NXE2U3TDZwM
Na peronie stacji metra w Melbourne w Australii wózek z 6-miesięcznym chłopcem wpadł na tory, prosto pod nadjeżdżający pociąg. To niewiarygodne, ale niemowlę przeżyło. Całe zdarzenie zarejestrowały kamery umieszczone na dworcu - podaje serwis heraldsun.com.au.
Zobacz szokujący film ze stacji metra Ashburton
Do szokującego zdarzenia doszło w czwartek po godzinie 16 na stacji Ashburton. Na nagraniu widać, jak matka niechcący wypuszcza wózek z rąk. Ten wpada na tory. Kobieta rzuca się na ratunek, ale na stację właśnie wjeżdża pociąg.
To niewiarygodne, ale dziecku nic się nie stało. Wózek utknął w takim miejscu, że wjeżdżający na stację pociąg nie uszkodził go.
Chłopiec trafił do szpitala, jednak lekarze mówią, że nie doznał żadnych poważnych obrażeń. Świadkowie zdarzenia mówią, że to cud.
Komentarz
"O wielkim szczęściu może mówić kierowca peugeota, którego auto zostało zmiażdżone przez dwa tiry.Mimo że samochód jest doszczętnie zniszczony, 61-letni mężczyzna ma tylko... obtartą rękę.
Do wypadku doszło o godz. 14.50 na al. Włókniarzy przy skrzyżowaniu z ul. Pojezierską w Łodzi. Kierowca tira, jadący z nadmierną prędkością prawym pasem ruchu w kierunku Zgierza, nie zdążył zahamować i uderzył w tył peugeota, który zatrzymał się na światłach przed skrzyżowaniem. Popchnięty pojazd wbił się pod naczepę stojącego przed nim innego tira. Sekundę wcześniej sprawca wypadku, próbując uniknąć zderzenia, zaczepił jeszcze jadącego środkowym pasem opla corsę, którym podróżowała 5-osobowa rodzina z dzieckiem. Na szczęście im również nic się nie stało.
Kierowcę zmiażdżonego peugeota uratowały poduszki powietrzne i odsunięte siedzenie. - Kiedy odzyskałem świadomość, przestraszyłem się wydobywającego się z silnika dymu - opowiada pan Zbigniew. - W wydostaniu się z samochodu pomógł mi inny kierowca. Wszyscy, którzy widzieli, co zostało z mojego auta, mówią, że powinienem iść na pielgrzymkę do Częstochowy, bo to cud, że przeżyłem. "
Źródło
Wszyscy lekarze w Prokocimiu w kółko powtarzali mi ze to cud, ale personel patrzył na mnie jak na menelkę co dziecka nie dopilnowala. Na prawdę wszystko może się zdarzyć, i wierzcie mi to najgorsze co może spotkać matkę, bo poczucie winy niszczy mnie do dziś.
Wiem tez, ze Bóg dał nam po coś to doświadczenie.
Myśle ze wielu z Was doznalo takich mniejszych lub większych cudów, może jakieś świadectwa ? ;)
:bigsmile:
Pierwszy syn rozciął wargę zsuwając się z dziecinnego rowerka na którym tylko siedział. Wyglądało, że nie będzie miał nawet guza a warga okazała się rozłupana tak, że syn miał krew nawet w butach... a pilnowaliśmy go obydwoje.
Drugi syn złamał rękę pokazując nam fikołka na trzepaku. Ja go asekurowałam.:shamed: a mąż stał obok.
Trzeci wbił sobie zęby w wargę ucząc się chodzić na krakowskich Plantach. Skąd się tam wziął murek- do dziś nie wiem.:shamed:
A, jeszcze wracałyśmy z moją mamą autem i dwójką moich maluchów. Młodszy (miał wtedy 8 miesięcy) po przejechaniu 500 km był już tak marudny, że wyjęłam go z fotelika prawie pod domem. Brakowało tylko zjechać z głównej i wjechać w naszą uliczkę. I na tym zjeździe z pełną prędkością zjeżdżając z górki przydzwonił nam w prawe przednie koło dżip. Auto mamy wyglądało jak wrak. Mnie tylko majestatycznie z nosa zsunęły się okulary a dzieci tylko zdążyły się zdziwić. Lekarze z pogotowia, którzy przyszli nas zbadać stwierdzili, że dziecko powinno mieć co najmniej złamane żebra albo wstrząs mózgu.
Nic mu nie było.
swego czasu myślałem czy nie wybrac sie na kurs szycia
Wszystkie matki mówiły "to przecież nie mogło się wydarzyć, tak uważaliśmy..."
My, po doświadczeniach ze starszą trójką, dla najmłodszego wybraliśmy na chrzestną pielęgniarkę. Muszę zapytać, czy umie richelieu.
Niestety nie wiedział, że ta rączka jest poluzowana. Wypadła już na pierwszym schodku, więc Ala poleciała w dół, cały czas przypięta do rowerka. Nic jej się nie stało :shocked: Tato najadł się strachu i oczywiście zreflektował się, że to nie był najlepszy pomysł (nawet gdyby z tą rączką było wszystko ok).
to samo sobie pomyślałam
z ta tylko różnicą, że ja się poryczałam
Bóg jest dobry
Wierzyc mi sie nie chce,że dziecko przeżyło...:shocked:
Od dzisiaj będe nadużywac hamulca w wózku!
wyłyśmy obie, jednak Anioł Stróż działał, bo kilka godzin po tym zdarzeniu została tylko taka maciupka plamka, której dziś wogóle nie widać:bigsmile:
Moja córcia wogóle zdolniacha jest, pewnego dnia ściągnęła a głowę suszarkę do naczyń, na której były tylko same noże! nic jej się nie stało
paradowała po mieszkaniu z igłą w zębach, która mi się gdzieś zapodziała a znalazła się na podłodze, z nożem w zębach też zdarzyło jej się chodzić.
Jestem w szoku, że nic jej nie jest. Anioł Stróż czuwa:swingin:
też mu nic nie jest, teraz widzę że chyba na tej zasadzie jak u Ciebie- stała w butelce najpierw woda a potem kwas.
swoją drogą dzieci mają pomysły:shocked: