Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Gazetowy prowokator rozdeptany pod Jasną Górą

edytowano czerwiec 2009 w Ogólna
image

Zajście uwiecznił tłum przypadkowo zebranych fotoreporterów :cool:

Komentarz

  • Świetny tytuł wątku :thumbup: :thumbup:


    Jak się kręci filmy o Radiu Maryja?


    O. Piotr Andrukiewicz miał się "rzucić z pięściami" na blogera niechętnego RM. - To nieprawda, cała sytuacja została zaaranżowana â?? mówi redemptorysta w rozmowie z portalem Fronda.pl.


    "Redemptorysta rzucił się na [Rafała â?? przyp. Red.] Maszkowskiego z pięściami. Wyrwał mu przy tym mały mikrofon należący do brytyjskiego reżysera realizującego film o Radiu Maryja. Sprzęt został zniszczony" - pisze o zajściu "Wyborcza". Miało ono miejsce w sobotę, w czasie XI Pielgrzymki Młodych Słuchaczy na Jasną Górę. Kim jest rzekomo poszkodowany i co robił na Jasnej Górze akurat tego dnia? Rafał Maszkowski od 15 lat prowadzi monitoring Radia Maryja, pisze o rozgłośni bloga i seryjnie wysyła na radio skargi do różnych instytucji. Obsesja na punkcie Radia Maryja zawiodła go tym razem aż do Częstochowy, gdzie przywiózł kilka tysięcy ulotek krytykujących działalność o. Tadeusza Rydzyka.

    Oto, co na ten temat mówi o. Piotr Andrukiewicz.


    Fronda.pl: Co się właściwie stało na Błoniach Jasnej Góry?

    O. Piotr Andrukiewicz: Kiedy przebywałem z młodzieżą zgromadzoną na placu celebry przed Jasną Górą, ktoś mi powiedział, że nieopodal jest pan, który rozdaje ulotki. Zainteresowałem się tym, bo organizatorzy nikomu nie wydawali zgody na dystrybucję ulotek w tym miejscu. Pokazano mi jedną z tych ulotek i od razu się zorientowałem, że ktoś chce po prostu wywołać zamieszanie, ponieważ ta ulotka w złośliwy sposób atakowała Radio Maryja i zawierała nieprawdziwe informacje.

    Czy osoba prywatna nie ma prawa rozdawać ulotek jakie sobie życzy na takich zgromadzeniach?

    - Nie ma takiego prawa, musi mieć na to zgodę organizatorów. Nikt się jednak o taką zgodę nie zwrócił. Ten człowiek stał na placu celebry i rozdawał ulotki osobom wchodzącym na plac. Miał przypięty specjalny port i mikrofon, które służą do nagrywania kamerą. Spróbowałem więc wyłączyć mu mikrofon, żeby uniemożliwić nagrywanie. Chyba nikt nie lubi być nagrywany z ukrycia i bez swojej zgody. Wpięty mikrofon od razu mi uświadomił, że to nie była przypadkowa sytuacja, ale została celowo zaaranżowana. Nie wiedziałem kim jest ten człowiek. Wokół niego stali dziennikarze z aparatami fotograficznymi i kamerami, którzy obserwowali reakcje tych, którzy dostawali ulotki do ręki.

    Nie lubię być nagrywany z ukrycia i bez mojej zgody, to po pierwsze chciałem ten mikrofon wyłączyć. Bardzo spokojnie rozmawiałem z tym człowiekiem i zapytałem go, od kogo dostał pozwolenia na rozdawanie tutaj ulotek. Oczywiście nie miał takiego pozwolenia. Poinformowałem go, że w związku z tym jestem zmuszony wezwać Straż Jasnogórską. Kiedy przyszli strażnicy, wyprosili tego pana informując go, że nie ma takiego prawa, żeby na terenie przylegającym do Jasnej Góry rozdawać bez pozwolenia ulotki. Straż Jasnogórska stała przy tym panu i pilnowała, żeby tych ulotek nie rozdawał. Do tego dołączyły się inne osoby.

    "Gazeta Wyborcza" pisze jednak, że Ojciec "rzucił się z pięściami" na tego Rafała Maszkowskiego (bo tak się nazywa mężczyzna, który rozdawał ulotki). Jak to naprawdę było?

    - To nieprawda. Przypuszczam, że rozmowa została nagrana. Jestem więc bardzo zainteresowany ujawnieniem nagrania, którym dysponuje ta telewizja, jak również jego upowszechnieniem. Wtedy wszyscy będą mogli zobaczyć, czy rzeczywiście to, co napisała "Wyborcza", jest prawdą. Absolutnie nie było z mojej strony żadnego aktu agresji, żadnego rzucania się z pięściami. Była jedynie stanowcza sugestia, że jeśli mamy rozmawiać, to przy wyłączonym mikrofonie.

    Ale ostatecznie nie został on wyłączony?

    - Nie. Trzymałem mikrofon przez moment w ręku. W pewnym momencie mikrofon przejął go ode mnie jeden z młodych ludzi a pan, który rozdawał ulotki spowodował szarpnięcie, w wyniku którego urwał się kabelek. To oczywiście stało się pretekstem do oskarżenia ze strony dziennikarza telewizji, z którym działał "pan od ulotek", że został uszkodzony sprzęt. W związku z tym została wezwana policja.

    Czyli Maszkowski nie był sam, towarzyszył mu dziennikarz jakiejś telewizji, podobno brytyjskiej?

    - Tak. Oni byli zorganizowani. To była dobrze przygotowana sytuacja, wyraźnie "polowali" na jakieś spięcia, bo takie rzeczy zawsze dobrze wyglądają w filmach dokumentalnych. Dziwnym trafem obok stali dziennikarze m. in. "Gazety Wyborczej". Jedna z zapytanych przeze mnie dziennikarek pokazała mi swoja legitymację. Zapytałem, czy mają akredytację na tę uroczystość â?? oczywiście nikt z nich nie zgłosił się do Biura Prasowego Jasnej Góry, żeby taką akredytację uzyskać.

    Kiedy przyszli policjanci, przede wszystkim wylegitymowali tych państwa i pouczyli ich, że nie jest prawdą, iż mogą sobie nagrywać i robić, co chcą na miejscu celebry, i że powinni opuścić plac, jeśli nie mają pozwolenia organizatorów. Dziennikarze opuścili wtedy miejsce zajścia.

