Wystarczy, że dziecko dotknie piasku ze zwierzęcymi odchodami, a później włoży rączkę do buzi, by groźny pasożyt zaczął niszczyć jego bezbronny organizm.
â?? Nie ma dnia, żebym nie znalazła w osiedlowej piaskownicy jakiejś kupy â?? denerwuje się Kalina Różewska (42 l.), mama Weroniki (6 l.). â?? Sprawdzamy piaskownice wyrywkowo, ale zaledwie dwie godziny później może się w niej pojawić jakiś pies lub kot i zostawić odchody z niebezpiecznym pasożytem. Najlepszym wyjściem byłoby zabezpieczanie piaskownic na noc, ale to również nie daje stuprocentowej pewności, że w ciągu dnia jakieś zwierzę do niej nie narobi â?? przyznaje Cyryla Staszewska z sanepidu.
>> więcej
Komentarz
Z jednej strony pasożyty, z drugiej toksoplazmoza. W mojej poprzedniej ciąży moja mama bała się że mogę mieć toksoplazmozę, bo mieliśmy kota, który wychodził na dwór i tak za bardzo go nie badaliśmy :shamed: ... tylko, że jak się ma kota to nie koniecznie trzeba mieć kontakt z jego odchodami, nawet jak się sprząta kuwetę (zresztą zaraz potem myje się ręce), a teraz jak tak się bawię z Alą w piachu, to mi się wydaje, że ryzyko jest duuużo duuużo wyższe, chociaż kota własnego już nie mamy.
:devil::devil::devil:
A ja mimo wszystko nadal lubię koty... one nie robią tego złośliwie, po prostu są estetami: najlepiej im się "robi" do piasku, bo potem można elegancko zakopać
s7f0qL64KsI
Wyjątek: wykastrowane koty, których nigdy nie wyprowadza się na podwórko.
Zakaz przebywania z psami/kotami na terenach publicznych!
Chcesz mieć psa musisz mieć: działkę, ogrodzony domek lub gospodarstwo rolne.
@Maciek: zamiast cytuj mi się podziękuj klikneło, można zmienić?
Może i to jest brutalne rozwiązanie ale skoro nie ma sposobu na zmuszenie właścicieli czworonogów do sprzątania po swoich pupilach to jest to jedyny sposób.
:devil:
Zaraz padnie argument: nie każdego stać na ogródek!
No tak ale nie każdy musi mieć psa. Oczywiście są wyjątku np. pies przewodnik niewidomego.
Zresztą zawsze się dziwiłem jak psa, zwierze stworzone do biegania i przestrzeni, można skazywać na więzienie w nie wiem nawet jak dużym M.
U nas są bloki 10 piętrowe, w każdej klatce ileś tam psów i każdy wychodzi ze zwierzakiem na ostatnią minutę i te psy zwykle załatwiają się na pobliskim trawniku, bo dalej już nie zdążą.
Albo zakaz trzymania psów , albo jest jeszcze inna metoda- miesięczne opłaty za psa w takiej wysokości, by starczyło na zatrudnienie przez spółdzielnie osoby która będzie sprzątać trawniki, chodniki.
Ja też się dziwię jak można tak męczyć zwierzęta w małych mieszkaniach i jeszcze najczęściej spędzają większość dnia samotnie, czekając aż właściciel wróci z pracy.
... a na poważnie: niektórzy wolą mieszkać w mieście a nie na jego obrzeżach.
Powtórzę: postulat zakazu trzymania czworonogów nie wynika ze "stosowności" a jedynie z braku skutecznej metody egzekwowania elementarnych zasad kultury właścicieli.
Jeżeli ktoś gra po 22:00 na perkusji to wzywamy policję i po problemie. Po kilku takich wypadkach mozna eksmitować hałasującego. Nie słyszałem żeby kogoś eksmitowano za psa sikającego w windzie lub na podwórku gdzie bawią się maluchy.
Ponadto bardzo trudno zidentyfikować własciciela jak się nie złapie psa na gorącym uczynku.
Też mieszkam w podmiejskim blokowisku. Nie stać mnie na lepszą lokalizację lub na domek. Mimo to wkurzają mnie psie odchody i zasikana winda.
Za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają rodzice. Zresztą wybitą szybę można wstawić a rodziców stosownym rachunkiem obciążyć.
Własciciele psów są (de facto) bezkarni.
No chyba, że wprowadzimy podatki na włascicieli wystarczające na utrzymanie służb sprzątających ( tu też będzie larum a co z ubogimi emerytkami i dziećmi z ubogich rodzin).
Zakaz rozwiązuje problem.
A żuli sikających pod śmietnikiem karał bym przymusowymi robotami publicznymi.
zapachu glana
Ja tam zauważam zasadniczą różnicę pomiędzy dzieckiem a psem.
Napis w windzie nie rozsiewa niebezpiecznych glist
ile hektarów wypada na psa aby go móc wzmóc
Przepraszam, ze tak na temat miedzy dywagacjami:wink: