Takie mam przemyślenia, na kanwie wątku o tym, co niezbędne
Ojciec mojej przyjaciółki zwykł mawiać, że postęp ludzkości bierze się z jej lenistwa
Poznałam kiedyś chlopaka niewidomego. Słyszał wszystko. Świetnie grał na fortepianie.
I życie duchowe wymaga pewnego głodu i pragnienia
No i w końcu Pawłowe "Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska!" (Rz 5, 20)
Ostatnio zauważyłam tego rodzaju zależność swoim życiu. Sytuacje, które wymagają ode mnie proszenia o pomoc, w ktorych jestem w niedostatku, są najbardziej rozwijające. Raczej radzę sobie ze wszystkim sama, wystarcza tzw. zasobów.
Komentarz
https://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Kępiński
https://pl.wikipedia.org/wiki/Metabolizm_energetyczno-informacyjny
zgadza się to z moimi obserwacjami własnych dzieci - lenistwo, odcięcie od bodźców, powoduje głód wiedzy
oprócz tych nienarodzonych i obcych?
Bardzo otwiera horyzonty też sytuacja, w której z pomocą przychodzą osoby, które - wydawałoby się - pomocy udzielić nie mogą.
Powiedzialabym ze raczej upokarzajace...
Choc w sumie to tez lekcja, lekcja pokory.
Kilka razy w zyciu poprosilam o pomoc (na palcach jednej reki mozna policzyc), w takich napraaaawde, naprawde trudnych dla mnie momentach, skrajnie roznych, ale kazdy z nich byl takim swego rodzaju moim "dnem". I za kazdym razem sie przejechalam... zwlaszcza w rodzinie.
Mimo ze mogloby sie wydawac ze jestem otoczona serdecznymi ludzmi, ktorzy chetnie wspieraja i pomagaja spontanicznie, bez proszenia, w roznych drobnych sprawach. Ale wtedy kiedy prosilam to pomocy nie bylo...
Trudne doswiadczenie swego rodzaju odrzucenia?
Mam duzo goryczy w sobie w zwiazku z tymi sytuacjami, niekoniecznie personalnej goryczy ale jakiegos takiego zalu do swiata- ze ja tyle razy pomagalam a jak potrzebowalam to...
I to tez mnie zablokowalo, zrobilam sie robotem, ktory o pomoc juz nie prosi, choc tez wiem ze to zle.
Zaowocowało to siłą, większym poczuciem sprawczości, własnej wartości i takiej nieugiętości
Jednocześnie przyszło zrozumienie ludzkich słabości i takiej postawy współodczuwania poprzez to, że sama byłam w dołku.
Może u Ciebie jest było czy będzie inaczej, w końcu każda sytuacja ludzka jest inna, ludzie inni.
Ktoś mnie też pouczył, że pomoc trzeba umieć przyjąć, tj. dać ludziom możliwość, by Ci pomogli.
Ale obserwacja życia uczy, że można nie ze swojej winy znaleźć się w sytuacji kryzysowej, granicznej wręcz, mimo zapobiegliwości.
Takie luźne refleksje, do nikogo personalnie nie są skierowane.
Ja staram sie sobie przypominac ze ludzie lubia pomagac i jesli chca to trzeba im na to pozwolic- bo stawiajac sie z drugiej strony, chyba kazdy z nas cieszy sie jesli moze komus pomoc.