że z punktu widzenia cynika któremu by zależało wyłącznie na zwiększeniu dzietności to własnie tak to należałoby przeprowadzić. 1-wsze dziecko ma się zwykle i tak z samej potrzeby prokreacji, zapisanej w genach, nawet pomimo materialnych kosztów Ale ta potrzeba prokreacji potrafi być zaspokojona tylko 1 dzieckiem. Potem górę bierze ekonomia i wygodnictwo. Więc musi się to solidnie opłacać. Tak mówia liczby.
Dla biednych to jest socjal.
Chętnie dowiem się jakimi opłatami i podatkami są obciążone tylko rodziny. Możesz napisać?
To w ogóle nie o to chodzi.
W moim odczuciu zdecydowana większość Polaków ma wyrobione zdanie na to, czy chce mieć dzieci, ile i kiedy.
Jeżeli można coś zrobić, to ja bym postawiła na:
+ duży nacisk na poprawę opieki okołoporodowej w szpitalach, pediatrię, dostęp do specjalistów,
+ dostęp do psychologów, terapeutów i psychiatrów - bardzo często fakt, że ludzie przez lata nie mogą zbudować zdrowego, stabilnego związku wynika z nieprzepracowanych traum z dzieciństwa czy poprzednich relacji, uzależnień, problemów z samoakceptacją
+ogólnie rynek pracy - ludzie nie mogą się bać że stracą pracę lub że będąc specjalistami po studiach z kilkuletnim doświadczeniem będą zarabiać mniej niż w bylejakiej pracy fizycznej, ważne są formy zatrudnienia, które umożliwiają kobietom łączenie opieki nad dzieckiem z pracą zawodową;
+ sytuacja mieszkaniowa - może zamiast dopłat do kredytów (co jest rozwiązaniem dla tych, którzy mają zdolność i chcą brać kredyt) alternatywa w postaci możliwości długookresowego najmu instytucjonalnego?
Fakty są jednak inne. W Polsce kobiety mają średnio jedno dziecko mniej niż być chciały. Jesteśmy tu w czołowe krajów na świecie.
Spadek bezrobocie do wartosci naprawde minimalnej, ciągły wzrost zarobków- najniższej krajowej i średniej krajowej- brak wzrostu dzietnosci.
Sytuacja mieszkaniowa tez jest coraz lepsza- średnio mamy coraz większy metraż na osobę i coraz mniej gospodarstw wielorodzinnych- brak wzrostu dzietnosci.
...