    Czy sprawa znajdzie swój finał w sądzie?

    - Bardzo proszę. Jeśli tylko będą mieli taką odwagę, żeby to zgłosić do sądu. Świadków tego wydarzenia było bardzo wielu i myślę, że bardzo chętnie się w tej sprawie wypowiedzą. Widzieli zachowanie dziennikarzy i widzieli moje zachowanie. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. To była nieprzyjemna sytuacja,ale nie byłem w najmniejszym stopniu agresywny i nie zachowałem się niestosownie.


    Rozmawiała Magdalena Romaniuk

    Źródło
  • W nagraniu incydentu pod Jasną Górą nie ma "kluczowego momentu"

    TVN nie wyemituje nagrania rzekomej bójki między o. Piotrem Andrukiewiczem z Radia Maryja i Rafałem Maszkowskim. Na filmie, który dostarczył stacji brytyjski reżyser Aro Korol, nie ma potwierdzenia tego, że redemptorysta rzucił się na internautę.


    - Mamy ten film, jednak po jego obejrzeniu zdecydowaliśmy, że nie będziemy go emitować. Materiał jest bardzo słabej jakości i nie zawiera kluczowego momentu (sceny rzekomego pobicia Rafała Maszkowskiego przez o. Piotra Andrukiewicza â?? red.) całej sprawy â?? powiedział portalowi Fronda.pl rzecznik TVN Karol Smoląg. Nie wiadomo także, czy film wyemituje Polsat. Rzecznik stacji Tomasz Matwiejczuk powiedział w rozmowie z naszym portalem, że nic mu nie wiadomo, aby Polsat był w posiadaniu filmu. - Nie wiem, co będzie jutro, ale dzisiaj z pewnością nie planujemy publikacji takiego materiału â?? mówi Matwiejczuk.

    Kilka godzin wcześniej brytyjski reżyser Aro Korol poinformował nasz portal, że nagranie, na którym dokładnie widać opisaną przez "Gazetę Wyborczą" "bójkę pod Jasną Górą" opublikuje jedna z prywatnych telewizji. - Wideo będzie emitowane w telewizji dziś lub jutro - zapowiedział Korol. Brytyjski reżyser, wskazując na TVN i Polsat. Nie chciał jednak zdradzać tego, co dokładnie widać na nagraniu.

    W sobotę "Gazeta Wyborcza" opisała zajście, do którego - według jej reporterów - miało dojść u podnóża klasztoru na Jasnej Górze. W relacji "GW", współpracownik o. Rydzyka miał "rzucić się z pięściami" na Rafała Maszkowskiego, który rozdawał krytyczne wobec Radia Maryja ulotki na placu jasnogórskim i miał "zniszczyć" mikrofon należący do brytyjskich filmowców.

    W rozmowie z portalem Fronda.pl redemptorysta twierdził, że nie użył wobec Maszkowskiego przemocy i zarzucał autorom tekstu kłamstwo. O. Andrukiewicz sam domagał się przy tym opublikowania filmu i nagrań z mikrofonu.

    42-letni Rafał Maszkowski to twórca strony internetowej, na której krytykuje Radio Maryja i zamieszcza publikacje na jego temat. Do Częstochowy przyjechał w czasie, gdy na Jasnej Górze odbywała się pielgrzymka młodych sympatyków toruńskiej rozgłośni. To im rozdawał swoje ulotki.

    MM, JaLu

    źródło
  • Do czego służą "niezależne" media?


    Dzisiejsza Rzepa donosi w krótkiej notatce:
    BÓJKA POD JASNĄ GÓRĄ
    Filmu nie będzie
    TVN nie wyemituje nagrania rzekomej bójki między o. Piotrem Andrukowiczem z Radia Maryja i internetowym publicystą Rafałem Maszkowskim. Na filmie dostarczonym przez brytyjskiego reżysera Aro Korola nie ma potwierdzenia, że redemptorysta rzucił się na blogera. Incydent opisała "Gazeta Wyborcza". Maszkowski podczas pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja rozdawał ulotki, w których przekonywał, że ta rozgłośnia kłamie. Towarzyszyła mu brytyjska ekipa filmowa. Podczas tej akcji miało dojść do szarpaniny z redemptorystą. â??dk

    Rodzi się pytanie:
    Dlaczego TVN nie wyemituje nagrania rzekomej bójki o. Piotrem Andrukowiczem z Radia Maryja i internetowym publicystą Rafałem Maszkowskim?
    Odpowiedź zawarta jest w tekście:
    Bo na filmie dostarczonym przez brytyjskiego reżysera Aro Korola nie mapotwierdzenia, że redemptorysta rzucił się na blogera!

    W takim razie:
    Kiedy TVN wyemitowałby nagrania rzekomej bójki o. Piotrem Andrukowiczem z Radia Maryja i internetowym publicystą Rafałem Maszkowskim?
    Odpowiedź nasuwa się sama:
    Kiedy na filmie dostarczonym przez brytyjskiego reżysera Aro Korola byłoby potwierdzenie, że redemptorysta rzucił się na blogera!

    Ot, uczciwe, niezależne media kierujące się misją służenia społeczeństwu bezstronną informacją. :-)

    źródło
  • Widzowie ani TVN, ani Polsatu nie obejrzą mrożących krew w żyłach scen, w których redemptorysta posługujący w Radiu Maryja rzuca się z pięściami na rozdającego ulotki człowieka. Powód? Sceny te zaistniały wyłącznie w wyobraźni dziennikarzy

    Film o agresji... bez agresji


    Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nagrania rzekomo dokumentujące agresywne zachowanie o. Piotra Andrukiewicza CSsR podczas sobotniej XI Pielgrzymki Młodych Słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę nie zostaną wyemitowane. Nadawcy komercyjni oficjalnie uznali, iż jakość filmu jest za słaba, a do tego materiał nie zawiera kluczowego momentu. Nie zawiera... bo go nie było.

