Architekt i warszawski deweloper Jacek Koziński od kilku lat lansuje tezę, że rządzący (biurokracja), odpowiadają za kryzys demograficzny w naszym kraju. W GUS traktują Kozińskiego jak nieszkodliwego wariata. A według mnie, badania Kozińskiego dotyczące statystyk demograficznych i budowlanych z ostatnich 40 lat, zasługują na poważne potraktowanie.
Oto wykres pokazujący liczbę urodzeń i podaż nowych mieszkań w ostatnich 40 latach w Polsce.
>> więcej
Komentarz
A ten cytowany Koziński to nie jest były mąż Smoktunowicz/Lisowej?
jak jest ochota to pies kota wyłomota
Małżonka mój mówi podobnie ;-)
Znajomi mieszkają kątem u rodziców lub w wynajętych mieszkaniach; niektórzy bez perspektyw na własne. Słyszałam, że zdarzały się wypowiedzenia najmu prawie z dnia na dzień (nie, nie jesteśmy środowiskiem patologicznym... chyba ;-)). Na gruncie materialnym to ciężka sytuacja, bo jak urodzą się dzieci, to już nie będzie finansowej możliwości kupić własnego kąta (spadnie zdolność kredytowa/wydatki bieżące wzrosną).
Jutro spotykam się z Przyjaciółką i jak mam ją pocieszyć? "Słuchaj nie przejmuj się tą sytuacją: palenie teściów nie jest aż tak uciążliwe; spokojnie pomieścicie się w dwóch pokojach" itd :-/
Wiem troszkę marudzę, ale młodzi mają teraz ciężki start...
Za komuny to młodzi mieli ciężki start, zero pralek, zero lodówek, zero mleka w proszku 20lat czekania na mieszkanie. Takie to były czasy.
Piotr
a za króla Ćwieczka było jeszcze gorzej
tak około 35-41 jak to przy pierwszy potomku bywa
W tym czasie moja teściowa dostała mieszkanie po kilku miesiącach po podjęciu pracy. Nie była w partii. My nie chcemy dostać chcemy zarobić. Cena metra do zarobków jest teraz bardziej niekorzystna niż kiedyś.
nadwaga to stosunek wzrostu do wagi aby utrzymać proporcje skupiono się na dostosowywaniu wagi do wzrostu a przecież można odwrotnie z tym samym skutkiem
No chyba nikt z forumowiczów nie popiera nieodpowiedzialnego zawierania małzeństwa, życia na kocią łapę, lenistwa, życia na socjalu. Chociaż tacy ludzie też mają dzieci i czasem też są wielodzietni. Po prostu nikt nie jest idealny.
Tu się z panem Kozińskim zgodzę! W 2001-2004 m2 mieszkania kosztował 30-40% aktualnej ceny. Obecny stan to choroba. W cywilizowanych krajach m2 kosztuje tyle co przecietna miesieczna pensja. Przy obecnych cenach działek i m2 mieszkania nie widzę szans na wiekszy przyrost naturalny. Tylko herosów stać na kilkoro dzieci kiedy się mieszka w kawalerce, ktorą i tak się bedzie spłacać przez 25 lat.
Bez rozwiązań, które albo spowodują wzrost przecietnych zarobków albo spadek cen mieszkań nic się w Polsce nie zmieni. To przykre.
przyszłość dla herosów
śmierć gnojkom
Zgoda! Ale na takie podejscie do tematu stać nielicznych. Tylko nielicznych dziecko mobilizuje do większego wysiłku. Większość żyje przeciętnie. Większość chocby nie wiem jak się starała nie jest w stanie kupić większego mieszkania. Większość z trudem spłaca raz zaciągniete kredyty. Większość poprzestaje na jednym max. dwójce dzieciaków.
Oczywiści są i bogaci, ktorzy dzieci mieć nie chcą, są i biedni, którzy mają dzieci wiele. Jedno i drugie podejście nie jest normalne.
Jeżeli nasz kraj nie przejdzie głębszych reform, to przecietny Kowalski, bedzie zarabial przecietnie i bedzie miał przeciętnie 1,3 dziecka na małżeństwo.
Ale herosi nie nadrobią narodowej statystyki
Ale dawniej nie było antykoncepcji.
To kolejna przyczyna niskiej dzietności.
Dawniej jedynym zabezpieczeniem na starość była rodzina. ZUS (ubezbpieczenia społeczne) to wielkie złodziejstwo!
Tam dochodzą inne czynniki: konsumcjonizm, hedonizm itp. Jednak w tych krajach emigranci, ktorzy zarabiają stosunkowo więcej niz w krajach pochodzenia, nie mają niskiego przyrostu naturalnego.
Ponadto przykład USA ( lata 60 -te, 90 - te XXw) mówi co innego.