Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rodzina... i bańki mydlane - rozmowa z Ewą Bem

edytowano czerwca 2007 w Czytelnia
osoby_7_1.jpg

Rodzina... i bańki mydlane
Beata Karaś

Od 35 lat jest Pani piosenkarką, od 26 lat â?? mężatką. Czy to porównywalne osiągnięcia?

Kariera i rodzina to dla mnie jedna, wspólna ścieżka. Z jednej strony obie sfery są nieporównywalne, a z drugiej strony myślę, że żadna nie istniałaby odrębnie. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym tak długo występować na scenie, nie posiadając rodziny. Jestem pełna podziwu dla artystek, które są samotne â?? podziwiam je, bo zastanawiam się, skąd czerpią siłę, inspirację, motywację do pracy. Ja wszystko to czerpię z mojej rodziny.

A czy wyobraża sobie Pani sytuację odwrotną: że nie śpiewa Pani?

Jak najbardziej. Oprócz śpiewu mam jeszcze inne pasje, których nie mam czasu realizować: bardzo lubię pisać, uwielbiam gotować. Wykonywany przeze mnie zawód nie jest obojętny dla mojej rodziny. Co więcej, uważam, że jest poważnym brzemieniem. Wszystkie moje wyjazdy zakłócają życie rodzinne. Córki musiały też uporać się z tym, że ich mama jest osobą publiczną. Starsza córka Pamela jest w takim wieku, że już odczuwa dumę ze mnie, satysfakcję z tego, czym się zajmuję. Za to młodsza Gabrysia nie lubi, kiedy jestem rozpoznawana na ulicy. Drażni ją, że ktoś mi się kłania. Ja też się kłaniam, czasem wdaję się w rozmowy â?? co bardzo lubię â?? wtedy ona siedzi naburmuszona. Próbuję ją przekonać, aby przybrała podobną konwencję, ale na razie mi się to nie udaje.

Czy śpiewanie traktuje Pani jak jedno ze swoich powołań życiowych?

Tak. Wprawdzie nie wydaje mi się, abym dawała ludziom tak wiele, jak czasami dowiaduję się, że daję â?? pod tym względem jestem pokorna â?? niemniej słyszę nieraz bardzo intymne zwierzenia, które przekonują mnie, że jestem ludziom potrzebna. Sama ulegam muzyce, płaczę przy utworze, który chwyci mnie za serce â?? więc rozumiem, że siła oddziaływania muzyki, głosu ludzkiego może być niezwykła.

Swego czasu ktoś opowiadał mi, że jego związek rozpadał się, wybrał się więc na pożegnalny wyjazd z osobą, z którą miał się rozstać. Po drodze słuchali mojej płyty i słowa piosenek podziałały na nich niezwykle emocjonalnie. Ci ludzie zostali ze sobą.

Kiedy słyszę takie wyznania, jestem zawsze niezwykle wzruszona, że mogę na coś się przydać. Ale przede wszystkim uważam, że mój głos to talent, w który wyposażył mnie Pan Bóg i za który jestem Mu bardzo, bardzo wdzięczna. Nieraz myślę sobie: Panie Boże, dałeś mi głos, śpiewam i ludziom się to podoba â?? ten dar mam od Ciebie. Córkom często powtarzam, że jeśli tylko czują jakieś własne talenty, to są zobowiązane do ich rozwijania. Zaniedbywanie swoich zdolności jest godne nagany. Mam nadzieję, że ja swojego talentu nie marnuję.

Aby zająć się wychowaniem młodszej córki, na pięć lat wycofała się Pani z życia zawodowego. Była Pani w najlepszym momencie swojej kariery. Czy to była trudna decyzja?