    W swojej publikacji nt. XI Pielgrzymki Młodych Słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę "Gazeta Wyborcza" zarzucała o. Piotrowi Andrukiewiczowi CSsR agresywne zachowanie wobec Rafała Maszkowskiego. Mężczyzna bez zgody gospodarzy i organizatorów pielgrzymki kolportował ulotki krytykujące Radio Maryja oraz bez wiedzy rozmówców nagrywał swoje rozmowy z pielgrzymami. Maszkowskiemu przeszkodził o. Piotr. Rozmowa ojca z intruzem była dokumentowana przez ekipę towarzyszącą Maszkowskiemu. Później "GW" opublikowała tekst i zdjęcia o. Piotra sugerujące jego agresywne zachowanie, wręcz bójkę z mężczyzną. Materiał był jednak nierzetelny, a widoczna na zdjęciu zaciśnięta pięść ojca nie groziła Maszkowskiemu, a zaciskała się na mikrofonie, uniemożliwiając bezprawne nagrywanie. Zdarzenie było też rejestrowane kamerą. Emisją materiału miały być zainteresowane dwie komercyjne stacje: TVN i Polsat. Filmu jednak nie będzie. - Materiał nie będzie emitowany z dwóch powodów. Nie ma w nim tego najważniejszego fragmentu, do którego odwoływał się autor, a po drugie nagranie jest tak słabej jakości, że nie ma sensu go emitować - powiedział nam Karol Smoląg, rzecznik TVN.
    Rezygnacja z emisji nie zdziwiła o. Piotra, który jest pewien, że nagranie nie dokumentuje jego agresywnego zachowania, bo takiego zdarzenia zwyczajnie nie było. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" podkreślił, że film jedynie potwierdziłby, że wobec Maszkowskiego zachowywał się stanowczo, ale kulturalnie. - Każdy, kto widziałby ten materiał, przekonałby się, że rozmawiamy, że zadaję stanowcze pytania, ale poza nimi nie zachowuję się agresywnie. Oficjalnie na filmie nie ma "najważniejszego fragmentu". - Nie ma go, bo go nie było - dodał o. Piotr. Jego zdaniem, pokrętne są tłumaczenia co do złej jakości nagrania. - Jeśli była to profesjonalna kamera telewizyjna obsługiwana przez zawodowca, to w jaki sposób może być słaba jakość filmu? - dodał.
    W ocenie o. Tadeusza Rydzyka CSsR, dyrektora Radia Maryja, wejście na plac modlitwy bez pytania i zgody organizatorów z zamiarem zakłócenia spokoju modlących się ludzi i kolportowania oszczerczych materiałów jest zachowaniem "rozbójniczym", łamiącym prawa modlących się ludzi i nie licuje z charakterem pracy profesjonalnego dziennikarza. - Mamy konstytucyjne prawo do gromadzenia się i modlitwy, tym bardziej na Jasnej Górze. Jesteśmy oburzeni tym, co się stało - podkreślił. Dyrektor Radia Maryja zauważył, że praktyki stosowane przez Maszkowskiego wobec katolików byłyby nie do wyobrażenia w stosunku do zgromadzeń muzułmanów czy żydów. - Sposób realizacji materiału przez tego pana, bez wymaganych akredytacji, przy ukryciu swych zamiarów przypomina mi ciemne czasy PRL. To "ubowcy" chodzili i potajemnie nagrywali księży, podrzucali ulotki. To wówczas takie rzeczy się działy - podkreślił. Tymczasem "redaktor" jest postrzegany jako "ekspert od Radia Maryja". - On ukończył Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, pracuje na Uniwersytecie Warszawskim. Dziwię się, że ludzie z wyższym wykształceniem nie potrafią mówić prawdy - dodał.
    Marcin Austyn

    źródło
  • Struktura mistyfikacji

    Z o. Piotrem Andrukiewiczem CSsR, opiekunem Młodzieżowych Kół Przyjaciół Radia Maryja, rozmawia Marcin Austyn

    Nagranie z sobotniego zajścia na Jasnej Górze, podczas którego Ojciec miał zachowywać się agresywnie, mimo buńczucznych zapowiedzi, jednak nie ukaże się w komercyjnych mediach. Co wówczas rzeczywiście się wydarzyło?
    - Byłem na placu wśród młodzieży, kiedy podszedł do mnie pan, informując, że na skraju naszego zgromadzenia jest jakiś człowiek, który rozdaje ulotki. Postanowiłem do niego podejść i zapytać, kto go do tego upoważnił. Kiedy się zbliżyłem, zobaczyłem, że mężczyzna ma wpięty mikrofon. Przypuszczałem, że jest on podpięty do magnetofonu i rozmowy z pielgrzymami są nagrywane. Wtedy jeszcze nie miałem świadomości, że mężczyzna nie działał sam, ale we współpracy z zespołem ludzi, którzy stali kilkanaście metrów dalej i rejestrowali reakcje ludzi odbierających ulotki. Kiedy podszedłem, wziąłem ulotkę i zapytałem tego pana, kto go upoważnił do kolportowania tych materiałów. Jego odpowiedzi były enigmatyczne i wymijające. Spytałem, dlaczego rozmowy są nagrywane bez informowania rozmówców. Potem sięgnąłem po jego mikrofon, a kiedy moja ręka na nim się zacisnęła, zostały zrobione zdjęcia pokazane później w "Gazecie Wyborczej". One wyglądają tak, jakbym pięścią zamierzał się na tego mężczyznę. Tymczasem moja pięść była zaciśnięta na mikrofonie, w taki sposób, ażeby uniemożliwić nagrywanie. Chwilę potem wyciągnąłem mikrofon wraz z przewodem i pytałem dalej o pozwolenie od gospodarzy miejsca na tego typu działalność. Usłyszałem od tego pana, że może robić sobie, co chce. Tłumaczyłem, że jest w błędzie, że jest to zgromadzenie religijne, że konieczne jest pozwolenie organizatorów spotkania. Mężczyzna zaczął się miotać, rozdawał jeszcze ulotki, a ja pytałem dalej.

