Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Aniele Boży ( Uwaga, BARDZO drastyczne)

edytowano października 2009 w Ogólna
NXE2U3TDZwM

Na peronie stacji metra w Melbourne w Australii wózek z 6-miesięcznym chłopcem wpadł na tory, prosto pod nadjeżdżający pociąg. To niewiarygodne, ale niemowlę przeżyło. Całe zdarzenie zarejestrowały kamery umieszczone na dworcu - podaje serwis heraldsun.com.au.

Zobacz szokujący film ze stacji metra Ashburton

Do szokującego zdarzenia doszło w czwartek po godzinie 16 na stacji Ashburton. Na nagraniu widać, jak matka niechcący wypuszcza wózek z rąk. Ten wpada na tory. Kobieta rzuca się na ratunek, ale na stację właśnie wjeżdża pociąg.

To niewiarygodne, ale dziecku nic się nie stało. Wózek utknął w takim miejscu, że wjeżdżający na stację pociąg nie uszkodził go.

Chłopiec trafił do szpitala, jednak lekarze mówią, że nie doznał żadnych poważnych obrażeń. Świadkowie zdarzenia mówią, że to cud.
«1

Komentarz

  • No to dodam:

    "O wielkim szczęściu może mówić kierowca peugeota, którego auto zostało zmiażdżone przez dwa tiry.Mimo że samochód jest doszczętnie zniszczony, 61-letni mężczyzna ma tylko... obtartą rękę.

    Do wypadku doszło o godz. 14.50 na al. Włókniarzy przy skrzyżowaniu z ul. Pojezierską w Łodzi. Kierowca tira, jadący z nadmierną prędkością prawym pasem ruchu w kierunku Zgierza, nie zdążył zahamować i uderzył w tył peugeota, który zatrzymał się na światłach przed skrzyżowaniem. Popchnięty pojazd wbił się pod naczepę stojącego przed nim innego tira. Sekundę wcześniej sprawca wypadku, próbując uniknąć zderzenia, zaczepił jeszcze jadącego środkowym pasem opla corsę, którym podróżowała 5-osobowa rodzina z dzieckiem. Na szczęście im również nic się nie stało.

    Kierowcę zmiażdżonego peugeota uratowały poduszki powietrzne i odsunięte siedzenie. - Kiedy odzyskałem świadomość, przestraszyłem się wydobywającego się z silnika dymu - opowiada pan Zbigniew. - W wydostaniu się z samochodu pomógł mi inny kierowca. Wszyscy, którzy widzieli, co zostało z mojego auta, mówią, że powinienem iść na pielgrzymkę do Częstochowy, bo to cud, że przeżyłem. "


    Źródło
  • Umówmy się jednak, że odsetek takich szczęśliwych epilogów na tle ogólnej liczby nieszczęśliwych wypadków jest znikomy.
  • Co ta matka musiała przeżyć, jak na to patrzę, to chce mi się ryczeć.
  • aż mnie zmroziło jak to oglądałam...
  • Ja nie oglądam. :confused:
  • mnie taż ale z drugiej strony żeby hamulca w wózku nie zablokować...
  • Moja córka jak miała 3 latka wypadła z balkonu z wysokiego 1 piętra ( 4 m). Balkon był bez barierek. Na moich oczach, stojąc przy mojej nodze, wyrwala mi się i poleciała do tylu. Było tak wysoko ze nie odwazylam się do niej zeskoczyc na dół , zanim dobieglam na dół , szła już w moja stronie strasznie placzac. Nie miała zadnych urazów , nawet siniaczka czy małego strupka, NIC.
    Wszyscy lekarze w Prokocimiu w kółko powtarzali mi ze to cud, ale personel patrzył na mnie jak na menelkę co dziecka nie dopilnowala. Na prawdę wszystko może się zdarzyć, i wierzcie mi to najgorsze co może spotkać matkę, bo poczucie winy niszczy mnie do dziś.
    Wiem tez, ze Bóg dał nam po coś to doświadczenie.