Lęk przed utratą pozycji w karierze roi nasza wyobraźnia. A ja nie miałam nad czym się zastanawiać: oczekiwałam narodzin córki â?? to było najważniejsze. A miesiące, które spędziłam w domu â?? najcudowniejsze w moim życiu. Mogłam całkowicie skoncentrować się na dziecku, aby urodziło się w jak najlepszej formie. Miałam wówczas ponad czterdzieści lat, ale nie robiłam żadnych badań prenatalnych, bo lekarz uprzedził mnie, że nie są one bez znaczenia dla zdrowia dziecka. A zresztą, po co miałam je robić? Siedem miesięcy spędziłam wyłącznie w łóżku czytając, haftując i oglądając telewizję. I nic się nie stało, świat się nie zawalił. W sprawach zawodowych wydarzyły się co najwyżej drobiażdżki. Nawet teraz, kiedy córka nie jest już taka mała, nadal trudno mi zostawić ją i dom i wyjechać. Pamiętam zwłaszcza jedną podróż do Ameryki. Był środek nocy, w samolocie wszyscy spali, odsunęłam zasłonkę okienka i spojrzałam w dół. Akurat przelatywaliśmy nad oceanem, nic nie było widać, tylko czarną czeluść. I pomyślałam sobie wtedy â??Co ja tutaj robię? Lecę nad tym Atlantykiem, a to, co jest dla mnie najważniejsze, najbliższe mi, leży daleko stąd samo w łóżeczku i śpi. To nie do pojęcia!".

Nie ominął Pani zatem jeden z paradoksów naszych czasów: myślę o emancypacji kobiet. Bo przecież emancypacja, która miała wyzwolić kobietę, ułatwić jej życie, w rzeczywistości dodała jej jeszcze więcej obowiązków â?? oprócz tradycyjnych, związanych z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci, także pracę zawodową.

Tak, to, co stało się w ciągu ostatnich dziesiątków lat, dzieje się przeciw kobiecie. Podejrzewam, że do rozwoju ruchu feministycznego bardzo mocno przyczynili się panowie. Nie chce mi się wierzyć, żeby kobiety same z siebie narzuciły sobie tyle wyzwań i obowiązków. Myślę, że mężczyźni bardzo sprytnie wykorzystali fakt budzenia się świadomości kobiet, aby zrealizować własne pomysły i przeprowadzić własny interes. Znam osobiście feministki, które wypowiadają się na temat prawa do aborcji, rodziny i małżeństwa â?? oczywiście z punktu widzenia feminizmu â?? i nie mogę pojąć, jak kobieta może głosić poglądy tak nieprawdziwe i uwłaczające godności samej kobiety?! Poglądy feministek są w wielu punktach całkowicie niezgodne z prawami natury: z naturą człowieka i jego naturalnymi potrzebami. Prawa natury nie da się wykorzenić z kultury i życia społecznego. Paradoksem jest, że kobiety, chcąc sobie pomóc â?? w rzeczywistości same sobie zaszkodziły. Sama jestem wychowana w przekonaniu, że zarówno kobieta, jak i mężczyzna mają swoją pozycję w domu i różne role do spełnienia, że to jest zgodne z ich naturą i z ich potrzebami â?? i ja się przeciwko temu nie za bardzo buntuję. Oczywiście potrafię zrobić awanturkę o sprzątanie, ale kwestia podziału obowiązków nie jest najważniejsza w naszym domu. Uważam, że każdy powinien robić to, co może i co potrafi.

Przez stulecia mężczyzna z powodzeniem utrzymywał rodzinę. Tymczasem dzisiejszej, wyzwolonej kobiecie wydaje się, że mężczyzna nie poradzi sobie bez jej pomocy. A przecież mężczyzna odpowiednio zmotywowany potrafi skały przenosić.

Dziś, w sytuacji, kiedy niczego się od niego nie wymaga, niczego nie oczekuje, mężczyzna nie widzi powodu, żeby wojować ze światem i chętnie przyjmuje pomoc silnej kobiety, a nawet przerzuca na nią swoje obowiązki.
Nie zależy mi na tym, co wywalczył dla mnie feminizm: myślę o prawie wyborczym czy prawie do kariery. Uważam, że polityka odwraca uwagę człowieka od tego, co w życiu ważne i wartościowe. A kariera? Czy ja mam być kierowniczką, szefową? Po co? To mężczyzna jest wyposażony w siłę i moc, która pozwala mu opiekować się kobietą i rodziną, zapewnić jej utrzymanie i bezpieczeństwo, a kobieta powinna w tym czasie zająć się realizacją zadań przynależnych kobiecie. Czy kobieta nie jest piękniejsza, kiedy adoruje ją mężczyzna? Wiem, że trudno mówić komuś, jak ma żyć, ale chciałabym przestrzec młode dziewczyny, aby zastanowiły się nad tym, co ważne w ich życiu, już teraz â?? na początku życia. Bo kiedy rozpoczną karierę zawodową, sprawy potoczą się same, bowiem wir pracy i kariery wciąga bardzo mocno. Człowiek zajęty pracą nakręca samego siebie, chce jeszcze więcej, jeszcze lepiej â?? i tak bez końca. A w gruncie rzeczy praca, kariera i powodzenie to jedna wielka bańka mydlana. Wiele kobiet jest zmuszonych do podjęcia pracy, aby zapewnić rodzinie utrzymanie. Ale jeśli to tylko możliwe, kobieta nie powinna poświęcać życia rodzinnego dla kariery. Kobieta w pełni rozkwitu swojego macierzyństwa powinna mieć możliwość prowadzenia domu i wychowywania dzieci. Dla kobiety nie ma bowiem nic ponad rodzinę i dom.

