Rodzina... i bańki mydlane
Beata Karaś
Od 35 lat jest Pani piosenkarką, od 26 lat â?? mężatką. Czy to porównywalne osiągnięcia?
Kariera i rodzina to dla mnie jedna, wspólna ścieżka. Z jednej strony obie sfery są nieporównywalne, a z drugiej strony myślę, że żadna nie istniałaby odrębnie. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym tak długo występować na scenie, nie posiadając rodziny. Jestem pełna podziwu dla artystek, które są samotne â?? podziwiam je, bo zastanawiam się, skąd czerpią siłę, inspirację, motywację do pracy. Ja wszystko to czerpię z mojej rodziny.
A czy wyobraża sobie Pani sytuację odwrotną: że nie śpiewa Pani?
Jak najbardziej. Oprócz śpiewu mam jeszcze inne pasje, których nie mam czasu realizować: bardzo lubię pisać, uwielbiam gotować. Wykonywany przeze mnie zawód nie jest obojętny dla mojej rodziny. Co więcej, uważam, że jest poważnym brzemieniem. Wszystkie moje wyjazdy zakłócają życie rodzinne. Córki musiały też uporać się z tym, że ich mama jest osobą publiczną. Starsza córka Pamela jest w takim wieku, że już odczuwa dumę ze mnie, satysfakcję z tego, czym się zajmuję. Za to młodsza Gabrysia nie lubi, kiedy jestem rozpoznawana na ulicy. Drażni ją, że ktoś mi się kłania. Ja też się kłaniam, czasem wdaję się w rozmowy â?? co bardzo lubię â?? wtedy ona siedzi naburmuszona. Próbuję ją przekonać, aby przybrała podobną konwencję, ale na razie mi się to nie udaje.
Czy śpiewanie traktuje Pani jak jedno ze swoich powołań życiowych?
Tak. Wprawdzie nie wydaje mi się, abym dawała ludziom tak wiele, jak czasami dowiaduję się, że daję â?? pod tym względem jestem pokorna â?? niemniej słyszę nieraz bardzo intymne zwierzenia, które przekonują mnie, że jestem ludziom potrzebna. Sama ulegam muzyce, płaczę przy utworze, który chwyci mnie za serce â?? więc rozumiem, że siła oddziaływania muzyki, głosu ludzkiego może być niezwykła.
Swego czasu ktoś opowiadał mi, że jego związek rozpadał się, wybrał się więc na pożegnalny wyjazd z osobą, z którą miał się rozstać. Po drodze słuchali mojej płyty i słowa piosenek podziałały na nich niezwykle emocjonalnie. Ci ludzie zostali ze sobą.
Kiedy słyszę takie wyznania, jestem zawsze niezwykle wzruszona, że mogę na coś się przydać. Ale przede wszystkim uważam, że mój głos to talent, w który wyposażył mnie Pan Bóg i za który jestem Mu bardzo, bardzo wdzięczna. Nieraz myślę sobie: Panie Boże, dałeś mi głos, śpiewam i ludziom się to podoba â?? ten dar mam od Ciebie. Córkom często powtarzam, że jeśli tylko czują jakieś własne talenty, to są zobowiązane do ich rozwijania. Zaniedbywanie swoich zdolności jest godne nagany. Mam nadzieję, że ja swojego talentu nie marnuję.
Aby zająć się wychowaniem młodszej córki, na pięć lat wycofała się Pani z życia zawodowego. Była Pani w najlepszym momencie swojej kariery. Czy to była trudna decyzja?
Lęk przed utratą pozycji w karierze roi nasza wyobraźnia. A ja nie miałam nad czym się zastanawiać: oczekiwałam narodzin córki â?? to było najważniejsze. A miesiące, które spędziłam w domu â?? najcudowniejsze w moim życiu. Mogłam całkowicie skoncentrować się na dziecku, aby urodziło się w jak najlepszej formie. Miałam wówczas ponad czterdzieści lat, ale nie robiłam żadnych badań prenatalnych, bo lekarz uprzedził mnie, że nie są one bez znaczenia dla zdrowia dziecka. A zresztą, po co miałam je robić? Siedem miesięcy spędziłam wyłącznie w łóżku czytając, haftując i oglądając telewizję. I nic się nie stało, świat się nie zawalił. W sprawach zawodowych wydarzyły się co najwyżej drobiażdżki. Nawet teraz, kiedy córka nie jest już taka mała, nadal trudno mi zostawić ją i dom i wyjechać. Pamiętam zwłaszcza jedną podróż do Ameryki. Był środek nocy, w samolocie wszyscy spali, odsunęłam zasłonkę okienka i spojrzałam w dół. Akurat przelatywaliśmy nad oceanem, nic nie było widać, tylko czarną czeluść. I pomyślałam sobie wtedy â??Co ja tutaj robię? Lecę nad tym Atlantykiem, a to, co jest dla mnie najważniejsze, najbliższe mi, leży daleko stąd samo w łóżeczku i śpi. To nie do pojęcia!".