    Myśle ze wielu z Was doznalo takich mniejszych lub większych cudów, może jakieś świadectwa ? ;)



    :bigsmile:
  • Ja to się nieustannie dziwie jakim cudem zdecydowana większość dzieci dożywa pełnoletniości. A jeśli się coś przytrafi to najczęściej wcale nie tym dzieciom, których rodzice w ogóle nie pilnują. Prayboy, na płaskim zawsze blokujesz hamulec? Ja na peronie raczej bym zablokowała, ale głowy nie dam sobie uciąć. Tzn. teraz na pewno...
  • Hmm... Ja mając może z 6-7 lat wyszedłem u koleżanki na podwórko na spotkanie oko w oko z dwoma owczarkami niemieckimi, które przez płot zawsze były wobec każdego agresywne (wobec mnie szczególnie, bo zawsze je drażniłem). Wyglądało jakby mnie nie zauważyły. Podeszły obok do miski i nic. Ja spokojnie (choć zestresowany jak cholera) poszedłem za ogrodzenie ogródka, a wystraszona koleżanka zamknęła je w kojcu. Mój Anioł Stróż widać umie obchodzić się ze zwierzętami.
  • Nic szczególnego nie napiszę, ale powiem, że u nas wszystkie poważniejsze wypadki zakończone interwencją chirurgiczną wydarzyły się wtedy, gdy co najmniej dwie osoby patrzyły na dziecko.
    Pierwszy syn rozciął wargę zsuwając się z dziecinnego rowerka na którym tylko siedział. Wyglądało, że nie będzie miał nawet guza a warga okazała się rozłupana tak, że syn miał krew nawet w butach... a pilnowaliśmy go obydwoje.

    Drugi syn złamał rękę pokazując nam fikołka na trzepaku. Ja go asekurowałam.:shamed: a mąż stał obok.

    Trzeci wbił sobie zęby w wargę ucząc się chodzić na krakowskich Plantach. Skąd się tam wziął murek- do dziś nie wiem.:shamed:

    A, jeszcze wracałyśmy z moją mamą autem i dwójką moich maluchów. Młodszy (miał wtedy 8 miesięcy) po przejechaniu 500 km był już tak marudny, że wyjęłam go z fotelika prawie pod domem. Brakowało tylko zjechać z głównej i wjechać w naszą uliczkę. I na tym zjeździe z pełną prędkością zjeżdżając z górki przydzwonił nam w prawe przednie koło dżip. Auto mamy wyglądało jak wrak. Mnie tylko majestatycznie z nosa zsunęły się okulary a dzieci tylko zdążyły się zdziwić. Lekarze z pogotowia, którzy przyszli nas zbadać stwierdzili, że dziecko powinno mieć co najmniej złamane żebra albo wstrząs mózgu.
    Nic mu nie było.
  • @Cart&Pud