    Ojciec rzekomo obraził tego pana...
    - Kulturalne, ale stanowcze pytania o pozwolenie przeora czy kustosza Jasnej Góry nie są "niewybredne" i nie wiem, w jaki sposób można nimi kogoś obrazić. Poinformowałem tego mężczyznę, że jeżeli nie ma pozwolenia, to wzywam policję. Poprosiłem o pomoc pewnego młodego człowieka, któremu oddałem mikrofon, a ja w tym czasie wzywałem Straż Jasnogórską. Kiedy ta przybyła, oddaliłem się z placu, wiedząc, że straż poprowadzi sprawę dalej we właściwy sposób. Z relacji wiem, że i ona perswadowała mężczyźnie, iż nie ma prawa zachowywać się w taki sposób. Ten, chcąc się wyrwać, szarpnął się i próbował wyrwać studentowi mikrofon z rąk. To spowodowało, że przewód został urwany. Mnie już nie było przy tym incydencie, więc ten pan nie ma prawa oskarżać mnie o zniszczenie jakiegokolwiek sprzętu. Ponadto wiemy, ile kosztuje kabel do mikrofonu czy nawet sam mikrofon. Podanie sumy 6 tys. euro jako kosztu mikrofonu jest, delikatnie ujmując, dezinformacją. Została wezwana policja, która zachowała się stanowczo wobec tego pana i ekip mu towarzyszących, uświadamiając im, że nie mają prawa tam przebywać. To, co później ukazało się w prasie, jest wielką manipulacją. Dodam jeszcze, że choć nie byłem tego świadkiem, to przekazano nam, że kiedy organizator jednej z grup podszedł do pewnej osoby z ekipy, został potraktowany gazem pieprzowym.

    Na zdjęciach widać, jak Ojciec następuje intruzowi na stopę...
    - Nawet nie czułem, że następuję na czyjąś stopę. Kiedy stoi się blisko, czasami przypadkowo zdarza się nastąpić komuś na czubek buta. Nie miałem pojęcia, że coś takiego się wydarzyło. Zobaczyłem to dopiero na zdjęciu. Po tym, co miało miejsce, śmiem przypuszczać, że ten incydent mógł być elementem prowokacji.

    Ten mężczyzna miał świadomość swojego zaplecza, mógł prowokować i pozować, by wyszedł dobry materiał?
    - Tak. Okazało się, że to się nie udało, bo już na posterunku policji ekipa odmówiła udostępnienia nagrania. Teraz okazuje się, że żadna z telewizji nie chce pokazać tego filmu, ponieważ nie ma na nim żadnych śladów agresji z mojej strony. Każdy, kto widziałby ten materiał, przekonałby się, że rozmawiamy, że zadaję stanowcze pytania, ale poza nimi nie zachowuję się agresywnie. Oficjalnie na filmie nie ma "interesującego momentu". Nie ma go, bo go nie było.

    Ponoć jakość filmu pozostawia też wiele do życzenia...
    - Jeśli była to profesjonalna kamera telewizyjna obsługiwana przez zawodowca, to w jaki sposób może być słaba jakość filmu?

    Jak Ojciec ocenia to zajście?
    - To ewidentna prowokacja. Była to chęć zakłócenia zgromadzenia liturgicznego. Jest wiele rzeczy świadczących przeciwko prowokatorom, które nawet jeśli sprawa miałaby dalszy ciąg, będą demaskowały ich metody i sposób zachowania, co raczej jest im nie na rękę.
    Dodam tu, że miał miejsce jeszcze jeden pomijany dotąd epizod. Ten pan przed wspomnianym zajściem dotarł do namiotów, w których rozprowadzane były nasze materiały. Były tam pracownice z Radia Maryja i jedna z nich stanowczo, ale kulturalnie zwróciła mu uwagę. Kiedy zauważyła, że mężczyzna ma mikrofon, próbowała po niego sięgnąć. W tym samym czasie ten człowiek złapał tę panią za identyfikator przypięty na jej piersi, a właściwie złapał za identyfikator wraz z piersią. To było zachowanie, które w świetle dużej wrażliwości na nietykalność fizyczną można byłyby zinterpretować jako zachowanie co najmniej niestosowne. Dodam tylko, że są świadkowie tego wydarzenia.

    To doświadczenie uczy pewnej ostrożności i rozwagi w tego typu sytuacjach...
    - Tak, trzeba się spodziewać, że tego typu prowokacji będzie więcej, nawet już podczas naszej lipcowej pielgrzymki na Jasną Górę. Trzeba apelować do słuchaczy, by byli bardzo ostrożni, bo mamy do czynienia z ludźmi niezwykle przewrotnymi, którzy użyją wszelkich środków, by osiągnąć swój cel.

    Dziękuję za rozmowę.

    źródło
  • "Akcja Gazety wyglądała jak prowokacja"


    Portal Fronda.pl dotarł do świadka rzekomego pobicia nieprzychylnego Radiu Maryja blogera przez redemptorystę o. Piotra Andrukiewicza.


    M.K. jest mieszkanką Krakowa, gdzie pracuje w jednej z dużych firm. Jej nazwisko jest znane redakcji, M.K. zapowiada również, że gotowa jest w tej sprawie złożyć zeznania w sądzie.


    Fronda.pl: Była pani świadkiem "bójki pod Jasną Górą". "Gazeta Wyborcza" twierdzi, że ojciec Piotr Andrukiewicz związany z Radiem Maryja zaatakował wrogiego rozgłośni blogera Rafała Maszkowskiego. Jak to wyglądało?


    MK: Na początku nie bardzo rozumiałam o co chodzi. Wybraliśmy się z mężem z Krakowa na mszę. Oboje słuchamy czasem "Rozmów niedokończonych" w Radiu Maryja, więc przy okazji chcieliśmy zobaczyć jak wyglądają młodzi słuchacze tej rozgłośni. Na błoniach przed Klasztorem stał człowiek - rozdawał ulotki. Jednak osób rozdających różne materiały było więcej, więc nie zwróciliśmy uwagi na to co jest napisane na kartce. Schowaliśmy je. Potem - już prawie przy scenie muzycznej â?? zaczęłam czytać tę ulotkę. Wyglądało to jak jakaś prowokacja: ktoś przyjeżdża na zjazd Radia Maryja i wręcza rzeczy krytykujące ojca Rydzyka. To tak jakby przyjść do czyjegoś domu i źle wyrażać się o domownikach. Spytałam się męża co według niego powinniśmy zrobić. Zdecydowaliśmy, że zgłosimy to do organizatorów. Przy stoisku z książkami znaleźliśmy miłą blondynkę w czerwonej kurtce.