Nie ominął Pani zatem jeden z paradoksów naszych czasów: myślę o emancypacji kobiet. Bo przecież emancypacja, która miała wyzwolić kobietę, ułatwić jej życie, w rzeczywistości dodała jej jeszcze więcej obowiązków â?? oprócz tradycyjnych, związanych z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci, także pracę zawodową.
Tak, to, co stało się w ciągu ostatnich dziesiątków lat, dzieje się przeciw kobiecie. Podejrzewam, że do rozwoju ruchu feministycznego bardzo mocno przyczynili się panowie. Nie chce mi się wierzyć, żeby kobiety same z siebie narzuciły sobie tyle wyzwań i obowiązków. Myślę, że mężczyźni bardzo sprytnie wykorzystali fakt budzenia się świadomości kobiet, aby zrealizować własne pomysły i przeprowadzić własny interes. Znam osobiście feministki, które wypowiadają się na temat prawa do aborcji, rodziny i małżeństwa â?? oczywiście z punktu widzenia feminizmu â?? i nie mogę pojąć, jak kobieta może głosić poglądy tak nieprawdziwe i uwłaczające godności samej kobiety?! Poglądy feministek są w wielu punktach całkowicie niezgodne z prawami natury: z naturą człowieka i jego naturalnymi potrzebami. Prawa natury nie da się wykorzenić z kultury i życia społecznego. Paradoksem jest, że kobiety, chcąc sobie pomóc â?? w rzeczywistości same sobie zaszkodziły. Sama jestem wychowana w przekonaniu, że zarówno kobieta, jak i mężczyzna mają swoją pozycję w domu i różne role do spełnienia, że to jest zgodne z ich naturą i z ich potrzebami â?? i ja się przeciwko temu nie za bardzo buntuję. Oczywiście potrafię zrobić awanturkę o sprzątanie, ale kwestia podziału obowiązków nie jest najważniejsza w naszym domu. Uważam, że każdy powinien robić to, co może i co potrafi.
Przez stulecia mężczyzna z powodzeniem utrzymywał rodzinę. Tymczasem dzisiejszej, wyzwolonej kobiecie wydaje się, że mężczyzna nie poradzi sobie bez jej pomocy. A przecież mężczyzna odpowiednio zmotywowany potrafi skały przenosić.
Dziś, w sytuacji, kiedy niczego się od niego nie wymaga, niczego nie oczekuje, mężczyzna nie widzi powodu, żeby wojować ze światem i chętnie przyjmuje pomoc silnej kobiety, a nawet przerzuca na nią swoje obowiązki.
Nie zależy mi na tym, co wywalczył dla mnie feminizm: myślę o prawie wyborczym czy prawie do kariery. Uważam, że polityka odwraca uwagę człowieka od tego, co w życiu ważne i wartościowe. A kariera? Czy ja mam być kierowniczką, szefową? Po co? To mężczyzna jest wyposażony w siłę i moc, która pozwala mu opiekować się kobietą i rodziną, zapewnić jej utrzymanie i bezpieczeństwo, a kobieta powinna w tym czasie zająć się realizacją zadań przynależnych kobiecie. Czy kobieta nie jest piękniejsza, kiedy adoruje ją mężczyzna? Wiem, że trudno mówić komuś, jak ma żyć, ale chciałabym przestrzec młode dziewczyny, aby zastanowiły się nad tym, co ważne w ich życiu, już teraz â?? na początku życia. Bo kiedy rozpoczną karierę zawodową, sprawy potoczą się same, bowiem wir pracy i kariery wciąga bardzo mocno. Człowiek zajęty pracą nakręca samego siebie, chce jeszcze więcej, jeszcze lepiej â?? i tak bez końca. A w gruncie rzeczy praca, kariera i powodzenie to jedna wielka bańka mydlana. Wiele kobiet jest zmuszonych do podjęcia pracy, aby zapewnić rodzinie utrzymanie. Ale jeśli to tylko możliwe, kobieta nie powinna poświęcać życia rodzinnego dla kariery. Kobieta w pełni rozkwitu swojego macierzyństwa powinna mieć możliwość prowadzenia domu i wychowywania dzieci. Dla kobiety nie ma bowiem nic ponad rodzinę i dom.
Dobry Magazyn nr 3 (30)/2007