Dobry Magazyn nr 3 (30)/2007

Komentarz

  • A ja cieszę się, że wśród osób znanych i lubianych tj. Ewa Bem można spotkać się ze "zdrowym" pdejściem do życia i rodziny.:bigsmile:
    Może nie świadczy o wszystkich kobietach, bo jak widać są różne podejścia :wink:, ale na pewno ja się z nią zgadzam i myślę, że wiele kobiet także :bigsmile:
    A czy trzeba przestrzegać młode pokolenia przed feminizmem?
    Myślę, że tak i tu sprawa chyba nie podlega dyskusji
  • @Agagaw
    A mogłabyś wskazac zagrożenia feminizmu. I wskazac dobre strony życia kobiet przed pojawieniem się ruchu kobiecego?

    A p. Ewa Bem, tak jak pisała Monika, mówi jedno robi drugie. Potwoernie mnie to zawsze złości
    :devil:

    @Małgorzato, trudno raczej znalezc znaną kobietę która nie pracuje w ogóle zawodowo, bo raczej z tego są znane, no chyba że pod tę kategorię podciagniemy z panie znane ze znaych mężów.
  • Maćku a czy mógłbyś podać kilka konkretnych przykładów dlaczego przed pojawieniem się,,ruchu kobiecego" kobiety były sczęśliwsze i wjaki sposób przejawiała sie ich większa wolność?
  • Mcku, jakie "ciągle". Czytam to forum od jakiegoś czasu i Maja jest osobą raczej rzadko zabiera głos. To Ty napadasz. Wygłaszasz szereg prawd, a gdy ktoś zadaje Ci pytania nie odpowiadaz, np zuska, zadała konkretne pytanie w czym były szczęsliwsze kobiety przed powastaniem ruchu kobiecego? Brak odpowiedzi.
    Swiat jest niezwykle ciekawym miejscem, oferującym wiele możliwości, wychowanie dzieci to cudowne, choć trudne doświadczenie, ale nie jest ono jedynym które daje człowiekowi satysfakcję. Czy Ty Maćku pracujesz tylko po to by zapewnić rodzinie byt, czy może jednak odczuwasz jakąs satysfakcję z tego powodu? Wyobraź sobie, że są kobiety, które pragną czegoś więcej, tak jak mężczyżni. A feministki (może z wyjątkiem niszowych radykalnych odłamów) nie są mężczyznożercami i nie skłócają z nimi kobiet. Myślę, że ciekawszy i bardziej satysfakcjujący jest związek z kobieta niezależną myślowo, wiedzącą czego pragnie od życia, ale to dotyczy jedynie mężczyzn o niezachwianym poczuciu własnej wartości.

    Może to wszystko bardzo chaotyczne, ale mam wrażenie, że Twoje poglądy są na tak odległym biegunie, od poglądów wielu kobiet na forum, że trudno się komunikowac.