    Tę o której "Gazeta" później napisała "tleniona blondynka"?


    Prawdopodobnie to właśnie ta osoba. My ją sprowadziliśmy i gdy tylko podeszła do pana z ulotkami zobaczyłam coś niesamowitego. Nagle wokół zrobiła się wrzawa, ludzie z kamerą rzucili się do miejsca incydentu, a spod ziemi wyrósł nagle fotoreporter. Jakby tylko czekali na ten moment. Te kilka sekund uświadomiło mi jaką rolę odgrywa tam ten pan z ulotkami.


    Dużo było dziennikarzy i fotografów?


    Na początku w ogóle nie rozumiałam o co chodzi. Potem gdy kilkukrotnych prośbach organizatorów ten pan odmówił opuszczenia placu i dalej rozdawał ulotki, przyjrzałam mu się dokładniej. Wyglądał jak jeden z pielgrzymów, miał jakiś plecak, rozpiętą koszulę pod szyją. Obok niego cały czas stała kobieta w liliowej sukience i jakiś chłopak. Miał aparat, a ona miała notes. Kiedy tylko ktoś podchodził do tego pana z ulotkami, zaczynała się przysłuchiwać i notować. Potem się dowiedziałam, że to miejscowa korespondentka "Gazety Wyborczej". Organizatorzy ją rozpoznali.


    Jak wyglądał sam incydent z udziałem ojca Andrukiewicza?


    Widzieliśmy go z kilkunastu â?? może kilkudziesięciu - metrów: po całym tym zamieszaniu "z blondynką" poszliśmy na spacer żeby się uspokoić. Z głównego kościoła wyszliśmy na wały (mur) by z góry popatrzeć na tłum młodzieży. Jakież było nasze zdziwienie kiedy tam na wałach stała ta sama ekipa z kamerą, która wcześniej kręciła spotkanie ulotkarza z blondynką. Tym razem od góry kręcili pana z ulotkami. Potem się dowiedziałam, że to pan Aro Korol â?? już po przeczytaniu jednego z tekstów gazety weszłam na jego stronę internetową. Razem z nim było jeszcze dwóch młodych chłopaków. Wszyscy ubrani na czarno, dość elegancko. Wyróżniali się z tłumu. Obserwowaliśmy sobie ich spokojnie kiedy nagle zauważyliśmy, że do ulotkarza podchodzi o. Andrukiewicz. Na to, cała ekipa szybko zerwała się z miejsc, skierowała kamerę w kierunku księdza i zaczęła filmować. Trwało to dosłownie kilka sekund zanim mój mąż zrozumiał, że to jest pułapka. Podbiegł do nich i zasłonił im obiektyw kamery. Ja ruszyłam za nim, w jakimś instynkcie obrony. Najwyższy z nich â?? chyba Korol - złapał męża za rękę, ale chwilę później puścił i krzyknął "kręćcie go" â?? chyba w nadziei na drakę. Myśleli, że mój mąż da się sprowokować i będą mieć scenę agresywnego "moherowego bereta". Oczywiście nic z tego.


    Jak to się skończyło?


    Scena z księdzem?


    Tak.


    Po tym jak u nas - na "wale" - akcja się zakończyła, ekipa telewizyjna pozbierała sprzęt i jak gdyby nigdy nic odeszła. Z pewnością nie kręcili już tego co działo się na dole â?? pewnie zostaliby gdyby było coś ciekawego. Jak poszli zerknęliśmy na dół, tam już księdza nie było. Nawet nie pamiętam czy ulotkarz nadal tam stał. Jestem na 99 proc. pewna, że ekipa Korola â?? oprócz pierwszych kilku sekund - nie ma żadnego ujęcia z rozmowy Maszkowskiego z o. Andrukiewiczem. A jeśli mają, to z pewnością z nami na pierwszym planie. Nie widzieli nic więcej.


    Czy to prawda, że o. Andrukiewicz rzucił się na blogera z pięściami?


    Jak wspomniałam, widziałam tylko początek sceny, bo potem zajęliśmy się panami w czerni. Widziałam tylko jak ksiądz podszedł do Maszkowskiego i zaczął z nim rozmawiać, próbując jednocześnie wyciągnąć mu ulotki z dłoni. Bicia absolutnie nie było, a jeśli by było to musiałoby trwać zaledwie kilka sekund â?? bo po kilkunastu sekundach już nie było po nim śladu (tyle trwało nasze przepychanie z kamerą na wałach). Ksiądz musiałby być więc szybszy od Bruceâ??a Lee i Chucka Norrisa w jednym.


    Czy o. Andrukiewicz zniszczył mikrofon?


    Z tego co czytałam - pan Korol tak twierdzi. Ale nie mógł widzieć takich szczegółów, bo w tym czasie próbował pozbyć się dłoni mojego męża z obiektywu. Po jego minie i nerwach było widać, że "uciekło" mu sprzed nosa najlepsze ujęcie na jakie czekał zapewne cały dzień. On, jak i my staliśmy w znacznej odległości od całego incydentu.


    Czy to był koniec awantury?


    Później już był spokój, nic nie widziałam. My już zeszliśmy z wałów. Zbyt się zdenerwowaliśmy tą sytuacją. Wtedy dopiero zaczęłam sobie odtwarzać całe zdarzenie. Jak teraz na to patrzę, to wyglądało jakby Korol z ekipą i "Gazetą Wyborczą" krążyli po placu i czekali aż się zacznie rozróba. Widać to było po każdym ich kroku â?? dziennikarka i fotoreporter nie odstępowali ulotkarza nawet na krok. Ktokolwiek podchodził do niego, to uszy na sztorc, notes w rękę, aparat i kamera wycelowane. Chcę jeszcze dodać, że to chyba nie była jedyna pułapka jaką przygotowali.


    Nie rozumiem.


