Wybrałem się dziś na owe Targi wraz z najmłodszą latoroślą. Najpierw poszliśmy na spotkanie z autorami polskiej edycji albumowej "Ducha Liturgii" Benedykta XVI. Jest to dzieło niezwykłe i w formie i w treści, ale cóż z tego, skoro na widowni znalazło się raptem czternaście osób? Potem przeszliśmy zwiedzać ekspozycję targową wydawnictw katolickich. Zdjęcie Benedykta na okładce zobaczyłem raz - w nowym numerze "Gościa Niedzielnego". Kontrefekty Jana Pawła spoglądały natomiast niemal z każdego regału. To oczywiście samo w sobie nic złego, ale świadczy jakoś o dysproporcji między zainteresowaniem postacią "naszego Papieża" i "tego Niemca". A może w Polsce zatrzymał się czas cztery lata temu?
Komentarz
Wydaje mi się, że w Polsce mało się myśli ( gdzie indziej jest podobnie).
Dominuje: jaki On miły i kochany!
O tych ludziam nie usłyszymy w mediach, z wyjątkiem lewicowych krytyków pontyfikatu JPII.
Ale wracając do mojego pierwszego wpisu, nieco światła na "benedyktofobię" rzuca ten artykuł.