    PS. Dla porządku, chcę powiedzieć, że szanuje kobiety, które WYBRAŁY pozostanie w domu i zrezygnowały z pracy zawodowej.
  • Raz kozie śmierć!
    Feminizm to moim zdaniem taka kwadratura koła, błędny zaułek. W imię uszczęśliwiania kobiet prowadzi raczej do ich unieszczęśliwienia i zagubienia. To składowa ideologii gender. Pewnie w tym miejscu wiele osób się ze mną nie zgodzi. No cóż, takie Wasze prawo. Ja chciałabym przedstawić swój osobisty pogląd i swoje racje.
    Feminizm dąży do równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Tymczasem jesteśmy tak różni zarówno w sferze fizycznej jak i psychicznej, czy duchowej. I to właśnie jest piękne! My się uzupełniamy, a nie musimy się zastępować. Jesteśmy równi co do godności osoby, ale jesteśmy różni i przez to pełnimy różne funkcje i wypełniamy różne zadania w społeczeństwie. Kobiecie przywidziana jest zaszczytna rola bycia żoną i matką. I żaden mężczyzna jej w tym nie zastąpi, choćby nie wiem jak mocno chciał! Czy to aby nie przejaw dyskryminacji mężczyzn?
    Kobieta nie zostaje żoną, matką, ot tak sobie. Ona staje się żoną i matką i musi mieć ku temu odpowiednie warunki. Jeśli takowe warunki nie zostają zapewnione, kobiety jako stworzenia nader wrażliwe popadają w depresje, nerwice itp.

    Zagrożenia feminizmu widzę w tym, że:
    1. chce zrównania w prawach jak i obowiązkach kobiet i mężczyzn. Co za tym idzie kobiety podejmują pracę, czasem nawet taką jaka niegdyś uchodziła za typowo męską.Tym sposobem biorą na siebie " drugi etat", czyli dodatkowe obciążenie.
    2. pracują - więc nie ma ich w domu. Dzieci zostają oddane na wychowanie do żłobka, przedszkoli itp.
    3. muszą być w pełni dyspozycyjne, co pociąga za sobą mentalność antykoncepcyjną, tudzież aborcyjną.
    Podsumowując: Myślę, że ruch feministyczny godzi w godność kobiety, upośledza rodzinę i sprawia, że staje się ona nieco dysfunkcyjna.
    Myślę, że kobiety obciążone dodatkowymi obowiązkami stają aię batrdziej nerwowe, wszędzie się spieszą, brak w nich spokoju. A do wychowania dzieci potrzeba jest głównie enklawa spokoju i miłości.

    Wiem również, że istnieje coś co się nazywa katolickim feminizmem.Tu zgoła chodzi o inne problemy.
    Mnie osobiście feminizm kojarzy się perioratywnie, a może po prostu jestem zbyt zagorzałą konserwą?

    I żeby nie było wątpliwości: jestem za sprawiedliwym traktowaniem kobiet i mężczyzn!:cool:
  • AGAWAW ,bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam,czy sugerujesz ,że do wychowania dziecka potrzebna jest tylko kobieta?
    ja uwazam ,że najlepiej jest jeśli oboje mogą realizować swoje powolania i oboje wychowywać dzieci.do tego trzeba stwarzać warunki,a nie upierać się,ze mama w domu a tata obecny o poranku i dopiero w nocy-im wieksza rodzina tym więcej trzeba zarobić,biorąc nadgodziny,czy drugi etat-jest ok.
    nijak nie mogę zrozumieć jaką wolność miała kobieta,będąca na utrzymaniu męża ,brata ,lub ojca,nie dysponująca własnym majątkiem.a czasem gdy nim dysponowała i nie bardzo chciała go oddać mężowi ,ten pakował ja do domu wariatów,gdzie zostwała najczęściej do końca swoich dni.jakiez to zchęcajace do powrotu do przeszłości...
  • Nigdy, nigdzie nie napisałam, że do wychowania dzieci potrzebna jest tylko kobieta! Przeciwnie. Uważam, że aby rodzina się dobrze rozwijała potrzebne jest pełne zaangażowanie obojga rodziców. Jeżeli miałoby przez większość dnia nie być obojga rodziców, a dzieci miałyby zostać ODDANE na wychowanie, to już chyba lepiej żeby przynajmniej jedno z nich było w domu (i nie upieram się że musi to być kobieta). Chodziło mi jedynie o ukazanie, że kobieta i mężczyzna pełnią odrębne role i nie muszą się zastępować, a UZUPEŁNIAĆ. Tymczasem feministki dążą do tego, by kobietę zrównać z mężczyzną. W imię tego kobiety podejmują często ciężką pracę, nawet w zawodach typowo męskich. Dla mnie nie jest to równouprawnienie, ale degradacja. Podziwiam mężczyzn, którzy angażują się czynnie w życie rodziny. I ja należę do szczęśliwych, kóre mają mężów troskliwych, potrafiących zająć się domem, dziećmi. Ale nigdy mężczyzna nie zastapi kobiety w byciu matką. On jest ojcem, najlepiej jak potrafi. Ale to nie on nosi pod sercem przez dziewięć miesięcy, to nie on czuje pierwsze ruchy dziecka.Między matką a dzieckiem nawiązuje się specyficzna więź, a mężczyzna uczestniczy w tym dialogu i przebywaniu z dzieckiem przez kobietę. Inaczej po prostu się nie da. Bariery fizjologicznej się nie przeskoczy, choć już niejedni próbowali.....
    Nie jestem także za powrotem do archaicznej przeszłości. Choć kiedyś kobiety nie bały się być zależne od kogokolwiek, bo małżeństwa były raczej trałe, do końca. Teraz na skutek braku poczucia bezpieczeństwa kobiety chcą się uniezależnić od mężczyzn (często na wypadek: co bedzie jak on mnie zostawi?). Kiedyś nie było takiego problemu, a przynajmniej nie tak jak teraz!