    W odległości kilkuset metrów od pana z ulotkami â?? bliżej pomnika Prymasa Wyszyńskiego - stały dwie młode dziewczyny. Były ubrane wyjątkowo niestosownie jak na to miejsce. Od razu było widać, że coś jest nie tak. Pielgrzymka, jacyś młodzi, w sumie zimno, a tam dwie panny wystrojone jak na dyskotekę. Tlenione włosy, różowe bluzeczki, dekolty, mało kto tak chodzi na Jasną Górę. Kiedy je zobaczyłam ucieszyłam się tylko, że pozory tak mogą mylić i że dziewczyny, które bardziej wyglądały na bywalczynie dyskotek, przyjechały pomodlić się na Jasnej Górze. Dopiero potem przyszło mi do głowy (ale podkreślam, że to tylko moje przypuszczenie), że gdyby nie wypaliło z ulotkami, to miały one stanowić kolejne ognisko zapalne. Ekipa czekała, aż ktoś będzie próbował zwrócić im uwagę. Trochę nerwów, min i już wymarzone ujęcie gotowe. Takie prowokacje znamy z telewizji â?? nie tylko z filmów.


    Nikt ich nie wyprosił.


    Nie wiem. Widziałam je tylko przez chwilę. Jakoś dopiero później skojarzyłam ich możliwe powiązanie z całą sytuacją.


    Czy jest pani pewna, że osoby, które pani widziała z kamerą i z notesem to Aro Korol i korespondentka "GW"?


    Jestem całkowicie pewna, że był to pan Korol. Pani Steinhagen nigdy wcześniej nie widziałam. Od studentów WSKSiM dowiedziałam się, że towarzyszka ulotkarza jest z "Gazety Wyborczej". Dopiero po przeczytaniu artykułu domyśliłam się, że to właśnie ta pani błysnęła "rzetelnością" dziennikarską w artykule "Wyborczej". Później, kiedy wracaliśmy już do samochodu widzieliśmy całą ekipę w ogródku piwnym. Siedzieli sobie zadowoleni ze swojej "roboty".


    Czy bloger Rafał Maszkowski, ten od ulotek, siedział razem z nimi w ogródku piwnym?


    Nie widziałam go. W knajpie było trochę ludzi, a ja zwróciłam uwagę na Korola i jego ekipę oraz na dziennikarkę. Był tam chyba również ten fotograf, ale tego już nie jestem pewna. Z resztą pewnie można odczytać zapisy monitoringu restauracji.


    Wrócili państwo do Krakowa. I co dalej?


    Następnego dnia zobaczyłam relację w portalu gazeta.pl, która oparta była na oczywistym kłamstwie. Zastanowiliśmy się co robić kiedy ktoś ze znajomych podpowiedział nam, że powinniśmy zaoferować pomoc w tej sprawie i opowiedzieć o tym co widzieliśmy. Zadzwoniliśmy do Radia Maryja i zostawiliśmy swoje namiary. Ojciec Andrukiewicz zadzwonił do nas wieczorem tego samego dnia.


    Co mu państwo powiedzieli?


    Że jesteśmy w stanie opowiedzieć jak było. Teraz możemy to tylko powtórzyć. Według nas żadne gazeta nie może sobie pozwolić na manipulację. Ta była bardzo przewidywalna i wyjątkowo mało subtelna. Bardzo wyraźnie pokazała jak należy traktować medium, które się jej dopuściło, a także jak interpretować inne sytuacje â?? "fakty medialne" â?? z przeszłości, dotyczące tej rozgłośni, a podejmowane na łamach "Gazety Wyborczej". I â?? o zgrozo â?? w ciemno kopiowane przez inne redakcje.


    Rozmawiał Piotr Pałka


    źródło
  • Nie będzie filmu o incydencie spod Jasnej Góry


    Brytyjski reżyser, który był świadkiem opisanego przez "Gazetę Wyborczą" incydentu pod Jasną Górą, nie zamierza opublikować nagranego filmu - jedynego dowodu, który może potwierdzić lub obalić rewelacje dziennikarzy "Gazety".


    - Na razie wstrzymuję zgodę na emisję - poinformował nasz portal Aro Korol. - Obraz jest bardzo poruszony ponieważ dwoje ludzi z entourage o. Andrukiewicza pchnęło mojego operatora - mówił reżyser.

    "Gazeta" twierdzi, że redemptorysta o. Piotr Andrukiewicz rzucił się z pięściami na zwalczającego Radio Maryja blogera Rafała Maszkowskiego i używając "niewybrednych słów" wyrwał mu mikrofon należący do brytyjskiej telewizji.

    Korol potwierdził w wypowiedzi dla Fronda.pl zniszczenie mikrofonu, zaprzeczył jednak bójce i szamotaninie między oboma mężczyznami. - Nie jest mi wiadome, by ktokolwiek z nas powiedział, że pan Maszkowski został przez o. Andrukiewicza pobity. Ja takiej sytuacji nie potwierdzam - oznajmił Korol.

    Zaprzeczył również twierdzeniom ojca Tadeusza Rydzyka jakoby wobec Andrukiewicza użyto gazu. Twierdził, że będzie się domagał sprostowania tej informacji.

    Wcześniej Korol zapowiadał, że materiał opublikuje TVN i Polsat, jednak stacje nie uczyniły tego. Rzecznik TVN powiedział nam, że na materiale nie ma sceny ataku księdza na blogera. - Materiał jest bardzo słabej jakości i nie zawiera kluczowego momentu całej sprawy â?? mówił portalowi Fronda.pl rzecznik stacji Karol Smoląg.

    42-letni Rafał Maszkowski to twórca strony internetowej, na której krytykuje Radio Maryja i zamieszcza publikacje na jego temat. Do Częstochowy przyjechał w czasie, gdy na Jasnej Górze odbywała się pielgrzymka młodych sympatyków toruńskiej rozgłośni. Rozdawał jej uczestnikom ulotki, na których zarzucał Rydzykowi nieudokumentowane "straszenie" masową emigracją Żydów do Polski.

    Tymczasem portal Fronda.pl dotarł do dwójki ludzi, którzy przyznają, że to oni brali udział w szarpaninie z kamerzystą Korola. To młode małżeństwo z Krakowa. Oboje twierdzą, że nie znali ojca Andrukiewicza z widzenia. - Nagle zauważyliśmy, że do ulotkarza podchodzi jakiś ojciec. Na to, cała ekipa szybko zerwała się z miejsc, skierowała kamerę w kierunku księdza i zaczęła filmować. Trwało to dosłownie kilka sekund zanim mój mąż zrozumiał, że to jest pułapka. Podbiegł do nich i zasłonił im obiektyw kamery - powiedziała nasza rozmówczyni, która prosiła o anonimowość.