    swego czasu myślałem czy nie wybrac sie na kurs szycia
  • [cite] Urszula:[/cite]Zresztą, kto ma dzieci ten wie, że nawet największa ostrożność rodzica też nie jest gwarantem tego, że nic się dziecku nie przytrafi.
    Będąc w szpitalu z tym synem, który złamał rękę napatrzyłam się na takie przypadki, że głowa mała. Dziewczynka przygnieciona przez meblościankę- złamana noga w 6 miejscach, chłopiec z poparzoną połową ciała przez gotującą się zupę...
    Wszystkie matki mówiły "to przecież nie mogło się wydarzyć, tak uważaliśmy..."
  • [cite] Taw:[/cite]swego czasu myślałem czy nie wybrac sie na kurs szycia
    Ja mam zrobiony. Kurs kroju i szycia. :crazy:
  • Kroi się najczęściej samo, ale trzeba pozszywać... :wink:
  • naokrętkę?
  • Chrześcijanin powinien krzyżykowym.
  • [cite] Cart&Pud:[/cite]Chrześcijanin powinien krzyżykowym.
    może lepiej niech się zajmą tym chrzestni...
  • Zależy, jakich wybrałeś.
    My, po doświadczeniach ze starszą trójką, dla najmłodszego wybraliśmy na chrzestną pielęgniarkę. Muszę zapytać, czy umie richelieu.
  • to mam nadzieję że nie jest za dobrą chrześcijanką
  • A ja w szkole wpadłam do szamba... wszystko działo się tak szybko, skakałam sobie na pokrywie i dłuższy czas nic się nie działo, nagle pokrywa się przekręciła, a ja- w mgnieniu oka dosłownie - wlądowałam do środka... szczęśliwie, że jedna noga została na ziemi...
  • Ja jeszcze dziś nie wiem jak to mogło sie stać, wychodziłam z domu, zawsze w ustalonej kolejności Pati a potem wózek, bo odrazu za drzwiami miałam wysokie strome schody, zaciagnełam oba hamulce i odwróciłam sie zeby zamknąć mieszkanie, nagle słyszę krzyk córki, odwracam sie i widzę ze wózek z 3 mc dzieciątkiem z wolna odjezdza, zapalam za rączke która wyśliznął mi się z dłoni i wózek KOZIOŁKOWAŁ po schodach i wylądował do góry kołami na dole, mała ciągle płakała a ja biegłam po schodach z różnymi obrazami i scenariuszami w myślach, ale gdy podniosłam wózek okazało sie ze małemu nic nie jest, wisiał na szelkach, nawet brudny nie był! Ale swoją drogą, jak te p..... hamulce odpuściły?!
  • A ja mając kilka lat biegłem po mieszkaniu trzymając w ręku nożyczki fryzjerskie (ciekawe, skąd je miałem?) W którymś momencie potknąłem się i przewróciłem, wbijając je sobie kilka milimetrów poniżej oka.
  • Z naszego parku koło bloku wychodzi się po schodkach w dól, jest ich tak 10-12 i są betonowe i dość strome. Jest też zjazd dla wózków/rowerków ale trochę dalej od naszego bloku. Mój tato był z Alą na spacerze. Ala na rowerku z taką rączką, którą osoba dorosła pcha i steruje rowerkiem. Tato postanowił sobie drogę skrócić i zjechać tym rowerkiem po schodkach...
    Niestety nie wiedział, że ta rączka jest poluzowana. Wypadła już na pierwszym schodku, więc Ala poleciała w dół, cały czas przypięta do rowerka. Nic jej się nie stało :shocked: Tato najadł się strachu i oczywiście zreflektował się, że to nie był najlepszy pomysł (nawet gdyby z tą rączką było wszystko ok).
  • [cite] Anetka:[/cite]Co ta matka musiała przeżyć, jak na to patrzę, to chce mi się ryczeć.

    to samo sobie pomyślałam
    z ta tylko różnicą, że ja się poryczałam
    Bóg jest dobry
  • Jestem w szoku...
    Wierzyc mi sie nie chce,że dziecko przeżyło...:shocked:
    Od dzisiaj będe nadużywac hamulca w wózku!
  • Uważaj, żeby się nie zapalił :cool:
  • Kiedy Tereska miała tak z miesiąc, przemywałam jej pupcię ciepłą, przegotowaną wodą. Postawiłam sobie któregoś dnia kubeczek z gorącą wodą, dopiero co zagotowaną w czajniku, tak żeby sobie ostygła. Moja Sarcia już swoje łapki na stół pchała i zciągała wszystko co się w ich zasięgu znalazło...myślałam, że ten kubeczek wystarczająco daleko postawiłam i ona nie da rady go zciągnąć. odwróciłam się na moment, kiedy Sara sobie ten kubeczek na klatkę piersiową wylała:cry:

    wyłyśmy obie, jednak Anioł Stróż działał, bo kilka godzin po tym zdarzeniu została tylko taka maciupka plamka, której dziś wogóle nie widać:bigsmile:

    Moja córcia wogóle zdolniacha jest, pewnego dnia ściągnęła a głowę suszarkę do naczyń, na której były tylko same noże! nic jej się nie stało

    paradowała po mieszkaniu z igłą w zębach, która mi się gdzieś zapodziała a znalazła się na podłodze, z nożem w zębach też zdarzyło jej się chodzić.

    Jestem w szoku, że nic jej nie jest. Anioł Stróż czuwa:swingin:
  • Odtykałem korek z butelki z kwasem solnym i mi chlupnęło w oczy... podobno miałem "szczęście" bo na górze odstaje się woda, a ja nie wstrząsałem butelką.
  • Pierworodny moich znajomych, dziś 18 letni chłop, jak był mały dobrał się do szafki w której stał m.in właśnie kwas solny (gwoli ścisłości nie była to subsatncja rodziców tego chłopca, tylko już była w mieszkaniu które wynajmowali) szafka była zamknięta ale co to dla małego chłopca. I se chlupnął:shocked:
    też mu nic nie jest, teraz widzę że chyba na tej zasadzie jak u Ciebie- stała w butelce najpierw woda a potem kwas.

    swoją drogą dzieci mają pomysły:shocked:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.