    A i jeszcze jedno: Nie jestem przeciwna pracy zawodowej kobiet. Uważam, że byłoby idealnie, gdy po odchowaniu dzieci kobieta mogła pracować dla siebie, robić to co lubi, co daje jej satysfakcję, a nie z musu, bo trzeba podciągnąc budżet.

    Jestem za SPRAWIEDLIWYM traktowaniem obu płci, ale nie RÓWNYM, bo to nie to samo!
  • @Agawaw
    A ja się buntuję przeciwko takiemu podejsciu. Nie lubie generalizowania. Określa mnie wiele rzeczy, również to, że jestem kobietą, ale nie tylko. Robienie z góry założenia, ze istnieje jakas zasadnicza róznica między kobietami a mężczyznami jest własnie moim zdaniem niezsprawiedliwe dla jednej i drugiej płci, bo z góry wtłacza nas w jakies ustalone role społeczne. Są męzczyni z którymi odkrywam znacznie więcej podobieńst, niz z kobietami, sa również tacy którzy są lata świetlne osobowościowo ode mnie. Feminizm nie dązy do upodobnienia kobiet do męzczyzn, a jedynie tego bysmy wszyscy jako ludzie mieli wybór. Oczywiście jest wiele odłamów feminizmu, ten najpopularniejszy liberalny feminizm klasy średniej rzeczywiście początkowo próbował przekonac wszystkich, ze jesteśmy tacy sami i mozna było odnieśc wrazenie, ze ideałem każdej kobiety to byc jak męzczyzna. nurty radykalne wskazywały wręcz na wyższosc kobiet nad męzczyznami, odwoływały się do mitu bogini.

    Podkreslę jeszcze raz, dla mnie istota feminizmu polega na prawie do wyboru roli społecznej, zarówno dla kobiet jak i męzczyzn.
  • Proszę Cię Macku o podanie przykładów na to jak bardzo powoduje to unieszczęsliwienie kobiet i męzczyzn i na czym polegaja te przerażające efekty.
    Nie przeczę, że istnieją róznice, ale czy one implikuja to, że kobieta nie powinna np. pracowac zawodowo, a męzczyzna w każdym wypadku MUSI utrzymac rodzinę.

    Pewnie statystycznie więcej kobiet odnajduje się bardziej w życiu domowym, a męzczyzn w swiecie zewnętrznym, ale dajmy im wybór i niech to będzie ich autonomiczna decyzja, pozwólmy także wybrac odwrotnie. I tylko o to mi chodzi. Jestem przeciwna równiez wmawianiu kobietom, ze wszystkie jak jeden mąz (albo żona:wink:) pragną robic oszałamiające kariery, ale jeżeli tak się zdaży to niech nie mają żadnych utrudnien tylko i wyłacznie dlatego, ze sa kobietami. I odwrotnie męzczyzna który pragnie zostac w domu lub pracowac mniej od żony niech przestanie byc traktowany jako zdrajca własnej płci. Wiem, że takie zmiany nie zachodzą z dnia na dzien, ja bardziej pisze o swiecie idealnym - z mojego punktu widzenia.
  • No i skończyło się jak zawsze:cry: I wyjątkowo nie mam tu tylko pretensji do Macka:wink:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.