    Upublicznienia filmu domaga się ojciec Andrukiewicz. Odrzuca on wszystkie zarzuty stawiane mu przez "Wyborczą".

    PB


    źródło
  • tylko dlaczego Rafał
  • Niestety w tekście wklejonym przeze mnie powyżej ten redaktor PB lekko wtopił, bo Ojciec Dyrektor nigdy nie powiedział, że to wobec o. Piotra Andrukiewicza użyto tego gazu.


    Wobec o. Piotra - jak to słusznie zauważył Yaro - użyto czegoś innego:
    "To nie był gaz pieprzowy. To był Gaz Wyb.".
  • W służbie gestapo

    Felieton Â? Radio Maryja Â? 2009-06-24 | www.michalkiewicz.pl


    Szanowni Państwo!

    Francuski myśliciel Monteskiusz podzielił władze na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Ostatnio do tych trzech dodawana jest czwarta. Tą czwarta władzą mają być media. Były prezydent naszego państwa Aleksander Kwaśniewski twierdzi nawet, że media to nie czwarta, tylko pierwsza władza. Obawiam się, że Aleksander Kwaśniewski jak zwykle się myli, a jeśli, swoim zwyczajem, nie mówi serio, to wprawdzie się nie myli, ale nie mówi prawdy.

    Chodzi bowiem o to, że w dzisiejszych czasach, a już zwłaszcza w Polsce, media nie są władzą samodzielną. Zresztą nie tylko media. Samodzielnością nie grzeszy ani władza ustawodawcza, ani wykonawcza, ani sądownicza. Pod tym względem sytuacja jest bardzo podobna do tej, jaka panowała za komuny, gdy nawet oficjalnie obowiązywała teoria jednolitej władzy państwowej. Władza była jednolita, ponieważ niezależnie od tego, czy akurat uchwalała ustawy, administrowała krajem, czy wydawała wyroki â?? w każdym przypadku pochodziła od partii, której najtwardszym jądrem były tajne służby â?? oczywiście sowieckie.

    I tak zostało do dnia dzisiejszego, z tą może różnicą, że po transformacji ustrojowej i rozwiązaniu Związku Sowieckiego, dawne komunistyczne tajne służby, a także te nowe, ale ze starą kadrą, przewerbowały się do wywiadów różnych państw i służą im, jak tam potrafią, z oczywistym uszczerbkiem polskich interesów, co â?? jak mówi piosenka â?? "widać, słychać i czuć".

    Krótko mówiąc, wszystkie trzy władze: ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza, tak naprawdę są ekspozyturami władzy prawdziwej â?? bo punkt ciężkości władzy leży poza konstytucyjnymi organami państwa, o czym nie raz mogliśmy się przekonać. Ponieważ jednak trzeba zachowywać pozory, a więc â?? stwarzać wrażenie, jakby wszystko zależało od opinii publicznej, tajne służby najwięcej uwagi poświęcają miejscom, w których opinia publiczna jest kształtowana, to znaczy â?? mediom. Dlatego też nieformalne struktury komunistycznego wywiadu wojskowego kontrolują kapitałowo niektóre stacje telewizyjne, a każda z siedmiu oficjalnie istniejących w Polsce tajnych służb stara się ulokować własną agenturę właśnie w mediach. Dlatego też media nie są jakąś odrębną "czwartą władzą", tylko popychadłem tej jedynej, najważniejszej władzy, jaką wszędzie pozostają tajne służby.

    Tajne służby mają własne interesy, które niekoniecznie muszą pokrywać się z interesami państw. Z tego punktu widzenia możemy podzielić państwa na poważne i pozostałe. Państwa poważne to takie, w których tajne służby realizują interes państwowy. Państwa pozostałe, to takie, w których tajne służby realizują własne interesy, kosztem interesów państw, którym teoretycznie mają służyć. Polska oczywiście należy do państw pozostałych, ale nie o to w tej chwili chodzi.

    Chodzi bowiem o to, że również w ramach Unii Europejskiej została utworzona ponadpaństwowa struktura, której zadaniem jest szpiegowanie europejskich narodów oraz systematyczne ich zastraszanie po to, by w efekcie można było osiągnąć w skali całej Europy stan, określany u nas za komuny jako "jedność moralno-polityczna". Jedność moralno-polityczna polegała, jak wiadomo, na tym, że wszyscy, bez względu na to, co tam sobie myśleli, mieli mówić tylko to i tylko w taki sposób, jak zostało zatwierdzone.

    W roku 1997 zostało utworzone w Wiedniu Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii, które obecnie zmieniło nazwę i nazywa się Agencją Praw Podstawowych. Szef tego europejskiego gestapo wyłaniany jest w drodze osobliwego konkursu, a wspiera go Rada Zarządzająca, w skład której wchodzą wybitni znawczy przedmiotu z poszczególnych państw członkowskich Eurosojuza. Agencja Praw Podstawowych dysponuje agenturą rozbudowaną w skali całej Europy w postaci tzw. "punktów kontaktowych". Te "punkty kontaktowe" wyłaniane są w drodze przetargu. W Polsce takim "punktem kontaktowym" wiedeńskiej centrali jest Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która wygrała przetarg na usługi delatorskie być może dlatego, że poza tym jest wspomagana przez sławnego spekulanta finansowego Jerzego Sorosa.

    Zadaniem tych "punktów kontaktowych" jest dostarczanie wiedeńskiej centrali informacji na temat zachowania tubylczych narodów w ramach ogólnoeuropejskiej siatki RAXEN. Informacje pochodzą przeważnie od ochotniczych kolaborantów "punktu kontaktowego" - czyli przeważnie od tak zwanych "organizacji pozarządowych". Za usługi delatorskie są one w różny sposób wynagradzane, chociaż â?? ma się rozumieć â?? z zachowaniem największej dyskrecji.

    Takimi kolaborantami na terenie Polski jest Stowarzyszenie "Otwarta Rzeczpospolita", będące â?? jak się okazuje â?? odskocznią od pracy i w prezydenckiej Kancelarii i w dyplomacji, Stowarzyszenie Nigdy Więcej, Stowarzyszenie im. Jana Karskiego, Stowarzyszenie Młode Centrum, no i oczywiście cały legion donosicieli indywidualnych, którzy też chcą zarobić i zrobić kariery. Niezależnie od tego działają organizacje żydowskie, jak np. loża Zakonu Synów Przymierza, czyli loża Bâ??nai Bâ??rith, czy Europejska Rada Tolerancji, gdzie posadę dostał były prezydent naszego państwa Aleksander Kwaśniewski.

    Nad tą całą agenturą w Polsce czuwają pierwszorzędni fachowcy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, co to z niejednego komina wygartywali. Zgrupowani są oni w Departamencie Wyznań i Mniejszości Narodowych, a konkretnie â?? w specjalnym Zespole do Spraw Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii, koordynującym działania donosicieli i prowokatorów.

    Najwyraźniej z wiedeńskiej centrali musiał nadejść impuls, by od zwykłego donosicielstwa przejść do bardziej zaawansowanych działań prowokatorskich. Sygnałem wejścia w nową fazę terroru był niewątpliwie częstochowski występ znanego delatora, pana Rafała Maszkowskiego. Towarzyszyła mu ekipa tak zwanych filmowców, no i oczywiście â?? niezawodnych funkcjonariuszy "Gazety Wyborczej". Okazało się, że panu Rafałowi Maszkowskiemu urwano kabelek, którym właśnie kablował, wskutek czego poniósł on wielką szkodę majątkową.

    Wygląda na to, że tego typu prowokacje będą się z miesiąca na miesiąc mnożyć, bo ten wielki aparat terroru musi wreszcie dać o sobie znać, podejmując próby eliminowania z przestrzeni publicznej wszystkiego, co nie jest podporządkowane rządzącej Unią Europejską międzynarodówce. Tym bardziej powinniśmy skupić się na obronie wolności słowa, bo tu właśnie rozgrywa się najważniejsza bitwa o europejską cywilizację.

    To jest ostatni felieton przed wakacyjną przerwą, a zatem â?? do usłyszenia jesienią.

    Mówił Stanisław Michalkiewicz
  • Polsat i TVN w pogoni za "sensacją"


    Zamiast relacjonować ważne wydarzenia z Jasnej Góry z udziałem tysięcy młodych ludzi opowiadających się za respektowaniem nienaruszalności życia człowieka od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, media komercyjne przypuszczają atak na posługującego w Radiu Maryja redemptorystę o. Piotra Andrukiewicza. Chcą wmówić swoim odbiorcom, że to wyjątkowo agresywny człowiek. Każdy, kto zna ojca Piotra i jego serdeczność wobec ludzi, wie, jak absurdalna jest ta teza. Ta kolejna próba oczerniania Radia Maryja nieprzypadkowo przypada na czas bezpośrednio poprzedzający lipcową pielgrzymkę słuchaczy tej rozgłośni na Jasną Górę.

    - Pod budynek Radia Maryja przyjechała telewizja Polsat, która szukała ze mną kontaktu, a podobno do recepcji Radia telefonuje TVN, pytając o mnie. Oczywiście odmówiłem, bo nie mam obowiązku rozmowy z każdą prywatną telewizją, zwłaszcza że jakoś te media nie były zainteresowane relacjonowaniem sobotniej Pielgrzymki Młodych Słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę. Wtedy nie było nawet najmniejszej wzmianki o spotkaniu młodych, którzy opowiadają się za życiem - powiedział nam o. Piotr Andrukiewicz CSsR, opiekun Młodzieżowych Kół Przyjaciół Radia Maryja. Duchowny zauważył, że media komercyjne nie są zainteresowane rzetelnym informowaniem, a jedynie wywołaniem sensacji. - Tysiące młodych ludzi przyjechało z całej Polski na Jasną Górę. Wtedy te media nie relacjonowały treści kazania ani świadectw wówczas wypowiadanych. To ich nie interesowało. Interesuje ich skandal, sensacja. To jest właśnie obraz tych mediów i ich rzetelności relacjonowania wydarzeń - dodał.
    Ojciec Piotr Andrukiewicz oskarżany był przez "Gazetę Wyborczą" o agresywne zachowanie wobec Rafała Maszkowskiego. Mężczyzna bez zgody gospodarzy i organizatorów pielgrzymki kolportował ulotki wymierzone przeciw Radiu Maryja oraz bez wiedzy rozmówców nagrywał swoje rozmowy z pielgrzymami. Został przez o. Piotra pouczony i poproszony o opuszczenie zgromadzenia. Teraz Maszkowski w mediach przyznaje (np. w rozmowie z portalem Fronda.pl), że dobrze nie pamięta ani przebiegu zdarzeń, ani rzekomo wypowiedzianych przez o. Piotra obraźliwych słów. Naturalnie przyznaje też, że redemptorysta go nie uderzył i nie popchnął.
    - Ani w formie czynów, ani w formie słownej nie zaistniało nic, co należałoby rozgłaszać i robić z tego medialny temat. Nie zrobiłem też nic, czego miałbym się wstydzić czy żałować - podkreślił o. Piotr. Spóźnione wyznania Maszkowskiego tylko potwierdzają te słowa. W ocenie o. Piotra Andrukiewicza, zainteresowanie mediów środowiskiem Radia Maryja nie jest przypadkowe. - Co roku z okazji lipcowej wielkiej pielgrzymki Radia Maryja na Jasną Górę jest wywoływany jakiś temat medialny uderzający w dobre imię Radia Maryja, jego założyciela o. Tadeusza Rydzyka lub jego współpracowników. Zauważmy, że te historie często mają miejsce w okolicy rocznicy powstania naszej rozgłośni albo właśnie w okolicy naszej lipcowej pielgrzymki na Jasną Górę. Wydaje mi się, że obecne zainteresowanie mediów moją osobą właśnie z tym się wiąże - podkreślił zakonnik.

    Marcin Austyn

    źródło
  • Wywiad z R. Maszkowskim zamieszczony wczoraj na Frondzie. W sumie powinien on być przed tekstem powyżej, ale nie sprawdzam na bieżąco wszystkich stron.

    Nie mam czasu teraz na formatowanie tekstu - możecie poczytać na F. Miłych wrażeń. :bigsmile:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.